W skrócie
- Starcie Waszyngtonu z Pekinem było bardzo dotkliwe dla inwestorów kryptowalutowych. Ci, którzy grali na wzrosty z wykorzystaniem dźwigni finansowej, zostali wyparci z rynku przez falę automatycznych likwidacji po tym, jak gwałtownie staniał bitcoin.
- Na chińsko-amerykańskim zamieszaniu najlepiej wyszli posiadacze metali szlachetnych. Na początku tego tygodnia złoto i srebro osiągały absolutne szczyty cenowe.
- Krachu na Wall Street nie spodziewają się analitycy Morgan Stanley i Goldman Sachs. Przeciwnego zdania są ekonomiści Banku Anglii i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Już wiele miesięcy temu można było znaleźć analizy giełdowe, które były jednym wielkim ostrzeżeniem. Czytaliśmy, że "indeksy i ceny na Wall Street są absurdalnie wysokie", że "obecne wskaźniki cykliczności zniechęcają do akumulowania akcji w długim terminie", że "nie ma fundamentów, które mogłyby uzasadniać tak wysokie jak dziś wyceny spółek".
Mimo to pod koniec zeszłego tygodnia S&P500, główny indeks giełdy nowojorskiej, osiągnął rekordową wartość 6 750 punktów. Marsz w górę został gwałtownie przerwany w piątek 10 października. S&P500 spadł o 2,7 proc. (do 6 550 punktów), technologiczny Nasdaq stracił 3,6 proc., a Dow Jones - 1,9 proc. Powodem regresu nie były jednak obawy, że na Wall Street zaczyna pękać bańka spekulacyjna nadmuchana przez zachłannych inwestorów.
Wymiana ciosów między USA a Chinami
Nerwowa reakcja została sprowokowana przez prezydenta USA, który postanowił ostro odpowiedzieć na chiński plan ograniczenia eksportu metali ziem rzadkich, kluczowych dla nowoczesnych technologii. Donald Trump na Truth Social napisał, że Pekin zdecydował się na "wrogie działania wobec całego i świata" i że w takim razie nie widzi żadnego powodu, by rozmawiać z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem, choć ich spotkanie miało się odbyć w najbliższym czasie w Korei Południowej. Jednocześnie prezydent USA zapowiedział, że o 100 proc. może podnieść cła na chińskie towary.
Lont został podpalony i w odwecie Pekin ogłosił, że na podwyższone cła odpowie zwiększeniem opłat portowych dla statków powiązanych z USA. Chińskie ministerstwo transportu poinformowało, że nowe taryfy obejmą nie tylko jednostki pływające pod banderą USA, ale także spółki, których choćby 25 proc. akcji należy do amerykańskich funduszy.
Zachodni eksperci natychmiast wyliczyli, że posunięcie to może sparaliżować łańcuchy logistyczne i uderzyć w blisko 10 proc. światowej floty towarowej. Jednocześnie źródła rządowe w Tokio i Seulu ostrzegły, że Chińczycy nakładając ograniczenia eksportowe na magnesy, akumulatory i komponenty elektroniczne mogą wywołać globalny kryzys podażowy. W analizach banków inwestycyjnych pojawiły się pierwsze prognozy, że restrykcje Pekinu i nowe cła Waszyngtonu mogą obniżyć globalny PKB o 0,3-0,4 proc. w ciągu zaledwie kwartału.
Trump studzi emocje
Kiedy wydawało się, że po weekendzie burza na giełdach przybierze na sile, Donald Trump uspokoił inwestorów, dając do zrozumienia, że "nic się nie stało". Z Waszyngtonu na rynki dotarły sugestie, że zapowiedź 100-procentowych ceł w handlu z Chinami to "taktyka negocjacyjna", a Pekin nie wprowadzi całkowitego zakazu eksportu metali ziem rzadkich. "Nie martwcie się o Chiny, wszystko będzie dobrze! Wysoko szanowany prezydent Xi miał po prostu zły moment" - napisał prezydent Trump.
W poniedziałek 13 października kluczowe indeksy giełdy nowojorskiej poprawiły się o 1,5-2 proc., a S&P500 wzrósł do 6 650 punktów. Ruch w górę zanotowano także na europejskich rynkach akcji. Warszawski WIG20 w piątek nie zdążył zareagować na chińsko-amerykańską wymianę ciosów, a w poniedziałek po początkowych spadkach wrócił do stanu równowagi.
Kryptowalutowy rollercoaster
Studzenie emocji przez Biały Dom przydało się nie tylko giełdom papierów wartościowych, ale także rynkowi kryptowalut. Bitcoin, który w tym miesiącu bił rekordy wszech czasów i przekraczał pułap 126 tysięcy dolarów, w obliczu eskalacji wojny handlowej dramatycznie spadał nawet do 102 700 dolarów. Potem ruszył w górę w kierunku 115 tysięcy dolarów, ale straty ponad miliona inwestorów były już nieodwracalne.
To co się stało w ostatni weekend z bitcoinem i wieloma innymi tokenami niektórzy nazwali "największym w historii czyszczeniem rynku kryptowalut". Jak podaje CoinMarketCap, w ciągu zaledwie 24 godzin globalna kapitalizacja aktywów wirtualnych spadła z 4,3 biliona dolarów do 3,65 biliona, co oznacza, że z rynku wyparowało niemal 650 miliardów dolarów.
Na kryptowalutowym rynku instrumentów pochodnych doszło do paniki. Inwestorzy, którzy grali na wzrosty z wykorzystaniem dźwigni finansowej, zostali wyparci z rynku przez falę automatycznych likwidacji. Portal The Block donosił o likwidacjach zbliżających się do 10 miliardów dolarów, natomiast z danych CoinGlass wynika, że zlikwidowane pozycje opiewały na 19 miliardów dolarów. Było to prawdopodobnie największe jednodniowe zdarzenie likwidacyjne w dziejach kryptowalut.
Złoto i srebro coraz cenniejsze
Wszystko wskazuje na to, że najlepiej na weekendowym zamieszaniu wyszli posiadacze metali szlachetnych. W piątek 10 października złoto i srebro były bardzo drogie, a kilka dni później jeszcze droższe. Uncja złota znalazła się na absolutnych szczytach w okolicy 4 150 dolarów, podobnie jak uncja srebra kosztująca 51,50 dolara.
Wstrząsy na linii Waszyngton-Pekin sprawiły, że metale szlachetne jeszcze bardziej stały się "bezpiecznymi przystaniami". W dodatku, złoto i srebro powinny być beneficjentami kolejnych obniżek stóp procentowych w USA. Inwestorzy niemal jednomyślnie spodziewają się, że Rezerwa Federalna będzie cięła stopy zarówno na posiedzeniu w dniach 28-29 października, jak i 9-10 grudnia.
Co prawda wszyscy na rynkach, włącznie z decydentami z amerykańskiego banku centralnego, działają w tej chwili po omacku, bo w warunkach shutdownu, jednak gołębia polityka monetarna wydaje się być przesądzona. Fed ma oficjalne dane pochodzące sprzed "zamknięcia rządu", jednak dostaje wystarczająco dużo sygnałów, by być przekonanym do obniżania ceny pieniądza w USA.
Dużo ostrożnych prognoz
Renomowane instytucje finansowe w tym roku dosyć ostrożnie wypowiadają się o spodziewanych trendach na Wall Street. Prognozy JP Morgan i Morgan Stanley - formułowane przed burzliwymi wydarzeniami z zeszłego tygodnia - zakładały utrzymanie kursu S&P500 powyżej 6 500 punktów do końca roku. Piper Sandler stawia na 6 600 punktów, HSBC spodziewa się 6 700 punktów, a Societe Generale - 6 750 punktów. Jednak nawet ta ostatnia prognoza nie przewyższa najlepszego wyniku faktycznie zanotowanego w tym miesiącu.
Choć bessa na Wall Street nie ujawniła się przy okazji najnowszych pomysłów Pekinu i Waszyngtonu "porządkujących" handel światowy, to wielu analityków ciągle widzi podobieństwa dzisiejszej sytuacji na giełdzie do krachu dot-comów sprzed ćwierćwiecza. Pojawia się argument, że im więcej zależy od jednego sektora gospodarki, tym bardziej świat narażony jest na ryzyko wstrząsu.
Wtedy rynkami rządziło "wchodzenie do internetu", teraz prym wiodą ci, którzy rozwijają sztuczną inteligencję. W dodatku, tak jak wówczas, wielu ludzi działa dziś pod dyktando FOMO (fear of missing out - strachu przed przegapieniem). Inwestorzy za wszelką cenę chcą zarobić na hossie i nie potrafią pogodzić się z utratą choćby części potencjalnych zysków.
Kapitalizacja rynku akcji w USA osiągnęła historyczne maksimum w okolicach 64 bilionów dolarów. To o 3 biliony więcej niż łączna wartość wszystkich pozostałych giełd papierów wartościowych na świecie. Każda z wielkich amerykańskich spółek technologicznych w tym roku zyskała na wartości kilkadziesiąt procent.
Największym beneficjentem mody na AI stała się Nvidia - globalny producent chipów niezbędnych do funkcjonowania nowych modeli i narzędzi. Od końca 2022 roku spółka podrożała dziesięciokrotnie, a w tym roku stała się pierwszą firmą, której wartość rynkowa przekroczyła 4 biliony dolarów.
Z raportu Uniwersytetu Stanforda wynika, że w 2024 roku globalne inwestycje w rozwój sztucznej inteligencji wzrosły do 252,3 miliarda dolarów i były o ponad 25 proc wyższe niż w 2023 roku. Liderem rynku są Stany Zjednoczone, które legitymowały się w zeszłym roku inwestycjami rzędu 109 miliardów dolarów. W następnych latach skala wydatków prawdopodobnie będzie rosła lawinowo.
David Einhorn, zarządzający funduszem hedgingowym i założyciel Greenlight Capital, twierdzi, że chociaż powstanie wiele projektów AI, inwestorzy zapewne nie otrzymają zwrotu, jakiego się spodziewają. - Inwestycje kapitałowe takich firm jak Apple, Meta Platforms i OpenAI są ogromne, ale ich zwrot jest wysoce wątpliwy. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ogromna część kapitału zostanie w tym cyklu stracona - powiedział David Einhorn podczas dyskusji na giełdzie w Nowym Jorku.
Dla jednych bańka, dla drugich norma
Wielu analityków przekonuje, że amerykański rynek akcji jest na niebotycznie wysokich poziomach wyceny, nieobserwowanych od czasów bańki internetowej. Pada argument, że wskaźnik ceny do zysku (C/Z) w wersji Roberta Shillera, znany jako CAPE, pokonał ostatnio ważny szczyt z 2021 roku wynoszący 38,3 punktu i stanowiący punkt kulminacyjny hossy wspomaganej przez ogromną stymulację fiskalno-monetarną z czasów pandemii. Najnowszy wynik CAPE jest niewiele niższy od rekordowego pułapu z okresu bańki dot-comów, kiedy wyliczono 44 punkty.
Wskaźnik został opracowany przez noblistę w dziedzinie ekonomii, profesora Shillera, który do obliczania swojego C/Z wykorzystywał uśrednione zyski spółek w okresie 10 lat. Poza tym, korygował wyniki o wskaźnik inflacji. Przyjmuje się, że CAPE powyżej 31 punktów ma "ekstremalny" charakter.
Jednak eksperci giełdowi z Morgan Stanley i Goldman Sachs widzą dużo różnic między dzisiejszą sytuacją, a krachem internetowym z przełomu XX i XXI wieku. Morgan Stanley podkreśla, że tradycyjny wskaźnik C/Z skorygowany o marże zysku pokazuje, że obecne wyceny są znacznie niższe od notowanych w 1999 roku.
Goldman Sachs przedstawia alternatywny wskaźnik, uwzględniający przyszły wzrost zysków i dochodzi do wniosku, że akcje spółek technologicznych są teraz tańsze niż w okresie bańki dot-comów i nie tak mocno oderwane od reszty rynku. Kluczowym czynnikiem jest także siła bilansów największych firm z branży AI - mają one mniej zadłużenia i więcej gotówki na reinwestycje niż ich poprzednicy sprzed ćwierćwiecza.
Brytyjczycy pełni obaw
Okazuje się jednak, że ilu ekspertów, tyle opinii. Dużo bardziej pesymistyczny obraz sytuacji niż Morgan Stanley i Goldman Sachs prezentują ekonomiści Banku Anglii. Ich zdaniem wyceny na rynkach akcji wydają się zawyżone, szczególnie w przypadku firm technologicznych koncentrujących się na sztucznej inteligencji. W związku z tym wzrosło ryzyko gwałtownej korekty rynkowej.
Bardzo podobne zdanie przedstawiła szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Kristalina Georgieva, która oznajmiła, że światowa gospodarka wykazała się zaskakującą odpornością w obliczu wojny handlowej Donalda Trumpa, ale globalna siła ekonomiczna nie została jeszcze w pełni przetestowana. - Dzisiejsze wyceny spółek AI zmierzają w kierunku poziomów, które obserwowaliśmy podczas euforii na rynku internetowym 25 lat temu. Zakończenie ówczesnej hossy załamało rynki finansowe na długo. Sama zaś hossa była oparta na przekonaniu, że korzystanie z internetu zapewnia firmom natychmiastowe i gigantyczne zyski - przypomniała Georgieva.
Szefowa MFW stwierdziła, że optymizm dotyczący sztucznej inteligencji "rozpalił" rynki finansowe i zmobilizował ludzi do wielkiego finansowania technologii AI. Dodała jednak, że nie widać efektów tych inwestycji, które polegałyby na istotnym zwiększeniu produktywności firm. Jej zdaniem, gwałtowna korekta cen akcji spółek technologicznych może spowolnić światowy wzrost gospodarczy.
Na ostrzeżenia Kristaliny Georgievej zareagował szef Nvidii, Jensen Huang. Oznajmił, że boom sztucznej inteligencji zasadniczo różni się od bańki dot-comów z 2000 roku. Jego zdaniem, dzieje się tak, gdyż wielkie firmy - Microsoft, Google i Meta - są o wiele bogatsze niż debiutanci rynku internetowego sprzed 25 lat. W dodatku mają trwałe biznesy związane ze stabilnymi przychodami ze swoich dotychczasowych produktów i usług.
Jacek Brzeski

















