Szef NBP odpowiedział na zarzut z wniosku o Trybunał Stanu. "Wszędzie to było robione"
Podczas swojej piątkowej konferencji prasowej Adam Glapiński przypomniał, że RPP zdecydowała o utrzymaniu poziomu stóp. - To było spodziewane przez rynki. Mało kto przypuszczał, że taka zmiana może nastąpić. Jacyś złośliwcy politycznie uwarunkowani, czy zaślepieni ekonomiści - jeśli tak można mówić o ludziach, którzy się kierują takim zaślepieniem - mogli przypuszczać coś innego, bo tak jak byliśmy atakowani za to, że nie podnosimy stóp, kiedy nie należało ich podnosić, tak teraz jesteśmy atakowani za to, że ich nie obniżamy - mówił. Adam Glapiński odniósł się również do zarzutów, jakie przedstawiono mu we wniosku o Trybunał Stanu.
Prezes NBP rozpoczął konferencję od przytoczenia najnowszego badania CBOS, że Polacy coraz lepiej oceniają działalność banku centralnego.
- Wynika z niego, że wreszcie ocena działalności NBP wśród Polaków jest najlepsza od dwóch lat, wreszcie się zaczęła piąć w górę. Wracamy do poprzednich poziomów (...) W porównaniu z październikowym badaniem odsetek pozytywnych ocen wzrósł o 10 punktów proc. i wyniósł 45 proc. - powiedział Glapiński, podkreślając, że ocena została wystawiona w "ciężkich czasach turbulencji".
Adam Glapiński zaznaczył, że "radość jest taka, że osiągnęliśmy cel inflacyjny".
- Zeszliśmy poniżej tego mitycznego (poziomu - red.) 2,5 proc., bo u nas jest 2,5. Tak jak zwykle to jest w krajach Europy Środkowo-Wschodniej i w krajach tak zwanych rynków rozwijających się - powiedział.
Dlaczego akurat 2,5 proc. jest celem inflacyjnym? "Tak kiedyś ustalili ekonomiści" - stwierdził szef NBP.
- Wybitni ekonomiści, w tym laureaci Nagrody Nobla, zastanawiają się, czy zmienić te cele dla krajów wysoko rozwiniętych zachodnich, ale to jest długa dyskusja. Oczywiście my nic nie będziemy zmieniać chyba, że cały świat już zmieni - wskazywał.
Adam Glapiński mówił, że "polityka pieniężna ostatnich lat była wzorcowa, teraz z perspektywy tego czasu co minął, można to pokazać".
- Byliśmy poddawani miażdżącej jak państwo wiedzą krytyce. A nasze projekcje które mówiły, że inflacja się właśnie tak zachowa przecież były ośmieszane wszędzie: od polskich kabaretów pożal się Boże, przez memy, wszystkie rozpowszechniane wypowiedzi polityczne. (...) NPB jednak ma najlepszy zespół analityczny; my mamy po prostu, nie chwaląc się najlepszy zespół analityczny, największy, bo nas stać. Jeśli gdzieś w Polsce się pojawi zespół analityczny który będzie lepszy od nas, to my go po prostu ściągniemy do NBP - stwierdził.
- Czechy jako jeden z nielicznych krajów nie kupowały obligacji; w Czechach nie było luzowania ilościowego. Czesi (...) przyjęli na klatkę piersiową uderzenie kryzysowe i je wytrzymali i przeczekali, a my aktywnie przystąpiliśmy jako Polskę i nie mówi jako bank tylko Polska, bo to rząd robi, przejęliśmy aktywnie walkę o to, żeby nie nastąpiło masowe bezrobocie i PKB żeby nie spadł. Skutkiem zaangażowania rządu czy agencji różnego rodzaju, no było to że NBP musiał wkroczyć na rynek obligacji, bo taki ma obowiązek konstytucyjny, ustawowy; musimy regulować ten rynek, nie dopuścić do jego strukturalnych nierównowag i to jest to słynne skupowanie obligacji przez NBP - powiedział.
- Za to jest teraz bank atakowany, a to jest numer jeden we wniosku o Trybunał Stanu - dodał.
Glapiński wskazywał, że w wielu krajach dokonywano podobnych operacji.
- Wszędzie praktycznie, można w uproszczeniu powiedzieć, wszędzie to było robione i to jest główny zarzut wobec NBP. Trudno powiedzieć prezesa, bo absurdalność tego zarzutu polega na tym, że decyzje są podejmowane kolegialnie przez zarząd NBP - mówił.
Jak zaznaczył Adam Glapiński, istnieją odpowiednie uchwały RPP dotyczące skupu obligacji. - Robiliśmy to pierwszy raz, choć z punktu widzenia prawnego nie są one potrzebne - mówił.
Prezes NBP podkreślał, że celem banku centralnego nie jest dbałość o PKB ani o rynek pracy, jednak musi on "współpracować z każdym rządem".
- Możemy współpracować jeśli cel inflacyjny jest zrealizowany, ale oczywiście w każdej sytuacji te polityki dwie: fiskalna rządowa i pieniężna NBP muszą ze sobą jakąś współgrać - dodał.
Glapiński odniósł się również do zarzutów mówiących o spóźnieniu w rozpoczęciu walki z inflacją poprzez podwyżki stóp procentowych. Stwierdził, że NBP zrobił to jako czwarty bank centralny na świecie.
- Jako jedni z pierwszych z większych, czy średnich i większych krajów to zrobiliśmy i trafiliśmy. Mogło się okazać na przykład, że za wcześnie to zrobimy, to się zdarza, ale zrobiliśmy to od razu bardzo mocno i dynamicznie. Podnosiliśmy między innymi stopy procentowe, bardzo energicznie przystąpiliśmy do walki z inflacji i widzą państwo rezultat - powiedział.
Prezes NBP poruszył także temat informacji zamieszczanych m.in. na banerach wywieszonych na gmachu banku. Stwierdził, że były one wywieszane po to," żeby się przeciwstawić demagogicznym atakom na NBP".
- Informowaliśmy po prostu, że inflacja spowodowana (jest wzrostem cen - red.) po pandemii i skutkiem rewolucji w cenach energetycznych po agresji rosyjskiej. Proste dwa fakty, jak to się mówi, jak kij, jak drut - mówił.
Kolejny zarzut, na temat którego zabrał głos Adam Glapiński, to kształtowanie polityki pieniężnej.
- W tradycji europejskiej od dziesiątek lat polityka pieniężna jest wyłączną domeną banku centralnego. Niezależność banku centralnego (...) oznacza przede wszystkim niezależność wobec rządu, ale w takim samym stopniu, nie mniejszym, wobec parlamentu, wobec Sejmu. Sejm nie ma prawa wybierać żadnej presji na centralny bank żeby prowadził taką czy inną politykę pieniężną, a już w dodatku karać czy nagradzać jakąś politykę - mówił.
Szef banku centralnego podkreślał, że w kolejnych kwartałach inflacja "niestety może znowu wzrosnąć".
- Raczej na pewno wzrośnie, choć skala tego wzrostu jest niestety obarczona ogromną niepewnością. Nie od nas zależy po prostu, my swoje jakby można powiedzieć zrobiliśmy, czekamy co będzie teraz. (...) Od początku kwietnia została przywrócona stawka podatku VAT 5 proc. na żywność. Oddziałuje to oczywiście w kierunku wyższych cen, choć wpływ tego na rynek jest ograniczony przez konkurencję na rynku, która bardzo wzrosła - powiedział.
Adam Glapiński odniósł się również do wpływu wojny cenowej między Lidlem i Biedronką na inflację.
- Teraz jest taka głośna bardzo rywalizacja dwóch sieci wielkich handlowych zagranicznych (...) Popyt na żywność nie jest duży, on się jakoś nie odrodził mimo tego wzrostu płac realnych (...) To sprzyja temu, żeby te ceny tak nie zareagowały gwałtownie na wzrost tego VAT - dodał.
Szef NBP wskazał, że innym czynnikiem, jaki może wpłynąć na wzrost inflacji jest odmrożenie cen energii.
- W przypadku pełnego zniesienia tarcz energetycznych, co jest nieprawdopodobne, wskaźnik inflacji wzrósłby o 4 p.p. do 7,5 proc. na koniec roku - prognozował. Dodał, że utrzymanie obecnych rozwiązań spowoduje, że inflacja na koniec roku wyniesie 3,9 proc.
Zdaniem Adama Glapińskiego jest to jeden z powodów tego, że w dyskusjach na posiedzeniu RPP nie pojawia się temat obniżki stóp.
- Nie było mowy wczoraj o obniżce. Dezinflacyjnie przede wszystkim oddziałuje poziom stóp procentowych, ten poziom stóp procentowych jest realnie dodatni. Co więcej przykro mi to powiedzieć ale my działamy jako ten hamulcowy. Stopy procentowe realnie są coraz wyższe, inflacja spadła, stopy na tym samym poziomie, więc różnica jest coraz większa. Ten hamulec coraz mocniej działa na kredyty wszelkiego rodzaju. W kierunku niskiej inflacji oddziałuje też korzystnie kurs złotego, obniża dynamikę cen importu - wyjaśniał.
- Wszystkie badania to pokazują, że inflacja będzie rosnąć (...) Nie ma mowy o obniżaniu stóp procentowych. Ja to mówię z żalem, bo by się chciało żeby po tak długim okresie, kiedy rola NBP polega na mrożeniu gospodarki w tej wysokiej inflacji, żeby się pojawił ten moment, kiedy wyjdziemy i będziemy mogli mówić (o obniżkach - red.), ale nie zrobimy tego, nie ulegniemy żadnej presji - podsumował.
Zgodnie z danymi opublikowanymi przez NBP w środę, Adam Glapiński zarobił w 2023 roku ponad 1,3 mln zł.
- Zarabiam podobnie jak pan premier Belka, jak wszyscy poprzedni prezesi. Najwięcej zarabiała pani Gronkiewicz-Waltz, takie były czasy. A potem wszyscy podobnie, od czasów Balcerowicza. Tutaj mamy skomplikowany system, kilka lat temu Sejm i Senat wziął to na tapet, wszystko jest publikowane. Jesteśmy od tego czasu najbardziej przezroczystym bankiem centralnym na świecie. Zarobek każdego prezesa, członka zarządu, jest publikowany, oświadczenia majątkowe są do wglądu odpowiednich służb - mówił na konferencji.
Podstawowa pensja miesięczna prezesa NBP wyniosła 47 tys. 298 zł, jednak przez pięć miesięcy wynagrodzenie było zwiększone dzięki dodatkom, o których pisał w ubiegłym roku członek zarządu Paweł Mucha.