Działa wojen handlowych jeszcze nie wystrzeliły. W co gra Donald Trump?

Prezydent USA Donald Trump pracowicie rozpoczął swoje urzędowanie, podpisując cały stos rozporządzeń. Część z nich to spełnienie obietnic składanych w kampanii wyborczej. Wśród podpisanych dokumentów zabrakło jednak tego, który wcielałby w życie plan rozpoczęcia zakrojonych na szeroką skalę wojen handlowych. Dlaczego Donald Trump zwleka z nałożeniem ceł na Chiny, Kanadę i Meksyk? Czy chce przez to coś osiągnąć? Czy temat ceł powróci w niedalekiej przyszłości?

Po zaprzysiężeniu na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych Donald Trump udał się do Gabinetu Owalnego, gdzie podpisał pokaźny stos rozporządzeń. Część z nich stanowi "dowiezienie" obietnic z czasów kampanii wyborczej. Trump wprowadził m.in. stan wyjątkowy na granicy z Meksykiem, wycofał członkostwo USA w Światowej Organizacji Zdrowia, zakazał dzierżawy działek na wodach federalnych pod budowę farm wiatrowych, wstrzymał przyjmowanie nowych pracowników w szereg administracji federalnej (z kilkoma wyjątkami - zamrożenie zatrudniania nie dotknie np. sił zbrojnych), a także cofnął wiele decyzji podjętych przez administrację Joe Bidena. 

Reklama

Donald Trump nie uderzył jeszcze cłami w Chiny. Na co czeka?

Wśród tych rozporządzeń zabrakło jednak tego, którego obawiał się cały świat - wprowadzającego podwyższone cła handlowe na towary importowane do USA. A przecież w kampanii Trump zapowiadał, że będą one wprowadzane szeroko. Jako podstawową stawkę ceł wskazywał przedział 10-20 proc., przy czym Kanady i Meksyku miałaby dotyczyć 25-procentowa stawka, a Chin - 60-procentowa. Jaką strategię przyjął zatem Donald Trump?

"Trump chce umowy z Chinami. W przeciwnym razie już pierwszego dnia wystrzeliłby w kierunku Chin. W kampanii był bardzo agresywny wobec Chin, a następnie pierwszego dnia wycofał się z tego. Chiny wygrywają, ponieważ ich cła będą ograniczone. Zaoferują Trumpowi wszystko, czego będzie potrzebował, aby zawrzeć umowę. Usługi finansowe? Silniejszego juana? Jasne, być może tymczasowo" — uważa Alicia Garcia Herrero, główna ekonomistka ds. Azji i Pacyfiku we francuskim banku inwestycyjnym Natixis.

Być może po raz kolejny daje więc o sobie znać pragmatyzm Donalda Trumpa, który chce wytargować coś od Chin. Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu agencja Bloomberga donosiła, że w gronie najbliższych doradców ekonomicznych nowego prezydenta USA kiełkuje plan stopniowego zwiększania stawek taryf celnych, tak, aby nie wykładać od razu wszystkich kart na stół, ale móc skutecznie negocjować z partnerami w handlu międzynarodowym. Nie wiadomo jednak, czy ten plan w ogóle zyska aprobatę Donalda Trumpa.

Jak wskazuje Kenny Ng, strateg ds. papierów wartościowych w China Everbright Securities International, mnożące się znaki zapytania oznaczają, że "inwestorzy będą musieli zgadywać". Trump skazał więc rynki na dalsze pozostawanie w zawieszeniu.

Dodajmy, że Donald Trump zapowiedział po inauguracji, iż decyzje dotyczące ceł na chińskie towary będą zależeć m.in. od tego, jak rozwinie się sytuacja wokół Kanału Panamskiego, który chce odzyskać dla USA, co powtórzył w dniu inauguracji swojej prezydentury. Jak podaje Bloomberg, władze Panamy zdecydowały już o przeprowadzeniu audytu działań chińskiej spółki zarządzającej portami położonymi w pobliżu Kanału Panamskiego.

Chiny na razie uciekły spod topora Trumpa. Kanada i Meksyk ucierpią najbardziej?

Jeśli Chodzi o Chiny, znaków zapytania jest wiele. Za to Donald Trump podtrzymał po zaprzysiężeniu zamiar nałożenia 25-procentowych ceł na najbliższych sąsiadów USA: Kanadę i Meksyk. Miałyby one zacząć obowiązywać od 1 lutego br. We wtorek kurs meksykańskiego peso osłabia się o ponad 1 proc. w stosunku do dolara.

"Trump wydawał się spychać cła na boczny tor, ale jakoś Meksyk i Kanada są wyjątkiem, co według mnie jest dla rynku bardzo dziwne, ponieważ Chiny były bardziej oczywistym celem, kiedy (Trump - red.) rozpoczynał swoją kampanię wyborczą" - tak komentuje postawę Trumpa Michael Pfister, analityk walutowy w Commerzbank. Jego zdaniem, skoro inne kraje na razie nie są objęte groźbami taryfowymi, to właśnie dwa państwa, wobec których groźby nałożenia ceł zostały powtórzone, ucierpią najmocniej.

Według analityków w ogólnym rozrachunku temat polityki handlowej nie wybił się na pierwszy plan na inauguracji prezydentury Trumpa, ale najprawdopodobniej ta kwestia powróci w najbliższym czasie.

"Jesteśmy pewni, że w pewnym momencie Trump zacznie działać w sprawie środków taryfowych. Jest całkiem jasne, jakie są jego intencje. Fakt, że nie zajął się tą kwestią pierwszego dnia, nie oznacza, że nie jest to już w planach. Zdecydowanie jest to w planach, po prostu musimy poczekać i zobaczyć, jaką formę przybierze" - uważa Khoon Goh, szef badań ds. Azji w ANZ (Australia and New Zealand Banking Group).

EUR/USD

1,0417 -0,0010 -0,10% akt.: 22.01.2025, 06:02
  • Kurs kupna 1,0417
  • Kurs sprzedaży 1,0417
  • Max 1,0427
  • Min 1,0393
  • Kurs średni 1,0417
  • Kurs odniesienia 1,0427
Zobacz również: CAD/JPY AUD/NZD AUD/JPY

"Cła na razie pozostają w zawieszeniu. Myślę, że powinniśmy spodziewać się zmienności. Jednak jest nadzieja, że jest pewien pragmatyzm. Musimy założyć, że (Donald Trump - red.) nie zrobi niczego, co tylko wywoła inflację w USA" - dodaje Vis Nayar, dyrektor ds. inwestycji w Eastspring Investments.

Niepewność zdominuje rynki. "Powrót Trumpa to obietnica niespodzianek"

W ocenie analityków inwestorzy powinni się przygotować na podwyższoną niepewność w kwestii polityki handlowej. "Chociaż nie ogłoszono niczego konkretnego, istnieje wyraźne zagrożenie, że taryfy zostaną wprowadzone i mogą być dość duże. Niektóre zagrożenia w kwestii szybkości i skali tych wprowadzanych taryf zostały zmniejszone, ale myślę, że rynek nadal pozostanie ostrożny" - uważa Dominic Bunning, szef strategii walutowej formatu G10 w japońskim holdingu Nomura.

Z kolei Charu Chanana, główna strateg inwestycyjna w Saxo Banku, jest zdania, że "rynki świętowały zbyt wcześnie", ciesząc się, że kwestia taryf nie została wspomniana na samym początku przemówienia inauguracyjnego Donalda Trumpa. "Pierwsze kilka godzin funkcjonowania administracji Trumpa wskazuje, że otoczenie polityczne będzie znów dynamiczne, a rynki powinny przygotować się na zmienność".

Eksperci podkreślają także, że wiele propozycji gospodarczych Trumpa będzie miało swoją cenę. "Będziemy musieli zobaczyć duży wzrost zysków, aby zrekompensować nawet niewielki wzrost stóp procentowych, który może nastąpić po podwyższeniu ceł" - stwierdził Jack Ablin, dyrektor ds. inwestycji w Cresset Capital.

"Wyceny aktywów w 2025 r. będą w znacznym stopniu zależeć od ścieżki polityki Trumpa. Niepewność prawdopodobnie będzie się utrzymywać i będzie cechą prezydentury Trumpa" - dodaje Robert Sockin, starszy ekonomista globalny w Citi.

Z kolei David Bach, dyrektor prestiżowej szkoły biznesu International Institute for Management Development w Lozannie, w artykule dla portalu CNBC zauważa, że - biorąc pod uwagę nieprzewidywalność Donalda Trumpa - możliwy jest nawet reset w relacjach USA-Chiny. "Jedno jest pewne: powrót Trumpa to obietnica niespodzianek" - napisał Bach.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Donald Trump | cła | wojna handlowa | amerykańskie cła
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »