W skrócie
- Od 2026 roku wzrosną trzy kluczowe opłaty na rachunkach za prąd: kogeneracyjna, mocowa oraz OZE, co zwiększy całkowity koszt energii dla gospodarstw domowych.
- Mimo zapowiedzi spadku cen samej energii, rachunki za prąd mogą pozostać na wysokim poziomie, a nawet wzrosnąć ze względu na coraz większe koszty dystrybucji.
- Rząd rozważa zmiany w sposobie kalkulacji opłaty dystrybucyjnej, ale musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy obniżka kosztów dla konsumentów jest możliwa bez szkody dla spółek energetycznych.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Od pewnego czasu było wiadomo, że w 2026 r. wzrośnie opłata mocowa i opłata OZE. Z kolei 14 listopada rząd opublikował projekt rozporządzenia podnoszącego kolejną opłatę - kogeneracyjną.
Od przyszłego roku wzrośnie opłata kogeneracyjna. Jest projekt rozporządzenia
Stawka opłaty kogeneracyjnej w przyszłym roku ma wzrosnąć do 4,36 zł / MWh netto - wynika z oceny skutków regulacji projektu rozporządzenia ministra energii opublikowanego w piątek 14 listopada na stronach Rządowego Centrum Legislacji. Obecnie obowiązująca stawka to 3 zł / MWh, mamy więc do czynienia z prawie 50-procentowym jej wzrostem.
Opłata kogeneracyjna służy do finansowania mechanizmu wsparcia energii elektrycznej z wysokosprawnej kogeneracji. To równoczesne wytwarzanie energii elektrycznej oraz cieplnej przy użyciu jednego paliwa - przy czym musi to być proces o minimum 10 proc. bardziej efektywny niż przy wytwarzaniu elektryczności i ciepła osobno. Wysokosprawna kogeneracja przyczynia się do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych, dlatego rząd chce ją wspierać, co zresztą zostało wskazane jasno w Ocenie Skutków Regulacji (OSR) projektu rozporządzenia: "Funkcjonowanie projektowanego mechanizmu wsparcia wytwarzania energii elektrycznej z wysokosprawnej kogeneracji wpływa na poprawę jakości powietrza i zwiększenie efektywności wykorzystania paliw i energii".
"To składka nas wszystkich". Dlaczego opłata kogeneracyjna musi wzrosnąć?
- Opłata kogeneracyjna, którą płacimy w rachunkach za energię, to składka nas wszystkich na wsparcie budowy nowych jednostek kogeneracyjnych - tłumaczy Interii Biznes Andrzej Rubczyński, Starszy Doradca w Programie Ciepłownictwo w Forum Energii. - Opłaty tworzą fundusz celowy, z którego wypłaca się premię kogeneracyjną nowym jednostkom. Z kolei wielkość premii kogeneracyjnej wynika z indywidualnych potrzeb inwestora, jego analizy opłacalności nowej inwestycji.
Ciepłownictwo w Polsce boryka się z licznymi technologicznymi zaszłościami, a nakłady potrzebne na jego transformację są olbrzymie. Według raportu Polskiego Towarzystwa Energetyki Cieplnej (PTEC) z października 2024 r., kwota, jaką musi wydać sektor, by spełnić wymogi unijnego pakietu klimatycznego "Fit for 55", zawiera się w przedziale od 299 do 466 mld zł.
- Premie kogeneracyjne sukcesywnie wzrastają - wskazuje Andrzej Rubczyński. - Ma na to wpływ prognozowana cena paliwa, rosnące nakłady inwestycyjne i rosnące koszty operacyjne, w tym koszty środowiskowe (m.in. CO2 - jeżeli jednostka spala gaz). Jeżeli suma rocznych premii nowych jednostek wzrasta, to musi również wzrosnąć opłata kogeneracyjna - nasza składka na fundusz, z którego premie są wypłacane.
Eksperta Forum Energii pytamy, czy można wspierać kogenerację inaczej, tak, aby nie obciążać budżetu gospodarstw domowych. - To chyba nie jest możliwe, bo za wszystko w końcowym rozrachunku płaci społeczeństwo - mówi Andrzej Rubczyński. - Można oczywiście zamiast z lewej kieszeni obywatela zabrać mu z prawej, ale i tak zapłaci. To zależy od przyjętej przez państwo strategii gospodarczej i społecznej. W Niemczech np. bardzo wspiera się przemysł, wobec czego odciążana jest cena energii dla przemysłu, a dodatkowe opłaty rozwojowe bardziej przenoszone na energię dla gospodarstw domowych. U jest na odwrót.
Andrzej Rubczyński wyjaśnia, że w Polsce są jeszcze inne mechanizmy wsparcia kogeneracji, które de facto obniżają opłatę kogeneracyjną - bez nich byłaby zapewne wyższa. To dotacje do nakładów inwestycyjnych oferowane przez NFOŚiGW, udział jednostek kogeneracyjnych w rynku mocy (niestety, dzięki temu maleje opłata kogeneracyjna, ale rośnie opłata mocowa), a także białe certyfikaty za poprawę efektywności energetycznej.
- Jako wsparcie inwestycji można by wykorzystać darmowe uprawnienia do emisji CO2, ale pod warunkiem, że nie obniżałyby ceny ciepła - zauważa. - Aby przedsiębiorstwo mogło zakumulować kapitał na inwestycje, cała wartość emitowanego CO2 powinna być kosztem taryfowym, bez względu na to, czy część uprawnień pozyskano za darmo. To oczywiście powiększa lokalną cenę ciepła, ale przedsiębiorstwo ma dodatkowe zyski (bo kosztu nie poniosło), które bezwzględnie powinny być reinwestowane w czyste technologie ciepłownicze. Niestety, to rozwiązanie podnosi cenę ciepła, co może być bardziej odczuwalne dla lokalnej społeczności niż opłata kogeneracyjna płacona przez całe społeczeństwo. I wobec tego nie wprowadzono tego mechanizmu.
Według OSR, podniesiona stawka opłaty kogeneracyjnej "w znikomym stopniu będzie wpływać na cenę energii elektrycznej określoną w rachunkach dla odbiorców końcowych energii elektrycznej". ME wskazuje, że zmiana wpłynie na ponad 15,5 mln odbiorców w gospodarstwach domowych - ale uspokaja: przy średnim zużyciu energii gospodarstwa domowego na poziomie 3 MWh / rok, stawka opłaty kogeneracyjnej w wysokości 4,36 zł / MWh przełoży się na średnie obciążenie przeciętnego gospodarstwa kwotą ok. 13,08 zł za rok (co wynika z prostego rachunku 4,36 zł x 3). W przeliczeniu na miesiąc daje to 1 zł i 9 gr.
Podwyżki na rachunkach za prąd w 2026 roku idą szeroko
Podwyżki na rachunkach za prąd w 2026 r. nie kończą się na opłacie kogeneracyjnej. Wzrośnie też opłata mocowa. Prezes URE Renata Mroczek z końcem października br. opublikowała już jej nowe stawki - netto, a więc bez VAT. Dla odbiorców indywidualnych będą one kształtować się następująco:
- 4,29 zł na miesiąc - dla osób zużywających rocznie poniżej 500 kWh energii (obecnie 2,86 zł)
- 10,31 zł na miesiąc - dla osób zużywających rocznie 500-1200 kWh energii (obecnie 6,86 zł)
- 17,18 zł na miesiąc - dla osób zużywających rocznie 1200-2800 kWh energii (obecnie 11,44 zł)
- 24,05 zł na miesiąc - dla osób zużywających rocznie ponad 2800 kWh energii (obecnie 16,01 zł).
Odnosząc te stawki do średniego zużycia energii gospodarstwa domowego na poziomie 3 MWh (tj. 3000 kWh) / rok (przypomnijmy, takie zużycie ME przyjęło do oceny skutków rozporządzenia o opłacie kogeneracyjnej), można założyć, że roczne obciążenie nową stawką opłaty mocowej przy takiej konsumpcji prądu wyniesie 288,6 zł. Gospodarstwo domowe zużywające mniej niż 500 kWh zapłaci w skali roku 51,48 zł.
Opłatę mocową płacimy w celu wsparcia tzw. rynku mocy. To swoisty system awaryjny, złożony z rezerwowych jednostek wytwórczych. Kiedy produkcja energii z bieżących źródeł jest niewystarczająca, jednostki rezerwowe "wchodzą do gry". Muszą być jednak stale gotowe do pracy i właśnie utrzymanie tego stanu gotowości jest finansowane z opłaty mocowej. Środki z tej opłaty są przekazywane firmom energetycznym, które w ramach aukcji organizowanych przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) zobowiązują się, że dostarczą energię w razie niedoboru.
Wreszcie, wzrośnie opłata OZE, z której finansowane jest wsparcie dla producentów energii ze źródeł odnawialnych (farm wiatrowych, farm fotowoltaicznych, elektrowni wodnych, instalacji na biomasę i biogaz). Jej wysokość na 2026 r. też wyznaczyła prezes URE. W 2025 r. opłata ta wynosiła 3,50 zł za MWh. Od 1 stycznia będzie to ponad dwa razy więcej, bo 7,30 zł za MWh (netto). Zużycie energii elektrycznej na poziomie 3 MWh rocznie wygeneruje więc koszt 21,9 zł rocznie, czyli ok. 1,83 gr miesięcznie (minister Motyka rzeczywiście mówił w tym kontekście w TVP o symbolicznej złotówce).
Paradoks na rachunkach za prąd? Koszt energii może spaść, ale koszt dystrybucji poszybuje
Opłata kogeneracyjna, mocowa i opłata OZE są częścią opłaty dystrybucyjnej (za dostarczanie energii) na rachunku za prąd. Prezes URE Renata Mroczek w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" z września br., pytana, czy może dojść do paradoksu polegającego na tym, że koszt samej energii spadnie, ale koszty dystrybucji wzrosną - i ostatecznie rachunki za prąd nie będą wcale niższe - stwierdziła: "To prawdopodobne i absolutnie nie wykluczam, że może dojść do takiej sytuacji".
W świetle wzrostu wspomnianych opłat nieco inaczej brzmią zapowiedzi ministra energii Miłosza Motyki (wywiad w TVP Info z 20 listopada), a także minister klimatu i środowiska Pauliny Hennig-Kloski (wywiad dla portalu wnp.pl z września) o tym, że w 2026 r. nie będzie już konieczne mrożenie cen energii, bo ceny rynkowe spadną. Minister Motyka wprost wyraził nadzieję, że URE zatwierdzi taryfę na 2026 r. na poziomie niższym niż 500 zł za MWh (to obecna, zamrożona cena netto dla gospodarstw domowych, obowiązująca do końca 2025 r.).
- Ceny hurtowe energii elektrycznej są dziś wyraźnie niższe niż w szczycie kryzysu z lat 2022-2023: rynek w dużej mierze się ustabilizował - zwraca uwagę Jędrzej Wójcik, Koordynator Programu Elektroenergetyka w Forum Energii. - W 2025 r. kształtowały się one średnio na poziomie ok. 450 zł/MWh, co może oznaczać, że w nowej taryfie najpewniej zobaczymy cenę energii w okolicach 500 zł/MWh, czyli zbliżoną do poziomu, jaki płacimy obecnie dzięki zamrożeniu cen. Poszczególni sprzedawcy mogą oczywiście oferować nieco inne stawki, jednak kierunek zmian jest dość klarowny. Samo odmrożenie cen nie powinno istotnie podnieść komponentu energii elektrycznej na rachunku - w niektórych przypadkach może nawet oznaczać jego niewielki spadek.
Ekspert przypomina, że poziom określony w taryfie G11 - lub odpowiadający mu poziom zamrożonej ceny energii w wysokości 500 zł/MWh - dotyczy wyłącznie komponentu energii elektrycznej na rachunku za prąd. - To ok. 40 proc. całkowitej kwoty. Kolejne ok. 40 proc. stanowią opłaty dystrybucyjne oraz inne opłaty systemowe (w tym mocowa, kogeneracyjna i OZE), a pozostałe ok. 20 proc. to podatki - VAT oraz akcyza - wylicza Jędrzej Wójcik.
Jak zmieni się wysokość rachunku za prąd od stycznia 2026 r.?
- To, że pewien wzrost rachunków gospodarstw domowych za energię elektryczną w 2026 r. nastąpi, jest realne - choć wiele wskazuje na to, że nie będzie on drastyczny - mówi Interii Biznes Dominik Brodacki, szef działu energetycznego w Polityka Insight. - Rząd też widzi ryzyko, że te ceny będą trochę wyższe. Ostatecznie wszystko zależy od decyzji prezesa URE, który na podstawie wniosków spółek - które już niebawem powinny przedłożyć je do regulatora - odmówi bądź zaakceptuje proponowane przez nie stawki taryfowe na podstawie tzw. kosztów uzasadnionych.
- Nie wszystkie dane są jeszcze dostępne, ale na podstawie sytuacji na rynku energii można już z pewnym prawdopodobieństwem zarysować scenariusze - zgadza się Jędrzej Wójcik z Forum Energii. - Łączna wysokość rachunku - obejmująca nie tylko opłatę za energię, lecz także wszystkie pozostałe pozycje - nie powinna być dużym zaskoczeniem. Dla wielu odbiorców zmiana może pozostać wręcz mało zauważalna.
Rzeczywiście wzrosną opłata mocowa, opłata kogeneracyjna i opłata OZE, ale łącznie przełożą się one na podniesienie rachunku rzędu ok. 5 zł miesięcznie. W najlepszym wypadku wzrost całkowitej wysokości rachunku za prąd może być zbliżony do niskiej inflacji obserwowanej w ostatnich miesiącach, a nawet nieco od niej niższy
Jednocześnie rząd zasygnalizował, że bada możliwość dodatkowej ulgi dla odbiorców energii. Minister Motyka powołał już specjalny zespół ds. opracowania rekomendacji i założeń do propozycji przepisów dotyczących kształtowania i kalkulacji taryf dla energii elektrycznej. Wcześniej prezydent Karol Nawrocki złożył swój projekt ustawy obniżającej ceny prądu, zakładający m.in. redukcję opłat dystrybucyjnych.
- Sygnały ME co do możliwości obniżenia opłaty dystrybucyjnej to odpowiedź na propozycję prezydenta - jedyną spośród jego postulatów energetycznych, do której zdaje się przychylać rząd - uważa Dominik Brodacki. - Na razie minister energii powołał zespół, który ma zmienić sposób kalkulacji taryf. Trudno powiedzieć, czy to koincydencja czasowa, czy nie. Taka obniżka opłaty raczej nie zadziałaby się od 2026 r.
Rząd bierze się za opłatę dystrybucyjną. "Stąpa po bardzo kruchym lodzie"
- Rząd stąpa tutaj po bardzo kruchym lodzie - po zapowiedzi ministra energii państwowe spółki energetyczne na giełdzie straciły ponad 5 mld zł w jeden dzień. Należy pamiętać, że struktura ich wyniku EBITDA w dużej mierze (niekiedy nawet w 60 proc.) bazuje na wynikach dystrybucji, nie można więc tak po prostu zabrać im tego, na czym zarabiają. Z kolei mechanizm zwrotu z kapitału zaangażowanego w inwestycje operatorów systemów dystrybucyjnych pozwala spółkom w praktyce cieszyć się zagwarantowaną stopą zwrotu na poziomie 11-13 proc. Oczywiście, płacimy za to my w rachunkach, ale też spółki potrzebują tych pieniędzy, by inwestować w sieci dystrybucyjne. Rząd musi zważyć więc interesy odbiorców, potrzeby spółek, ale i konieczność rozbudowy sieci.
Być może rząd liczy na to, że uda mu się obniżyć opłatę dystrybucyjną bez większej szkody dla spółek, bo inwestycje w sieci dystrybucyjne będą w najbliższym czasie wspierane przez środki z KPO. Państwowe spółki energetyczne już sięgnęły w tym celu po miliardy. Enea, po podpisaniu aneksu z BGK we wrześniu br., zwiększyła finansowanie z KPO na rozwój sieci dystrybucyjnej do blisko 10 mld zł. Tauron również we wrześniu informował, że jego spółka-córka Tauron Dystrybucja pozyskała dodatkowe 4,87 mld zł na rozwój i modernizację sieci elektroenergetycznej. PGE w październiku podpisała aneksy do umów pożyczek z BGK na ponad 1,1 mld zł - i w sumie ma już zabezpieczone blisko 13,2 mld zł z KPO na obszar dystrybucji i energetyki kolejowej. Z kolei Energa z grupy Orlen otrzymała łącznie 9,4 mld zł z KPO - środki te pokryją prawie jedną czwartą wydatków zaplanowanych w ramach dziesięcioletniego programu inwestycyjnego w obszarze dystrybucji.
Katarzyna Dybińska












