Wprowadzenie do wyborów prezydenckich we Francji
Francuska kampania prezydencka 2022 rozpocznie się realnie dopiero we wrześniu. Jednak wszyscy zadeklarowani i przewidywani kandydaci zaczęli już przekonywać do siebie wyborców. Wybory regionalne w czerwcu 2021 r. w pewnym sensie okazały się porażką zarówno ugrupowania prezydenta Emmanuela Macrona - Republika Naprzód (fr. La République en marche, LREM), jak i skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (fr. Rassemblement national) Marine Le Pen.
Na wynik wpłynęła ponadto rekordowa liczba osób wstrzymujących się od głosu (66,7% w pierwszej turze i 65,7% w drugiej turze). Żadnej z tych partii nie udało się wygrać w którymkolwiek z trzynastu regionów Francji. Dla LREM nie było to żadnym zaskoczeniem, ponieważ partia ta miała znaczne problemy z uzyskaniem poparcia na obszarach wiejskich. Dla Zjednoczenia Narodowego była to jednak niespodzianka, gdyż większość sondaży dawała mu zwycięstwo w co najmniej jednym - dwóch regionach. Francuskie wybory regionalne nie stanowią zwykle wskazówki co do wyniku wyborów prezydenckich. Pomimo porażki Macrona i Le Pen są oni nadal postrzegani jako liderzy kwietniowych wyborów w 2022 r.
Naszym zdaniem istnieje 70% szans, że w kwietniu 2022 r. nastąpi reelekcja prezydenta Emmanuela Macrona na drugą pięcioletnią kadencję po kolejnym zwycięstwie nad Marine Le Pen. Jeżeli ożywienie francuskiej gospodarki będzie trwało również w 2022 r., napędzane skumulowanym popytem oraz nadwyżkami oszczędności gospodarstw domowych, Macron znajdzie się w bardzo korzystnym otoczeniu makroekonomicznym. Tak wygląda nasz scenariusz bazowy. Macron dołoży starań, aby ożywienie nie straciło impetu, podwyższając przyszłoroczne wydatki ministerialne do nowej rekordowej kwoty 11 mld EUR w porównaniu z 3 mld EUR przed wyborami prezydenckimi w 2017 r. Jeżeli ożywienie okaże się niewielkie i wzrośnie poziom bezrobocia oraz nierówności ekonomicznych, Le Pen znajdzie się w lepszej pozycji niż Macron.
Zadeklarowanych kandydatów jest już kilkunastu, a w nadchodzących miesiącach pojawi się z pewnością kilkunastu kolejnych. Jednak niewielu z nich zdobędzie miejsce na liście w pierwszej turze. Kandydaci muszą uzyskać poparcie co najmniej 500 przedstawicieli władz krajowych lub lokalnych z co najmniej 30 różnych departamentów bądź wspólnot zamorskich, przy czym z jednego departamentu może pochodzić maksymalnie jedna dziesiąta sygnatariuszy. System ten automatycznie sprzyja kandydatom z największych partii, które mają wielu członków w parlamencie i we władzach lokalnych. Utrudnia za to uzyskanie poparcia takim kandydatom, jak np. Hélène Thouy z Partii Obrońców Zwierząt (fr. Parti animaliste), której celem na czas kampanii jest zwrócenie uwagi na los zwierząt. Ugrupowanie to może liczyć na niewielkie poparcie ze strony władz. W dniu wyborów na liście powinno się znaleźć 8-10 kandydatów.
Naszym zdaniem jedynym kandydatem, który mógłby poważnie zagrozić Macronowi i Le Pen, jest były minister z czasów Sarkozy’ego, Xavier Bertrand. Bertrand jest byłym członkiem centroprawicowego ugrupowania Republikanów (fr. Les Républicains, LR). Obecnie jest prezydentem rady regionu Hauts-de-France w północnej Francji. Bertrand nie jest bynajmniej nową twarzą w polityce. Przez 9 lat sprawował urząd ministra, a przez 12 zasiadał w Zgromadzeniu Narodowym. Do niedawna był jednak stosunkowo mało znany wśród ogółu wyborców. W czerwcowych wyborach regionalnych pokonał kandydatów skrajnej prawicy oraz partii rządzącej LREM, uzyskując 52% poparcia. W tym momencie znajduje się w najlepszej sytuacji spośród potencjalnych kandydatów prawicowych w odniesieniu do pierwszej tury wyborów prezydenckich.
O ile nie nastąpi nieoczekiwany zwrot na korzyść lewicy, socjaliści, Zieloni oraz skrajnie lewicowe ugrupowanie Jean Luca Mélenchona Francja Niepokorna (fr. France Insoumise) nie odegrają istotnej roli w tej kampanii. Nie przejdą do drugiej tury.
Powtórka z 2017 r.: według sondażu Elabe opublikowanego po wyborach regionalnych 27 czerwca, Macron i Le Pen utrzymują się w czołówce wyścigu o fotel prezydencki, dysponując poparciem na poziomie odpowiednio 29% i 25%. Bertrand jest daleko w tyle z poparciem wynoszącym 14%. Potwierdza to naszą opinię, że w 2022 r. druga tura rozegra się najprawdopodobniej pomiędzy Macronem a Le Pen. Najnowsze sondaże wskazują, że Le Pen przegrałaby z Macronem, jak również z każdym potencjalnym kandydatem centroprawicowym (w tym również z Bertrandem). Le Pen znajduje się na wyborczej "ziemi niczyjej" - jest w stanie uzyskać około 20% głosów zapewniających przejście do drugiej tury, jednak nie 50% niezbędnych do wygrania wyborów prezydenckich.
Według niektórych, choć nie wszystkich, sondaży, jedyny scenariusz, w ramach którego Le Pen mogłaby zostać następnym prezydentem Francji zakłada, że w drugiej turze zmierzyłaby się z kandydatem centrolewicowym lub skrajnie prawicowym. Prawdopodobieństwo realizacji takiego scenariusza jest naszym zdaniem niemal zerowe.
"Ten trzeci": Bertrand uchodzi obecnie za "tego trzeciego" kandydata. Ma jednak jeszcze przed sobą długą i niepewną drogę. Dostrzegamy trzy istotne utrudnienia, które uniemożliwiłyby mu przejście do drugiej tury:
1) brak poparcia klasy robotniczej, 2) problemy z pozyskiwaniem funduszy oraz 3) brak charyzmy.
1) Bertrand nie jest już oficjalnie członkiem LR. Cieszy się jednak mocnym poparciem wyborców centroprawicowych (według najnowszych sondaży przekraczającym 70%). Z drugiej strony poparcie ze strony klasy robotniczej jest praktycznie pomijalne (około 10%). W nadchodzących miesiącach Bertrand będzie starał się przekonać do siebie niezadowolonych wyborców centrolewicy. Taki kierunek nie jest jednak pozbawiony ryzyka. Bertrand mógłby w ten sposób stracić poparcie konserwatystów, którzy w 2017 r. oddali głos na liberalnego pod względem społecznym i konserwatywnego pod względem fiskalnym kandydata LR, François Fillona.
2) Bertrand ma trudności z pozyskiwaniem funduszy na sfinansowanie kampanii od osób fizycznych (we Francji darowizny od przedsiębiorstw są zakazane). To jednak dopiero początek kampanii. Jeżeli zdoła utrzymać swoją pozycję w sondażach, środki na kampanię będą rosnąć.
3) Naszym zdaniem główną słabą stroną Bertranda jest jego "typowy dla boomera brak charyzmy". Charyzma to cecha, której nie da się wypracować, nauczyć czy wyćwiczyć, w przeciwieństwie do innych umiejętności. Pod tym względem Bertrand nie jest w stanie konkurować ani z błyskotliwością, urokiem osobistym i atrakcyjnością fizyczną Macrona, ani z pewnością siebie, energią i determinacją Le Pen.
Do kwietnia 2022 r. może się jeszcze wiele zdarzyć, w tym może pojawić się kandydat będący populistycznym outsiderem, podobnie jak miało to miejsce podczas wyborów prezydenckich w 1981 r., kiedy to słynny aktor komediowy, Coluche, uzyskał 15% poparcia, zanim ostatecznie odpadł z wyścigu o fotel prezydencki. Wśród potencjalnych populistycznych outsiderów najczęściej wymienia się takie nazwiska jak Eric Zemmour, ksenofobiczny dziennikarz z kilkoma wyrokami za nawoływanie do nienawiści, czy Jean Marie Bigard, znany aktor komediowy popierający ruch Żółtych Kamizelek. Jednak o ile sytuacja gospodarcza nie pogorszy się gwałtownie do czasu pierwszej tury wyborów, nie uważamy, by takie ryzyko było istotne.
W tym momencie, przy braku poważnego rywala, który byłby w stanie przetasować wszystkie karty w wyścigu o fotel prezydenta, wydaje się, że po raz drugi ostateczny pojedynek rozegra się pomiędzy Macronem a Le Pen. Sondaże wskazują, że znaczna część francuskiej lewicy w takiej sytuacji wstrzymałaby się od głosu. Nie sądzimy, by wystarczyłoby to do zwycięstwa Le Pen. Wyścig ten będzie jednak znacznie bardziej wyrównany niż w 2017 r.
Macron ma świadomość, że potrzebuje zmiany wizerunku, aby w 2022 r. zostać wybranym na drugą kadencję. Po znacznych postępach w latach 2017-2019, tempo wprowadzania reform spadło. Ze względu na pandemię Macron musiał wstrzymać swoją sztandarową reformę emerytalną. Obecnie szuka nowego zastrzyku energii, promując nową formułę polityczną łączącą tzw. "republikański patriotyzm", solidarność społeczną i niskoemisyjne ożywienie gospodarcze.
Powinno to przemówić do różnych grup wyborców, których głosów potrzebuje, aby utrzymać stanowisko na drugą kadencję: centrolewicy i centroprawicy zwracających uwagę na kwestie ekologiczne. Nie jest jednak jasne, które reformy będzie chciał przeprowadzić. Najprawdopodobniej ujawni główne punkty swojego programu w ostatnim momencie, co jest zwyczajem prezydentów Francji ubiegających się o reelekcję.
Trzy miesiące po wyborach prezydenckich w 2017 r. Le Pen porzuciła kontrowersyjny projekt wyjścia ze strefy euro, który kosztował ją utratę głosów po finałowej debacie z Macronem. Le Pen złagodziła ostatnio również swoją krytykę względem Unii Europejskiej. Nie nalega już na rozwiązanie układu z Schengen w sprawie otwartych granic, a wręcz broni swobodnego przemieszczania się osób w ramach UE - jednak pod warunkiem ograniczenia go do obywateli unijnych, co byłoby prawdopodobnie nieegzekwowalne. Wszystko to ma na celu przekształcenie Zjednoczenia Narodowego z wiecznego outsidera w mniej toksycznego uczestnika na francuskiej arenie politycznej. Jednak do wygranej w wyborach prezydenckich niezbędne jest podjęcie dalszych kroków.
Im większe poparcie uzyska Le Pen w sondażach, tym bardziej szczegółowo analizowane będą jej kompetencje. To stanowi jej słaby punkt.
Brakuje jej podstawowej wiedzy ekonomicznej i dotychczas nie zdołała przyciągnąć utalentowanych osób, które byłyby w stanie opracować rozsądny i pragmatyczny program gospodarczy. Projekty Le Pen są często nierealne pod względem ekonomicznym i zbyt niejasne. Dąży do obniżenia oficjalnego wieku emerytalnego, wynoszącego obecnie 62 lata i stanowiącego jeden z najniższych w krajach OECD, do 60 roku życia. Według naszych szacunków w przypadku realizacji tego planu do 2025 r. deficyt francuskiego systemu emerytalnego uległby niemal podwojeniu do poziomu 37 mld EUR. W perspektywie długoterminowej stanowiłoby to poważne zagrożenie dla świadczeń przyszłych emerytów. Le Pen chce również zwiększyć wydatki publiczne na inwestycje, aby inwestować w nowe technologie. Nie jest jednak jasne, w jaki sposób wydatki te byłyby finansowane.
Ze względu na fakt, iż Le Pen porzuciła kontrowersyjny projekt referendum w sprawie Frexitu w przypadku zwycięstwa w wyborach prezydenckich, uważamy, że w przyszłym roku ryzyko dla rynku obligacji związane z wyborami we Francji jedynie nieznacznie wzrośnie w porównaniu z 2017 r. Przewidujemy, że do wyborów w 2022 r. różnica pomiędzy rentownościami francuskich i niemieckich obligacji skarbowych wzrośnie o 30-35 punktów bazowych. Będzie jednak daleka od poziomów odnotowanych w 2017 r. (około 80 punktów bazowych).
Bertrand zobowiązuje się do sprawowania władzy po części za pośrednictwem referendum, odpowiadając tym samym na jeden z postulatów Żółtych Kamizelek. To popularna koncepcja wśród francuskich polityków w trakcie kampanii. Jednak tuż po wygranej często odchodzą od tego pomysłu. Referendum to z pozoru najwspanialsze narzędzie demokracji. W praktyce obywatele zwykle postrzegają referendum jako oddawanie głosu na rząd zamiast na kwestię poddawaną debacie. O wyniku często przesądza popularność urzędującego prezydenta - za przykład może tu posłużyć głosowanie przeciwko konstytucji europejskiej w 2005 r. Po ewentualnym zwycięstwie Bertrand z pewnością nie spełni tej obietnicy.
Ponieważ jesteśmy nadal na wczesnym etapie kampanii, Bertrand nie ujawnił jeszcze całości swojego programu. Głównym założeniem jego platformy gospodarczej jest dalsze obniżanie podatków od produkcji. W ramach francuskiego planu odbudowy opracowanego we wrześniu 2020 r., rząd Francji w latach 2021-2022 co roku obniżać będzie podatki od produkcji o 10 mld EUR. Bertrand chce pójść jeszcze dalej i obniżyć je o połowę (~33 mld EUR rocznie). Według naszych szacunków poprawiłoby to rentowność przedsiębiorstw i o dwie trzecie zmniejszyło lukę konkurencyjności pomiędzy Francją a Niemcami pod względem podatków od produkcji.
Nasz scenariusz bazowy zakłada reelekcję Macrona. Podobnie jak w 2017 r. w pierwszej turze wyborcy o lepszych zarobkach i wykształceniu zagłosują na Macrona, natomiast gorzej zarabiający i wykształcony elektorat odda głos na Le Pen. W drugiej turze kampania przeciw Le Pen spowoduje, że Macron zostanie wybrany na drugą kadencję kończącą się w 2027 r. Jednak jego mandat może być kwestionowany. Macron z pewnością zderzy się z silnym oporem wobec planowanych reform. Udowodniły to protesty Żółtych Kamizelek w 2017 r., masowe strajki przeciwko reformie emerytalnej w 2019 r. oraz ruchy antyszczepionkowe w 2021 r.
W takiej konfiguracji nie postrzegamy przewidywanego zwycięstwa Macrona jako triumfu reformizmu, a raczej jako symbol poważnego kryzysu francuskiej demokracji. Byłby to czwarty przypadek w ciągu ostatnich dwudziestu lat, kiedy Francuzi w wyborach prezydenckich zagłosowaliby przeciw, a nie za konkretnym kandydatem (Chirac-Le Pen w 2002 r., Sarkozy-Hollande w 2012 r., Macron-Le Pen w 2017 r.).
Christopher Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Oglądaj najnowsze promocje i planuj zakupy z ding.pl