Wiek emerytalny w Niemczech wzrośnie do 67 lat. Na tym może się nie skończyć

W obliczu stagnacji gospodarczej mieszkańcy Niemiec muszą przygotować się na "realne straty" - uważa doradczyni niemieckiego rządu, ekonomistka Veronika Grimm. Ekspertka nie wyklucza, że konieczne będzie bardziej zdecydowane podnoszenie wieku emerytalnego.

Jak zauważa Veronika Grimm, cytowana przez portal Deutsche Welle, bardzo niski lub nawet ujemny wzrost gospodarczy w Niemczech odciśnie swoje piętno w codziennym życiu obywateli naszego zachodniego sąsiada. Zdaniem ekonomistki mieszkańcy największej gospodarki Europy muszą przygotować się na "realne straty", wynikające z konieczności transformacji energetycznej. 

"Dla mnie ważne jest, by politycy byli szczerzy wobec ludzi i jasno powiedzieli im, że przebudowa gospodarki w kierunku neutralności klimatycznej kosztuje - także pojedynczych obywateli" - tłumaczy członkini rady, doradzającej niemieckiemu rządowi w kwestiach gospodarczych.

Reklama

Niemcy będą musieli podnieść wiek emerytalny? Ekspertka nie ma co do tego złudzeń

Ekspertka wskazała także, że jednym z kluczowych rozwiązań w obliczu wzrostu oczekiwanej średniej długości życia jest automatyczne podnoszenie ustawowego wieku emerytalnego. Obecnie w Niemczech trwa proces przesuwania górnej granicy obowiązkowej pracy do 67 roku życia, co ma nastąpić do 2031 roku.  

Jednocześnie Grimm nie wyklucza, że na to może się nie skończyć. Ekonomistka uważa, że "jeżeli średnia oczekiwana długość życia wzrośnie o rok, to dwie trzecie tego dodatkowego roku zostałoby przeznaczone na prace zarobkową, a jedna trzecia na emeryturę". 

Aktywizacja zawodowa osób starszych ma być również jednym z rozwiązań problemu z brakiem rąk do pracy. Zdaniem ekspertki, niemieccy politycy powinni zadbać o to, aby ludzie "chcieli oraz mogli dłużej pracować".  

W ostatnim czasie podobny pomysł reformy został zgłoszony przez niemiecką partię opozycyjną, czyli chadeckie ugrupowanie CDU. Jednak takie rozwiązanie wykluczył obecny kanclerz Olaf Scholz tłumacząc, że nie widzi obecnie takiej konieczności.

Niemiecka gospodarka zaciąga hamulec

Ostatnie dane płynące z największej gospodarki Europy świadczą coraz bardziej o scenariuszu, w którym to Niemcy wkroczyły na ścieżkę recesji. Jej "techniczna" odsłona już została odnotowana, ponieważ w ten sposób określa się wystąpienie ujemnych odczytów PKB odnotowanych na przestrzeni dwóch następujących po sobie kwartałów. 

A takie dane przedstawił federalny urząd statystyczny Destatis za pierwsze trzy miesiące roku (-0,2 proc. rdr) oraz za okres kwiecień-czerwiec, w których to miesiącach niemiecka gospodarka skurczyła się o 0,6 proc. w ujęciu rocznym.  

Jednocześnie nastroje w niemieckim przemyśle są równie pesymistyczne, co w czasach największych kryzysów. Ostatni odczyt PMI wskazał na wynik 38,8 pkt. w lipcu, wobec 40,6 pkt w czerwcu, co oznacza najczarniejsze spojrzenie na przyszłość przedstawicieli sektora od dołka w pandemicznym 2020 roku. 

Pikującego trendu nie odwróciły nawet dane, które wskazały na wzrost zamówień w niemieckim przemyśle w czerwcu br. o 7 proc. w relacji miesięcznej, choć konsensus rynkowy zakładał ich spadek o 2 proc. Ten jednorazowy wyskok wynikał z dużego zamówienia w branży lotniczej złożonego przez indyjskie linie lotnicze Air India. Po wyeliminowaniu tego czynnika, raport wskazał na ujemny odczyt, przy czym szczególnie wyraźnie zarysowujący się problem przejawiał się z dołka, w jaki wpadł niemiecki sektor motoryzacyjny.  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: niemiecka gospodarka | Niemcy | wiek emerytalny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »