Złoty był mocny, ale w maju. Zadyszka, czy poważny kryzys?
Złoty tak mocny jak pod koniec maja już nie jest. Euro próbuje przejąć inicjatywę na rynku walutowym. Dolar jest w defensywie, a frank szwajcarski zyskuje na znaczeniu. Te wszystkie trendy mogą się jednak odwrócić.
- Wspólna waluta zyskała na wartości, bo jest uodporniona na perspektywę redukcji stopy depozytowej z 4,0 do 3,75 proc. na posiedzeniu EBC 6 czerwca. Szefowie polityki monetarnej strefy euro już wcześniej przygotowali rynki na ten ruch
- Dolar traci do euro, bo z powodu spadku wskaźnika koniunktury w przemyśle USA wzrosło prawdopodobieństwo, że Fed już we wrześniu obniży stopy procentowe
- Szwajcarów niepokoi brak postępów w zwalczaniu inflacji. Stąd wątpliwości, czy tamtejszy bank centralny rozluźni w tym miesiącu politykę monetarną. To z kolei wzmacnia franka
- Niektórzy analitycy prognozują, że choć złoty nie jest tak mocny jak pod koniec maja, to ma szansę wrócić na ścieżkę wzrostu
Pod koniec maja złoty imponował siłą. W notowania euro doszło wówczas do próby przełamania linii 4,25 zł, która wyznacza ponad czteroletnie minimum dla wspólnej waluty. Dziś jednak euro jest o około 6 groszy droższe. Dolar w tym samym czasie podrożał o 4 grosze - z 3,92 do 3,96 zł. Frank szwajcarski z poziomu 4,29 zł, co było najniższą wartością od ponad dwóch lat, ruszył w górę w kierunku 4,45 zł.
Wygląda na to, że jesteśmy blisko przesilenia także na najważniejszej parze walutowej świata, czyli eurodolarze. Przez prawie cały poprzedni miesiąc jego cena wahała się w przedziale 1,08-1,09, ale teraz zbliżamy się do górnej granicy. Z perspektywy analizy technicznej kurs eurodolara ma za sobą korektę poniżej wsparcia 1,08, którego skuteczna obrona stwarza możliwość przeprowadzenia kolejnego rajdu z celem na poziomie 1,095.
W tej sytuacji frapujące jest pytanie, dlaczego euro zdobywa przewagę nad dolarem, skoro w tych dniach Europejski Bank Centralny (EBC) niemal na pewno obniży stopy procentowe, a amerykański Fed zrobi to najwcześniej po wakacjach?
Wszystko wskazuje na to, że Rada Prezesów EBC w czwartek 6 czerwca postanowi zredukować stopy o ćwierć punktu procentowego. Ta decyzja została już dawno zapowiedziana i inwestorzy uwzględnili ją w cenach. Dlatego euro nie ma powodu, by tanieć. Co więcej, rynki rozgrywają scenariusz “jastrzębiej obniżki", czyli cięcia stóp z komunikatem EBC nie dającym nadziei na szybką, kolejną obniżkę. Górę bierze przekonanie, że w strefie euro w tym roku dojdzie jeszcze tylko do jednej redukcji stóp - prawdopodobnie w październiku.
Maleje grono ekonomistów, którzy spodziewają się po EBC następnych, dokonywanych co kwartał, aktów łagodzenia polityki monetarnej. Pada uzasadnienie, że sytuacja gospodarcza strefy euro może nie sprzyjać takim działaniom. Inflacja ciągle jest względnie duża, a wzrost płac utrzymuje się na wysokim poziomie, co stwarza ryzyko długotrwałej presji cenowej.
Z grona decydentów EBC dociera ostatnio wiele jastrzębich głosów. Isabel Schnabel, członkini zarządu EBC, oraz Joachim Nagel, prezes Bundesbanku, zalecają ostrożność i wątpią w możliwość szybkich kolejnych obniżek stóp. Także ekonomista Dennis Shen z Scope Ratings, ostrzega przed zbyt agresywnymi cięciami stóp w strefie euro. Jak twierdzi, mogą być one postrzegane jako błąd, zwłaszcza w kontekście trudnych do przewidzenia warunków gospodarczych. Dodaje, że wybory prezydenckie w USA i ich wpływ na politykę handlową oraz kurs wymiany euro do dolara czynią niepewność jeszcze większą.
Komentatorzy zwracają uwagę na fakt, że pierwszy raz w historii to Europa, a nie Stany Zjednoczone rozpoczną długo wyczekiwany proces luzowania monetarnego. Jeszcze niedawno powątpiewano, czy już we wrześniu Rezerwa Federalna obniży stopy procentowe. W ostatnich dniach ten scenariusz stał się znów bardziej prawdopodobny. Głównie dlatego, że słabo wypadł majowy wskaźnik koniunktury ISM dla przemysłu Stanów Zjednoczonych - cofnął się z 49,2 do 48,7 punktu. Rynki perspektywę wrześniowej obniżki stóp Fed oceniają teraz na 60 proc., a jeszcze kilka dni temu było to 50 proc.
Najnowsze dane wskazują, że inflacja w Szwajcarii nie chce spadać. To może zniechęcić bank centralny (SNB) na posiedzeniu, które odbędzie się 20 czerwca, do dalszych obniżek stóp procentowych. W marcu Helweci po raz pierwszy od 9 lat obcięli stopy - główna została zredukowana z 1,75 do 1,50 proc. Jeszcze kilka dni temu spodziewano się podobnego ruch w tym miesiącu. Dane inflacyjne mogą pokrzyżować te plany.
Szwajcarska inflacja liczona rok do roku wyniosła w maju 1,4 proc., co oznacza, że była tak sama jak w kwietniu, ale większa niż w marcu, w którym wyliczono ją na 1 proc. W kraju Helwetów rośnie niezadowolenie ze słabego tempa dezinflacji. W dodatku, frank tracił wiosną na wartości z powodu cięcia stóp, co zwiększyło obawy banku centralnego, że powoduje to "import" inflacji, na przykład w postaci sprowadzanych zza granicy surowców energetycznych. Dziś frank odzyskuje siłę i na naszym rynku walutowym jest kilkanaście groszy droższy niż pod koniec maja.
Jeśli SNB w najbliższym czasie nie obniży stóp procentowych i będzie podtrzymywał silnego franka, to utrudni życie polskim "frankowiczom". Zadłużeni we frankach zderzą się z gorszym przelicznikiem walutowym i będą narażeni na wyższe raty kredytów.
Wielu analityków jest zdania, że osłabienie złotego, po jego sukcesach z końca maja, nie jest zwiastunem poważnego kryzysu. Ryzykowne aktywa, wśród nich złoty, mają za sobą siedem miesięcy niemal nieprzerwanych wzrostów. W tej chwili ich wyceny nie należą do niskich. Wygląda na to, że globalny sentyment inwestycyjny, który sprzyjał naszej walucie, trochę zaczyna się chwiać.
Jednak ekonomiści PKO BP są zdania, że w otoczeniu złotego nie zaszły żadne istotne zmiany, które sugerowałyby jego dalszą deprecjację. "Widzimy szanse na kontynuację globalnego osłabienia dolara, co wspierałoby waluty z rynków wschodzących. Test majowych minimów par euro-złoty i dolar-złoty pozostaje naszym scenariuszem bazowym" - czytamy w komentarzu PKO BP.
Ekonomiści podkreślaj ą, że złotemu sprzyjają wysokie stopy procentowe NBP, a także fakt, że nie jest przewidywana w tym roku żadna ich obniżka. Warto też przypomnieć, że analitycy banku inwestycyjnego Morgan Stanley w zeszłym miesiącu prognozowali dla euro kontynuację spadków, choć przerywaną korektami, z docelowym poziomem 4,15 zł, który powinien zostać osiągnięty w ostatnim kwartale tego roku.
Jacek Brzeski