Plany rządu pod znakiem zapytania. W rękach Nawrockiego losy deregulacji

Karol Nawrocki jako prezydent raczej nie będzie blokował działań rządu Donalda Tuska w zakresie deregulacji - uważają ekonomiści, z którymi rozmawiała "Rzeczpospolita". Za to może próbować realizować swoje własne obietnice: obniżkę cen prądu i podatków dla rodzin czy likwidację podatku Belki. Byłyby one niezwykle kosztowne dla budżetu państwa. Ale jeśli koalicja rządząca im się sprzeciwi, weźmie na siebie polityczny ciężar tej odmowy.

Karol Nawrocki w Pałacu Prezydenckim to dla koalicji rządzącej zapowiedź trudnej kohabitacji. W obozie rządzącym istnieją poważne obawy co do tego, jak będzie przebiegała współpraca z nowym prezydentem - przede wszystkim w kluczowych kwestiach gospodarczych.

Czytaj więcej: Posypią się iskry? Rząd czeka trudna współpraca z Karolem Nawrockim

Czy Karol Nawrocki może udaremnić deregulację prowadzoną przez rząd Tuska?

Sztandarowym przedsięwzięciem rządu Donalda Tuska jest deregulacja - prowadzona dwutorowo, przez resort rozwoju i technologii oraz zespół ds. deregulacji pod kierownictwem prezesa InPostu Rafała Brzoski. Od kilku tygodni kolejne propozycje zmian deregulacyjnych trafiają pod obrady Rady Ministrów, a potem do Sejmu. Czy istnieje realna groźba, że Karol Nawrocki jako prezydent nie podpisze np. ważnego pakietu deregulacyjnego uchwalonego przez parlament?

Reklama

Zdaniem Marcina Zielińskiego, prezesa i głównego ekonomisty Forum Obywatelskiego Rozwoju, z którym rozmawiała "Rzeczpospolita", takie ryzyko jest niewielkie - zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie, że poparcie dla deregulacji niejednokrotnie wyrażał też prezydent Andrzej Duda. 

Problemem dla przedsiębiorców może być jednak coś innego: brak szans na zakończenie paraliżu sądownictwa. Tymczasem patowa sytuacja w Krajowej Radzie Sądownictwa wpływa na tempo procedowania spraw w sądach, także gospodarczych.

Prezes FOR zauważa, że - paradoksalnie - fakt, że rząd i prezydent będą z przeciwnych obozów, nie musi zaszkodzić gospodarce. Chodzi o to, że i jedna, i druga strona może wychodzić z propozycjami, które będą korzystne dla wyborców, ale kosztowne dla finansów publicznych. Jeśli np. większość sejmowa zablokuje taką propozycję ze strony prezydenta, budżet nie ucierpi. Na tej samej zasadzie nadmierne wydatki z budżetu mogą być ograniczane, jeśli Karol Nawrocki nie będzie podpisywał potencjalnie kosztownych ustaw przedstawionych mu przez rząd.

Obniżka cen prądu i podatków dla rodzin. Pomysły Karola Nawrockiego mogą słono kosztować

Takie kosztowne pomysły mogą się rzeczywiście pojawiać z coraz większą częstotliwością - uważa Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Wybory parlamentarne już za dwa lata, więc obóz rządowy i obóz opozycyjny z prezydentem Nawrockim zaczną de facto prowadzić kampanię wyborczą.

Zdaniem głównego ekonomisty PRB, niebawem można się spodziewać, że Karol Nawrocki zechce forsować swoje obietnice z czasu kampanii. A miał on w programie m.in. 33-proc. obniżkę cen prądu, obniżenie opodatkowania rodzin i redukcję stawki VAT, a także likwidację podatku Belki. Wszystko to byłoby dużym obciążeniem dla budżetu państwa.

Czytaj więcej: Podatkowy show Nawrockiego. Premia dla bogatych, reszta na bocznym torze

Janusz Jankowiak w rozmowie z "Rz" wskazuje, że prezydent nawet nie musi sam zgłaszać inicjatyw ustawodawczych, ale może skłonić opozycję do składania projektów ustaw, które będą kosztowne dla finansów publicznych. Jeśli koalicja rządząca będzie je odrzucać, kierując się dobrem budżetu, weźmie na siebie polityczny ciężar tego sprzeciwu.

Konflikt prezydent-rząd odbije się na relacjach Polski z UE?

Główny ekonomista PRB uważa też, że istnieje spore ryzyko, że konflikt na linii prezydent-rząd będzie miał negatywne przełożenie na relacje Polski z UE, zwłaszcza jeśli Karol Nawrocki zablokuje zmiany w polskim sądownictwie, do przeprowadzenia których rząd Donalda Tuska się zobowiązał. Dzięki temu zresztą dla Polski zostały odblokowane środki z KPO. 

Prof. Paweł Wojciechowski, były minister finansów i były główny ekonomista ZUS, uspokaja jednak, że konflikt na linii Warszawa-Bruksela nie rozgorzeje na nowo, bo rząd Donalda Tuska ma dużo lepsze relacje z UE niż rząd Mateusza Morawieckiego.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »