Podwyżki cen energii w 2024 r. są nieuniknione. "Rząd będzie musiał zjeść tę żabę"
Wyższe rachunki za energię w przyszłym roku wydają się nieuniknione, o ile nie będzie przedłużenia działań osłonowych. Nawet przy przedłużeniu zamrożenia cen gazu, ciepła czy prądu wzrosną stawki za dystrybucję i inne opłaty, więc może być drożej. Nowy rząd będzie musiał zdecydować, czy należy kontynuować wsparcie dla gospodarstw domowych i w jakiej formie powinno być ono prowadzone. Interia pyta ekspertów, w jakim kierunku powinni pójść politycy.
Wyższe rachunki za prąd, ciepło czy gaz - to efekt kryzysu energetycznego z 2022 roku. W 2023 roku wielu Polaków za energię płaci znacząco więcej niż do tej pory. Chociaż na bieżący rok wprowadzano limity podwyżek, a niektóre stawki zamrożono, dane Głównego Urzędu Statystycznego o inflacji nie pozostawiają wątpliwości - jest drożej. We wrześniu 2023 roku za gaz płaciliśmy w Polsce 14,8 proc. więcej niż w ubiegłym roku, za prąd - 19,5 proc. więcej, a za ciepło systemowe - aż 30,7 proc. więcej.
Eksperci wskazują, że chociaż ceny na rynku energii i na rynkach surowców są już niższe, niż w ubiegłym, kryzysowym roku, to dalszych podwyżek w przypadku niektórych nośników energii nie unikniemy. Przede wszystkim dlatego, że na rachunki za energię składają się także opłaty dodatkowe, których stawki mogą pójść w górę. Do tego bez dalszych działań osłonowych powróci stosowanie obecnych taryf. Tak będzie np. z cenami prądu - Forum Energii szacuje, że energia elektryczna może być w 2024 roku o ok. 70 proc. droższa.
Droższe może być ciepło. Jeśli nie zostaną przedłużone obecne działania osłonowe, to firmy ciepłownicze zastosują zatwierdzone pod koniec ubiegłego roku taryfy. Dla niektórych odbiorców niewiele się więc zmieni, jeśli ich ciepłownie nie zanotowały mocnego wzrostu cen rok temu. Ale niektóre ciepłownie stosują obecnie obniżone ceny wynikające z mechanizmów osłonowych.
Najbardziej optymistycznie wygląda sytuacja jeśli chodzi o ceny gazu. Z wyższych prognoz na 2024 roku wycofał się w lipcu wycofał się największy dostawca gazu w Polsce, czyli PGNiG Obrót Detaliczny. Zgodnie z nową prognozą, ceny klientów PGNiG (obecnie w grupie Orlen) pozostaną na poziomie 200,17 zł za MWh.
Skalę przyszłorocznych podwyżek rachunków może obniżyć kontynowanie mechanizmów osłonowych. Na razie nie wiadomo, nie tylko, czy na jakiekolwiek z nich zdecyduje się nowy rząd. Nie wiadomo nawet, kto i kiedy będzie podejmował decyzję, gdyż po wyborach parlamentarnych jeszcze nie powołano nowej Rady Ministrów. Możliwe, że nowy gabinet z sejmową większością ukonstytuuje się dopiero pod koniec roku.
Oferowanie bardziej ukierunkowanej pomocy - dla najbardziej potrzebujących zamiast mechanizmów osłonowych dla wszystkich gospodarstw domowych - rekomendował już w 2022 roku Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Podobne zalecenie wydała w maju dla państw członkowskich wydała Komisja Europejska. Chodzi o zmniejszanie obciążenia dla budżetu i utrzymywanie mechanizmów rynkowych.
Polski rząd zdecydował się na przełomie 2022 i 2023 roku na wprowadzenie rozwiązań obejmujących wszystkich odbiorców. Obowiązują one jednak tylko do 31 grudnia 2023 roku. Poniżej przypominamy najważniejsze zasady dotyczące tych działań osłonowych.
Ceny prądu są zamrożone do końca 2023 roku. Do określonego poziomu zużycia obowiązuje zamrożenie cen na poziomie w 2022 roku. Powyżej tego zużycia obowiązuje cena maksymalna. Zamrożenie cen prądu obowiązuje obecnie do zużycia na poziomie 3000 kWh rocznie. Dla gospodarstw domowych z osobami z niepełnosprawnością limit wynosi 3600 kWh rocznie, a dla rodzin z Kartą Dużej Rodziny i rolników - 4000 kWh rocznie.
Zużycie energii elektrycznej powyżej tego poziomu będzie rozliczone według wyższej stawki. Na nią też został nałożony limit - w 2023 roku maksymalna cena prądu to 693 zł za MWh. Jest to kwota netto. Do kwoty netto będzie doliczony podatek VAT i akcyza. Łącznie więc koszt jednego 1 kWh zużytego ponad limit wynosi ok. 86 groszy brutto.
Jeśli chodzi o ciepło systemowe, z którego korzysta większość gospodarstw domowych w Polsce, to obowiązują w tym roku trzy systemy jego rozliczania. Ciepłownie są zobowiązane stosować najkorzystniejszy.
Pierwszy z nich polega na zastosowaniu ceny maksymalnej, która wynosi:
- 150,95 zł/GJ dla ciepła wytwarzanego w źródłach opalanych gazem ziemnym lub olejem opałowym,
- 103,82 zł/GJ dla ciepła wytwarzanego w pozostałych źródłach.
Cena maksymalna obejmuje koszt i energii, i dystrybucji.
Drugim z mechanizmów osłonowych było nałożenie limitu na maksymalną wysokość podwyżek całkowitej ceny ciepła. Mogła ona wzrosnąć nie więcej niż o 40 proc. w stosunku do cen z końca września 2022 roku. Trzecim mechanizmem było stosowanie zatwierdzonych przez Urząd Regulacji Energetyki taryf - o ile były one korzystniejsze niż ceny w przypadku pozostałych mechanizmów.
Zamrożone dla gospodarstw domowych są w 2023 roku także ceny gazu. Sprzedawcy muszą stosować w rozliczeniach stosować cenę maksymalną w wysokości 200,17 zł netto za 1 MWh.
Pozostawienie cen gazu w 2024 roku na takim samym poziomie jak w 2023 roku było jednym ze "stu konkretów" Koalicji Obywatelskiej, czyli komitetu wyborczego, którego lider - Donald Tusk - może zostać nowym premierem.
Wycofanie się z mechanizmów osłonowych dla odbiorców energii na samym początku nowej kadencji mogłoby okazać się mało popularną decyzją rządu, który zawiąże się w Polsce. Byłoby też ciosem dla budżetu wielu gospodarstw domowych. Z drugiej strony programy wsparcia są dużym obciążeniem dla krajowej kasy. Polscy politycy obiecywali zaś w kampanii wyborczej inne duże wydatki.
- Całkowite zamrożenie cen ma swoje bardzo duże wady. Przede wszystkim takie, że kosztuje masę pieniędzy. Ministerstwo Klimatu szacowało koszt mechanizmów osłonowych w 2022 i 2023 roku na 100 mld zł. W tym roku koszt samego zamrożenia cen prądu to 40 mld zł. To są bardzo duże wydatki dla budżetu, a też nie ma mamy za dużej przestrzeni fiskalnej na tego typu mechanizmy - wskazuje w rozmowie z Interią Paweł Wiejski, analityk polityki klimatycznej UE z Instytutu Zielonej Gospodarki.
Jak dodaje ekspert, energetyka potrzebuje dużego wsparcia z budżetu, ale powinno być one celowane w inwestycje. Tak, aby rachunki nie rosły w przyszłości.
- Są w energetyce potrzebne pieniądze, które powinny iść przede wszystkim na rozwój sieci i rozwój odnawialnych źródeł energii, które nie są tak narażone na sytuację geopolityczną. Ta pozostaje bardzo trudna i obarczona dużą niepewnością. Trwa wojna Rosji z Ukrainą, do tego dochodzi obecnie konflikt na Bliskim Wschodzie. Uważam więc, że na pewno jakiś mechanizm ochronny, jeśli chodzi o ceny energii, powinien zostać - ale nie w takiej formie jak obecnie - komentuje Wiejski.
Na to że są lepsze - i bardziej długoterminowe - sposoby zmniejszania kwot, które płacimy za energię, zwraca uwagę też Bernard Swoczyna, główny ekspert w programie badawczym Energia i Klimat think tanku Instrat.
- Odmrożenie cen energii elektrycznej teraz spowodowałoby wzrost rachunków. Jednak pamiętajmy, że przeciętna rodzina znacznie więcej niż za prąd płaci za ogrzewanie, a ceny np. węgla lub pelletu nie są w taki sam sposób regulowane. Obniżenie rachunków za ogrzewanie można osiągnąć w domach jednorodzinnych przez termomodernizację, a w spółdzielniach mieszkaniowych przez wietrzenie wtedy, kiedy to jest potrzebne, a nie przez całą dobę - wskazuje ekspert. I dodaje: - W przyszłości większa część energii elektrycznej i ciepła powinna być wytwarzane z odnawialnych źródeł, co zatrzyma wzrost cen.
Jego zdaniem od rozwiązań obejmujących wszystkich odbiorców, takich jak mrożenie cen, powinno się odchodzić w miarę z uspokojeniem sytuacji na rynkach. - W miarę normowania się sytuacji na rynku energii wsparcie powinno być wygaszane - wskazuje Swoczyna. - Ceny energii elektrycznej na giełdzie są już znacznie niższe niż w szczycie z ubiegłego roku, a ceny gazu ziemnego są niższe nawet kilkukrotnie. Docelowo wsparcie powinno trafiać tylko do najuboższych, a pozostali powinni płacić cenę stosowną do kosztu wytworzenia i przesyłu.
Podobnego zdania jest specjalista Instytutu Zielonej Gospodarki. Jak dodaje jest sporo rozwiązań, które może rozważyć nowy rząd, a które przyniosą pożądany rezultat.
- Można by zostać przy pomyśle zamrożenia cen, ale na przykład ustalić ceny na nieco wyższym poziomie lub ograniczyć zamrożenie cen do mniejszego poziomu zużycia - tak, żeby rzeczywiście zachęcić do oszczędzania energii i efektywności energetycznej. To połączyć można by z jakimś mechanizmem bardziej z arsenału polityki społecznej. To mogłyby być na przykład dopłaty, bony odpisy od podatku dla niektórych odbiorców. W tym przypadku kryterium dochodowe wydaje się być najbardziej właściwe - mówi Wiejski w rozmowie z Interią.
Jak zaznacza ekspert, podwyżek w przyszłym roku i tak się nie uda uniknąć. - Rachunki w przyszłym roku i tak będą wyższe niż obecnie, nawet gdyby ceny pozostały zamrożone. Wynika to z tego, że wzrosną opłaty dystrybucyjne, VAT oraz akcyza. Skala wzrostu rachunków przy całkowitym odmrożeniu cen bez żadnych działań osłonowych jest szacowany na 70 proc. w stosunku do tego, co płacimy teraz.
- To jest bardzo duży wzrost i na pewno dla niektórych gospodarstw domowych byłoby to nie do udźwignięcia. Tak więc zdecydowanie jakaś forma ochrony tych najbardziej narażonych konsumentów jest konieczna - mówi nam Wiejski. Ale jego zdaniem jakieś zmiany w stosunku do obecnych rozwiązań są niezbędne.
Martyna Maciuch