Rynki wyjątkowo spokojne po wniosku o Trybunał Stanu dla Adama Glapińskiego. "Wpływ raczej niewielki"

Wniosek o postawienie prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu został złożony w Sejmie. Koalicja rządząca stawia szefowi banku centralnego osiem zarzutów i rozpoczyna bezprecedensową procedurę, która może doprowadzić do odwołania go ze stanowiska. Swego czasu zarząd NBP ostrzegał, że taki ruch może wstrząsnąć polską walutą i obligacjami. Czy dzisiejsze wydarzenia doprowadzą do przeceny polskich aktywów? Jak na wydarzenia w Polsce reagują rynki?

W południe w Sejmie odbyła się konferencja prasowa z udziałem przewodniczącego Klubu Poselskiego KO Zbigniewa Konwińskiego, posłów KO Janusza Cichonia i Zdzisława Gawlika oraz posłów Marka Sawickiego i Tomasza Treli. Jej tematem był wniosek o postawienie Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Posłowie poinformowali, że wniosek został już złożony do marszałka Sejmu Szymona Hołowni, a podpisało się pod nim 191 posłów.

Reklama

We wniosku tym znalazło się osiem głównych zarzutów. Koalicja rządząca oskarża Adama Glapińskiego o to, że dopuścił się naruszenia Konstytucji RP i ustaw, m.in. poprzez skup w trakcie pandemii obligacji Skarbu Państwa, a także nieskarbowych papierów wartościowych gwarantowanych przez Skarb Państwa, a emitowanych przez PFR i BGK, pośrednio finansując deficyt budżetowy; poprzez podejmowanie interwencji walutowych, z których część miała na celu osłabienie złotego czy poprzez działania, które doprowadziły do osłabienia wartości polskiego pieniądza. Wśród zarzutów jest też upolitycznienie prezesa NBP. Szczegółowo listę tych zarzutów opisaliśmy w tym artykule.

Rynki finansowe wobec wniosku o Trybunał Stanu dla prezesa NBP

Jak na złożenie wniosku o Trybunał Stanu dla prezesa banku centralnego największej gospodarki Europy Środkowo-Wschodniej zareagowały rynki? Krótko podsumowali to ekonomiści mBanku we wpisie w serwisie X: "Reakcja na EURPLN - brak. Reakcja na obligacjach - brak (minimalny, negatywny ruch to efekt ruchu na rynkach bazowych)".

Krótko po informacji o tym, że koalicja rządząca chce postawić Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu, nie doszło zatem ani do osłabienia złotego względem euro, ani do wzrostu rentowności polskich obligacji.

EUR/PLN

4,2624 -0,0083 -0,20% akt.: 18.12.2024, 19:47
  • Kurs kupna 4,2618
  • Kurs sprzedaży 4,2629
  • Max 4,2703
  • Min 4,2554
  • Kurs średni 4,2624
  • Kurs odniesienia 4,2707
Zobacz również: USD/GBP SEK/PLN NZD/PLN

- W tym momencie wniosek o postawienie Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu nie jest sprawą istotną z punktu widzenia złotego - wyjaśnia nam Daniel Kostecki, Główny Analityk Rynków w CMC Markets Polska. 

- Sprawa była już znana od dłuższego czasu, a teraz doszło niejako do dopełnienia formalności (w postaci skierowania wniosku do marszałka Sejmu - red.), będzie ona jednak ciągnęła się miesiącami. Najpierw czekają nas prace Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej; potem, w zależności od wniosków Komisji, dojdzie do głosowania nad postawieniem prezesa NBP przed Trybunałem Stanu. Konsekwencją, za wiele miesięcy, będzie próba zawieszenia go w obowiązkach, co wydaje się jednak scenariuszem mało prawdopodobnym, bo część z ośmiu punktów-zarzutów we wniosku może zostać obalona, a część z nich nie będzie brana pod uwagę. 

- Rynki finansowe przechodzą raczej obojętnie wobec prób postawienia Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu - zgadza się Bartosz Sawicki, analityk rynków finansowych Cinkciarz.pl. 

"Wiele osób pyta nas czy to będzie miało wpływ na złotego? Naszym zdaniem niewielki" - napisali w serwisie X ekonomiści ING Banku Śląskiego. "Większość inwestorów, z jakimi rozmawiamy, podziela opinię, że gdyby nawet złoty się osłabił, to należy polską walutę ponownie kupić".

Wniosek o TS dla Adama Glapińskiego "precedensem w skali świata zachodniego"

- Na pewno dla rynku to jest precedens, w skali właściwie całego świata zachodniego - zauważa Daniel Kostecki. - Mamy tutaj zarzuty typowo polityczne, bo nie kryminalne, o brak apolityczności prezesa NBP. Co do zarzutów odnośnie QE (luzowania ilościowego, czyli skupu obligacji w trakcie pandemii - red.), to już muszą wypowiedzieć się osoby będące bliżej tego. Nie chodzi tylko o finansowanie zadłużenia, bo to, że rząd emituje dług, który kupują banki, a od nich następnie odkupuje je bank centralny, działając na rynku wtórnym, jest w porządku. Tutaj jednak wątpliwości budzi udział PFR i BGK, ponieważ instytucje te znajdowały się pod parasolem rządowym i emitowały dług, który kupował NBP. Zobaczymy, jak ten wątek się rozwinie - wskazał. 

Bartosza Sawickiego poprosiliśmy o ocenę punktów we wniosku o TS dla prezesa NBP dotyczących obniżania wartości polskiego pieniądza i nieuzasadnionych interwencji na rynku walutowym.

- Zwróciłbym uwagę na to, że zarzut pod postacią sformułowania o obniżeniu wartości polskiego pieniądza jest bardzo ogólny, nieostry - w mojej opinii nie dość ostry - mówi analityk Cinkciarz.pl. 

- W Polsce inflacja nie była ani specjalnie wyższa, ani specjalnie bardziej uporczywa niż w innych gospodarkach regionu; złoty jest obecnie najmocniejszy od 2020 r., więc trudno tutaj wskazać wymierne kryteria, które pozwoliłyby stwierdzić, jak ten zarzut należałoby rozumieć. To raczej sformułowanie o charakterze ogólnym, mające pomóc w wytłumaczeniu opinii społecznej - zwłaszcza tej jej części, która jest mniej zaznajomiona z niuansami ekonomii - skąd wziął się wniosek o Trybunał Stanu dla prezesa NBP. Trudno jest bowiem stwierdzić, co się pod takim pojęciem "obniżenia wartości polskiego pieniądza" kryje, to może być cały katalog różnych zjawisk gospodarczych i finansowych, i należy podchodzić do niego z dużym dystansem.

Ekspert: Brak jednoznacznych kryteriów do oceny zasadności interwencji walutowych NBP

- Jeśli chodzi o interwencje walutowe, to w końcówce 2020 r. NBP interweniował w celu zahamowania umocnienia złotego, wówczas postrzeganego jako niepożądane - zauważa ekspert. - Ten trend aprecjacyjny pomiędzy falami pandemii był faktycznie bardzo mocny i spójny z tendencjami w notowaniach innych walut regionu. Wtedy też pojawiły się zarzuty, że celem interwencji było także zwiększenie zysku NBP - ale problem polega na tym, że nie da się tego jednoznacznie stwierdzić. Nie ma sposobu, żeby rozstrzygnąć, jaki był rzeczywisty motyw banku centralnego. Wiemy, że kurs euro był po silnym kilkuprocentowym spadku - gdyby NBP nie zareagował, to złoty mógłby kontynuować to umocnienie, zagrażając odbiciu gospodarki mocno wstrząśniętej przez pandemię.

- Druga faza interwencji walutowych miała miejsce po napaści Rosji na Ukrainę - mówi Sawicki. - Wówczas interwencja ta miała za zadanie wygasić ekstremalną zmienność kursów walut i wspomóc złotego, który bardzo mocno tracił na wartości. Trudno mieć zarzuty do NBP o to, że próbował ratować złotego. Wszyscy zdawali sobie wówczas sprawę, że agresja na Ukrainę będzie mieć ogromne reperkusje gospodarcze, więc wówczas ta interwencja nie budziła kontrowersji i z perspektywy czasu też wydaje się, że nie ma w niej nic kontrowersyjnego. Tak, jak jest to wielokrotnie podkreślane przez NBP i jego władze, bank centralny nie interweniuje przy określonym poziomie notowań; nie broni konkretnego poziomu kursu waluty - a dąży do tego, by nie dopuszczać do powstania zbyt silnych, gwałtownych przetasowań w okresie zwiększonej zmienności, które zagrażałyby stabilności systemu gospodarczego czy też miałyby wpływ na jego funkcjonowanie.

- Wracając do tej pierwszej interwencji, to w świetle powyższych rozważań pojawienie się NBP na rynku walutowym w końcówce 2020  r. mogłoby być uznane za dyskusyjne - wszystko sprowadza się do pytania, czy umocnienie złotego w tym pandemicznym 2020 r., w końcówce tego roku, nosiło znamiona zbyt gwałtownego. To już kwestia w dużej mierze uznaniowa. Od lokalnego szczytu w 4 kw. 2020 r. kurs euro spadł o niecałe 5 proc. w kilka tygodni; ruch by mocny - ale też złoty wtedy zaczął się umacniać z bardzo niskich poziomów, 4,90/EUR. Jest to więc dyskusyjne, ale problemem jest brak jednoznacznej definicji, co jest zbyt ostrym ruchem kursu waluty i gdzie przebiega granica tolerancji dla zmienności rynku walutowego. Jest to tak naprawdę kwestia uznaniowa - czy wówczas NBP doszedł do wniosku, że ten ruch jest zbyt mocny, biorąc pod uwagę słabość globalnego popytu, obawy o to, że pandemia doprowadzi do trwałej zapaści gospodarczej, jak również to, że nie wiedzieliśmy, jak długo ta pandemia potrwa. Na uwadze była zapewne konkurencyjność polskiego eksportu, do zachowania której dążono.

- Dla rynku cała sytuacja nie jest zagrożeniem. Jest pierwsza wiceprezes, która w razie potrzeby zastąpi prezesa; NBP jako instytucja nadal będzie funkcjonować. Sytuacja na rynku walutowym jest stabilna - podsumowuje Daniel Kostecki z CMC Markets.

Pozostaje jeszcze kwestia polityki pieniężnej i postrzegania banku centralnego w Polsce przez rynki. Zdaniem ekonomistów PKO BP, "wniosek o postawienie prezesa NBP przed Trybunałem Stanu nie ma jasnego przełożenia na perspektywy polityki pieniężnej". 

"Procedura przed Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej, która zbada zasadność postawionych zarzutów, może trwać kilka-kilkanaście miesięcy. Dalszym krokom towarzyszyć mogą z kolei istotne kontrowersje prawne" - czytamy w raporcie banku.

Podczas śniadania prasowego we wtorek 26 marca główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak ocenił, że sytuacja wokół wniosku o Trybunał Stanu dla prezesa NBP może jednak trochę zwiększać niepewność co do tego, jak zachowa się Rada

- Fakt, że prezes NBP byłby objęty taką procedurą (odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu), nie zatrzymuje działania Rady Polityki Pieniężnej - wskazał ekonomista. - Można oczywiście spekulować, czy poszczególni członkowie pod nieobecność Adama Glapińskiego będą zachowywać się inaczej, ale niekoniecznie tak musi być. Nie mamy przesłanek, żeby wskazywać, jak funkcja reakcji Rady może się zmienić wskutek tego (...) Nie mamy mocnego przekonania, że w którąś stronę polityka pieniężna w związku z tym wydarzeniem pójdzie.

- Przekaz obecnych rządzących jest bardzo profesjonalny. Minister finansów unika komentowania polityki pieniężnej i myślę, że tak pozostanie - dodał główny ekonomista PKO BP.

Polska to nie Turcja, Donald Tusk to nie Recep Erdogan

Mariusz Adamiak, dyrektor Biura Strategii Rynkowych PKO BP, odniósł się do wniosku o TS dla prezesa Glapińskiego i jego potencjalnego wpływu na złotego, przywołując stosunki na linii rządzący-bank centralny w Turcji.

- Dlaczego złoty miałby spadać? Prezydent Turcji Recep Erdogan traktował bank centralny jako chłopca do bicia (...) Przy odwołaniach prezesów rynek reagował dramatycznym spadkiem liry tureckiej, ale z tego powodu, że zmiany w banku centralnym miałyby doprowadzić do konkretnych posunięć w polityce pieniężnej.

Istotnie, prezydent Turcji Recep Erdogan zmieniał prezesów banków centralnych jak rękawiczki, gdy okazywało się, że zamierzają oni walczyć z inflacją, podnosząc stopy procentowe, tak jak to robią zresztą banki centralne na całym świecie.

Inflacja w Turcji była od lat obecna i wysoka, ale do 2018 roku utrzymywała się w granicach 10 proc. Jesienią 2018 roku przekroczyła 25 proc., ale bank centralny już wcześniej zareagował na jej wzrost, podnosząc główną stopę procentową z 8 proc. do 24 proc. i utrzymując ją na tym poziomie przez 10 miesięcy. Wtedy Erdogan uznał, że to za długo (choć faktem jest, że inflacja obniżyła się już do 16 proc.) i odwołał 5 lipca 2019 roku Murata Cetinkayę, prezesa banku centralnego. Jego następca niespełna dwa miesiące później obniżył główną stopę poniżej 20 proc. Inflacja, która faktycznie spadła na jesieni z powrotem poniżej 10 proc., wraz z kolejnymi obniżkami stóp zaczęła odżywać i jeszcze przed wybuchem pandemii przekroczyła 12 proc.

Po tym, jak minęła pierwsza fala pandemii, inflacja w Turcji zaczęła szybko podnosić głowę. Jeszcze pod koniec 2020 roku przekroczyła 14 proc. i z miesiąca na miesiąc szła do góry. Bank centralny, kierowany wówczas przez Naciego Agbala, zareagował na to serią podwyżek stóp do 19 proc. w marcu 2021 roku. To przelało czarę goryczy i znowu nie spodobało się prezydentowi, który odwołał prezesa 20 marca 2021 roku. Przed tym wydarzeniem za dolara płacono 7,2 tureckiej liry, a po nim - 8,5.

Późniejsi prezesi tureckiego banku centralnego - zgodnie z wolą prezydenta - już tylko obniżali stopy procentowe, gdy inflacja w październiku 2022 roku przekroczyła 85 proc. w skali roku. Podwyżki stóp zaczęły się dopiero w połowie 2023 roku, gdy inflacja - po spadku do poniżej 40 proc. - ponownie odbiła do bez mała 65 proc. w lutym tego roku. Stopy procentowe w Turcji wzrosły z 8,5 proc. w maju 2023 roku do 50 proc. w lutym tego roku. Kryzys gospodarczy w Turcji nie został zażegnany, dolar kosztuje ponad 33 liry, co oznacza spadek wartości tamtejszej waluty o blisko 500 proc. w ciągu pięciu lat.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »