Na łamach serwisu Seznam Zprávy pojawił się artykuł dotyczący sytuacji gospodarczej Polski autorstwa analityka ośrodka doradczego Národní rozpočtová rada (NRR). W opinii Jana Brůna Czesi, którzy zachwycają się polskim autostradami, tańszymi produktami spożywczymi w sklepach oraz tym jak wydajemy środki unijne, nie dostrzegają "ciemnej strony" tego "postępu".
Czechy z lepszym ratingiem niż Francja
Na wstępie ekspert zwraca uwagę na to, że każde państwo inaczej poradziło sobie z konsekwencjami pandemii COVID-19 i kryzysu energetycznego. Po wstrząsie gospodarczym europejskie gospodarki stanęły przed nowymi wyzwaniami. W przypadku mierzącej się z zadłużeniem Francji międzynarodowe agencje ratingowe Fitch i S&P obniżyły oceny wiarygodności kredytowej z AA- do A+. "Po raz pierwszy w historii rating Francji spadł poniżej oceny Czech" - zauważa ekspert NRR.
"Cud gospodarczy" Polski. "Wzrost gospodarczy nie jest darmowy"
"Po drugiej stronie (przynajmniej według nagłówków mediów) mogłoby znaleźć się Polska ze swoim «cudem gospodarczym»" - stwierdza analityk, wyjaśniając, że w ten sposób mówiono niegdyś o szybkim rozwoju gospodarki powojennych Niemiec. "Według wielu wskaźników można by się zgodzić z takim określeniem, ale należy pamiętać o zasadniczych skutkach fiskalnych w postaci rosnącego zadłużenia" - wskazuje Brůna, a następnie wylicza sukcesy Polski - rosnący produkt krajowy brutto (PKB), płace, niskie bezrobocie i duże korzyści z funduszy europejskich.
Analityk przypomina następnie, że Rada UE uruchomiła wobec Polski procedurę nadmiernego deficytu z powodu deficytu sektora instytucji rządowych i samorządowych, który w 2024 roku wyniósł 6,6 proc. PKB. Ponadto według prognoz Komisji Europejskiej dług publiczny Polski w 2028 roku przekroczy 60 proc. PKB - dodaje ekspert. "Krótko mówiąc, wzrost gospodarczy nie jest darmowy" - stwierdza.
Czechy stopniowo ograniczają deficyty. "W Polsce tendencja jest dokładnie odwrotna"
Autor wyjaśnia także, dlaczego ceny w sklepach w Polsce są niższe niż w Czechach. Jego zdaniem wynika to m.in., że w związku z rosnącą inflacją rząd wprowadził w 2022 roku niższą stawkę VAT na żywność, która obowiązywała do marca 2024 roku. Chwali nas za inwestycje w infrastrukturę, wyliczając, że podczas gdy Polska oddała do użytku w 2023 roku prawie 267 km dróg, Czechy zaledwie 25 km.
"Na pierwszy rzut oka wszystko to brzmi pozytywnie - niższe ceny, budowa autostrad, a także np. modernizacja armii. [...] Jednak, jak to zwykle bywa, nic nie jest za darmo. Polska jest wprawdzie wzorem w zakresie wykorzystania funduszy europejskich lub inwestycji we własne bezpieczeństwo w wynikających z agresji Rosji na Ukrainę, ale jej budżet znalazł się już na celowniku Komisji Europejskiej" - stwierdza ekspert.
W dalszej części analityk wskazuje, że "podczas gdy Czechom stopniowo udaje się ograniczać deficyty, a finanse publiczne są przynajmniej na drodze do ożywienia, w Polsce tendencja jest dokładnie odwrotna, a perspektywy na przyszłość zdecydowanie nie są optymistyczne ze względu na liczbę kosztownych priorytetów budżetowych".
Siedem państw UE objętych procedurą nadmiernego deficytu
Czeski ekspert zauważa także, że w niemal identycznej sytuacji są Rumunii, wobec których Rada też wdrożyła procedurę nadmiernego deficytu. Próg długu publicznego w relacji do PKB w 2028 roku w Rumunii również ma przekroczyć 60 proc. Procedurą nadmiernego deficytu zostały objęte też Węgry, Francja, Malta, Belgia, Malta i Słowacja.
Brůna zwraca też uwagę na propozycję ustawodawczą Karola Nawrockiego dotyczącej podatków. Prezydent chce wprowadzić PIT 0 proc. dla rodzin z co najmniej dwojgiem dzieci. Ulga polegałaby na tym, że każdy rodzic mógłby korzystać ze zwolnienie z podatku dochodowego do 140 tysięcy zł dochodu rocznie. "Jak zrekompensować tak prorodzinną politykę?" - zastanawia się czeski analityk.











