Polski deficyt budżetowy przekroczył ważny próg. KE może wdrożyć procedurę
Deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych w Polsce w 2023 r. wyniósł 5,1 proc. - podał Główny Urząd Statystyczny (GUS). To oznacza, że Polska przekroczyła niebezpieczny próg, za którym czai się uruchomienie przez Komisję Europejską procedury nadmiernego deficytu.
Dziura budżetowa powiększyła się, i to mocno. Według wstępnych danych GUS, deficyt sektora finansów publicznych w Polsce (z uwzględnieniem sektora rządowego i samorządowego, tzw. general government, w skrócie gg), wzrósł w 2023 r. do 5,1 proc. PKB wobec 3,5 proc. w 2022 r. i 1,8 proc. w 2021 r.
Taki rozmiar deficytu w relacji do PKB oznacza, że Komisja Europejska może uruchomić wobec Polski procedurę nadmiernego deficytu - swoisty mechanizm kontrolny, za pomocą którego Bruksela zmusza państwa członkowskie UE do korygowania poziomów deficytu i zadłużenia. Uruchamia się ją, kiedy dane państwo przekracza (lub istnieje groźba, że przekroczy) poziom deficytu równego 3 proc. PKB lub długu publicznego równego 60 proc. PKB. Są to tak zwane kryteria budżetowe z Maastricht.
Jeśli chodzi o dług sektora finansów publicznych w Polsce, to według GUS wyniósł on w 2023 r. 49,6 proc. PKB wobec 49,2 proc. PKB w 2022 roku. Tutaj więc sytuacja wygląda lepiej niż w przypadku deficytu sektora gg w relacji do PKB.
Przypomnijmy, że według aktualnej ustawy budżetowej, opracowanej przez resort finansów już pod wodzą Andrzeja Domańskiego, deficyt sektora finansów publicznych ma w 2024 r. ma wynieść 5,1 proc. PKB - a więc znaleźć się na tym samym poziomie, co w 2023 r. (jeśli, oczywiście, podane dziś wstępne dane GUS nie zostaną zrewidowane - ostateczne dane mają zostać opublikowane 23 kwietnia). Z kolei w pierwszym projekcie budżetu na 2024 r. opracowanym jeszcze przez rząd Mateusza Morawieckiego deficyt sektora gg został założony na poziomie 4,5 proc. PKB.
W grudniu Andrzej Domański zapowiadał w Sejmie, że Polska podejmie "działania na rzecz obniżenia deficytu w latach kolejnych". Odnosząc się do prognozowanej wielkości deficytu sektora gg w 2024 r. na poziomie 5,1 proc. PKB, mówił: "(...) mamy świadomość, że jest to wielkość wyższa od wartości referencyjnej zapisanej w traktacie o funkcjonowaniu Unii Europejskiej na poziomie 3,0 proc. PKB. W związku z tym, w projekcie przewidziano redukcję deficytu o 0,5 pkt proc. PKB w stosunku do roku bieżącego. Stanowi to wysiłek wymagany przez reguły UE, w przypadku przekroczenia przez deficyt progu 3,0 proc. PKB".
Polska od dłuższego czasu podkreśla na unijnym forum, że wzrost deficytu i zadłużenia wynika u nas głównie ze zwiększonych wydatków na obronność. Jesienią ubiegłego roku państwa członkowskie UE na zgromadzeniu Rady ECOFIN zgodziły się, by takie wydatki były traktowane jako "czynnik łagodzący" ocenę stanu finansów państw przy podejmowaniu decyzji o ewentualnym wszczęciu procedury nadmiernego deficytu.
Z kolei w lutym br. Andrzej Domański pisał na platformie X: "Mamy porozumienie z Parlamentem Europejskim w sprawie nowej architektury fiskalnej UE. Zwiększone inwestycje w obronność nie będą brane pod uwagę w procedurze nadmiernego deficytu. Dostosowania fiskalne będą mogły trwać dłużej".
Może się jednak okazać, że nawet po odjęciu nakładów na obronność polski deficyt sektora finansów publicznych będzie przekraczał 3 proc.
Jak w praktyce wygląda uruchomienie procedury nadmiernego deficytu wobec kraju członkowskiego UE? Na dane państwo nakładany jest obowiązek przedstawienia planu działań naprawczych mających zredukować deficyt, wraz z kalendarzem terminów przewidywanego osiągnięcia celów. Brak dostosowania się do zaleceń Brukseli może skutkować karami, z sankcjami finansowymi włącznie (choć jest to ostateczność).
Organem, który nadzoruje cały proces, jest Rada Unii Europejskiej. Ona wydaje też zalecenia skierowane do konkretnego państwa członkowskiego, które naruszyło kryteria z Maastricht. Jeśli poziom deficytu zostanie skorygowany, Rada UE uchyla decyzję ws. procedury nadmiernego deficytu.