Zapłacimy więcej za obowiązkowe badanie pojazdu? Takiej podwyżki chcą stacje
Od 2004 roku, a więc od dwóch dekad, za obowiązkowe badanie techniczne samochodu kierowcy płacą 98 zł. To jednak być może wkrótce się zmieni. Diagności od kilku lat walczą o wzrost stawek opłat, argumentując, że na przestrzeni dwudziestolecia koszty prowadzenia działalności wzrosły wielokrotnie. W Ministerstwie Infrastruktury przedstawiciele branży złożyli stosowny apel – i liczą na konstruktywny dialog. W rozmowie z Interią Biznes Prezes Zarządu Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów wskazuje, że rozważaną propozycją jest 246 zł brutto za badanie auta, czyli 200 zł netto. Zdaniem diagnostów, opłata na tym poziomie jest do zaakceptowania przez kierowców, a stacjom pozwoli w większym stopniu pokrywać rosnące obciążenia.
Badania techniczne pojazdu są obowiązkowe, zmienia się tylko ich częstotliwość w zależności od "wieku" auta. Z tego też względu właściciele stacji diagnostycznych nie muszą martwić się o napływ klientów. Kierowcy, którzy są właścicielami aut o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 3,5 t, a więc m.in. samochodów osobowych, wykonują badanie w podstawowych stacjach kontroli pojazdów za cenę 98 zł. I właśnie taki poziom opłaty, zdaniem diagnostów, jest niewystarczający w obliczu szybujących kosztów prowadzenia stacji i konieczności inwestowania w nowe urządzenia diagnostyczne.
Branża już od kilku lat podnosi swoje postulaty w rozmowach z resortem infrastruktury. Zmiana kierownictwa w ministerstwie w naturalny sposób stworzyła szansę na "nowe otwarcie" w negocjacjach. W rozmowie z redakcją Interia Biznes prezes Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów (PISKP) Marcin Barankiewicz potwierdził, że Izba składa 29 stycznia w Ministerstwie Infrastruktury apel w sprawie waloryzacji stawek opłat za obowiązkowy przegląd techniczny samochodu, podpisany przez 8 organizacji z branży motoryzacyjnej.
- Myślę, że można liczyć na konstruktywną rozmowę z resortem infrastruktury w tej sprawie; rozmawialiśmy już z wiceministrem Pawłem Gancarzem i przyznał on, że trudno o inny przykład opłaty, która nie byłaby zmieniana przez 20 lat od jej wdrożenia - mówi prezes. - Wiceminister zadeklarował, że ministerstwo przyjrzy się sprawie, tak, by te opłaty drgnęły. Aby stacje diagnostyczne mogły rzetelnie wykonywać swoją misję, czyli kontrolę stanu technicznego pojazdów, potrzebne są finanse.
- Nikogo nie trzeba przekonywać, jak mocno wzrosły koszty działalności w ostatnich latach. Gdybyśmy chcieli podnieść stawkę opłaty o 513 proc. - o tyle na przestrzeni ostatnich 20 lat narastająco wzrosło minimalne wynagrodzenie za pracę - to cena badania wyniosłaby 505 zł brutto. My jednak patrzymy na sprawę realistycznie. Uważamy, że na ten moment cena 246 zł brutto za obowiązkowe badanie auta, a więc 200 zł netto, to uczciwa propozycja. Inflacja narastająco od 2004 r. wzrosła o ok. 85 proc.; mamy tutaj do czynienia także ze wzrostem m.in. kosztów energii, ogrzewania, utrzymania i serwisowania urządzeń, jak również kosztów pracowniczych - tłumaczy M. Barankiewicz.
Jak wyjaśnia prezes PISKP, koszty pracownicze ponoszone przez właścicieli stacji są wysokie ze względu na to, że diagności muszą być odpowiednio wynagradzani za swoje kwalifikacje.
- Rynek diagnostów jest ograniczony; osoba pracująca na tym stanowisku musi spełniać rygorystyczne kryteria określone w Prawie o Ruchu Drogowym, więc właściciele stacji już na początku napotykają na barierę w postaci utrudnionego dostępu do nowych pracowników. Diagności muszą zdać egzamin państwowy, by uzyskać uprawnienia; te z kolei wydaje starosta. Egzamin jest trudny, ze zdawalnością na poziomie 13 proc. Ze względu na swoje kwalifikacje pracownicy stacji nie zarabiają więc wynagrodzenia minimalnego - a to przekłada się na wzrost kosztów pracowniczych.
- Urządzenia na stacji diagnostycznej to nie perpetuum mobile; trzeba je serwisować - zauważa prezes. - Dodatkowo trzeba inwestować w nowe - w resorcie infrastruktury już w tej chwili trwają prace nad wprowadzeniem nowych urządzeń: liczników cząstek stałych, służących do badania okresowego pojazdów wyposażonych w silniki Diesla z normą od Euro 5 i wyższą. Takie urządzenie kosztuje na rynku 6,5 tys. euro - wiele stacji zwyczajnie nie byłoby stać na ich zakup w momencie wprowadzenia obowiązku posiadania tych liczników. Pamiętajmy, że stacje diagnostyczne nie otrzymują żadnego dofinansowania od państwa.
- Z opłaty, którą wnoszą kierowcy, na konto stacji trafia to, co zostaje po odliczeniu podatku VAT - a więc na starcie trzeba odliczyć 23 proc. - a także po odprowadzeniu podatku dochodowego. To powinno teoretycznie wystarczyć na pokrycie kosztów. Tymczasem w ostatnich latach koszty energii dla przedsiębiorców wzrosły o 300-400 proc. Wzrosły też koszty ogrzewania, a przecież stacje diagnostyczne to duże powierzchnie, które trzeba ogrzać - dodaje.
Prezes PISKP wspomina też o innych kosztach, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się sprawą błahą, ale ze względu na efekt skali i skumulowanej inflacji stanowią kolejne rosnące obciążenie dla diagnostów.
- Zgodnie z przepisami, po badaniu właścicielowi pojazdu wydaje się papierowe zaświadczenie. W 2023 r. wykonano 20,5 mln badań, czyli wydano 20,5 mln zaświadczeń, a koszty druku i samego papieru znacząco wzrosły. Obecnie ryza papieru kosztuje ok. 20 zł, podczas gdy jeszcze kilka lat temu było to mniej niż 10 zł. Rosną też koszty usług dodatkowych - jak chociażby koszt legalizacji kasy fiskalnej czy prania odzieży roboczej, za co z roku na rok diagności płacą coraz więcej. Także w przypadku serwisowania urządzeń serwisanci doliczają sobie koszty dojazdu, które z roku na rok rosną - a opłata za przegląd jak stała w miejscu, tak stoi.
- Dobrym papierkiem lakmusowym jest tutaj wynagrodzenie za pracę, które, zdaniem polityków, powinno pozwalać na godne życie. W 2004 r. wynosiło ono 824 zł i pozwalało na wykonanie ośmiu badań samochodu. Dzisiaj wynosi 4242 zł, co pozwala na opłacenie aż 42 badań. Widać więc, jak bardzo zmieniła się siła nabywcza minimalnego wynagrodzenia, podczas gdy za obowiązkowy przegląd auta płacimy wciąż tyle samo - konkluduje nasz rozmówca.
Interia Biznes zwróciła się do Ministerstwa Infrastruktury z pytaniem, w jakim terminie resort planuje zająć się apelem Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów. Ministerstwo potwierdziło nam, że otrzymało pismo zawierające apel, o którym wspominał prezes PISKP. Dodatkowo biuro prasowe resortu poinformowało nas, że dziś w ministerstwie odbyło się spotkanie z przedstawicielami przedsiębiorców prowadzących stacje kontroli pojazdów, którzy postulują zmianę tabeli opłat za badania techniczne pojazdów. "Obecnie prowadzone są w tej sprawie analizy, ale na tym etapie prac jest za wcześnie, by mówić o konkretnych planach i rozwiązaniach systemowych w tej kwestii" - czytamy w mailu z ministerstwa.