Drożej na rynku paliw. Ceny ropy podbijane przez wojnę na Bliskim Wschodzie i wybory w USA
Ceny ropy na rynkach światowych wzrosły na początku listopada, gdyż kraje OPEC+ wstrzymują się z decyzją o zwiększeniu produkcji. Nadal też wielką niewiadomą jest rozwój konfliktu na Bliskim Wschodzie. Ceny na polskich stacjach paliw nie są tak wysokie, jak wiosną i latem tego roku. Należy jednak spodziewać się wzrostu cen autogazu, co będzie związane z odchodzeniem od zaopatrywania się w tani surowiec rosyjski na skutek obowiązywania od 20 grudnia 2024 roku unijnego embarga.
- Kraje OPEC+ biorą pod uwagę fakt, że Chiny i Europa mają problemy gospodarcze i nie zgłaszają wielkiego popytu na ropę
- Wielu inwestorów i ekspertów jest zdania, że dostawy ropy z Bliskiego Wschodu pozostaną niezakłócone, mimo mnożących się incydentów militarnych
- Wpływ na notowania ropy będą mieć amerykańskie wybory prezydenckie, które mogą na nowo zdefiniować kierunki polityki międzynarodowej Stanów Zjednoczonych
Cena kontraktów terminowych na ropę brent w ciągu kilku ostatnich dni wrosła z 71 do 75 dolarów za baryłkę, a surowca WTI z 67,5 do 71,5 dolara. Bardzo przyczyniła się do tego decyzja Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową oraz kilku innych producentów (OPEC+) o opóźnieniu zwiększenia wydobycia, które pierwotnie miało nastąpić w grudniu.
Grupa kierowana przez Arabię Saudyjską i Rosję zamierzała rozpocząć serię miesięcznych wzrostów produkcji ropy i dodawać 180 tysięcy baryłek dziennie. Teraz już wiadomo, że Arabia Saudyjska, Rosja, Irak, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Kuwejt, Kazachstan, Algieria i Oman postanowiły przedłużyć swoje dobrowolne cięcia o 2,2 miliona baryłek dziennie o jeden miesiąc do końca grudnia tego roku.
W dodatku, rośnie napięcie na Bliskim Wschodzie. Najwyższy przywódca polityczny i duchowy Iranu Ali Chamenei zagroził Izraelowi i Stanom Zjednoczonym "miażdżącą odpowiedzią" na poczynania izraelskiej armii i jej sojuszników. Iran zapowiedział, że jego odwet za ostatni izraelski atak z 26 października będzie "silny i złożony". Teheran dał do zrozumienia, że kontratak zostanie przeprowadzony przy użyciu "potężniejszych głowic" od wykorzystanych podczas poprzedniego ostrzału terytorium Izraela. "The Wall Street Journal" podał, że Teheran swoją operację militarną zamierza przeprowadzić po wtorkowych wyborach w USA, ale przed inauguracją nowego prezydenta w styczniu 2025 roku i że nie będzie się ona ograniczała do ataku rakiet i dronów.
Trzeba jednak pamiętać, że generalnie rynki ropy są w dużym stopniu "nieczułe" na trwający już ponad rok konflikt na Bliskim Wschodzie. Co prawda, baryłka ropy brent na początku października 2023 roku podrożała do około 95 dolarów, ale od tamtej pory nie wróciła do tak wysokiej ceny. Inwestorzy podtrzymują zdanie, że dostawy ropy z Bliskiego Wschodu pozostaną niezakłócone, mimo mnożących się incydentów militarnych. Jakub Bogucki i Grzegorz Maziak z firmy e-petrol przypominają, że ostatnie izraelskie naloty odwetowe na cele w Iranie miały ograniczony zakres i nie były wymierzone w infrastrukturę naftową.
Wiele wskazuje na to, że słabnący popyt na paliwa w Chinach i rosnące dostawy ropy z Ameryki wywierają presję na ceny surowca na świecie i spowodowały, że OPEC+ porzucił plan szybkiego zwiększenia wydobycia. "Zwyciężyły warunki rynkowe. Producenci skupieni w kartelu OPEC+ nie mogą ignorować dzisiejszych realiów makroekonomicznych, zwłaszcza tych, które dotyczą Chin i Europy, gdzie widać słabszy wzrost zapotrzebowania na ropę" - podkreśla Harry Tchilinguirian z Onyx Commodities.
Jakub Bogucki i Grzegorz Maziak też zwracają uwagę na zaskakująco niski popyt na ropę naftową ze strony Państwa Środka. "Uwaga inwestorów znów przesunęła się w stronę rynkowych fundamentów, a tu niepokoić może słabość popytu, szczególnie w Chinach. Co prawda w ocenie szefa Saudi Aramco popyt i podaż są obecnie zbilansowane i dzienne zapotrzebowanie na surowiec w tym roku wyniesie średnio 104,5 miliona baryłek ropy, ale taki stan równowagi nie daje podstaw do wzrostu cen" - napisali w swoim raporcie analitycy firmy e-petrol.
Dodali, że w najbliższych dniach wpływ na notowania ropy, poza spekulacjami na temat decyzji kartelu OPEC+, będą mieć amerykańskie wybory prezydenckie, które mogą na nowo zdefiniować kierunki polityki międzynarodowej Stanów Zjednoczonych.
Więcej na temat wyborów prezydenckich w USA przeczytacie w raporcie Interii.
Ceny na polskich stacjach benzynowych nie są wygórowane i przeważnie o kilkadziesiąt groszy niższe na litrze niż wiosną czy latem tego roku. Eksperci e-petrol przewidują, że w tygodniu, który zakończy się 10 listopada cena najpopularniejszego gatunku benzyny PB 95 powinna mieścić się w przedziale 5,97 - 6,09 zł za litr, a PB 98 - 6,71-6,83 zł. Diesel ma być oferowany w zakresie cenowym 6,05 - 6,16 zł, a autogaz kosztować 3,04 - 3,11 zł za litr.
Jakub Bogucki i Grzegorz Maziak są zdania, że stabilizacja cen detalicznych na polskich stacjach raczej nie będzie dotyczyć autogazu. To paliwo może nadal drożeć, co będzie związane z odchodzeniem od zaopatrywania się w tani gaz rosyjski na skutek obowiązywania od 20 grudnia 2024 roku unijnego embarga.
Trzeba też pamiętać, że kwoty płacone przez kierowców w Polsce mogłyby być niższe, gdyby nie podatki. Zarówno w przypadku benzyny, jak i diesla państwo zabiera ponad 40 proc. z każdego złotego wyliczonego przez dystrybutor.
Jacek Brzeski