Lepszy czas dla kryptowalut. Bitcoin ma powody, by drożeć. Pierwszy taki skok od wielu tygodni

Notowania bitcoina zdecydowanie ruszyły w górę po kilku tygodniach marazmu. Jednak pierwszej kryptowalucie świata do historycznie najwyższej ceny brakuje dużo, bo kilkanaście tysięcy dolarów. Zdaniem analityków, wznowienie bitcoinowej hossy jest prawdopodobne, ale wiele będzie zależało od polityki gospodarczej Białego Domu.

  • Notowania bitcoina poprawiły się zaraz po wypowiedziach Donalda Trumpa, że jednak nie zwolni z pracy przewodniczącego Rezerwy Federalnej Jerome’a Powella i że możliwe jest cofnięcie wysokich ceł na towary z Chin, bo jest szansa na zawarcie porozumienia handlowego z Pekinem.
  • Duży wpływ na kwietniowy skok kursu pierwszej kryptowaluty świata ma obserwowany właśnie rekordowy napływ środków do amerykańskich funduszy ETF opartych na bitcoinie.
  • Nie brak prognoz, że bitcoin jeszcze w tym roku poprawi cenowy rekord wszech czasów na poziomie 109 tysięcy dolarów. Kontrowersyjny komentator, Robert Kiyosaki, zakłada, że za 10 lat bitcoin będzie kosztował milion dolarów.

Reklama

Od połowy marca przez kilka tygodni kurs bitcoina utrzymywał się w okolicach 75-85 tysięcy dolarów. Śmielej ruszył w górę w Wielkanoc i zbliżył do 94 tysięcy. Pierwszej kryptowalucie świata dużo jednak brakuje do rekordu wszech czasów ze stycznia tego roku, kiedy za "monetę" płacono ponad 109 tysięcy dolarów.

Ceny kryptowalut. Euforia szybko zgaszona. Trump miał pomóc, a zaszkodził

Na początku tego roku rynek walut wirtualnych był pełen euforii. Jego kapitalizacja była rekordowo wysoka i wynosiła 3,3 biliona dolarów. Inwestorzy bardzo liczyli na prokryptowalutową politykę administracji waszyngtońskiej pod rządami prezydenta Trumpa. Bitcoin utrzymywał się powyżej granicy 100 tysięcy dolarów, a za ethereum płacono około 3700 dolarów.

Działania Białego Domu tylko po części spełniły oczekiwania inwestorów kryptowalutowych, a niektóre z nich (np. wysokie taryfy celne) przyczyniły się do pogorszenia nastrojów. Stąd spadek notowań bitcoina, ale także ethereum, które osunęło się do 1400 dolarów i dopiero w ostatnich dniach poszło w górę w kierunku 1800 dolarów.

W marcu przez jakiś czas bitcoin kosztował tylko 75 tysięcy dolarów. Przy takiej cenie ponad 25 proc. inwestorów przebywało "pod wodą" - miało w portfelach tokeny, których wartość była mniejsza niż w momencie ich nabycia. Dla porównania, w grudniu 2024 roku tylko 0,015 proc. podaży znajdowało się poniżej ceny zakupu. Marcowa zapaść nie była jednak tak poważna, jak sytuacja z 2022 roku, gdy po upadku giełdy FTX pod kreskę trafiło aż 56 proc. inwestujących w bitcoiny.

Najnowsza poprawa notowań miała kilka przyczyn. Bitcoinowi pomogło wycofanie się przez prezydenta USA z niektórych wypowiedzi. Donald Trump wbrew wcześniejszej deklaracji oświadczył, że jednak nie ma zamiaru zwalniać z pracy przewodniczącego Rezerwy Federalnej Jerome’a Powella. Oznajmił też, że choć cła na chińskie towary nie spadną do zera, to będą znacznie niższe od dzisiejszych stawek 145-procentowych, gdyż pojawiła się szansa zawarcia porozumienia handlowego z Pekinem.

Deeskalacja wojny handlowej, a także ewentualnie cięcie stóp procentowych przez Fed (nadal kierowany przez Powella), mogą przyczynić się do wznowienia hossy na rynku kryptowalut. Możliwe jednak, że amerykański bank centralny nie weźmie pod uwagę żądań prezydenta Trumpa, by szybko obniżać stopy. Boi się bowiem wzrostu inflacji z powodu wysokich taryf celnych.

Bitcoin i złoto. Kruszec wirtualny i rzeczywisty

Duży wpływ na kwietniowy skok kursu pierwszej kryptowaluty świata ma obserwowany właśnie rekordowy napływ środków do amerykańskich funduszy ETF opartych na bitcoinie. W dodatku, firmy inwestycyjne z Japonii i Wielkiej Brytanii lokują setki milionów dolarów w bitcony, a to zwiększa wiarygodność wirtualnej waluty w oczach inwestorów indywidualnych.

Niektórzy komentatorzy przypominają, że bitcoin porusza się w czteroletnich cyklach halvingowych. Z tego powodu spekulują, że szczyt obecnej hossy przypadnie na ostatni kwartał tego roku. Na rynkach finansowych coraz więcej mówi się też o wyraźnym wzmacnianiu się korelacji między bitcoinem a złotem - aktywem uznawanym za "bezpieczną przystań". W ostatnich 12 miesiącach złoto cenowy rekord wszech czasów poprawiało aż 55 razy, a to świadczy o rosnącej niepewności co do losów globalnej gospodarki. Analitycy z Kobeissi Letter w komentarzu opublikowanym na platformie X stwierdzili, że "narracja wokół bitcoina i złota po raz pierwszy od lat zaczyna się pokrywać, a ich jednoczesne wzrosty są wyraźnym przejawem słabości dolara amerykańskiego".

Cenowa "bazooka". Bitcoin zamiast walut narodowych

Banki centralne na całym świecie decydują się na luzowanie polityki pieniężnej i inicjują ekspansję podaży pieniądza (M2). Historia uczy, że takie okoliczności zawsze sprzyjały ryzykownym aktywom, w tym kryptowalutom. Jamie Coutts, główny analityk w Real Vision, jest zdania, że zwiększająca się podaż pieniądza fiducjarnego (tradycyjnego) może wynieść cenę bitcoina powyżej poziomu 132 tysięcy dolarów jeszcze przed końcem 2025 roku. Kryptowaluta stałaby się zabezpieczeniem przed dewaluacją walut narodowych.

Arthur Hayes, współzałożyciel giełdy BitMEX, zwraca uwagę na fakt, że Departament Skarbu USA planuje wykup obligacji skarbowych z rynku wtórnego. Tego typu operacje, mające na celu zwiększenie płynności i kontrolę rentowności, są wielkim zastrzykiem kapitału dla systemu finansowego. W takich warunkach inwestorzy częściej przenoszą środki z niskodochodowych aktywów do bardziej ryzykownych, takich jak kryptowaluty.

Bitcoin mający ograniczoną podaży może na takie działania zareagować istotnymi wzrostami cen. - Nadchodzące wykupy amerykańskich obligacji skarbowych mogą być niczym "bazooka" dla kursu bitcoina. To chyba ostatnia okazja, żeby kupić to aktywo za mniej niż 100 tysięcy dolarów - przewiduje Arthur Hayes.

Niebotycznie droga kryptowaluta. Ucieczka przed kryzysem

Nie od dziś wiadomo, że jeśli ktoś przedstawi hurraoptymistyczną prognozę dla bitcoina, to będzie to Robert Kiyosaki, autor bestsellerowej książki “Bogaty ojciec, biedny ojciec". Kontrowersyjny komentator od lat nie dostrzega żadnych innych aktywów do inwestowania, jak tylko bitcoin, złoto i srebro. Tym razem ogłosił, że do 2035 roku wartość bitcoina przekroczy milion dolarów, złoto osiągnie poziom 30 tysięcy dolarów za uncję (teraz jest to 3300 dolarów), a srebro będzie warte 3 tysiące dolarów (teraz 33,5 dolara).

Kiyosaki, w najnowszym wpisie na platformie X, przedstawił niepokojącą diagnozę obecnej sytuacji gospodarczej Stanów Zjednoczonych. “W 2025 roku zadłużenie na kartach kredytowych osiąga rekordowe poziomy. Dług USA jest najwyższy w historii. Bezrobocie rośnie. Plany emerytalne tracą na wartości. Emerytury są rozkradane. USA mogą zmierzać w kierunku Wielkiego Kryzysu" - napisał finansista.

Dodał, że nadchodzący krach dla skutecznego inwestora może być życiową szansą osiągnięcia wielkiego bogactwa i finansowej wolności. Podkreślił, że nawet osoby o ograniczonych zasobach materialnych mogą zabezpieczyć swoją przyszłość. "To szansa dla tych, którzy podejmą działania już dziś i zainwestują w choćby jednego bitcoina, trochę złota lub srebra. Możecie wyjść z tego kryzysu jako bardzo bogaci ludzie. Nie jest jeszcze za późno, jeśli natychmiast podejmiecie decyzję" - zachęca Robert Kiyosaki.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: waluty | Kryptowaluty | rynek kryptowalut | Bitcoin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »