Felieton Gwiazdowskiego: Ozusowanie "krewnych i znajomych królika"
Ozusują nam zlecenia. A potem jeszcze umowy o dzieło. No i dobrze. Już 30 lat temu w Centrum Adama Smitha twierdziliśmy, że różne opodatkowanie (składki na ZUS to podatki celowe) tego samego jest bezsensem.
Przykład z początku wieku - doktoranta prowadzącego na uczelni zajęcia ze studentami, za które otrzymuje określone wynagrodzenie. Jak wysoki podatek w stosunku do dochodu płacił? A to zależało. Istniało bowiem wiele możliwości:
- Doktorant otrzymywał stypendium doktoranckie, które było zwolnione od PIT-u oraz od składek na ZUS,
- Doktorant był asystentem na uczelni, na której prowadził zajęcia, w związku z czym otrzymywał pensję, od której musiał opłacać i PIT i składkę na ZUS,
- Doktorant był zatrudniony na podstawie umowy o pracę poza uczelnią u innego pracodawcy, a na uczelni prowadzi zajęcia na umowę zlecenia, zatem płacił tylko PIT, ale niższy niż w przypadku zatrudnienia na podstawie umowy o pracę, gdyż miał wyższe koszty uzyskania przychodu - 20 proc. Składek na ZUS od wynagrodzeń z uczelni nie płacił,
- Doktorant był zatrudniony na podstawie umowy o pracę poza uczelnią u innego pracodawcy, a na uczelni prowadzi zajęcia przenosząc prawa autorskie - zatem płacił jeszcze niższy PIT, gdyż miał jeszcze wyższe koszty uzyskania przychodu - 50 proc. Składek na ZUS od wynagrodzeń z uczelni nie płacił,
- Doktorant prowadził działalność gospodarczą z niewielkimi obrotami, od świadczonych usług płacił ryczałtowy, minimalny ZUS oraz PIT, odliczywszy sobie koszt dojazdu, telefonu, lokalu w którym miał zarejestrowaną działalność (mieszkania) etc.,
- Doktorant prowadził działalność gospodarczą z dużymi obrotami, od świadczonych usług płacił ryczałtowy, minimalny ZUS, PIT, podatek od wartości dodanej, po czym też odliczał wszelkie koszty i odpisywał VAT od zakupów.
Bałagan ten, nazywany nie wiadomo czemu "systemem", stworzyli ci sami po części politycy, którzy teraz będą go zmieniać. Niektórzy z polityki odeszli, niektórzy odeszli nawet z tego świata, ale system trwał w najlepsze.
Wiecie może dlaczego? Bo ja jestem tak stary, że wiem. Więc różnym aktywistom opowiem. Otóż "królik", który tworzył te przepisy oraz "krewni i znajomi królika" pracowali w różnych miejscach na zlecenie. Albo wykonywali dzieła. Mówicie że "królik" nie mógł pracować na "zlecenia" poza Ministerstwem na przykład Finansów, albo Kancelarią Premiera? Jak był doradcą to mógł. A jak był na etacie, to tylko chwilowo, dopóki nie zmieniła się partia rządząca. Więc myślał "strategicznie".
Żeby było ciekawiej, to tfu...rcy "systemu" zwolnili się nawet od PIT. Zwolnione były bowiem od niego dochody uzyskiwane z zagranicznych środków pomocowych. Miało to sens. Fundusze przekazywane Polsce miały służyć realizacji tych celów, na które były przekazywane, a nie budżetowi, który miałby pobierać podatek po ich przekazaniu. No ale tak się złożyło, że "królik" zwolnił od podatki także wynagrodzenia konsultantów. A konsultantami byli... No oczywiście "krewni i znajomi królika".
Aferka wybuchła mała na przełomie 1997 i 1998 roku - czyli za rządów SLD/PSL i AWS/UW. W 1997 roku ówczesny wiceminister finansów Waldemar Manugiewicz, jak już było wiadomo, że zmieni się "królik" i nowy będzie miał innych "krewnych i znajomych", na odchodne z roboty w ministerstwie wydał interpretację podatkową, że te dochody nie będą zwolnione z PIT. Jak nowym ministrem finansów został Leszek Balcerowicz to już chyba w drugim czy może co najwyżej trzecim miesiącu urzędowania - tak to była ważna sprawa, że nią zajął się jako pierwszą - wydał nową interpretację, że dochody te pozostaną jednak zwolnione od opodatkowania PIT.
Śmieszne jest tylko to, że dziś niektórzy "aktywiści" z różnych NGO-sów, którzy żyją z "ciężko wywalczonych grantów" - jak właśnie przyznała jedna z nich - winią za to wszystko "liberałów".
Jak Boga kocham, nie miałem z tym nic wspólnego!
Niestety w naiwności swojej utrzymywałem, że jak wszystkie dochody "królików oraz ich krewnych i znajomych" zostaną opodatkowane i ozusowane tak samo, to będzie można stawki podatków i składek obniżyć.
No ale... Wszystko w końcu zostanie ozusowane tak samo, z tym, że stawki składek obniżone nie będą. A raczej można się spodziewać ich kolejnych podwyżek.
Na koniec chciałem jednak (aczkolwiek nieśmiało) pochwalić aktywistów walczących o ozusowanie zleceń i umów o dzieło. Wykazują się bardzo naprawdę obywatelską postawą. Bo przecież wielu z nich aktywizuje siebie i innych na umowach zlecenia. Więc ich wynagrodzenia netto będą teraz mniejsze. Godne to i sprawiedliwe. No chyba, że... jeszcze ciężej będą teraz walczyć o jeszcze wyższe granty. Żeby ich wynagrodzenia netto nie zostały obniżone. Dlatego też, pełen obaw, że tak się właśnie stanie, pochwaliłem ich "nieśmiało".
PS W ostatnich miesiącach rośnie lawinowo liczba nowo rejestrowanych spółek z ograniczoną odpowiedzialnością. Wiedzą aktywiści może dlaczego? Otóż Sąd Najwyższy orzekł, że "wspólnik dwuosobowej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością posiadający 99 procent udziałów nie podlega ubezpieczeniom społecznym". Na szczęście dla podatników spory o to pozostają w gestii sądów powszechnych, a w konsekwencji w ostateczności Sądu Najwyższego, a nie Naczelnego Sądu Administracyjnego, w którym podatnicy mają z reguły takie szanse jak wół w rzeźni.
Dodam jeszcze, że jak taka spółka ma przychody do 2 mln euro, to podatek dochodowy płaci tylko 9 proc. A jakbyście chcieli wiedzieć, co zrobić, żeby z przychodów tej spółki opłacać bieżące wydatki wspólników, to idźcie do adwokata.
Czuwaj!
Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego
Autor prezentuje własne opinie i poglądy
Śródtytuły pochodzą od redakcji