Bruksela bierze się za Polskę. Jest decyzja, pierwsza taka od 14 lat
Komisja Europejska objęła procedurą nadmiernego deficytu Polskę i sześć innych krajów członkowskich, w tym m.in. Francję i Włochy. To pierwsza taka decyzja Brukseli wobec naszego kraju od 14 lat. Oznacza, że rząd Donalda Tuska będzie musiał wdrożyć dyscyplinę fiskalną i przedstawić plan działań zmierzających do obniżenia poziomu deficytu.
Stało się to, na co Polska szykowała się od ponad dwóch miesięcy, kiedy stało się jasne, że nasz kraj przekroczył ważne kryterium fiskalne, dotyczące relacji deficytu sektora finansów publicznych do PKB. Komisja Europejska objęła procedurą nadmiernego deficytu Polskę - a także sześć innych krajów członkowskich.
W środę 19 czerwca Komisja opublikowała sprawozdanie dotyczące państw członkowskich, w którym oceniła ich deficyt. "W świetle oceny zawartej w sprawozdaniu uzasadnione jest wszczęcie procedury nadmiernego deficytu opartej na deficycie dla siedmiu państw członkowskich: Belgii, Francji, Włoch, Węgier, Malty, Polski i Słowacji" - podała KE. Zaznaczono też, że raport ten jest dopiero pierwszym krokiem w procesie otwierania procedury nadmiernego deficytu. Po rozpatrzeniu opinii Komitetu Ekonomiczno-Finansowego, KE zamierza zarekomendować Radzie UE otwarcie EDP w lipcu na podstawie kryterium deficytu.
Co uruchomienie tej procedury oznacza dla naszego kraju? Pewne jest, że Polska, tak jak i sześć pozostałych krajów objętych PND, będzie musiała przedstawić plan działań naprawczych, które zamierza podjąć, by obniżyć swój deficyt.
Celem procedury nadmiernego deficytu (PND) jest to, aby państwa członkowskie korygowały nadmierny deficyt lub poziomy zadłużenia. Nakładana jest ona na państwo, które:
- narusza lub w stosunku do którego istnieje ryzyko naruszenia progu deficytu równego 3 proc. PKB;
- narusza regułę dotyczącą zadłużenia poprzez utrzymywanie poziomu długu publicznego przekraczającego wartość 60 proc. PKB, który nie zmniejsza się w zadowalającym tempie.
Każdy z tych przypadków to naruszenie limitów fiskalnych obowiązujących wszystkie państwa tworzące wspólnotę. Zapisano je w traktacie z Maastricht, powołującym do życia Unię Europejską. Już ponad dwa miesiące temu stało się jasne, że Polska przekroczyła kryterium dotyczące deficytu sektora finansów publicznych - w 2023 r. wyniósł on 5,1 proc. PKB, a więc widocznie przekroczył traktatowy próg. Minister finansów Andrzej Domański wielokrotnie mówił, że liczy się z tym, iż Polska w efekcie zostanie objęta procedurą nadmiernego deficytu.
PND można opisać jako narzędzie dyscyplinujące dany kraj członkowski i zmuszające go do ścisłej kontroli swoich wydatków i przychodów, tak, by znów zaczął on spełniać traktatowe wymogi. Procedura ta nakłada na dane państwo obowiązek złożenia planu działania naprawczego i polityki, którą wdroży - oraz wskazania terminów osiągnięcia tych celów.
Jak tłumaczył w rozmowie z Interią Biznes główny ekonomista Grant Thornton dr Marcin Mrowiec, PND to sygnał z Brukseli, że mamy zbyt dużą nierównowagę finansów publicznych. Jednak to, jak będziemy dążyć do osiągnięcia tej równowagi, jest w gestii rządu i większości parlamentarnej. - To nie jest tak, że KE powie nam, że musimy ograniczyć np. wypłaty świadczenia 800 plus, tylko że musimy dążyć do równowagi w finansach publicznych. To rząd określi, czy będziemy podnosić podatki, a jeśli tak, to które, czy może będziemy ciąć wydatki - wyjaśniał ekonomista.
Niemniej otwarcie PND wobec Polski może oznaczać, że niektóre obietnice wyborcze trzeba będzie na dobre odłożyć na półkę - dotyczyć to może chociażby kosztownego zabiegu podniesienia kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł.
Na początku maja rząd przyjął wieloletni plan finansowy państwa (WPFP) do 2027 r. Wynika z niego, że nadmierny obecnie deficyt ma się obniżać - choć ministrowi Domańskiemu nie uda się to, co zapowiadał jeszcze w grudniu 2023 r., czyli redukcja deficytu o 0,5 pkt proc. rocznie.
W 2024 r. deficyt sektora finansów publicznych (według metodologii unijnej) wyniesie bowiem 5,1 proc. PKB - czyli dokładnie tyle samo, ile w 2023 r. Dalej, według WPFP, resort finansów zapowiada jednak jego redukcję. W 2025 r. deficyt ma zmniejszyć się do 4,4 proc. PKB, w 2026 r. - do 3,8 proc., a w 2027 r. - do czyli 3,3 proc. PKB. MF zapewnia przy tym, że szczególne zacieśnianie fiskalne nie będzie konieczne. Pomagać będzie wzrost gospodarczy, który niejako w naturalny sposób będzie zmniejszał rozmiar deficytu w stosunku do PKB.
Zarazem jednak na horyzoncie rysuje się niebezpieczeństwo przekroczenia drugiego unijnego kryterium - poziomu 60 proc. PKB długu sektora. Tutaj rolę odgrywają głównie wydatki militarne, które w przypadku naszego kraju rosną i będą rosnąć.
Rząd ma świadomość zagrożenia i dlatego chce przedstawić jesienią br. strategię konsolidacji finansów publicznych w ramach planu budżetowo-strukturalnego wymaganego nowymi zasadami zarządzania gospodarczego UE. W efekcie jej realizacji dług sektora nie przekroczy 60 proc. PKB - zapewnia w WPFP resort finansów. Co ważne, dopiero na podstawie analizy tych planowanych przez polski rząd działań KE przygotuje ostateczne rekomendacje dla Rady Unii Europejskiej ws. objęcia Polski PND.
Należy przy tym zaznaczyć, że Polska konsekwentnie liczyła na to, że KE ze zrozumieniem odniesie się do rosnących wydatków na zbrojenia. "Na pewno są kraje z niższymi deficytami, ale my, mając duże wydatki zbrojeniowe, inwestujemy w obronę nie tylko Polski, ale całej UE, więc nie powinniśmy być za to karani. Mam nadzieję, że rekomendacje KE, jeśli się pojawią, to będą bardzo łagodne" - powiedział serwisowi money.pl Andrzej Domański.
Wygląda jednak na to, że pod tym względem Polska nieco się przeliczyła. Wydatki na obronność miały być brane pod uwagę przez Komisję Europejską jako "czynnik łagodzący" przy szacowaniu deficytu, ale w przypadku Polski inwestycje w armię będą uwzględniane dopiero w kolejnych latach - wynika ze sprawozdania KE. Nakłady te podwoją się w ciągu najbliższych czterech lat.
Polski rząd argumentował w rozmowach z KE, że Polska przeznacza duże środki na obronność, co jest jednym z czynników, które Bruksela - zgodnie z nowymi zasadami - ma traktować jako "czynniki łagodzące", szacując deficyt i przekroczenie jego limitu przez kraje członkowskie. Innym takim czynnikiem są inwestycje w zielone technologie.
KE, powołując się na dane Eurostatu, poinformowała, że w Polsce w 2022 roku łączne wydatki na obronność wyniosły 1,6 proc. PKB. Z tego inwestycje rządowe w obronność stanowiły w 2022 roku 0,3 proc. PKB i pozostały na niezmienionym poziomie w porównaniu z rokiem 2019. Według wstępnych szacunków za 2023 rok wydatki te wyniosły 2,1 proc. PKB, a wartość inwestycji szacuje się na 0,7 proc. PKB.
KE podkreśliła w sprawozdaniu, że wydatki na wojsko uwzględniane są nie w momencie zapłaty, ale w momencie dostawy, co oznacza, że obecne wysokie nakłady na armię rozliczane będą dopiero w kolejnych latach, kiedy uzbrojenie zostanie dostarczone.
"Konkretnie, Polska spodziewa się, że wydatki na obronność podwoją się w ciągu najbliższych czterech lat, ponieważ - według szacunków - wyniosą 2,8 proc. PKB w 2024 roku, 3,2 proc. PKB w 2025 roku, 3,7 proc. PKB w 2026 roku, 4,3 proc. PKB w 2027 roku oraz 4,1 proc. PKB w 2028 roku" - wyjaśniła KE.
W 2023 r. deficyt sektora finansów publicznych przekraczający 3 proc. PKB wykazało jedenaście krajów członkowskich UE.
Jak podał Eurostat, najwyższy deficyt miały Włochy - było to 7,4 proc. PKB. Drugi najwyższy deficyt wykazały Węgry (6,7 proc. PKB), a na trzecim miejscu pod tym względem znalazła się Rumunia (6,6 proc. PKB).
Deficytu sektora finansów publicznych (nie tylko nadmiernego, ale deficytu w ogóle) uniknęły tylko cztery państwa członkowskie: Cypr, Dania, Irlandia i Portugalia.
Procedurą nadmiernego deficytu zostało ostatecznie objętych 7 krajów członkowskich, Bruksela bowiem - co sygnalizowali wcześniej decydenci - każdorazowo oceniała to, jak mocno w danym przypadku przekroczone zostały kryteria fiskalne, a także okoliczności towarzyszące naruszeniu kryteriów.