Polacy ofiarami kolejnego przekrętu. Tym razem oszuści wykorzystali... herbatę

Ekspertka finansowa Anna Czarnowska-Froń w opublikowanym na TikToku wpisie przyznała, że osobie wykonującej jej profesję było ciężko przełamać się i opowiedzieć o tym, że padła ofiarą oszustwa. Jej praca polega bowiem na chronieniu finansów klientów i wyplątywaniu ich z niekorzystnych umów. Ostrzeżenie innych było jednak dla niej ważniejsze niż fakt, że narazi się na drwiny internautów. 

Do nieprzyjemnego incydentu doszło w miejscowości Side, gdzie Czarnowska-Froń wraz z rodziną wybrała się na urlop. Nie był to ich pierwszy pobyt w Turcji. Gościli już w tym kraju kilkakrotnie i nigdy nie spotkała ich żadna nieprzyjemność. 

Jak opisywała, podczas rodzinnego spaceru jej córka zauważyła pewien sklepik, który wzbudził jej zainteresowanie i zaczęła prosić rodziców, aby do niego zajrzeli. Chociaż zazwyczaj omijają tego typu miejsca, ulegli prośbom i weszli do środka. W sklepie sprzedawano herbatę. Bardzo miły sprzedawca zaoferował rodzinie poczęstunek i zaczął reklamować swój asortyment. "Z uwagi na to, że i tak chcieliśmy z Turcji przywieźć herbatę, zdecydowaliśmy się na jej zakup" - relacjonowała Polka. 

Rodzina chciała zapłacić za zakup gotówką, ale sprzedawca poprosił o płatność kartą, bo - jak tłumaczył - w ten sposób jest mu wygodniej rozliczać się z szefem w Stambule. "W niczym nie wzbudziło to naszych podejrzeń" - mówiła Czarnowska-Froń. Dlatego też wyciągnęli kartę i zapłacili. Ekspertka przyznała, że "nie interesowało ich, ile kosztuje herbata", bo nigdy ich w Turcji nie oszukano. Z tego powodu nie zwrócili uwagi na to kwotę nabitą na terminal. Po tym jak wyszli ze sklepu, otrzymali wiadomość z banku, w której poinformowano, że z konta zostało pobrane 250 euro, czyli około 1200 zł. "W pierwszej chwili myśleliśmy, że to błąd" - powiedziała ekspertka. 

Uświadomili sobie, że zostali oszukani, gdy wyszukali nazwę sklepu Osmanlı (Ottoman), Selimiye Mh., Liman Cd w internecie i przeczytali opinię o tym miejscu. Okazało się, że jest to stały przekręt sprzedawcy - wcześniej oszukał w ten sposób wielu turystów. Rodzina wróciła do sklepu, aby zwrócić towar, ale okazało się, że nie jest to możliwe - informacja na ten temat widniała na ladzie. "Nie dajcie się zrobić w balona!" - ostrzegła na koniec ekspertka.