Rafał Woś: PiS nie przestanie nagle być prospołeczny. Bo czemu by miał przestać?

Można się napinać i zaklinać rzeczywistość, ile wlezie. Fakty są jednak takie, że nikt na obecnej polskiej scenie politycznej nie ma papierów na prowadzenie bardziej prospołecznej polityki niż PiS. I to się po wyborach absolutnie nie zmieni. Bo czemu by miało się zmienić?

Jeden z bardziej zabawnych momentów tej kampanii prezydenckiej mieliśmy wówczas, gdy Adrian Zandberg zaczął rozliczać PiS i Karola Nawrockiego z tego, że - jego zdaniem - odchodzą od prospołecznych zdobyczy kaczyzmu z lat 2015-2023. "Nawrocki to klon Mentzena" - grzmiał kandydat Partii Razem na prezydenta RP. Bardzo donośnie i w swoim stylu. I bardzo kulą w płot.

"Weźmy chociaż program 500/800+. Dziś wszyscy są oczywiście za"

Obłuda takiej oceny bije po oczach na kilometr albo i dwa. I każdy, kto śledzi polską politykę gospodarczą dłużej niż od wczoraj, ten bez żadnego trudu sobie przypomni, że większą część swoich sztandarowych programów społecznych i równościowych wprowadzał w kompletnym osamotnieniu. Co ja mówię "osamotnieniu". Przecież to był jeden wielki ryk i skowyt. Tak było z 500+, z obniżeniem wieku emerytalnego, z 13. i 14. emeryturą, z wysoką płacą minimalną i z wolnymi niedzielami w handlu. Tak było ze wszystkim.

Reklama

Weźmy choćby sztandarowy program 500/800+. Dziś wszyscy są oczywiście za. A tych, co nie są, można by pewnie zmieścić do średniej wielkości auta osobowego. I to bez żadnych dostawek. Ale pamiętacie rok 2016? Ja pamiętam. Przypomnijmy więc sobie wszyscy wspólnie, co wtedy mówili. A mówili wiele. Że 500+ to program, na który nas nie stać i który doprowadzi do ruiny finanse publiczne. Pięćsetka miała zniechęcić beneficjentów do pracy. Mężczyźni powinni byli się rozpić na amen, a kobiety zostać zamknięte w kuchni. 500+ miał być też oczywiście realizowany zamiast "poważnych systemowych reform" - na przykład kosztem miejsc w żłobkach czy przedszkolach na przykład.

"Hipokryzja domaga się uczciwej riposty"

I wiecie co? Nie mówili tego tylko liberałowie w stylu minister Leszczyny. Tak mówił nawet... sam Adrian Zandberg. "Tak się nie prowadzi odpowiedzialnej nowoczesnej polityki społecznej" - powiadał lider Razem w lutym 2016 roku w programie #dziejesienazywo w Wirtualnej Polsce. Wskazywał, że projekt jest "niedopracowany i może dyskryminować niektóre grupy". Mało? To może oddajmy jeszcze głos Krzysztofowi Adamskiemu, członkowi Rady Krajowej Razem. "Wzrost wydatków na politykę społeczną, jaki wprowadza Prawo i Sprawiedliwość, teoretycznie powinien mnie cieszyć. A jednak nie cieszy. Przykro jest patrzeć, jak ktoś próbuje spełnić moje marzenia i robi to źle w tak spektakularny sposób - pisał w "Kulturze Liberalnej" w styczniu 2016 roku.

Albo jeszcze inny cytat. Tym razem z października 2023, gdy po wyborach parlamentarnych wychodziło na to, że PiS straci sejmową większość. "Przyjaciele, po ośmiu latach kończy się PiSowska noc" - cieszył się w czasie wyborczej nocy Adrian Zandberg. No więc jakże to? Osiem lat PiSowskiej nocy? To po czym dziś płacze Zandberg piętnując odejście PiS-u od prospołecznego kursu? Po tamtej "nocy"? I czy ta większość, co nastała po PiS-ie (także dzięki początkowemu wsparciu partii Zandberga) przyniosła jakikolwiek projekt prospołeczny przypominający swym rozmachem choćby po części program 500/800+? Wolne żarty.

Piszę o tym wszystkim, z dwóch powodów. Po pierwsze, bo bijąca z tych dzisiejszych ocen Zandberga i innych hipokryzja domaga się uczciwej riposty. I to niezależnie od poglądów. Tak naprawdę jednak dalece głębszy i istotniejszy jest drugi powód. Jeżeli bowiem komuś w Polsce chodzi o faktycznie bardziej sprawiedliwy i prospołeczny system gospodarczy, to powinien wyciągnąć z tych minionych dziesięciu lat ważną naukę. Polega ona na uznaniu autentycznej kompetencji PiS w dostarczaniu realnych osiągnięć na tym polu. Nie tylko na poziomie obietnic - bo obiecywało wielu - ale w sferze faktów i zrealizowanych programów.

"Grube fakty nie wyparowują z polityki"

500/800+, 13. i 14. emerytura, wolne niedziele w handlu, płaca minimalna na poziomie 50 proc. średniej. I to przy rekordowo niskim bezrobociu i niezłym wzroście. To wszystko są bardzo konkretne rozwiązania, które same nie wprowadziły się w życie. Nikt ich też nie zrzucił z aeroplanu ani nie zainstalował siłą ni podstępem. Wprowadziło je bardzo konkretne ugrupowanie. Ono nazywa się Prawo i Sprawiedliwość. I wprowadziło je w sposób absolutnie demokratyczny - to znaczy najpierw zostali wybrani, a potem swoje plany wyłożyli, zdobyli dla nich większość w ramach swojej własnej koalicji, a potem przegłosowali i obronili przed krytyką reszty betonowej opozycji. A zrobili to ludzie, którzy - w większości - wciąż w PiS-ie są. Co najwyżej są o tych kilka lat starsi. Ale są.

I to się nie zmieni. Bo takie grube fakty nie wyparowują z polityki. Nawet jeśli PiS będzie musiał sprzymierzyć się w przyszłości z Konfederacją i wynegocjować jakiś modus operandi z Mentzenem albo kimkolwiek innym. To wciąż jest PiS, który zrobił 500/800. Czym pokazał, że prospołeczne programy chce i umie robić.

A kto jest po tej drugiej stronie? No cóż. Są tam ci, co dziś "oczywiście i zawsze wspierali". Ale jeszcze wczoraj, na takie pomysły jak 500/800 w najlepszym wypadku (Razem) kręcili nosem. A w tym gorszym (Platforma i inni) zwalczali je bezpardonowo. I nie zmienia tu niczego, że dziś chcą byśmy o tym zapomnieli.

Po owocach ich poznacie, nieprawdaż?

Rafał Woś

Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy.

Śródtytuły pochodzą od redakcji. 

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: Prawo i Sprawiedliwość | Karol Nawrocki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »