Adam Glapiński o inflacji: Określenie "spadek na łeb na szyję" w całej rozciągłości ma miejsce
- Jak Państwo wiedzą, inflacja na świecie, a także w Polsce spada. Spada w Polsce bardzo szybko. To określenie "na łeb, na szyję", którym kiedyś się posłużyłem, w całej rozciągłości ma miejsce. Skończył się płaskowyż, zaczął się ruch w dół - powiedział podczas czwartkowej konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński.
- W kwietniu inflacja w Polsce obniżyła się do poziomu najniższego od niemal roku. Od maja 2022 roku. Zresztą przewidywaliśmy to od wiele miesięcy i państwu powtarzaliśmy - mówił Adam Glapiński.
- Proces obniżania się inflacji jest stopniowy, ale szybki. Jest stopniowy ze względu na siłę wcześniejszych szoków i na wtórne efekty tych szoków, które w tej chwili podbijają inflację. Przede wszystkim polityka przedsiębiorstw, marż, płace po tych pierwszych szokach podtrzymują inflację - dodał.
Zdaniem prezesa NBP, porównywanie polskiej inflacji z tą w krajach Europy Zachodniej i USA "nie ma sensu".
- W koszykach konsumpcji w krajach bogatych, czy nawet najbogatszych, niski procent stanowią żywność i energia. U nas te wydatki stanowią o wiele większy procent. (...) W krajach Europy Środkowo-Wschodniej my jesteśmy na szóstej, siódmej pozycji. W tych krajach inflacja była, jest i będzie wyższa - ocenił.
Adam Glapiński ocenił, że "zasadnicze przyczyny wysokiej inflacji są dwie".
- To jest pandemia, a dokładnie skutki pandemii (...), to jest ten wybuch inflacji po pandemii, to są skutki inflacji. Drugi to jest agresja Rosji w Ukrainie. [...] Cała reszta jest złożona, jest dużo różnych elementów, ale to są dwa podstawowe i pierwotne, a później są te wtórne fale - wyjaśniał.
- To jest zresztą narracja Kremla, narracja rosyjska, że ta inflacja jest dowodem słabości Zachodu. Ta narracja służy niektórym, żeby podważać legalnie istniejący rząd, żeby siać zamęt i zamieszanie. Żeby mobilizować opinię publiczną, ludzi, którzy są zdenerwowani tym, że ceny szybko rosną. Ale to jest demagogia. Ci, którzy chcą protestować na ulicach przeciwko Narodowemu Bankowi Polskiemu i rządowi, że jest wysoka inflacja, niech pójdą pod ambasadę rosyjską. A jeżeli myślą, że pandemia narodziła się w Chinach, niech pójdą pod ambasadę chińską - dodał.
- Inflacja bazowa, która ostatnio przyciąga więcej uwagi (...) jest nadal w wielu krajach wysoka. Zarówno w Stanach Zjednoczonych (...), a szczególnie państwach naszego regionu. Nie ma nic szczególnego w naszej inflacji bazowej - wskazał Adam Glapiński.
- Ze zdumieniem, a nawet rosnącym rozczarowaniem obserwuję, jak ten argument jest nadużywany. Inflacja bazowa w Polsce nie jest szczególnie wysoka na tle innych krajów. Na tle krajów Europy Środkowo-Wschodniej jest także w tej niższej grupie krajów. To jest normalne, z uwagi na koszyki cenowo - dodał.
Adam Glapiński wskazał, że powodem wzrostu inflacji bazowej jest duża liczba szoków, z którymi musiała się zmierzyć gospodarka.
- Dlaczego inflacja bazowa jest wysoka? Dlatego, że wcześniej te szoki podnoszące koszty produkcji i koszty usług, transportu, wszystkiego były niesłychanie mocne. I te szoki przeniosły się do przedsiębiorców, którzy wliczyli je w koszty. I to poszło dalej, aż do wzrostów płac - wyjaśnił.
Prezes NBP wskazał, że sytuacja gospodarcza w Polsce jest obecnie "bardzo dobra na tle wszystkich innych krajów".
- Odrobiliśmy bardzo szybko pandemiczne straty. Bardzo było to trudne. Te straty były bardzo duże we wszystkich gospodarkach - stwierdził.
Szef banku centralnego przypomniał, że tempo wzrostu PKB w ostatnich latach w Polsce było wyższe niż we wszystkich innych krajach, w szczególności w strefie euro.
- Spada aktywność gospodarcza, zwalniamy tempo wzrostu, we wszystkich krajach to się dzieje i mamy nadzieję (...) że nie nastąpi recesja, że zbliżymy się do poziomu minimalnego i nastąpi później odbicie w górę - dodał.
Szef NBP liczy, że "wreszcie przestanie się wyciągać, że NBP źle przewidział". Nawiązał do swoich wypowiedzi, w których zapowiadał, że Polsce może grozić deflacja.
- NBP przewiduje, czy projektuje tylko to, co wynika z aktualnych danych. Nasza projekcja nie polega na tym, że my mamy od pana Boga dane z gospodarki za dwa lata i my wiemy co tam może się zdarzyć. My mamy bieżące dane plus tendencje, obserwujemy i wyciągamy wnioski.
Adam Glapiński stwierdził ponadto, że "demagogiczne jest przedstawianie w mass mediach inflacji i cen na rynku bez przedstawienia, o ile wzrosło wynagrodzenie".
- To nagabywanie starszych pań i panów, którzy stoją nad straganem i pytanie ich ile to w zeszłym roku kosztowało. Oczywiście kosztowało w zeszłym roku mniej. I z tego wyciągamy wnioski, że nie można tego kupić. Ale nigdy nie pada pytanie: jak pana emerytura czy wynagrodzenie wynosiły w zeszłym roku? - tłumaczył.
- Albo to, że święta w tym roku będą najdroższe. [...] Czy było kiedykolwiek jakieś święto, które byłoby tańsze niż w zeszłym roku? Inflacja, wzrost cen jest cały czas jakiś tam. Jedne procent, dwa i pół czy trzy jest cały czas. Ceny nominalne cały czas rosną, więc nigdy nie było świąt tańszych. Nie sprawdzałem tego, ale to tak na zdrowy rozsądek - mówił.
Adam Glapiński wskazał, że NBP nie drukuje pieniędzy "w żadnym sensie". - Jestem nauczycielem akademickim i przywykłem tłumaczyć studentom pewne rzeczy - zaczął.
- Niektórzy mówili, że w pandemii nie należało pomagać przedsiębiorcom, pozwalać żeby upadały. Ponieważ te środki wydane w trakcie pandemii skutkował popytem, który napędził inflację. No to jest fajny argument. Powinien być on przez tych ludzi, przez te partie, środowiska, telewizje i tak dalej powtarzany podczas pandemii - kontynuował szef NBP.
- Teraz podnoszą się takie głosy, że za dużo wydano tych środków. Czy wydano za dużo, czy za mało, to nie mamy takich algorytmów, żeby to obliczyć. I to nie my wydawaliśmy. Bo to jest często wiązane z argumentem, że Narodowy Bank Polski jest winien inflacji, bo wydrukował za dużo pieniędzy w czasie pandemii wyrzuconych na rynek. (...) Jeszcze mógłbym wymienić cztery osoby publiczne, najwyższej rangi, które mówiły, że wyciągnęły z bankomatu nowe bankoty i to jest dowód, że NBP drukuje pieniądze. To jest tak dziecinne, że matka dziecku to powinna tłumaczyć, a nie ja z tego miejsca - podsumował.
- Spodziewamy się, że do końca roku inflacja spadnie do poziomu jednocyfrowego - wskazał szef NBP.
Adam Glapiński dodał, że po uwzględnieniu realnej siły nabywczej przeciętnego wynagrodzenia, w 2032 r. Polska będzie powyżej dzisiejszego poziomu Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch, "nie mówiąc o Hiszpanii i Portugalii".
- Portugalię już przegoniliśmy, a Hiszpanię już łapiemy za pięty - dodał.
Prezes NBP, który jest zarazem przewodniczącym Rady Polityki Pieniężnej, podkreślił, że nie podjęto decyzji o zakończeniu cyklu podwyżek stóp procentowych.
- W ogóle nie było takiej dyskusji. Jeśli inflacja będzie się wyrywać do góry z korytarza, który przewidujemy, to jesteśmy gotowi do reakcji - powiedział.
Rada Polityki Pieniężnej na majowym, dwudniowym posiedzeniu postanowiła o pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionych poziomie. Te obecnie wynoszą:
- stopa referencyjna 6,75 proc. w skali rocznej;
- stopa lombardowa 7,25 proc. w skali rocznej;
- stopa depozytowa 6,25 proc. w skali rocznej;
- stopa redyskonta weksli 6,80 proc. w skali rocznej;
- stopa dyskontowa weksli 6,85 proc. w skali rocznej.
Brak podwyżek był ósmą tego typu decyzją z rzędu. Wcześniej Rada przeprowadziła najostrzejszy cykl zacieśniania polityki monetarnej w historii, który trwał od października 2021 r. do września 2022 r. W tym czasie główna stopa Narodowego Banku Polskiego (referencyjna) wzrosła o 665 punktów bazowych.
Rada Polityki Pieniężnej w komunikacie po posiedzeniu oceniła, "że osłabienie koniunktury w otoczeniu polskiej gospodarki wraz ze spadkiem cen surowców będzie nadal wpływać ograniczająco na globalną inflację, co oddziaływać będzie również w kierunku niższej dynamiki cen w Polsce".
Według RPP, do spadku krajowej inflacji będzie się przyczyniać osłabienie tempa wzrostu PKB, w tym konsumpcji, następujące w warunkach istotnego obniżenia dynamiki kredytu. W efekcie Rada ocenia, że dokonane wcześniej silne zacieśnienie polityki pieniężnej NBP będzie prowadzić do obniżania się inflacji w Polsce w kierunku celu inflacyjnego NBP (2,5 proc. - czasowo dopuszczalne jest odchylenie w górę lub w dół o 1 pkt proc. - red.).
RPP napisała, iż "powrót inflacji do celu inflacyjnego NBP będzie następował stopniowo". Jednocześnie wskazano, że "szybszemu obniżaniu inflacji sprzyjałoby umocnienie złotego, które w ocenie Rady byłoby spójne z fundamentami polskiej gospodarki".
Zgodnie z prognozami ekonomistów oraz projekcjami NBP szczyt inflacyjny w Polsce miał miejsce w I kw. br., a dokładnie w lutym. Wówczas Główny Urząd Statystyczny zaraportował wzrost cen towarów i usług w relacji rocznej na poziomie 18,4 proc.
Od tego czasu dane spływające z GUS wskazują na spadek inflacji. W marcu Urząd zaraportował wynik na poziomie 16,2 proc. liczony rok do roku, natomiast w kwietniu wstępny odczyt wyniósł 14,7 proc.