Sieć tanich sklepów chciała podbić Lidla. Szybko została postawiona w stan upadłości
Sieć tanich sklepów spożywczych Toujust, która chciała stać się poważną konkurencją dla Lidla czy Aldi, po sześciu miesiącach działalności znalazła się w stanie upadłości. Produkty w marketach były tak tanie, że pieniędzy nie wystarczyło na pensje dla pracowników oraz zapłaty dostawcom.
Francuska sieć tanich sklepów spożywczych Toujust, która deklarowała, że jest 5-10 proc. tańsza od swoich niemieckich konkurentów, jak Lidl czy Aldi, znalazła się w stanie upadłości - podaje portal dlahandlu.pl.
Autorski model ekonomiczny prowadzenia działalności się nie sprawdził. W czasach kryzysu marka postanowiła obniżyć ceny produktów dla swoich klientów o kilka procent, reklamując się jako tańsza alternatywna dla coraz droższych konkurentów.
W pozyskiwaniu produktów pominęła pośredników pomiędzy dostawcami a dystrybutorami. - Po usunięciu pośredników, jak hurtownicy, półhurtownicy, a nawet centra zakupów, naprawdę możemy być tańsi - mówił szef sieci Fabrice Gerber.
Teraz dyskont poszukuje nowych inwestorów, a pieniędzy zabrakło nie tylko na zapłatę dostawcom towaru, ale także na wypłaty pensji pracownikom.
Sieć sklepów Toujust ruszyła w marcu 2023 roku - pierwszy otwarto w Ales na południu Francji.
Sklepy miały być przeciwieństwem hipermarketów w wielkich miastach i były lokowane na ich obrzeżach. Nowe dyskonty otwierane były także w miastach średniej wielkości (do 10 tys. mieszkańców) i był dużo mniejsze od Lidla czy Aldi - ich powierzchnia nie przekraczała 1000 metrów kwadratowych.
Na biznes pieniądze wykładali inwestorzy, którzy mieli później czerpać część zysków z przychodów sklepów. Pomysł jednak okazał się nieudany, a dyrektor generalny Toujust skrytykował jednego z dostawców, który nie wywiązał się z inwestycji na kwotę 10 mln euro.
- Spółka-matka Toujust, Tazita Holding, została objęta przez sąd gospodarczy postępowaniem naprawczym, które ma ją uchronić przed bankructwem. Deklaruje, że liczy "na wsparcie funduszu inwestycyjnego" - podaje "Le Figaro". Decyzja ma zapaść 5 listopada.
Spółka nie podaje jednak informacji, co stanie się z pracownikami ani czy mogą liczyć na utrzymanie zatrudnienia. Nie wiadomo także, ile z obecnych sklepów zostanie zlikwidowanych.
Los sieci nie jest jeszcze całkowicie przesądzony - uważa francuski dziennik, a sieć cały czas liczy, że na rocznicę otwarcia pierwszego dyskontu na południu Francji, w marcu 2024 roku, uda się jej otworzyć 70 sklepów we Francji i 20 w Szwajcarii.