Ile składki zdrowotnej płacą pracownicy, a ile przedsiębiorcy? Są najnowsze dane
Toczy się polityczna dyskusja o zmianie w składce zdrowotnej dla działalności gospodarczej. Tymczasem z najnowszych danych udostępnionych przez NFZ za 2023 rok wynika, że średnia kwotowa składka zdrowotna zapłacona przez przedsiębiorcę była wyższa niż osoby na etacie. Wprawdzie procentowo, w odniesieniu do dochodów, jest trochę niższa, ale różnica nie jest tak duża jak się powszechnie uważa - wylicza ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. Grupą, która do ochrony zdrowia dokłada się tylko symbolicznie, są rolnicy ubezpieczeni w KRUS.
Nowe dane o faktycznie wpłaconych składkach zdrowotnych przez poszczególne grupy rzucają nowe światło na to, kto i w jakim stopniu dokłada się do finansowania systemu ochrony zdrowia, a kto korzysta z niej praktycznie nie partycypując w kosztach.
- Najnowsze, uzyskane przez nas dane z NFZ nie potwierdzają często powtarzanej opinii, że przedsiębiorcy płacą symboliczne składki zdrowotne w stosunku do uzyskiwanych dochodów, a pracownicy są dociążeni w dużo większym stopniu, co jest argumentem w dyskusjach, ale opiera się na teoretycznych przykładach lub skrajnych przypadkach. Gdy przeanalizujemy realne wpłaty i wpływy ze składki w poszczególnych grupach, sytuacja jest inna niż się powszechnie uważa - mówi Interii Biznes Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Z danych NFZ o sumie składki zdrowotnej odprowadzonej w 2023 r., w podziale na tytuły ubezpieczeniowe wynika, że "etatowcy" wpłacili 70,3 mld zł składki zdrowotnej, a prowadzący działalność gospodarczą - 23 mld zł.
- Oczywiście etatowcy wpłacili dużo więcej na finansowanie ochrony zdrowia niż prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą, ale ta pierwsza grupa jest dużo mniejsza. JDG to tylko 8 proc. tytułów ubezpieczeniowych w rejestrach ZUS i NFZ - a jednocześnie odpowiadają za 16,3 proc. wpływów z tytułu składki zdrowotnej. Choć przedsiębiorcy są więc dość mało liczną grupą (2,3 mln w porównaniu do 12 mln etatów), to w stosunku do swojej małej liczebności wpłacają relatywnie dużo kwotę - tłumaczy w rozmowie z Interią Biznes Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
I wylicza, że jeśli spojrzymy na średnią kwotę płaconej składki zdrowotnej, to w 2023 roku przedsiębiorcy płacili średnio 817 zł miesięcznie, podczas gdy pracownicy (włącznie z mundurowymi, gdzie płace są relatywnie wysokie) 497 zł. Czyli przedsiębiorca płacił średnio o 64 proc. więcej niż pracownik.
Oczywiście to jest ujęcie kwotowe, a przedsiębiorcy przecież zarabiają znacznie lepiej niż pracownicy, więc stanowi to mniejszy odsetek ich dochodu.
- To prawda, ale różnica jest znacznie mniejsza niż może się wydawać. Tutaj muszę się odwołać do danych z 2022 r., aby porównać składkę z dochodem wynikającym z zeznań podatkowych. Przedsiębiorcy na skali podatkowej i podatku liniowym zarobili wtedy 226 mld zł, a zapłacili 15,5 mld zł składki zdrowotnej (w obliczeniach pomijam ryczałtowców, ponieważ nie jest możliwe określenie ich dochodu). Czyli efektywna stopa składki zdrowotnej wyniosła dla nich 6,9 proc. Warto pamiętać, że przedsiębiorcy osiągający niski dochód lub stratę i tak muszą płacić składkę zdrowotną wyliczaną na bazie płacy minimalnej, co podnosi efektywny poziom oskładkowania. Tymczasem dla pracowników efektywna składka zdrowotna wynosi 8,3 proc. - mówi Łukasz Kozłowski.
Jak wyjaśnia, wynika to z faktu, iż od podstawy składki zdrowotnej odlicza się zapłacone składki na ubezpieczenia społeczne - dlatego pracownicy efektywnie płacą też mniej niż 9 proc. Czyli efektywna składka zdrowotna pracowników jest o 1,4 pkt proc. wyższa niż u przedsiębiorców. Zdaniem ekonomisty FPP, nie jest to tak duża różnica jak wynika to z dyskusji wokół nowych propozycji rządu dotyczących zmiany w składce zdrowotnej dla przedsiębiorców.
Pod koniec marca minister zdrowia Izabela Leszczyna i minister finansów Andrzej Domański przedstawili propozycję obniżenia i uproszczenia składki zdrowotnej płaconej przez przedsiębiorców.
Czy zmiany proponowane przez rząd odwrócą te proporcje? - Nie, ich skala oddziaływania nie będzie aż tak duża. Symulując proponowaną reformę w warunkach 2023 r., średnia składka JDG obniżyłaby się do 657 zł (wobec 817 zł w obecne obowiązującym systemie) i byłoby to wciąż o 32 proc. więcej niż średnio na etacie. Różnica jest, ale nawet po wprowadzeniu zaproponowanych przez obecny rząd zmian, pokazuje, że nadmiernym uproszczeniem są stwierdzenia, że po takich zmianach każdy przedsiębiorca płaciłby 286 zł miesięcznie - mówi Kozłowski.
Ekonomista przyznaje, że przedstawiona przez ministrów finansów Andrzej Domańskiego i minister zdrowia Izabelę Leszczynę propozycja oznaczałaby, że owszem, składka przedsiębiorców byłaby niższa, ale wyliczenia jasno wskazują, że średnia składka przedsiębiorcy w ujęciu kwotowym nadal byłaby wyższa niż średnia składka osoby na etacie i trudno mówić, że byłyby to składki symboliczne, a do tego różnice wobec obecnego systemu nie będą aż tak duże.
Jego zdaniem na finansowanie opieki zdrowotnej trzeba spojrzeć szerzej.
- Pewnym błędem, który popełniamy w debacie o zmianach w składce zdrowotnej jest sprowadzanie dyskusji to takiej tezy, że przedsiębiorcy płacą za mało, dlatego mamy niedofinansowaną służbę zdrowia. Tymczasem poziom finansowania NFZ nie zależy głównie od tego, ile składki zdrowotnej przedsiębiorcy wpłacą łącznie, ponieważ stanowią oni tylko 8 proc. osób w ubezpieczeniu zdrowotnym. Tak mało liczna grupa nie ma decydującego wpływu, choć oczywiście ma to znaczenie w dyskusji o budżecie NFZ, a nie w dyskusji o odpowiednim skalibrowaniu wysokości składki dla tej grupy - dodaje rozmówca Interii.
Jego zdaniem powinniśmy rozmawiać w tym kontekście o całościowym podejściu do partycypacji różnych grup w finansowaniu tego obszaru. Gdyby wydatki na opiekę zdrowotną miałyby rosnąć zgodnie przepisami tzw. ustawy o 7 proc. PKB na zdrowie, a jednocześnie być finansowane wpływami ze składki, to samo dodatkowe obciążenie przedsiębiorców nie wystarczałoby do realizacji tego celu. Nieuniknione byłby podwyżki składki dla wszystkich grup zawodowych, co w obecnych warunkach wydaje się jednak mało prawdopodobne.
W tym kontekście trzeba zaznaczyć, że są grupy, które w niewielkim stopniu dokładają się do finansowania ochrony zdrowia. Kto płaci tylko symbolicznie?
Jak jasno pokazują dane, budżet państwa przekazuje co roku 1,8 mld zł do NFZ za rolników i ich domowników ubezpieczonych w KRUS, ale oni sami płacą realnie tylko 100 mln zł składki zdrowotnej - a mówimy o grupie ponad 1 mln osób - wskazuje ekonomista.
Jak zaznacza, w przypadku tej grupy przepisy są skonstruowane w ten sposób, że budżet przekazuje środki do KRUS, a ten potem na poczet składek rolników wpłaca je do NFZ. Stąd bierze się różnica między tym, ile wpływa do NFZ z KRUS, a tym, ile płacą sami rolnicy.
Gdybyśmy wzięli pod uwagę to, ile wpływa z KRUS, to wychodziłby, że miesięcznie średnio jest to ponad 100 zł na osobę, ale w rzeczywistości średnia składka wpłacona przez rolnika mającego poniżej 6 hektarów to średnio 1,91 zł miesięcznie, a rolnika z gospodarstwem powyżej 6 hektarów to 19,72 zł, czyli średnia składka zdrowotna wpłacana przez rolnika to 8,6 zł miesięcznie - wynika z wyliczeń.
Warto przypomnieć, że w Polskim Ładzie, który był dużą i niezbyt udaną reformą podatkowo-składkową nie było nawet mowy o zmianie sposobu liczenia i wysokości składki zdrowotnej płaconej przez ubezpieczonych w KRUS. Ostatnie propozycje obecnego rządu dotyczą tylko składek przedsiębiorców, którzy w wyniku zmiany wprowadzonej za rządów PiS, płacą je według różnych zasad - w zależności od sposobu opodatkowania.
Kozłowski podkreśla, że propozycja zmian, jaka została zaprezentowana miesiąc temu na konferencji nie idzie w kierunku potrzebnej zmiany systemowej, bo wciąż poruszamy się w ramach narracji Polskiego Ładu, która nakazuje obarczać przedsiębiorców całą odpowiedzialnością za niedostateczne finansowanie ochrony zdrowia.
- Jeśli chodzi o przedsiębiorców, to potrzeba głębszych zmian. Akurat składką zdrowotną są moim zdaniem już odpowiednio dociążeni, biorąc pod uwagę, że ma ona bardziej charakter podatku niż ubezpieczenia i niezależnie od wpłacanej kwoty zakres świadczeń i dostęp do służby zdrowia jest taki sam, co wynika z Konstytucji. Jeśli już dyskutujemy czego przedsiębiorcy płacą za mało, to są to zbyt niskie składki na ubezpieczenia społeczne. Jeśli za mocno podniesiemy składkę zdrowotną, to ograniczymy możliwość podniesienia składki na ubezpieczenia społeczne, czyli emerytalnej, rentowej, wypadkowej czy chorobowej. To jest podstawowy problem jeśli chodzi o daniny publiczne przedsiębiorców. Trudno też postulować, żeby JDG miały dokładnie ten sam system oskładkowania co pracownicy, m.in. z tego względu, że przedsiębiorcy muszą płacić składki w określonej w kwocie niezależnie od tego czy mają dochód czy stratę - uważa ekonomista FPP.
Jak podkreśla, teraz system jest rażąco niesprawiedliwy przede wszystkim ze względu na ubezpieczenia społeczne, bo ci którzy prowadzą działalność na małą skalę, ale mają przejściowe problemy, płacą nieproporcjonalnie wysokie składki. Natomiast ci, którzy osiągają duże dochody mają bardzo niskie składki społeczne i w efekcie nie mają zewidencjowanego kapitału choćby do emerytury minimalnej, więc podatnicy dopłacają im do tej różnicy.
- Jeśli przynajmniej częściowo nie zlikwidujemy tej nierównowagi, system będzie działał źle i nadal będziemy mieć w niektórych grupach zawodowych zjawisko zastępowania etatów przez samozatrudnienie. Dlatego przedstawiliśmy propozycję, w ramach której wszystkie składki przedsiębiorców byłyby obliczane od ich dochodu, ale tylko od jego części, stanowiącej ok. 55 proc. Dzięki temu dużą ulgę odczuliby przedsiębiorcy, którzy osiągają relatywnie niższy dochód ze swojej działalności, a ci lepiej prosperujący na rynku mieliby wreszcie możliwość wypracowania emerytury znacznie wyższej niż minimalna, zamiast - jak teraz - przekierowywania całości dodatkowych obciążeń w kierunku składki zdrowotnej, co nie przekłada się na żadne dodatkowe świadczenie zwrotne ze strony państwa. Przede wszystkim przywrócone byłby właściwe proporcje między różnymi tytułami danin publicznoprawnych, które płacą przedsiębiorcy - podsumowuje Łukasz Kozłowski.
Rozmawiała Monika Krześniak-Sajewicz