Raport "Global Energy Perspective 2025" stwierdza, że w ciągu ostatniego roku emisje gazów cieplarnianych osiągnęły rekordowo wysoki poziom, ekwiwalent 57 gigaton dwutlenku węgla. To spowodowało konieczność rewizji scenariuszy dla globalnego ocieplenia. Coraz bardziej odbiegają one od ścieżki przyjętej w 2015 roku w Porozumieniu Paryskim, które przewiduje ograniczenie wzrostu średniej temperatury na świecie do 1,5 stopnia C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej.
Wpływ na wzrost emisji ma niepewność geopolityczna, zmieniająca się polityka klimatyczna globalnych potęg oraz rosnące zapotrzebowanie na energię elektryczną np. związane z budową centrów danych. Dlatego wizja przyszłości systemu energetycznego zarysowana wcześniej przez ekspertów McKinsey uległa korekcie. Obecna prognoza mówi, że paliwa kopalne (gaz ziemny, ropa naftowa i węgiel) będą stanowić 49 proc. miksu energetycznego jeszcze w 2050 roku, a potem wciąż znaczną jego część. Ich zużycie będzie jeszcze rosło do lat 2030-35, po czym się ustabilizuje.
Paliwa alternatywne, jak np. wodór, prawdopodobnie nie zostaną powszechnie wprowadzone przed 2040 rokiem, chyba że zostanie to wymuszone przez regulacje. Konieczność zachowania przystępności cenowej spowoduje, że niektóre alternatywne źródła energii, jak np. zielony wodór, mogą okazać się niekonkurencyjne w stosunku do paliw tradycyjnych, przynajmniej w najbliższej przyszłości. Niemniej wzrost zużycia wodoru wynosi 5 proc. średniorocznie w latach 2024-40 - prognozuje raport.
Wzrost popytu na prąd
Wzrost popytu na energię elektryczną będzie zróżnicowany regionalnie i sektorowo. W Afryce największy popyt będzie generować budownictwo, w Chinach i w Indiach - przemysł, w Ameryce Północnej - centra przetwarzania danych, w Europie - transport. W sumie w latach 2024-50 zużycie energii elektrycznej wzrośnie o 30,8 tysiąca terawatogodzin.
W 2050 roku odnawialne źródła będą dostarczać 61 do 67 proc. globalnego zużycia (w zależności od tempa transformacji). Lokalna dynamika ich wprowadzania będzie zróżnicowana, podobnie jak ścieżki dekarbonizacji. Równocześnie rozpowszechnią się czyste i stabilne źródła energii, jak energia jądrowa, geotermalna i energia wodna, a także technologie magazynowania energii odnawialnej. Będą nimi baterie i magazynowanie energii w elektrowniach szczytowo-pompowych.
Raport stwierdza, że droga do dekarbonizacji jest jeszcze długa, a prognozy pokazują, że jej ścieżka nie doprowadzi do osiągnięcia celów proklamowanych w Porozumieniu Paryskim. Na przeszkodzie stanęła sytuacja geopolityczna, która doprowadziła do wyostrzenia priorytetu konkurencyjności cenowej i ekonomicznego pragmatyzmu.
Państwa, projektując ścieżki transformacji energetycznej, muszą się liczyć z przystępnością cen energii, co jest warunkiem wdrożenia nowych technologii niskoemisyjnych i "bankowalności" projektów inwestycyjnych. Muszą zwracać uwagę także na niezawodność dostaw i bezpieczeństwo energetyczne.
Trzy scenariusze
Ograniczenie emisji pozostaje priorytetem, ale widać obniżanie pułapu ambicji, nawet w Unii Europejskiej. Ministrowie środowiska UE uzgodnili wprawdzie cel redukcji emisji o 90 proc. do 2040 roku w stosunku do poziomu z 1990 roku, jednak zdecydowali o możliwości wykorzystania do 5 proc. tzw. międzynarodowych kredytów węglowych od 2036 roku przez kraje Unii i przesunęli termin uruchomienia nowego systemu handlu emisjami ETS2 (system obejmuje budownictwo i transport) na 2028 rok, czyli o rok.
Sytuacja z 2024 roku, która jest bazą prognoz oraz mniejsza determinacja do osiągnięcia celów klimatycznych na całym świecie spowodowały zmianę scenariusza dla globalnego ocieplenia. Oprócz - ich zdaniem nierealnej - ścieżki założonej w Porozumieniu Paryskim, analitycy McKinsey nakreślili trzy inne. Zrównoważona transformacja energetyczna na całym świecie pozwoliłaby w 2100 roku ograniczyć wzrost temperatury do 1,9 stopnia C w stosunku do epoki przedprzemysłowej. Wymagałaby jednak zwiększenia wysiłków.
Kontynuacja obecnej dynamiki transformacji i powolnego odchodzenia od paliw kopalnych pozwoli utrzymać wzrost temperatury o nie więcej niż 2,3 stopnia. Jeżeli jednak ewolucja jeszcze zwolni, to temperatura w 2100 roku będzie wyższa o 2,7 stopnia. Przypomnijmy, że przyjęty przez naukę "próg bezpieczeństwa" ocieplenia dla ekosystemów i ludzi oraz granica katastrofalnych zmian na Ziemi wynosi 2 st. C.
Jacek Ramotowski















