Ceny LPG pójdą w górę. Co z innymi paliwami? "Jestem tutaj optymistą"

Embargo na import rosyjskiego gazu LPG wchodzi w życie już w grudniu. O tym, czy branża paliwowa jest już na nie przygotowana, rozmawiamy z Adamem Sikorskim, prezesem zarządu firmy Unimot. - Liczymy na to, że tak się nie stanie - odpowiada na pytanie o możliwe niedobory LPG na polskim rynku. - Jedyne, czego możemy się spodziewać, to ewentualnie pewnych ruchów cenowych, tak bym to nazwał - dodaje.

- Jesteśmy przygotowani - mówi o nowych regulacjach dotyczących LPG Adam Sikorski, prezes spółki Unimot. W grudniu zacznie obowiązywać zakaz importu rosyjskiego LPG do krajów Unii. Polska tymczasem jest jednym z głównych importerów tego rosyjskiego surowca w ramach UE.

Na XXXIII Forum w Karpaczu pytamy prezesa Unimot o przygotowania przed wejściem w życie embarga, ceny LPG i innych paliw oraz o plany spółki na dalszy rozwój.

Reklama

Ceny LPG podskoczą. Co z innymi paliwami?

- Przypominam, że dzisiaj nawet 50 proc. płynnego gazu LPG dociera do Polski z Rosji. Rzeczywiście od grudnia, po rocznym okresie karencji, jest to ostatni produkt, który będzie objęty sankcjami. Wcześniej zostały nimi objęte ropa, olej napędowy, benzyna - przypomina Sikorski. - Myślę, że dobrze przepracowaliśmy ten czas, podobnie jak inni operatorzy rynku. Jesteśmy w kontakcie, bo to jest duże wyzwanie i jednak coś, co może wpłynąć na konsumentów negatywnie - dodaje.

- Liczymy na to, że tak się nie stanie - odpowiada Sikorski na pytanie, czy może się zdarzyć, że w przyszłym roku wystąpią braki LPG na polskim rynku. - Inni uczestnicy rynku również odrobili zadanie domowe. Jedyne, czego możemy się spodziewać, to ewentualnie pewnych ruchów cenowych, tak bym to nazwał - dodaje. 

Chodzi o możliwe podwyżki cen. - Ale zwracam uwagę, że przy dzisiejszym parytecie ceny benzyny w stosunku do gazu LPG, który jest bardzo korzystny dla gazu, jeżeli nawet w wyniku tego wprowadzenia pełnych sankcji gaz troszeczkę podrożeje, to będą to podwyżki rzędu 10-15 groszy. Myślę, że nie więcej - uważa prezes Unimot. - Mam nadzieję, że konsumenci to wybaczą. W 2022 czy 2023 roku olej napędowy i benzyna też podrożały, ze względu na to, że musieliśmy zmienić kierunki dostaw. Wszyscy w tych okolicznościach zaakceptowali tę sytuację. To nie jest dodatkowy zarobek firm, to nie jest dodatkowy zarobek pośredników czy operatorów logistycznych. Jest to niestety jeden z elementów kosztu tej wojny, która się toczy na Ukrainie - dodaje.

Pytamy go o ceny innych paliw. - Mamy bardzo komfortową sytuację. Baryłka ropy jak zaczarowana trzyma się w okolicach 80 dolarów, czasami trochę wyżej, a w ostatnim okresie spada. I dzieje się to w bardzo turbulentnym okresie. Mamy cały czas dynamiczną sytuację na Ukrainie, mamy od października zeszłego roku taki prawie otwarty konflikt na Bliskim Wschodzie. Pomimo działań OPEC, który ogranicza wydobycie ropy i stara się podbić te ceny nawet powyżej 100 dolarów, rynek nie ma takiej wewnętrznej siły, żeby te ceny poszły do góry. A każda dobra informacja powoduje natychmiastowy spadek cen paliw - wskazuje Adam Sikorski.

W transporcie rewolucji nie będzie. "Przedsiębiorcy się jeszcze wstrzymują"

Unimot działa także w sektorze paliw alternatywnych i logistyce. Pytamy naszego rozmówcę, jak na przyszłość spółki wpływają działania zmierzające do zmniejszania emisji z transportu. - Jesteśmy pierwszą firmą która wprowadziła do oficjalnej sprzedaży hydrorafinowany olej napędowy uzyskiwany z przepracowanych olejów roślinnych, które są używane do smażenia, między innymi w McDonald's czy w innych restauracjach. Mamy to już na pierwszych stacjach, chwalimy się pierwszymi kontraktami - mówi Sikorski. 

Jak dodaje, są firmy, które chcą przechodzić na takie mniej emisyjne paliwa, ale na szybką rewolucję nie ma co liczyć. - Chcą to robić, ale to będzie następować powoli. Trzeba sobie jasno z tego zdawać sprawę. To paliwo jest na dzień dzisiejszy droższe, to jest więcej niż złotówka (na litrze - red.) różnicy w cenie. Mimo tego, że wiele firm chce zmniejszać emisyjność, to teraz to spowolnienie gospodarcze, duża konkurencja w transporcie, powodują, że jednak przedsiębiorcy się jeszcze trochę wstrzymują. 

- Są oczywiście cele Unii Europejskiej, żeby systemowo, strategicznie przewozy kolejowe rosły, żeby więcej towarów z dróg było przerzucane na kolej. Ale to też nie jest łatwe, bo obecnie nasz sentyment konsumencki jest taki, że chcemy dostawę szybko - odpowiada nasz rozmówca o pytanie, czemu odpowiedzią na potrzebę redukcji emisji nie jest w większym stopniu towarowy transport kolejowy. 

Ani sprinter, ani maratończyk. Takie plany ma Unimot

- Nigdy nie mówimy nigdy - odpowiada prezes Unimot na pytanie o możliwe akwizycje. - Rynek może sprzyjać temu, że będą następowały konsolidacje. Ale nic na siłę - zastrzega. W tym roku byliśmy po dużej transakcji w zeszłym roku. Przejęliśmy aktywa logistyczne i aktywa asfaltowe, musieliśmy te spółki zintegrować. Teraz mamy wyzwania związane z systemami komputerowymi, z optymalizacją, więc nie spieszymy się tak bardzo. 

- Unimot ma 32 lata, pracujemy obecnie na następne 30 lat historii. Nie chcemy być sprinterem, tylko raczej średniodystansowcem. Może nie maratończykiem, bo to by było zbyt nudne dla naszych inwestorów. Jeszcze ten rok chcemy do końca spędzić nad optymalizowaniem tego biznesu, który mamy, bo widzimy, że on ma jeszcze bardzo duży potencjał. 

Rozmawiała Martyna Maciuch

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: gaz LPG | paliwa | embargo na Rosję | Unimot Gaz S.A.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »