Europa się zbroi. Szczyt w Brukseli ma dać przełom w finansowaniu obronności
W czwartek, 6 marca odbędzie się nadzwyczajny szczyt Rady Europejskiej, podczas którego europejscy liderzy będą rozmawiać o dalszym wsparciu dla Ukrainy i o europejskiej obronności. Na wydarzenie w Brukseli zaproszono też prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
Zwiększanie wydatków na obronność przez europejskich członków NATO to ukłon w stronę administracji USA. Donald Trump od dawna w mocnych słowach nawoływał kraje Europy do tego, by te nakłady zintensyfikowały. Jednocześnie to wyraz gotowości Europy do uniezależniania się od Stanów Zjednoczonych jako gwaranta bezpieczeństwa kontynentu.
Źródło unijne przekazało PAP, że unijni liderzy podczas szczytu "uwzględnią zmiany w podejściu Stanów Zjednoczonych do rosyjskiej napaści na Ukrainę".
Od czasu ostatniego spotkania liderów "dwudziestki siódemki", które miało miejsce 3 lutego, Waszyngton rozpoczął rozmowy z Moskwą bez udziału Kijowa i europejskich sojuszników oraz ogłosił wstrzymanie pomocy wojskowej dla Ukrainy.
Przeczytaj koniecznie: Polska się zbroi. Przyspiesza budowa fabryki amunicji w Polsce
Zmiana w amerykańskiej polityce wobec Kremla nie wpłynęła na podejście Europy do Stanów Zjednoczonych. "Unia Europejska chce pokazać, że USA są nadal przyjacielem, i że na serio traktuje wezwania Waszyngtonu do zwiększenia wydatków na obronność" - podkreśliło źródło UE.
Stosunku wobec Waszyngtonu nie zmieniła też kłótnia prezydenta USA Donalda Trumpa z Zełenskim w Białym Domu. "Relacje transatlantyckie są niezmienione. Potrzeba znacznie więcej niż tylko krzyków, by zmienić politykę europejską" - powiedział dyplomata jednego z krajów członkowskich UE, odgrywającego wiodącą rolę w rozmowach o Ukrainie.
Liderzy w Brukseli rozważą też kwestię zorganizowania szczytu UE-USA, który zaproponowała premierka Włoch Giorgia Meloni i który poparło już kilku przywódców. Nieoficjalnie mówi się, że takie spotkanie miałby zwołać gospodarz unijnych szczytów, przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa. Nie wiadomo jednak, czy zostałby na nie zaproszony Zełenski.
Przeczytaj: Rosyjski ekonomista ostrzega Polaków. "Powinni czuć się zagrożeni"
Czwartkowy szczyt ma też pokazać, że UE jest gotowa inwestować we własne bezpieczeństwo i uniezależniać się od USA jako gwaranta bezpieczeństwa. W tym celu liderzy mają dać zielone światło dla planu dozbrajania Europy, zaprezentowanemu we wtorek przez kierującą Komisją Europejską Ursulę von der Leyen. Kluczowym elementem planu są pożyczki w wysokości 150 mld euro, które będą przyznawane w zależności od zapotrzebowania zgłaszanego przez kraje członkowskie. KE chce też poluzowania reguł budżetowych, dzięki czemu państwa będą mogły zwiększyć wydatki na obronność bez narażania się na procedurę nadmiernego deficytu. Z kolei Europejski Bank Inwestycyjny (EBI) jest gotowy na rozszerzenie zakresu finansowania na nieofensywne inwestycje wojskowe - przykładem mogą być bazy wojskowe, ale nie bezpośrednie inwestycje w amunicję czy broń. Do tej pory EBI finansował wyłącznie projekty tzw. podwójnego zastosowania (czyli np. drony albo rozwiązania w zakresie cyberbezpieczeństwa).
Według informacji zebranych przez PAP, większość krajów członkowskich pozytywnie zareagowała na plan von der Leyen. Chociaż z kwoty 150 mld euro UE będzie mogła pokryć tylko część swoich potrzeb, a możliwości zwiększania wydatków przez państwa - szacowane przez KE na 650 mld euro - zależeć będą wyłącznie od woli stolic, w Brukseli panuje przekonanie, że plan stanowi jedynie pierwszy krok na drodze do unii obronnej.
"To będzie otwarcie nowego rozdziału w księdze unii obronnej, którą zaczynamy pisać" - oceniło źródło unijne. Plan von der Leyen zostanie doprecyzowany 19 marca w tzw. białej księdze. Potem mają ruszyć prace nad jego realizacją.
Do kolejnych inicjatyw w obszarze obronności Brukselę może zachęcić polityka przyszłego kanclerza Niemiec Friedricha Merza. Jego nowy rząd ma dążyć do poluzowania zapisanej w niemieckiej konstytucji zasady hamulca zadłużenia, z którego wyłączone miałyby zostać wydatki na obronność. "To jest dla nas jasna wskazówka, że jeszcze wiele w tym zakresie może się wydarzyć" - powiedział dyplomata w Brukseli.
O wiele mniej jasne jest, jakie przesłanie popłynie ze szczytu w kwestii wsparcia dla Ukrainy. W konkluzjach liderzy potwierdzą swoje wsparcie, ale bez konkretów. "Sytuacja jest za bardzo dynamiczna, by dzisiaj można było przesądzać, czym będą gwarancje bezpieczeństwa, chociaż wiele państw już dzisiaj deklaruje gotowość do ich udzielenia. UE chce wesprzeć Ukrainę, by jej pozycja była jak najsilniejsza w rozmowach pokojowych" - podkreśliło źródło unijne.
Mówi się, że europejscy liderzy mają wezwać do przyspieszenia prac nad dalszym wsparciem Ukrainy, w tym nad inicjatywą wysokiej przedstawicielki UE ds. zagranicznych i obronnych Kai Kallas. Estonka zaproponowała, by do końca tego roku UE sfinansowała nowe wsparcie wojskowe dla Ukrainy. Pieniądze miałyby pochodzić m.in. ze składek krajów członkowskich proporcjonalnych do wielkości ich dochodu narodowego.
Na konkluzje w sprawie Ukrainy nie zgadzają się Węgry. Słowacja chce z kolei, by w dokumencie znalazł się zapis gwarantujący dalszy tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę (Kijów wstrzymał go z początkiem roku). Jeden z dyplomatów nie wykluczył, że jeśli Węgry nie wycofają weta, pozostali liderzy przyjmą konkluzje bez ich udziału.