Nowy rząd "dosypie" Polakom pieniędzy. Co z inflacją i PKB w 2024 r.?

Rząd Donalda Tuska na początku swojej działalności chce pokazać, że tworzący go politycy nie składali w kampanii wyborczej pustych obietnic. W swoim expose nowy premier nie tylko podkreślił, że "nic, co dane, nie będzie odebrane" - ale też do istniejących już świadczeń, takich jak wchodzące od stycznia w życie "800 plus", dołożył "babciowe". Nauczycielom i pracownikom sfery budżetowej "podarował" podwyżki płac, a seniorom - dwukrotną waloryzację emerytur w ciągu roku. Przedsiębiorcy też dostaną - urlop od składek i kasowy PIT. To wszystko sprawi, że różne grupy społeczne będą miały więcej pieniędzy do dyspozycji. Jak ten fakt wpłynie na gospodarkę, a przede wszystkim - na inflację?

  • Realizacja zapowiedzi nowych świadczeń z expose Donalda Tuska to zastrzyk gotówki dla różnych grup społecznych;

  • Jeśli konsumenci będą woleli wydawać dodatkowe pieniądze zamiast je zaoszczędzić, może dojść do zauważalnego wzrostu konsumpcji;

  • To z kolei może podbić inflację, która wciąż jest daleka od celu NBP. Czy taki scenariusz jest realny? Co w 2024 r. będzie miało największy wpływ na ceny?

Inflacja w Polsce wciąż daleka jest od celu Narodowego Banku Polskiego, który wynosi 2,5 proc. w średnim terminie z dopuszczalnym odchyleniem w górę lub w dół o 1 pkt proc. Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego, w listopadzie wskaźnik wzrostu cen konsumenckich wyniósł 6,6 proc. w ujęciu rok do roku i 0,7 proc. w ujęciu miesiąc do miesiąca. Centralna ścieżka projekcji Narodowego Banku Polskiego zakłada, że inflacja w 2024 roku znajdzie się na poziomie 4,6 proc. 

Reklama

Tymczasem czynnikiem powodującym wzrost inflacji może stać się nagłe zwiększenie konsumpcji, do którego dochodzi w sytuacji, kiedy konsumenci odkrywają, że stać ich na więcej - i mogą wydawać więcej. Wzrost popytu na usługi i towary powoduje, że ich ceny rosną - i odwrotnie, w sytuacji, gdy popyt na różnego rodzaju dobra jest mniejszy, ci, którzy je oferują są bardziej skłonni chociażby do obniżenia swoich marż, by przyciągnąć klientów. 

Realizacja zapowiedzi z expose zapoczątkuje boom konsumpcyjny?

Wraz z realizacją zapowiedzi z expose Donalda Tuska na rachunkach bankowych i w portfelach rodziców, emerytów, pracowników budżetówki itp. znajdą się większe środki finansowe. Czy będzie to początek nowego boomu konsumpcyjnego? A może Polacy będą woleli dodatkowe pieniądze zaoszczędzić, bo w dobie wysokiej inflacji wiele gospodarstw domowych naruszyło swoje oszczędności, by finansować bieżące wydatki? 

- Zazwyczaj tego typu transfery są dzielone przez konsumentów - częściowo zwiększają oni oszczędności, a częściowo powiększają wydatki. Prawdopodobnie z podobnym schematem będziemy mieli do czynienia i tym razem - mówi Interii Biznes Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy. - Myślę jednak, że przeważy efekt wydatków konsumpcyjnych - historycznie, polskie gospodarstwa domowe miały bardzo niską stopę oszczędności, przynajmniej na tle regionu, i nic nie wskazuje, że miałoby się to zmienić. 

- Wydaje mi się, że te dodatkowe dochody, które mogą pojawić się w portfelach, w dużym stopniu będą przeznaczane na konsumpcję i przełożą się na jeszcze szybsze ożywienie gospodarcze niż dotychczas zakładano - potwierdza w rozmowie z naszym serwisem Marta Petka-Zagajewska, dyrektor Biura Analiz Makroekonomicznych w banku PKO BP. - Szacujemy, że gospodarka w przyszłej połowie 2024 r. ma szanse rosnąć w tempie ok. 4 procent, jest to więc bardzo solidne tempo. W strukturze tego wzrostu bardzo dużą rolę będzie odgrywała konsumpcja prywatna - w skali 2024 r. szacujemy, że ta ostatnia będzie rosła w tempie nawet powyżej 4 proc. 

Wzrost konsumpcji pobudzi wzrost PKB

Piotr Kalisz z Citi Handlowego zwraca uwagę jeszcze na jedną istotną rzecz - podwyżkę płacy minimalnej zaplanowaną na 2024 r. Już Od 1 stycznia minimalne wynagrodzenie za pracę wzrośnie z obecnych 3600 zł do 4242 zł, a minimalna stawka godzinowa - z 23,50 zł do 27,70 zł. Od połowy roku, czyli od 1 lipca, minimalna płaca i minimalna stawka godzinowa ponownie ulegną zwiększeniu - odpowiednio do kwoty 4300 zł i 28,10 zł. 

- Podwyżka płacy minimalnej, która nastąpi w przyszłym roku, to około 20-procentowy wzrost nominalny, czyli w ujęciu realnym - 15 proc. To bardzo dużo - podkreśla P. Kalisz. - Warto zauważyć, że podwyżka ta dotyczyć będzie głównie osób z niższego przedziału dochodowego, a zazwyczaj osoby z tej grupy dużo większą część dodatkowych dochodów przeznaczają na konsumpcję.  

- Można przypuszczać, że w 2024 r. konsumpcja wzrośnie o 5-6 proc. - dodaje nasz rozmówca. Z kolei wzrost gospodarczy w 2024 r. Citi Handlowy widzi na poziomie około 3,5 proc. - Konsensus rynkowy zakłada 2,8 proc., ale naszym zdaniem jest szansa na 3,5 proc., a może nawet więcej - mówi główny ekonomista banku. 

Tyle o wpływie zwiększonej konsumpcji na wzrost gospodarczy. A co z wspomnianym wpływem na inflację

Co będzie miało największy wpływ na ceny w 2024 roku?

- Pytanie o wpływ impulsu konsumenckiego na inflację jest dość oczywiste - mówi Marta Petka-Zagajewska z banku PKO BP. - Odbudowa popytu i presji popytowej będzie spowalniać proces dezinflacji. Natomiast w skali 2024 roku to nie ten element będzie miał najsilniejsze oddziaływanie na proces inflacyjny. Większe przełożenie na skalę dezinflacji i oczekiwane tempo spadku dynamiki wzrostu cen będą miały decyzje regulacyjne.  

Wiadomo już, że nowy rząd Donalda Tuska chce utrzymać zamrożenie cen energii elektrycznej do 30 czerwca 2024 r. Przez parlament przeszła już odpowiednia ustawa, podpisał ją już także prezydent. Z kolei jeszcze przed zakończeniem misji przez "dwutygodniowy" rząd Mateusza Morawieckiego ówczesny minister finansów Andrzej Kosztowniak podpisał rozporządzenie przedłużające "zerowy" VAT na podstawowe produkty żywnościowe, który ma obowiązywać do końca I kwartału 2024 r. 

- Pytanie brzmi: czy zostaniemy w bieżącym punkcie prawnym, z "zerowym" VAT-em na żywność obowiązującym tylko w I kwartale i zamrożeniem cen energii tylko do końca I połowy 2024 roku, czy też te rozwiązania zostaną przedłużone na pozostałą część roku? - zastanawia się M. Petka-Zagajewska. - Te dwa scenariusze mogą się różnić, jeśli chodzi o inflację, o około 4 pkt proc., albo nawet nieco więcej. To nieporównanie silniejszy efekt niż 0,6-1 pkt proc., o jaki może podbić inflację konsumpcja. 

Rząd Donalda Tuska może oczywiście zakończyć funkcjonowania obu mechanizmów osłonowych z dniem 31 marca 2024 r. (0 proc. VAT) i 30 czerwca (zamrożenie cen energii). Ale w kalendarz na 2024 r. wpisane są dwa ważne polityczne wydarzenia, które mogą istotnie wpłynąć na decyzje ekonomiczne. To wybory samorządowe i wybory do Parlamentu Europejskiego. 

Nowy rząd będzie miał twardy orzech do zgryzienia

- Przyszły rok niesie ze sobą otoczenie, w którym trudno podejmuje się decyzje o zakończeniu wsparcia dla konsumentów - mówi M. Petka-Zagajewska. - Istotny będzie tutaj jednak aspekt społeczny. Decyzja rządu będzie uwzględniała dwa elementy. Po pierwsze, na rynku gazu i energii, pomimo korekty, ceny są wciąż wysokie, w związku z czym taryfy opublikowane przez Urząd Regulacji Energetyki będą o kilkadziesiąt procent wyższe niż stawki obecnie obowiązujące konsumentów. Dla wieku gospodarstw domowych, zwłaszcza tych biedniejszych, byłoby to wyzwanie i uderzenie w ich sytuację finansową. Z kolei na drugiej szali rząd będzie musiał położyć koszty przedłużania wsparcia, stan sektora finansów publicznych i możliwość sfinansowania tych rozwiązań.

Piotr Kalisz z Citi Handlowego, pytany o wpływ transferów zapowiedzianych w expose na ścieżkę inflacji, zauważa, że trudno spodziewać się tutaj drastycznej zmiany. - Po zamrożeniu cen energii na I półrocze, inflacja w tym okresie gwałtownie spadnie, być może do poziomu około 3 procent, a być może poniżej 3 proc., jeśli "zerowy" VAT na podstawowe produkty żywnościowe zostanie utrzymany. Potem, wraz z wygasaniem "zerowego" VAT-u i mechanizmu mrożenia cen energii, inflacja - według naszych prognoz - wzrośnie do ok. 5 proc. pod koniec 2024 r. 

W rozważaniach o wpływie nowych transferów socjalnych na konsumpcję warto pamiętać jeszcze o jednej rzeczy, na którą po wyborach parlamentarnych 15 października zwracali uwagę ekonomiści, z którymi rozmawiała Interia Biznes. W Polsce konsumpcja tradycyjnie jest czynnikiem, który w dużym stopniu napędza wzrost gospodarczy, a kiedy ta konsumpcja się załamuje - zaczyna kuleć też gospodarka. Potrzebna jest więc swoista "zmiana paradygmatu" - tak, aby polski wzrost zaczęły w większym stopniu napędzać inwestycje stanowiące o sile i atrakcyjności nowoczesnej gospodarki. To także ważne zadanie dla nowego rządu.  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »