14-latka nie skasowała biletu w 10 sekund i dostała mandat. Zapadł wyrok
Pięcioro pasażerów MPK Łódź wytoczyło sprawę miejskiej spółce przewozowej po tym, jak otrzymali oni mandaty za brak ważnego biletu - chociaż, jak twierdzili, bilety kupili. Jedną z poszkodowanych była 14-letnia dziewczynka.
W Sądzie Rejonowym w Łodzi zapał wyrok dotyczący mandatów, które kontrolerzy MPK Łódź wystawili pięciorgu pasażerom za to, że nie skasowali biletów wystarczająco szybko.
Wśród poszkodowanych była m.in. 14-letnia Zosia. Kiedy kontroler zaczął wypisywać jej mandat, zadzwoniła do ojca. "Córka jeszcze w czasie kontroli do mnie zadzwoniła, podała kontrolera do telefonu. Padło od niego wtedy, że czasem daje pasażerom nawet 10 sekund na skasowanie biletu" - mówił ojciec dziewczynki w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Mandatu nie zapłacił, a następnie wniósł sprawę do sądu. Podobnie uczynili pozostali pasażerowie.
Sąd orzekł na korzyść pięciorga pasażerów, uznając, że nie muszą płacić dodatkowych opłat. W niektórych przypadkach zasądzono także zwrot kosztów mandatów wraz z odsetkami i kosztami sądowymi. W przypadku szóstej osoby sąd odmówił rozpoznania sprawy. Pasażer - jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza" - został pozwany przez MPK Łódź o zapłatę w indywidualnym trybie.
Podczas ogłoszenia wyroku w dniu 4 czerwca sędzia Wojciech Gałamon podkreślił, że pasażer nie musi skasować biletu w chwili wejścia do pojazdu. "Ten obowiązek powstaje niezwłocznie po wejściu do pojazdu i po bezpiecznym zajęciu miejsca" - wyjaśnił. Dodał również, że w przypadku biletów kupowanych online należy uwzględniać czas potrzebny na ich zakup, który zależy także od działania wybranej aplikacji.
W ocenie sędziego "pasażer ma prawo po wejściu do pojazdu przytrzymać się uchwytu albo zdjąć rękawiczkę i dopiero po tych czynnościach użyć aplikacji". W ustnym uzasadnieniu sędzia zwrócił uwagę także na zachowanie kontrolerów MPK Łódź. "Wydaje się, że kontrolerzy zbyt krótko oczekują na skasowanie biletu" - stwierdził. Wyrok nie jest prawomocny.