Żeby zapobiec katastrofie klimatycznej, trzeba zmniejszyć spożycie mięsa i nabiału
Produkcja żywności odpowiada za jedną trzecią emisji gazów cieplarnianych, z czego trzy czwarte emitują zwierzęta gospodarskie. Emisje gazów cieplarnianych z sektora hodowlanego stanowią 14,5 proc. całkowitej globalnej emisji spowodowanej przez człowieka. To więcej niż bezpośrednie emisje z transportu. Żeby uniknąć katastrofy klimatycznej, trzeba ograniczyć spożycie mięsa i nabiału - alarmują autorzy raportu "Przełamując Tabu" fundacji Compassion Polska, opublikowanego na COP26.
W badaniu opublikowanym w czasopiśmie Science w 2020 r. stwierdzono, że nawet w przypadku natychmiastowego wstrzymania emisji z paliw kopalnych, obecne tendencje w światowych systemach żywnościowych uniemożliwiłyby osiągnięcie celu 1,5°C, a nawet utrudniłyby realizację celu 2°C. Badanie pokazuje, że przejście na dietę bogatą w rośliny, zawierającą jedynie umiarkowane ilości mięsa, mogłoby zmniejszyć emisje związane z żywnością o 47 proc. w porównaniu z sytuacją obecną - wskazano w raporcie "Przełamując tabu: dlaczego musimy zmienić sposób żywienia, by sprostać kryzysowi klimatycznemu" autorstwa fundacji Compassion Polska.
Inne przytoczone w analizie badania - tym razem opublikowane w czasopiśmie Nature - pokazują, że w skali globalnej, utrzymanie obecnej produkcji i konsumpcji żywności doprowadzi do 87-proc. wzrostu emisji gazów cieplarnianych do 2050 roku (w porównaniu z rokiem 2010). Badanie donosi, że jedynie zmiana diety na bardziej roślinną (fleksitariańską) może zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych związanych z żywnością do 2050 roku poniżej obecnego poziomu.
- Jest dla mnie oburzające, że światowi przywódcy zbierają się na COP26, aby znaleźć rozwiązania dla zbliżającej się katastrofy klimatycznej, a ignorują z taką łatwością problem intensywnej hodowli zwierząt. Czas przełamać tabu: jeśli chcemy ratować naszą planetę, musimy w trybie pilnym znacznie ograniczyć globalne spożycie mięsa i nabiału. I potrzebujemy tu wsparcia rządowego w postaci spójnej strategii i polityki, która oznacza zmniejszenie hodowli zwierząt i zmianę nawyków żywieniowych. To także wyzwanie dla Polski, gdzie konsumuje się dwa razy tyle mięsa, niż wynosi średnia światowa - komentuje Małgorzata Szadkowska, prezeska fundacji Compassion Polska i ekspertka Koalicji Klimatycznej.
Redukcja mięsa i nabiału, a więc zmiany w sposobie odżywiania mogą przyczynić się do osiągnięcia nawet 20 proc. redukcji emisji potrzebnej do osiągnięcia celów porozumienia paryskiego - podkreślają autorzy raportu. Dlatego rekomendują oni przekierowanie subwencji dla rolnictwa tak, aby nie wspierały już rolnictwa przemysłowego. Zamiast tego powinny być wykorzystywane do finansowania rolnictwa regeneracyjnego - postulują. Dla samych krajów OECD roczna suma takich subwencji wynosi obecnie ponad 600 mld dolarów rocznie.
Compassion Polska podnosi też, że rządy w krajach OECD (w tym w Polsce) i innych krajach o wysokim poziomie produkcji i konsumpcji mięsa, powinny wyznaczyć konkretne, krajowe cele dotyczące obniżenia spożycia mięsa. Fundacja rekomenduje też obłożenie mięsa i nabiału podatkiem. Cały dochód uzyskany z tej daniny mógłby posłużyć do obniżenia kosztów zdrowej żywności, której produkcja powoduje niskie emisji gazów cieplarnianych.
Zwracają przy tym uwagę na liczne korzyści wypływające z ograniczenia spożycia mięsa i nabiału. Ich zdaniem m.in. pomogłoby to w wyżywieniu rosnącej populacji światowej, pozwoliłoby prowadzić mniej intensywną uprawę ziemi, doprowadziłoby do zmniejszenia wykorzystania gruntów ornych, słodkiej wody, energii i pestycydów, jak również do zmniejszenia zanieczyszczenia azotem i fosforem. Powszechna zmiana diety pomogłaby również zatrzymać ekspansję pól uprawnych i zmniejszyć zagrożenia dla dzikiej fauny i flory. Z kolei ograniczenie spożycia czerwonego mięsa mogłoby przyczynić się do zmniejszenia zachorowalności na choroby serca i niektóre nowotwory - zauważają.
Dominika Pietrzyk