Rząd chce wprowadzić ograniczenia dla posiadaczy kilku mieszkań. Minister Buda mówi, co się zmieni
Planujemy wprowadzenie podatku transakcyjnego od hurtowego kupowania mieszkań, bez różnicowania czy są to fundusze czy osoby prywatne. Nie ma jeszcze decyzji politycznej, ale moja propozycja, uzgodniona już z Ministerstwem Finansów, jest taka, żeby podatek wynosił 6 proc. Będą też ograniczenia przy zakupie powyżej pięciu mieszkań - mówi Interii Waldemar Buda, minister rozwoju i technologii. Dodaje, że fundusze powinny wchodzić na ten rynek dopiero za około 10 lat.
- Każdy kto kupuje powyżej pięciu mieszkań jednorazowo albo dokupuje kolejne, powyżej piątego, bez względu na to czy to jest "Jan Kowalski" czy fundusz, będzie miał ograniczone możliwości kupna kolejnych i wyższe koszty z tym związane - mówi Waldemar Buda, minister rozwoju i technologii.
- Pustostany byłyby bardzo trudne do uregulowania i ich opodatkowanie mogłoby wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Podobnie jak opodatkowanie najmu krótkoterminowego.
- W 2021 -2022 roku przekazaliśmy wysokie dopłaty do budowy mieszkań komunalnych i społecznych. Objęły łącznie utworzenie ok. 30 tys. takich mieszkań - podkreśla minister.
- Fundusze powinny wejść na polski rynek za 10 lat, gdy głód mieszkaniowy będzie już zaspokojony. Teraz pierwszeństwo ma "Jan Kowalski".
- Zasady "Kredytu na 2 proc." zostaną uszczelnione. Jeżeli jeden z małżonków ma mieszkanie, to uznajemy, że małżeństwo ma zapewnione podstawowe potrzeby. Nie będzie możliwe zbycie mieszkania na czas ustalania czy ktoś spełnia warunki programu.
Monika Krześniak-Sajewicz, Interia: Skąd ta nagła zmiana nastawienia i narracji rządu w sprawie rynku mieszkaniowego? "Mieszkanie prawem nie towarem"? To hasło, głoszone przez środowiska lewicowe, a niedawno padło z pana ust. Zadziwiające, biorąc pod uwagę, co się działo na rynku mieszkaniowym w poprzednich latach, kiedy rząd dopuścił do spekulacji na szeroką skalę.
Waldemar Buda, minister rozwoju i technologii: - Doszliśmy do punktu, w którym oceniliśmy co się działo w polityce mieszkaniowej w ostatnich kilku latach. Nawet prezes Jarosław Kaczyński wielokrotnie wskazywał, że wiele rzeczy udało się zrobić, ale jeśli chodzi o politykę mieszkaniową, te sukcesy nie są zbyt duże.
Eufemistycznie powiedziane. Przez ostatnie lata mieliśmy rekordową liczbę mieszkań oddawanych do użytku przez deweloperów, ale stały się one w dużej mierze produktem inwestycyjnym i grupa zamożnych ludzi kupując po 2-3, niekiedy więcej mieszkań, lokowała w nich swoje oszczędności w okresie niskich stóp procentowych. Rząd nie zrobił nic, aby to ograniczyć.
- Sytuacja na początku naszych rządów była inna, budowano mało mieszkań. Dzisiaj jest zupełnie inaczej.
Ale ponad 7 lat rządów powinno pozwolić na wdrożenie jakiejś spójnej polityki mieszkaniowej, a tu nic się poprawiło.
- Na początku naszych rządów zależało nam przede wszystkim na tym, żeby zwiększyć liczbę budowanych mieszkań. I to się udało, bo zwiększyliśmy ich liczbę ze 150 tys. rocznie aż do 230 tys. nowych mieszkań w 2022 roku.
Jednak brak dostępności mieszkań zarówno na kredyt jak i na wynajem jest teraz jeszcze większy niż był. Luka mieszkaniowa nadal jest duża.
- Rzeczywiście, wciąż brakuje około 800 tys. mieszkań i przez kilka lat będzie ich jeszcze mocno brakowało. Problem pojawił się w ostatnich dwóch latach, po wybuchu pandemii, a potem wojny na Ukrainie. Z tych powodów wzrósł koszt pieniądza na rynku i oprocentowanie kredytów. Wcześniej, jeszcze w 2021 roku, gdy stopy były niskie, rynek był ustabilizowany.
Wtedy gros mieszkań było kupowanych inwestycyjnie. Jak zwykły Kowalski chciał wziąć na nie kredyt, to często nie zdążył, bo deweloper czy właściciel na rynku wtórnym sprzedał tym, co przyszli z gotówką. Mieszkania sprzedawały się jak ciepłe bułeczki. Czy rzeczywiście można powiedzieć, że wówczas rynek dobrze funkcjonował w kontekście zaspokajania potrzeb mieszkaniowych?
- Owszem wiele osób inwestowało w mieszkania, ale też spora grupa kupowała na własne potrzeby.
To jest zasługa rządu, że deweloperzy budowali i sprzedawali dużo mieszkań przy niskich stopach procentowych?
- Wszyscy wówczas korzystali z taniego pieniądza, zarówno deweloperzy jak i zwykli Kowalscy, którzy mogli dostać kredyt hipoteczny z relatywnie niskim oprocentowaniem. Z tego punktu widzenia, rynek dobrze funkcjonował i szedł w dobrym kierunku, a sytuacja się pogorszyła, gdy stopy procentowe zaczęły szybko rosnąć i wraz z nią spadła zdolność kredytowa, co oznacza, że dziś można kupić o wiele mniejsze mieszkania albo w ogóle jest problem z ich kupnem.
W związku z pandemią i wojną w Ukrainie pojawiły się dodatkowe zaburzenia, bo zapanował strach i obawy przed tym, jak się rozwinie sytuacja. Młodzi ludzie często obawiali się ryzykować i powstrzymywali od zakupu mieszkania.
Ale to pokazało, że dotychczasowa polityka się nie sprawdziła, bo opierała się wyłącznie na wpychaniu polskich rodzin, z wyjątkiem tych najbardziej zamożnych, w wieloletnie kredyty hipoteczne, za które kupują mieszkania. Nie było realnej alternatywy, a ostatnie zapowiedzi rządu wskazują, że nie chcecie, żeby się pojawiła, bo ledwo powstający najem instytucjonalny chcecie zdusić w zarodku. Dlaczego?
- To, że z bardzo dużym odzewem spotkał się nasz pomysł Bezpiecznego Kredytu na 2 proc. i Konta Mieszkaniowego, wcale nie oznacza, że nie ma innych, alternatywnych dróg. W 2021 -2022 roku przekazaliśmy 80-procentowe dopłaty do budowy mieszkań komunalnych i 35-procentowe do budowy mieszkań społecznych. Dopłaty objęły łącznie utworzenie ok. 30 tys. takich mieszkań. Nigdy w historii wolnej Polski tylu nie wybudowano. Dzięki środkom z KPO, te dopłaty będą jeszcze wyższe - do 95 proc. do budowy mieszkań komunalnych.
Akurat o dopłaty z KPO do mieszkań komunalnych mocno walczyła Lewica. Nadal jednak szanse na nie mają nieliczni, a pozostali, jeśli nie zdążyli wziąć kredytu - nie mają szansy na nic stabilnego, np. w ramach najmu instytucjonalnego. Co oni mają dziś zrobić?
- Reformę systemu wsparcia budownictwa komunalnego przeprowadziliśmy jeszcze w roku 2020 r. To dzięki tamtym zmianom program mocno przyspieszył, osiągając rekordowe wyniki. Środki KPO będą dla niego oczywiście dodatkowym komponentem. W mojej ocenie też, im dłużej Polaków będzie stać na to, by samodzielnie kupić mieszkanie, tym lepiej. Gorzej, jeśli dojdziemy do takiego progu, gdzie obywatela nie będzie stać na kupno mieszkania - jak jest to na przykład w Berlinie czy szerzej na zachodzie Europy.
- W wielu krajach zachodnich społeczeństwo podzieliło się na dwie kategorie, właścicieli i najemców, co doprowadziło do ogromnego rozwarstwienia społecznego. Natomiast posiadanie własnego mieszkania zapewnia spokój społeczny i wyrównanie szans. Musimy za wszelką cenę utrzymać chęć Polaków do kupowania mieszkań, bo to daje szanse na wyrównanie pozycji społecznych, na gromadzenie kapitału rodzinnego.
Nie wiem, czy Berlin to dobry przykład, bo w Niemczech rynek mieszkaniowy opiera się w przeważającej części na instytucjonalnym najmie, a nie własności. Tam od kilkudziesięciu lat funkcjonuje taki model mieszkaniowy.
- Stawianie na najem doprowadziło do problematycznych sytuacji, bo nie buduje się w ten sposób kapitału rodzinnego. We Francji czy Holandii już nikt nie kupuje mieszkań, bo ludzi na to nie stać i w efekcie powstało głębokie rozwarstwienie, podział na grupę właścicieli mieszkań oraz wynajmujących.
Przecież nie chodzi o to, żeby Polakom zabrać możliwość kupowania na kredyt i zmusić do najmu, ale żeby mieli wybór. Może ktoś się boi i nie chce brać na swoje barki 30-letniego kredytu hipotecznego, bo woli, zamiast np. 4,5 tys. raty kredytowej, płacić przykładowo 3 tys. zł za wynajmowane. Pan jest zdeklarowanym przeciwnikiem najmu instytucjonalnego jako alternatywy dla kupowania na wieloletni kredyt hipoteczny?
- Jestem za takim wyborem, ale chciałbym, żeby jak największa część Polaków mogła nabywać mieszkania, a nie była do najmu zmuszana. Dziś barierą dla poprawy sytuacji demograficznej jest brak własnego mieszkania. Mamy wiele badań potwierdzających, że ludzie chcą mieć mieszkania na własność. Dotyczy to także młodych.
Skoro do tej pory nie było innej opcji, to trudno się dziwić. Nie było w czym wybierać i z czym porównać.
- Dziś Polacy, nawet mając stabilny najem nie czują się komfortowo.
Ale przecież nie mają stabilnego najmu, bo go w praktyce jeszcze nie ma. Na 1,2 mln wynajmowanych mieszkań, tylko 10 tys. mieszkań w całym kraju jest w najmie instytucjonalnym. Reszta to najem od osób prywatnych, które mogą w każdej chwili zmienić plany.
- Nie zgadzam się z tym, że tylko najem instytucjonalny jest stabilny, bo zwykły, oferowany przez osoby prywatne też może być stabilny. Pamiętajmy, że jest również duża liczba mieszkań w zasobie komunalnym, a sama Łódź ma ich kilkadziesiąt tysięcy, więc istnieje alternatywa. Jednak Polacy dążą do tego, by mieć własne lokum. Inne formy, czy to komunalne, TBS czy PRS to jest półśrodek. Własne mieszkanie jest podstawowym warunkiem zakładania rodziny i stabilizacji sytuacji życiowej. Z badań wynika, że młodzi ludzi, jeśli chcą oszczędzać, to tylko na mieszkanie, dlatego zaproponowałem stworzenie Konta Mieszkaniowego.
Nie zmienia to faktu, że mieszkań na wynajem brakuje, zwłaszcza teraz gdy ludzie stracili zdolność kredytową, a jednocześnie przyjęliśmy dużą grupę uchodźców z Ukrainy. PFR Nieruchomości informował, że jest nawet 10 chętnych na jedno mieszkanie. Może jednak ten drugi filar rynkowy w postaci stabilnego najmu by się przydał?
- Przykład Berlina pokazuje, że to nie jest dobra droga. Tam nawet odbyło się referendum dotyczące wywłaszczenia funduszy, bo te poniosły ostro ceny, a ludzie się zbuntowali. Nie chcemy by taka sytuacja powtórzyła się w Polsce.
Tam jednak ponad 70 proc. wszystkich mieszkań jest w najmie, a na rynku powstał oligopol kilku funduszy dyktujących warunki. U nas udział funduszy w rynku najmu można liczyć w promilach.
- Jeśli pozwolimy, by doszło do niekontrolowanego rozwoju funduszy, to one doprowadzą do tego, że mieszkania dla klienta indywidualnego będą droższe. W Polsce ludzie nadal chcą kupować mieszkania. Przez dopuszczenie funduszy do rynku, skoncentrujmy uwagę deweloperów właśnie na nich. W efekcie zwykły Kowalski będzie miał gorszą ofertę i droższe mieszkania. Fundusze powinny wejść na polski rynek za 10 lat, gdy głód mieszkaniowy będzie już zaspokojony. Ale chcą wchodzić teraz, bo to jest złoty interes i wysoka stopa zwrotu. Jednak my jako rząd, mówimy nie, nie teraz. Teraz pierwszeństwo ma "Jan Kowalski".
Tyle tylko, że dotychczas Kowalskiemu, który chciał kupić mieszkanie w celach mieszkaniowych wykupywał je najczęściej za gotówkę zamożny Kowalski, a nie fundusze. Dla człowieka, który chce wziąć kredyt i kupić własne M, żeby mieć gdzie mieszkać nie ma znaczenia czy sprzątnie mu je sprzed nosa albo wywinduje ceny prywatna osoba czy fundusz. Jest tak samo poszkodowany.
- Właśnie dlatego planujemy wprowadzenie podatku transakcyjnego od hurtowego kupowania mieszkań, bez różnicowania czy są to fundusze czy osoby prywatne.
Jaki to będzie podatek?
- Zasada będzie prosta, każdy kto kupuje powyżej pięciu mieszkań jednorazowo albo dokupuje kolejne, powyżej piątego, bez względu na to czy to jest Jan Kowalski czy fundusz, będzie miał ograniczone możliwości kupna kolejnych mieszkań i wyższe koszty z tym związane.
Jak to będzie funkcjonować w praktyce?
- Przykładowo, jeśli ktoś nie ma żadnego mieszkania, a chce kupić siedem, albo fundusz chce kupić dwadzieścia, to przy kupnie szóstego i każdego kolejnego będzie już musiał zapłacić dodatkowy podatek transakcyjny.
Czyli będzie to wyższy podatek PCC?
- Tak i obejmie on tylko nowe transakcje.
W jakiej wysokości będzie ten podatek?
- Nie ma jeszcze decyzji politycznej, ale moja propozycja, uzgodniona już z Ministerstwem Finansów, jest taka, żeby podatek wynosił 6 proc. od wartości kupowanego mieszkania. Jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że 6 proc. podatku przy kalkulacji biznesowej może nie wystarczyć, by powstrzymać przed kupowaniem kolejnych mieszkań, bo daje to obecnie dodatkowe 400 - 600 zł na jednym metrze kwadratowym w dużych miastach. Dlatego równolegle wprowadzimy rozwiązania ograniczające możliwość nabywania kolejnych mieszkań, czyli jak ktoś będzie chciał kupić siódme czy ósme, będzie ograniczenie - prawdopodobnie czasowe - w możliwości zakupu, w odniesieniu do każdego ponad piąte.
Ale jak to ma być wprowadzone od strony prawnej? Można zakazać kupna kolejnego mieszkania?
- Zaproponowaliśmy ograniczenie, że nie można kupić więcej niż jedno w danym okresie, np. przez rok. Podkreślam - mówimy o sytuacji, gdy mamy już pięć lub więcej innych mieszkań. Czyli będzie można nabyć kolejne najwcześniej po roku od nabycia poprzedniego. Ja znam przypadki, w których cały blok jest w rękach czterech właścicieli, którzy kupili kilkadziesiąt mieszkań. Taki proceder chcemy ukrócić. Element czasowy powinien być skuteczny także w blokowaniu wykupywania mieszkań przez fundusze.
Jak została ustalone kryterium pięciu mieszkań? Czy to posiadacze co najmniej takiej liczby mieszkań zabrali najwięcej podaży z rynku?
- Najwięcej inwestorów indywidualnych lokujących nadwyżki finansowe w nieruchomości to osoby kupujące po 2-3 nieruchomości i my nie chcemy tego blokować, dokładamy do tego bufor, na przykład na mieszkanie w spadku i dopiero wszystkich, którzy mają powyżej pięciu mieszkań traktujemy jako zamożnych milionerów.
W bogatych kręgach się pan minister obraca, skoro posiadanie 3 czy 4 mieszkań to jest norma, a dopiero przy szóstym zaczyna się próg zamożności ...
- W Warszawie to spotykana sytuacja, że ludzie mają po 2-3 mieszkania. Dlatego dopuszczamy sytuację, w której ktoś kupuje mieszkania dla dzieci lub jedno czy dwa pod wynajem i nie chcemy na to nakładać dodatkowych podatków. Chcemy ograniczyć zakupy hurtowników, w tym funduszy.
A generalnie pan w ogóle nie chce, żeby fundusze kupowały mieszkania pod wynajem czy nie chce pan, żeby zagraniczne fundusze wchodziły na ten rynek?
- Niedobrze by było, gdyby fundusze wykupywały mieszkania. Za kilka lat można je dopuścić do rynku. Teraz to powinno być ograniczone. Jesteśmy na ścieżce rozwojowej i Polacy cały czas mają szanse na nabycie własnego mieszkania. Trzeba im pozwolić korzystać z tej szansy i ułatwiać to.
Teraz to akurat niewielkie mają szanse, bo nie mają zdolności kredytowej....
- Dlatego proponujemy dwa rozwiązania, które znacząco poprawią zdolność kredytową. Konstrukcja Bezpiecznego Kredytu na 2 proc. poprawia zdolność kredytową o ok. 25 proc. Dodatkowo, zmiana rekomendacji KNF, która wedle naszych uzgodnień z nadzorem wejdzie równolegle razem z tym programem, poprawi ją o dodatkowe 25 proc.
Czy chodzi o to, że możliwe jest, że oprócz planowanego zmniejszenia dodatkowego bufora nadzór pozwoli bankom inaczej podchodzić do liczenia zdolności kredytowej dla tej części kredytu, która przez pierwsze 10 lat będzie spłacana przy stałym i preferencyjnym oprocentowaniu? Zdaje się, że zgodnie z obecnymi regulacjami banki muszą ją liczyć dla całości kredytu jak dla normalnego oprocentowania, opartego o rynkowy WIBOR?
- Zmiana buforu ma dotyczyć tylko kredytu ze stałą stopą przez 10 lat. Po drugie, my jesteśmy na górce stóp procentowych, a założenie jest takie, że ten kredyt ma raty równe kapitałowo w okresie objętym dopłatami, więc na początku spłata kapitału będzie większa niż byłaby przy ratach równych (nie kapitałowo równych). Dzięki temu przez 10 lat, gdy oprocentowanie będzie stałe i preferencyjne, zostanie spłacona duża część kapitału, więc potem raty będą niskie. To otwiera drogę do uwzględnienia tego w badaniu zdolności kredytowej.
Czy planowana jest liberalizacja przepisów o ochronie lokatorów, w tym tych dotyczących eksmisji, gdy lokator nie płaci, bo zdaniem wielu ekspertów, dzięki temu na rynek trafiłoby kilkadziesiąt mieszkań na wynajem, a tych brakuje i czynsze poszybowały w górę? Nawet RPO ostatnio zwrócił się do pana o stanowisko w tej sprawie.
- Ale czy tego typu postulaty mają doprowadzić do tego, że lokator wynajmujący mieszkanie ma pozostać bez ochrony? Ludzie wynajmujący od kogoś mieszkania chcą mieć jakieś gwarancje i poczucie bezpieczeństwa. Granica między prawami wynajmującego a najemcy to delikatna kwestia. Jeśli doprowadzimy do sytuacji, gdy najemca ma za dużo praw, właściciele mieszkań nie będą ich wynajmować. Jeśli to właściciel będzie miał nieproporcjonalnie duże prawa, ponad milion najemców poczuje się niestabilnie, skoro mogliby być z dnia na dzień wyrzuceni. Najem teraz jest bardzo opłacalny, więc jeśli posiadacz mieszkania nie chce zarobić paru tysięcy miesięcznie, to moim zdaniem zmiana tych przepisów go do tego nie zachęci. Widocznie ma inne powody, dla których nie korzysta z możliwości tak dużego dochodu i zamiast 50 tys. zł dochodu rocznie woli, żeby mieszkanie stało puste. Należy także pamiętać, że w przepisach istnieje już opcja najmu okazjonalnego, w której najemca, w drodze aktu notarialnego dobrowolnie poddaje się egzekucji. Znosi ona w praktyce większość wspomnianego ryzyka właściciela.
Obecne przepisy są dobrze skalibrowane?
- Dziś mamy dwie formuły najmu, w tym okazjonalny, który pozwala na poddanie się egzekucji bez wyroku sądu. Egzekucja ta następuje pod adres wskazany przez najemcę - np. do rodziny czy mieszkania w innym mieście. To zadziała i jeśli ktoś chce mieć zabezpieczenie, może z tego korzystać. Natomiast przy zwykłej umowie najmu nie może być tak, że jak komuś się podwinie noga i nie zapłaci czynszu, to właściciel mieszkania może go z niego usunąć
W takiej sytuacji to państwo powinno zapewnić opiekę i lokal socjalny tej osobie, jeśli nie z własnej winy wpadła w kłopoty finansowe. Mamy 2023 rok i sam pan mówił przed chwilą, że rząd wydaje rekordowe kwoty na dopłaty do budowy mieszkań komunalnych. Czy rzeczywiście można zrzucać ten obowiązek na prywatnych właścicieli mieszkań? Tym bardziej, że są różne sytuacje i właścicielami wynajmowanych mieszkań są też niezamożne osoby, a nie tylko bogaci posiadacze wielu nieruchomości.
- Należy jednak pamiętać, że te mieszkania dopiero powstają. Mimo rekordowych wyników, musimy nadrobić zaległości z lat poprzednich. Przed 2016 r. finansowanie budowy mieszkań komunalnych było mało atrakcyjne, a dofinansowanie np. dla TBS-ów w ogóle nie istniało.
W Łodzi dziś na mieszkanie komunalne czeka kilka tysięcy osób. Jak pani sobie wyobraża sytuację, że samorząd przydzielałby mieszkanie poza kolejką komuś, kto przez 3 miesiące nie płacił czynszu?
Ale niedawno wiceminister Uściński zapowiedział, że szykowane są przepisy, które mają zmusić samorządy do sprzedaży mieszkań komunalnych obecnym lokatorom, za ułamek wartości. Jak pogodzić plany zmuszania do tej wyprzedaży z tym, że brakuje mieszkań dla najbardziej potrzebujących?
- Oczywiście, że jest ich za mało, ale polityka sprzedażowa stosowana przez samorządy jest przypadkowa. Często osoba z wieloletnim stażem nie może wykupić mieszkania, a ktoś inny, z krótszym stażem je wykupuje. W tej propozycji będzie chodziło o wyrównanie szans.
Ale czy w ogóle mieszkania komunalne powinny być sprzedawane czy powinny zostać w zasobie komunalnym, aby w sytuacjach, gdy ktoś ma przejściowe kłopoty, mógł z nich czasowo korzystać? Może w takim układzie wprowadzić zakaz?
- Lokale komunalne powinny być dla najbardziej potrzebujących, a ich wykup transparentny i sprawiedliwy.
Czy ostatecznie pustostany będą opodatkowane czy nie?
- To niezwykle trudny temat i mamy pewne rozwiązania przygotowane, ale jesteśmy bardzo ostrożni. Po pierwsze, duża część pustostanów jest w rękach samorządów i są niezdatne do użytku, po drugie gros mieszkań to lokale w małych miasteczkach, na które nie ma chętnych do najmu. Kolejna grupa to mieszkania na terenach rekreacyjnych, turystycznych, i dopiero ostatnia grupa to mieszkania, zdatne do użytku, ale celowo niewynajmowane przez ich właścicieli. Można byłoby zwiększyć podatek od nieruchomości, ale to byłaby kwota rzędu kilkuset zł rocznie i ona właściciela mieszkania, który nie chce go wynajmować, do tego go nie zmusi. Poza tym, jeśli ktoś ma mieszkanie na Mazurach czy nad morzem służące do celów wypoczynkowych, musiałby płacić wyższy podatek, a to nie wpłynęłoby na poprawę sytuacji mieszkaniowej. Także pustostany byłyby bardzo trudne do uregulowania i ich opodatkowanie mogłoby wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Podobnie trudne byłoby dodatkowe opodatkowanie najmu krótkoterminowego.
Czy po uwagach i opiniach, które spłynęły do pana na temat tzw. kredytu na 2 proc., będą zmiany w stosunku do złożeń? Czy niektóre warunki będą uszczelnione, a może niektóre zostaną zliberalizowane?
- Tak, będą uszczelnione. Jeżeli jeden z małżonków ma mieszkanie, to uznajemy, że małżeństwo ma zapewnione podstawowe potrzeby mieszkaniowe i drugi małżonek nie może skorzystać z preferencyjnego kredytu. Nie będzie możliwe zbycie mieszkania na czas ustalania czy ktoś spełnia warunki programu, taka osoba się nie zakwalifikuje. Uszczelnimy zasady tak, by nie dochodziło do fikcyjnego nabycia mieszkań, by pozyskać tani kapitał, czyli kredyt na 2 proc. i następnie ich przepisywania. Będzie też obowiązek zamieszkiwania lokalu nabytego za preferencyjny kredyt przez cały czas czasu otrzymania dopłat.
Jak to miałoby być sprawdzane?
- Będzie składane oświadczenie pod groźbą odpowiedzialności karnej. Tak jest w wielu programach.
Co takiego się stało, że nagle rząd dostrzegł problem związany z patodeweloperką, która przecież nie pojawiła się niedawno?
- Mnie osobiście od zawsze przeszkadzała i raziła, a teraz mam możliwość zająć się tym problemem. Okazuje się, że firmy są otwarte na nasze pomysły. Większość propozycji zmian została zaakceptowana, a w niewielkim zakresie są rozważane korekty. Największe obawy dotyczą odległości do granic działki, ale na przykład, jak wytłumaczyliśmy na czym mają polegać nowe normy dotyczące tarasów, to okazuje się, że nie będzie to aż tak problematyczne. Trwają dyskusje nad propozycją zwiększenia czasu nasłonecznienia mieszkań.
Jednak kilka ważnych problemów zostanie rozwiązanych dzięki nowym normom, na przykład poprawa warunków akustycznych, wyciszania i izolowania, bo z tym w nowych mieszkaniach są ogromne problemy, a okazuje się, że można je zlikwidować w prosty sposób i przy na prawdę symbolicznych kosztach.
Może trzeba mocniej dofinansować nadzór budowlany, by pilnował norm i jakości prac?
- My już bardzo go mocno dofinansowaliśmy, a do tego dzięki cyfryzacji i będzie mógł wreszcie zajmować się inspekcjami, weryfikowaniem norm w praktyce, a nie tzw. papierologią. To będzie przełom.
Kiedy będą gotowe projekty ustaw "Kredytu na 2 proc." i przepisów dotyczących patodeweloperki?
- Projekt ustawy zostanie przedstawiony po uzyskaniu wpisu do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów, z chwilą skierowania go do uzgodnień i konsultacji publicznych, co jest planowane w I kwartale 2023 r. Natomiast większość zmian, które mają ukrócić patodeweloperkę, można wprowadzić poprzez rozporządzenie. Intensywnie nad tym pracujmy.
Rozmawiała: Monika Krześniak-Sajewicz