Inflacja PPI w Niemczech wyraźnie hamuje. To dobre i złe dane
Inflacja producencka w Niemczech ponownie spadła. W październiku omawiany wskaźnik wyniósł -11 proc. w relacji rocznej i był czwartym z rzędu poniżej zera. Ujemne tempo wzrostu cen producentów przekłada się także na zauważalne hamowanie inflacji konsumenckiej. Jednak negatywnym jego skutkiem jest wyraźne spowolnienie gospodarcze.
Jak wynika z najnowszych danych federalnego urzędu statystycznego - Destatis, inflacja producencka (PPI) w największej gospodarce Europy wyniosła w październiku -11 proc. w relacji rocznej. Natomiast w ujęciu miesięcznym ceny producentów były niższe o 0,1 proc.
Oznacza to dalsze hamowanie inflacji PPI w Niemczech. Pierwsze symptomy deflacji w tym zakresie odnotowano w czerwcu, kiedy to, licząc rok do roku, ceny nie uległy zmianie, natomiast od lipca każde badanie wskazywało na spadek. Największy miał miejsce we wrześniu i wyniósł -14,7 proc. rdr.
Jak wskazano w raporcie za październik, "główną przyczyną spadku cen producentów w porównaniu do analogicznego miesiąca ubiegłego roku był spadek cen energii". Te w relacji rocznej obniżyły się o 27,9 proc. Wpływ na taki rozwój sytuacji miały niższe ceny gazu oraz produktów naftowych. Jednak po wyłączeniu cen energii, inflacja PPI wzrosła w skali roku o 0,2 proc. Jednocześnie niższe koszty firmy ponosiły także w przypadku cen metali i surowców chemicznych, choć więcej musiały płacić za produkty z branży budowlanej, jak beton czy cement.
Takie dane mają zarówno jasną, jak i ciemną stronę medalu. Pozytywnym akcentem jest przełożenie się takich odczytów na hamowanie inflacji konsumenckiej. Ta w Niemczech w październiku spadła do 3,8 proc. w relacji rocznej z 4,5 proc. odnotowanych miesiąc wcześniej. Natomiast zharmonizowany indeks cen - tzw. inflacja HICP, która jest miarą tempa wzrostu cen głównie dla krajów strefy euro - wyhamował w październiku do 3 proc., z 4,3 proc. zaraportowanych we wrześniu.
Spadek cen producentów przekłada się na hamowanie inflacji konsumenckiej, ponieważ firmy obniżają swoje stawki w obliczu spadku popytu na wytwarzane przez siebie towary. Jednocześnie mniejsze zainteresowanie ich usługami oddziałuje na spadek produkcji i zwiększanie zapasów, co wpływa na obniżenie kosztów ponoszonych w związku z prowadzoną działalnością.
To jednocześnie jest też negatywnym skutkiem spadku inflacji PPI. Wspomniany mniejszy popyt przekłada się na zmniejszenie produkcji, czyli w praktyce konieczność wyprzedaży zapasów po obniżonych cenach i wstrzymanie się z kolejnymi zamówieniami. W tym zakresie niemiecka gospodarka przeżywa trudne chwile od początku 2023 r.
W bieżącym roku tylko trzy miesiące przyniosły dodatnie odczyty w produkcji przemysłowej. Miało to miejsce w styczniu, marcu i czerwcu. Wzrosty wahały się od 1,8 do 2,1 proc. w relacji rocznej. Pozostałe raporty wskazywały na silne spadki, przy czym największy miał miejsce we wrześniu, kiedy to dane oczyszczone z czynników sezonowych wskazały na spadek produkcji w skali roku o 7,2 proc.
Silne hamowanie w przemyśle przerodziło się w recesję. Według wstępnych danych za III kw., niemiecka gospodarka skurczyła się w tym okresie o -0,8 proc. w relacji rocznej. Był to trzeci ujemny odczyt z rzędu. Na początku roku, w okresie styczeń-marzec, PKB naszego zachodniego sąsiada spadło o 0,2 proc. rdr, natomiast w okresie od kwietnia do czerwca już o 0,6 proc.
Prognozy na końcówkę roku nie napawają optymizmem. Według analityków Międzynarodowego Funduszu Walutowego, największa gospodarka Europy skurczy się w 2023 r. o 0,5 proc., natomiast w następnym roku dojdzie do wzrostu o 0,9 proc.
Natomiast według raportu Komisji Europejskiej, tempo wzrostu niemieckiej gospodarki w bieżącym roku będzie ujemne i wyniesie -0,4 proc. W przyszłym roku ma nastąpić odbicie, ale mniejsze od prognoz MFW, bo PKB Niemiec ma wynieść 0,5 proc.