Nie tylko złotówka ma zabezpieczenie. Na monetach jest szczegół, niewielu zna powód
Złotówka to absolutnie podstawowa reprezentantka polskich monet. Srebrny pieniądz w bilonie zna każdy i nie raz miał go w rękach. Czy ktokolwiek jednak zwrócił uwagę na formę zabezpieczenia, jaką posiada złotówka, ale także i część innych polskich monet? Polskie pieniądze kryją ciekawostkę, o której niewielu ma pojęcie. Poniżej więc ją ujawniamy.
Złotówka to podstawowa moneta w obrocie pieniężnym w Polsce. Złotówka dzieli się na 100 groszy i ogólna wiedza Polaków na temat złotówki tutaj się kończy. Niektórzy są jeszcze w stanie dorzucić, że złotówka, jak i 10 groszy, 20 groszy oraz 50 groszy są wybijane z połączenia miedzi i niklu, tak zwanego miedzioniklu. To determinuje ich srebrny kolor.
Mało kto jednak ma pojęcie, że na monetach - właśnie tych wyrabianych z miedzioniklu, jak złotówka, 10 groszy, 20 groszy, 50 groszy, ale także chociażby na pięciozłotówce - znaleźć możemy zabezpieczenie. Funkcja ta obecnie nie ma większego znaczenia, ale to ukłon w stronę historii złotówki i polskiego pieniądza.
Wprawne oko z pewnością zdążyło już zauważyć, że pomiędzy polskimi monetami istnieją inne różnice niż te dotyczące nominału, wielkości i koloru. Dlaczego krawędź złotówki i części monet groszowych posiada żłobienia, których nie znajdziemy na innych monetach? To właśnie jest historyczna forma zabezpieczenia pieniądza. Dziś nie ma ona już zastosowania, ale jest reliktem przeszłości, który uśmiecha się do nas ze złotówki i groszaków.
Wspomniane żłobienia na krawędzi złotówki to forma zabezpieczenia pieniądza w bilonie, która powstała jeszcze setki lat temu, gdy w powszechnym obiegu obowiązywał pieniądz kruszcowy. Były to monety bite przy użyciu domieszki drogocennych kruszców jak złoto, srebro czy brąz. Zapewniało to wartość pieniądzu nawet poza granicami państwa, które odpowiadało za bicie monety.
Wówczas nie tylko w Polsce pojawiali się i tacy, którzy próbowali wykorzystać fakt znajdowania się kruszców w monetach i w najprostszy możliwy sposób gromadzili srebro czy złoto ze złotówek i innych monet. Wystarczyło jedynie odpowiednio delikatnie ściąć krawędź monety, by nie naruszyć zbyt mocno jej okrągłego kształtu, ale by zebrać tak pozyskaną ścinkę z bilonu zawierającego cenny kruszec. Cwaniacy epoki puszczali tak "okradzione" pieniądze dalej w obieg i ścinali fragmenty nowo zdobytych monet.
Praktyka stała się na tyle popularna wszędzie tam, gdzie bito kruszcowy pieniądz, że mennice nie mogły nie zareagować. Zdecydowano się więc na proste, ale jakże skuteczne rozwiązanie - żłobienia na krawędzi pieniądza. Jeśli ktoś zdecydowałby się okroić złotówkę czy inny pieniądz kruszcowy, wyraźnie byłoby widać braki w rzędzie żeberek na zaokrąglonej krawędzi monety. Tak okrojony pieniądz był nierówny swoim nienaruszonym odpowiednikom.
Praktyka całkowicie zaniknęła jednak w momencie przejścia na pieniądze papierowe, a dalej także na monety, których wartość zapewniały nie kruszce, a gwarancja emitenta danego pieniądza, czyli państwa. Kolejne lata mijają, a my dalej możemy jednak znaleźć żłobienia na krawędziach złotówek, euro i innych monet. Jest to obecnie jednak niczym innym, jak ukłonem wobec historii pieniądza i zmyślności mennic sprzed setek lat.
Przemysław Terlecki