Od 13 kwietnia WIG20 tracił na każdej sesji włącznie z ostatnią, która odbyła się w poniedziałek, w środku majówki.
W Nowym Jorku po kwietniowej zapaści indeksy 2 i 3 maja ruszyły w górę. DAX we Frankfurcie stracił w poniedziałek 1,1 proc., a we wtorek poprawił się o 0,7 proc. Słaba pierwsza sesja w maju mogła być reakcją na rezygnację Niemiec z dostaw ropy z Rosji do końca lata i na przystąpienie rządu w Berlinie do embarga na inne surowce z tego kraju.
Czekanie na wyższe stopy NBP
Indeks WIG w ostatnim tygodniu kwietnia stracił 5,2 proc., a 2 maja spadł o 1,5 proc. Z kolei WIG20 zamknął tydzień ze stratą 5,8 proc., a w poniedziałek pogłębił spadki o 1,8 proc. Z tego wniosek, że łagodniej taniały spółki mniejsze i średnie, co świadczy o odpływie z GPW kapitału zagranicznego.
W poniedziałek po około 90 minutach sesji WIG20 tracił chwilami nawet ponad 2 proc., coraz mocniej zbliżając się do dołka z końcówki lutego. Finalnie znalazł się na poziomie 1824 punktów. Wiele wskazuje na to, że nasz główny indeks będzie testował poziom 1800 punktów przed czwartkową decyzją RPP o podwyższeniu stóp procentowych. W zgodnej opinii większości ekonomistów stopa referencyjna zostanie podniesiona o 100 punktów bazowych do 5,5 proc.
Wskaźnik WIG-Banki tylko w ciągu ostatnich sześciu sesji cofnął się aż o kilkanaście procent. Przesądziły o tym zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego o wspieraniu kredytobiorców mających hipoteki w złotych. Inwestorzy obawiają się, że nowe inicjatywy rządu uderzą w sektor bankowy.
Tomasz Hońdo z Quercus TFI w tym, co się dzieje na warszawskim parkiecie doszukuje się symptomów recesji, a przynajmniej stagflacji (połączenie stagnacji z inflacją). Złe trendy ujawniają się, choć bieżące dane makroekonomiczne ciągle dają bardzo pozytywny obraz sytuacji - roczny wzrost polskiego PKB w pierwszym kwartale szacowany jest aż na 8 proc. Historia uczy jednak, że giełda dyskontuje koniunkturę gospodarczą z dużym wyprzedzeniem. Dzisiejsze spadki na parkiecie mogą być preludium osłabienia ekonomicznego, które zobaczymy dopiero z kilka kwartałów.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Bessa na horyzoncie
- Zachowanie WIG najbardziej spośród różnych historycznych ścieżek przypomina to co działo się w 2008 roku, a wtedy mieliśmy recesję. Może to tylko przypadkowy zbieg okoliczności, ale podobne skojarzenia budzi choćby polityka monetarna. Według Bank of America, globalna fala podwyżek stóp procentowych jest porównywalna z bardzo podobną w 2008 roku. Także u nas seria podwyżek jest najdłuższa właśnie od tamtego okresu. I końca nie widać, bo 5 maja Rada Polityki Pieniężnej po raz ósmy w tym cyklu podniesie stopę referencyjną - komentuje Tomasz Hońdo.
Analityk Quercus TFI twierdzi, że pocieszające jest to, że wyceny akcji na GPW wyraźnie obniżyły się w porównaniu z początkiem tego roku. Wskaźniki takie jak CAPE (skorygowany cyklicznie współczynnik cena/zysk) oraz cena/wartość księgowa zupełnie nie przypominają sytuacji z 2008 roku. Wtedy polskie akcje były horrendalnie drogie, teraz są relatywnie tanie.
Z poglądem, że krajowy rynek akcji wydaje się bardzo tani, jeśli dzisiejsze kursy porównamy z dawnymi poziomami wycen, zgadza się Michał Stalmach z Ipopema TFI. - WIG jest teraz relatywnie bardzo nisko wyceniany w stosunku do innych rynków, w szczególności do stanowiącego bezpośredni benchmark MSCI Emerging Markets. Choć trzeba pamiętać, że polskiej giełdzie ciąży ryzyko geopolityczne, wahająca się waluta i przyspieszająca inflacja - ocenia Michał Stalmach.
Analityk Ipopema TFI podkreśla też, że rynkowi sprzyjają wyniki firm za ostatni kwartał 2021 roku. W grupie 100 najpłynniejszych spółek, średnio na jedno negatywne wynikowe zaskoczenie przypadły dwa pozytywne. Ponadto skumulowane zyski dla powyższej grupy były o kilkanaście procent lepsze od prognoz. Szacuje się, że zyski za pierwszy kwartał 2022 roku będą porównywalne z bardzo dobrymi rezultatami trzeciego i czwartego kwartału 2021 roku.
- Uważam, że obecny potencjał zysku do ryzyka dla polskich akcji wygląda bardzo atrakcyjnie. Walory na GPW są teraz na tyle tanie, że trudno mi sobie wyobrazić poważniejszy spadek cen z obecnych historycznie bardzo niskich poziomów - podsumowuje Michał Stalmach z Ipopema TFI.
Kryzys na Wall Street
Kwiecień był wyjątkowo nieudany dla Wall Street - najsłabszy od 1970 roku. W dodatku, cały okres od początku roku należy do najgorszych dla S&P500 w ostatnich dekadach. Już nikt nie ma wątpliwości, że skończyła się giełdowa sielanka trwająca przez kilkanaście miesięcy od momentu uruchomienia przez rządy i banki centralne gigantycznej stymulacji finansowej w reakcji na wybuch pandemii.
W ostatnim tygodniu kwietnia S&P500 spadł o 3,3 proc., a Nasdaq o 3,9 proc. Oba indeksy wzrosły jednak na dwóch pierwszych sesjach majowych. Od dłuższego czasu potencjalni kupujący na Wall Street wyraźnie wstrzymywali się z decyzjami przed dzisiejszym werdyktem Fed w sprawie podwyżki stóp procentowych oraz redukcji bilansu. Wiosenny regres na nowojorskiej giełdzie może świadczyć o tym, że inwestorzy obawiają się szybszego niż oczekiwano jeszcze kilka miesięcy temu tempa zacieśniania polityki pieniężnej.
W ocenie rynków, prognozowane na dziś podniesienie stóp w USA o 50 punktów bazowych jak i kolejne cykle podwyżek w tym roku pozostają fundamentalnym scenariuszem. Inwestorzy niemal w pełni wyceniają też zapowiadany od miesięcy program QT (zacieśniania ilościowego), który będzie odwrotnością prowadzonego od wybuchu pandemii programu QE (luzowania ilościowego).
- Nie jest pewne, czy Fed będzie decydował się na sprzedaż na rynku aktywów wartych niemal 9 bilionów dolarów, czy przeprowadzi QT poprzez brak reinwestycji, jak miało to miejsce w przeszłości. Pierwszy przypadek mógłby pogrążyć Wall Street na dłużej, drugi jest mniej niebezpieczny dla wycen rynku akcji i może uspokoić byki - prognozuje Eryk Szmyd, analityk rynków finansowych z XTB.
Zły czas dla spółek technologicznych
Niektórych ekonomistów niepokoi szybkie zaostrzanie polityki monetarnej, gdyż wiele jest czynników przemawiających przeciw takim posunięciom. Słabo wypadł ostatnio wskaźnik PKB w Stanach Zjednoczonych (spadek o 1,4 proc. rok do roku), bardzo napięta jest sytuacja geopolityczna (inwazja Rosji na Ukrainę) i znów zrywane są łańcuchy dostaw w gospodarce światowej - także z powodu kolejnych covidowych lockdownów w Chinach.
W sumie, coraz bardziej prawdopodobny staje się scenariusz globalnej recesji. Z drugiej strony, inflacja w USA jest dziś najwyższa od ponad 40 lat, podczas gdy polityka monetarna wciąż pozostaje luźna, a stopy procentowe są na bardzo niskich poziomach.
- Porównanie giełdy w Nowym Jorku z wahadłem od dawna nie było tak właściwe jak właśnie teraz, gdy niemal wszystkie spółki, które jeszcze kilka miesięcy temu cieszyły się rosnącym popytem i wysoką wyceną akcji, dziś zderzają się z problemami. Przecena nie ominęła nawet takich gigantów jak Amazon czy Apple - podkreśla Eryk Szmyd z XTB.
Ogłaszane ostatnio wyniki finansowe spółek były różne. O ile rezultaty takich firm jak Microsoft, Meta Platforms (Facebook), czy Visa zadowoliły inwestorów, to Alphabet (Google) i Amazon rozczarowały. Jeszcze niedawno znaczna część spółek technologicznych notowana była "z premią" wobec rozdmuchanych oczekiwań wynikających z wykładniczo rosnących zysków tych firm. Dziś sytuacja jest inna i w rezultacie rynki muszą postarać się o ponowne znalezienie "uczciwej wyceny biznesów".
Maj wymyka się definicjom
Analityk niezależny Mirosław Wilk zwraca uwagę na fakt, że dobrą podpowiedzią dla inwestorów wcale nie jest stara giełdowa rada: W maju sprzedaj akcje i jedź na wakacje. Pełną, choć rzadziej publikowaną wersją tego porzekadła jest: Sell in May and go away and come back on St Leger’s Day. St Leger’s Day odnosi się do okresu popularnych wyścigów konnych w Wielkiej Brytanii odbywających się pod koniec września w Doncaster, których tradycja sięga 1776 roku.
Tradycję tę zaadoptowali także inwestorzy amerykańscy, którzy na wakacje często wybierają się pomiędzy Memorial Day a Labor Day. Memorial Day to święto państwowe obchodzone w ostatni poniedziałek maja upamiętniające obywateli, którzy zginęli podczas odbywania służby wojskowej, a Labor Day to święto pracy, obchodzone w USA w pierwszy poniedziałek września, uznawane za nieoficjalny koniec sezonu letniego.
Jak relacjonuje Mirosław Wilk (w ślad za Maciejem Leściorzem z CMC Markets), w ostatnich pięciu latach rynek amerykański zadziałał na przekór staremu porzekadłu aż czterokrotnie - tyle razy akcje zdrożały w okresie od maja do końca wakacji. Osoby, które działały w myśl tradycyjnej rady przepuściły wiele okazji do zarobku. W 2021 roku S&P500 wzrósł o 0,55 proc., a w 2020 roku o 4,53 proc. W 2019 roku stracił 6,6 proc., ale w 2018 roku znowu rósł o 2,16 proc., w 2017 roku zyskał 5 proc., zaś w 2016 roku ponad 2,5 proc.
Maciej Leściorz podkreśla, że w Polsce porzekadło też się nie sprawdza. Na warszawskie giełdzie zazwyczaj maj i czerwiec są słabe, ale okres lipiec-sierpień dużo lepszy.
Popularnej maksymie przeczy także analiza Bank of America Merill Lynch sięgająca 1928 roku, według której w ujęciu historycznym czas między czerwcem a sierpniem stanowił drugi pod względem wzrostów okres w kalendarzu inwestora. Jak zauważyli analitycy FBN Securities, którzy przez 20 lat śledzili rezultaty na amerykańskich giełdach, majowa sprzedaż nie wiąże się z chęcią uniknięcia strat, lecz bardziej spowodowana jest brakiem potencjalnych zysków związanym ze zmniejszoną aktywnością handlową.
Jacek Brzeski