Ropa drożeje po atakach na Morzu Czerwonym. Prognozy na 2024 rok pod znakiem zapytania
Ceny ropy rosną na giełdach przez sytuację na Morzu Czerwonym. W poniedziałek miał miejsce kolejny atak na tankowiec. Z drugiej strony większe wzrosty cen są wyhamowywane - przynajmniej na razie - przez dane dotyczące podaży surowca i popytu prognozowanego na 2024 roku.
Kolejny atak na tankowiec na Morzu Czerwonym - podaje Reuters. Norweski statek został zaatakowany za pośrednictwem rakiety. Według administracji Stanów Zjednoczonych została ona wystrzelona z terytorium Jemenu kontrolowanego przez sprzymierzony z Iranem ruch Huti. Jemeńscy bojownicy wzięli odpowiedzialność za dokonanie ataku. Wskazali też, że zaatakowali drugi statek - wskazuje agencja prasowa AFP.
"Siły Zbrojne Jemenu przeprowadziły operację wojskową przeciwko dwóm statkom powiązanym z państwem syjonistycznym (chodzi o Izrael - red.)" - podano w oświadczeniu. Statki zidentyfikowano norweską jednostkę Swan Atlantic, a drugi jako MSC Clara.
Był to więc atak bardzo podobny do tego, który opisywaliśmy w Interii. W ubiegłym tygodniu rakieta wystrzelona z terytorium Jemenu uszkodziła inny norweski okręt na Morzu Czerwonym. Już wtedy rynki zareagowały wzrostem cen ropy.
Po ataku z ubiegłego tygodnia Huti zapowiedzieli tego samego dnia, że atakowane będą wszystkie jednostki płynące do Izraela. Ostrzegli armatorów przed korzystaniem z izraelskich portów. Oznajmili, że ataki będą kontynuowane, dopóki Izrael nie wstrzyma ofensywy w Gazie. W ciągu ostatnich tygodni Huti wielokrotnie próbowali też ostrzeliwać rakietami Ejlat i obierali za cel statki przepływające przez Cieśninę Bab al-Mandab, strategiczną drogę wodną łączącą Morze Czerwone z Morzem Arabskim - podaje Polska Agencja Prasowa.
W poniedziałek na sytuację na Morzu Czerwonym zareagował koncern BP. To jedna z największych firm paliwowych świata. Koncern ogłosił, że nie będzie transportował ropy przez Morze Czerwone. "W świetle pogarszającej się sytuacji w zakresie bezpieczeństwa żeglugi na Morzu Czerwonym BP zdecydowało się tymczasowo wstrzymać wszystkie tranzyty przez Morze Czerwone. Będziemy na bieżąco weryfikować tę zapobiegawczą przerwę, w zależności od rozwoju sytuacji w regionie" - napisała firma w komunikacie. Wcześniej transport przez tamten akwen zawiesiły firmy transportowe MSC, Maersk i Evergreen.
Po poniedziałkowym ataku i komunikacie BP ropa drożała na światowych rynkach. Wstrzymanie transportu z miejsc wydobycia ropy przez Morze Czerwone znacząco wydłuży bowiem drogę, jaką ropa ma do pokonania m. in. w drodze to Chin. Znacząco zwiększy także koszty transportu.
O godzinie 15:16 europejska ropa Brent drożała o 2,85 proc. Za baryłkę trzeba było zapłacić 78,73 dolarów.
Amerykańska ropa WTI kosztowała o tej samej godzinie 73,78 dolarów za baryłkę i drożała o 2,79 procent.
Chociaż po ostatnich doniesieniach ceny ropy idą w górę, w dłuższym terminie niekoniecznie trzeba spodziewać się utrzymania tego trendu - wynika jednak z komentarzy analityków.
- Uwaga inwestorów na rynkach ropy skupia się na podaży surowca, a produkcja ropy w USA pod koniec roku osiągnęła rekordowy poziom - mówi cytowany przez Polską Agencję Prasową Robert Rennie, dyrektor ds. badań rynku surowców i emisji CO2 w Westpac Banking Corp. - Nie jest na razie pewne czy wzrost napięcia na Morzu Czerwonym będzie mieć istotny wpływ na ceny ropy naftowej, chociaż wzrosną na pewno koszty logistyki i transportu - dodaje analityk.
Podobnie sytuację, jeśli chodzi o podaż, oceniają analitycy banku inwestycyjnego Goldman Sachs. - W zeszłym miesiącu odnotowano duże niespodzianki w górę w zakresie podaży i zapasów w USA. To one stanowią obecnie główny czynnik obniżający ceny ropy, o ile poziom podaży z tego kierunku będzie utrzymany - wskazali w poniedziałkowym komentarz. - Zakładając, że tak będzie, prognozujemy obecnie, że ceny ropy Brent będą w 2024 roku utrzymywać się w przedziale 70-90 dolarów za baryłkę - wskazali.
Największym znakiem zapytania na przyszły rok będzie jednak popyt. Jak zwraca uwagę, Grzegorz Dróżdż, analityk Conotoxia Ltd, raporty wskazujące na to wydały ostatnio Międzynarodowa Agencja Energetyczna, OECD i administracja Stanów Zjednoczonych.
- Z każdego z raportów wynika, że obecny spadek cen ropy naftowej jest rezultatem malejących oczekiwań dotyczących przyszłorocznego popytu na ten surowiec. Mimo to każdy z raportów zaznacza, że obecnie na rynku występują niedobory, co zmusza największe gospodarki do korzystania ze swoich strategicznych zasobów. Według danych OPEC poziom niedoborów przekracza nawet ten z 2021 r., gdy odnotowano drastyczny wzrost cen surowców naftowych. Sytuacja, w której państwa uzupełniają swoje niedobory ze strategicznych źródeł, nie może trwać wiecznie - podkreśla analityk. Do tego, jak dodaje, spadek popytu jest zauważalny głównie w krajach OECD, a nie w najszybciej rozwijających się gospodarkach, takich jak Indie, Chiny czy inne państwa azjatyckie.
Zdaniem analityka Conotoxia Ltd., przez rosnące oczekiwania osłabienia dolara, w 2024 roku "istnieje duże prawdopodobieństwo, że będziemy świadkami odwrócenia negatywnego trendu na rynku ropy, z potencjalną możliwością przekroczenia poziomu 100 dolarów za baryłkę".