Gdzie trzech członków RPP, tam cztery opinie. Co dalej ze stopami procentowymi?
Członek RPP Przemysław Litwiniuk powiedział w rozmowie z TOK FM, że "określone warunki" mogłyby przyczynić się do "skorygowania błędu obniżek stóp procentowych z ubiegłego roku". Takie stwierdzenie stoi naprzeciw stanowiska przewodniczącego gremium Adama Glapińskiego, który stwierdził, że w 2024 roku Rada powinna utrzymać stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Jeszcze odmiennego zdania są inni członkowie RPP - Henryk Wnorowski oraz Ludwik Kotecki, którzy nie wykluczają w bieżącym roku ewentualnych obniżek.
- Myślę, że z dokumentów, które znamy nie wynika, aby obniżka (stóp procentowych - red.) była zasadna w tym momencie. Każdy kolejny miesiąc niesie ryzyka w drugą stronę (w stronę wzrostu inflacji - red.) i mówię o ryzykach wynikających z polityki fiskalnej - powiedział na łamach stacji TOK FM Przemysław Litwiniuk.
W rozmowie ze stacją radiową członek Rady Polityki Pieniężnej został też zapytany, czy władze monetarne powinny teraz zdecydować się na podwyżkę stóp procentowych. W jego opinii takiej potrzeby na ten moment nie widzi. - Ale widzę argumenty, które w określonych uwarunkowaniach mogłyby przemawiać za skorygowaniem tego błędu, który nastąpił we wrześniu i październiku ub. roku. Było to przedwczesne i nadmierne poluzowanie polityki pieniężnej - dodał Litwiniuk.
W ten sposób ekonomista odniósł się do ostatnich zmian w zakresie stóp procentowych, na jakie zdecydowały się władze monetarne. Przypomnijmy, że we wrześniu i październiku RPP przeprowadziła dwie obniżki kosztu pieniądza. Najpierw o 75 punktów bazowych - co zaskoczyło nie tylko ekspertów, ale też inwestorów i przełożyło się na znaczące osłabienie złotego względem dolara czy euro - a następnie o 25 pb., która to decyzja ustanowiła stopę referencyjną na jej obecnym poziomie 5,75 proc.
Natomiast zagrożeniami dla podwyższenia się inflacji w Polsce mogą być przede wszystkim decyzje rządu w sprawie cen administrowanych. Nowa większość sejmowa postanowiła pod koniec ubiegłego roku, że ceny energii i gazu pozostaną "zamrożone" na poziomie z 2022 r. jeszcze przez pierwsze półrocze 2024 r. Jeszcze wcześniej ich poprzednicy przedłużyli zerową stawkę VAT na podstawowe produkty spożywcze na okres I kw. bieżącego roku.
Powrót do ustalania cen przez czynniki rynkowe w przypadku mediów oraz do opodatkowania żywności wydają się jednak konieczne, ponieważ dalsze utrzymywanie tarcz antyinflacyjnych jest zwyczajnie kosztowne. Jak wynika z wyliczeń ekonomistów z banku Pekao, powrót do 5-procentowej stawki VAT na żywność od kwietnia może oznaczać 12,5 mld zł wpływu do budżetu państwa. Odwrotna decyzja daje więc koszt ponad 4 mld zł na kwartał. Jednocześnie suma, jaką należało zapłacić za "tarczę energetyczną" na 6 miesięcy, to blisko 16,5 mld zł. A zgodnie z podpisaną przez prezydenta ustawą budżetową, deficyt w kasie państwa będzie rekordowo wysoki, bo może sięgnąć do 184 mld zł.
W czasie konferencji prasowej podsumowującej lutowe posiedzenie RPP, przewodniczący gremium Adam Glapiński także wskazał powyższe zagrożenia jako najpoważniejsze dla kształtowania się tempa wzrostu cen w Polsce. Podkreślił on, że w ciągu "trzech miesięcy inflacja wróci do celu inflacyjnego NBP", który wynosi 2,5 proc. z możliwym odchyleniem o 1 pkt. proc. w górę lub w dół. Jednak zdaniem szefa banku centralnego "to nie jest koniec historii".
- W dalszych miesiącach tego roku, w II połowie w szczególności, kształtowanie się inflacji jest obarczone bardzo wysoką niepewnością. Inflacja może wzrosnąć pod wpływem czynników fiskalnych i regulacyjnych - zauważył. Jak dodał w dalszej części wystąpienia, "zaryzykowałbym taką tezę: nie widzę perspektyw, żeby większość powstała (w RPP - red.) za obniżką stóp do końca roku".
Taką zapowiedź ekonomiści z banku Pekao oceniają jako zwiastun braku obniżek stóp procentowych nawet do końca 2025 r. W ich opinii "odwrócenie inflacji i ożywienie gospodarcze zamkną bardzo krótkie okno do kontynuacji cięć stóp procentowych, a RPP będzie prowadzić restrykcyjną politykę (pieniężną - red.)".
Jednocześnie inaczej sprawę oceniają ekonomiści z PKO Banku Polskiego. W swoim komentarzu do konferencji Glapińskiego wskazali, że słowa prezesa NBP "należałoby interpretować jako wyraźną zapowiedź, że w tym roku, a zwłaszcza w najbliższych miesiącach, RPP nie zmieni stóp procentowych". Jednak scenariusz, w którym to władze monetarne zdecydują się jednak na poluzowanie polityki pieniężnej "nie jest zupełnie przekreślony".
"Co do zakładanej przez nas dotychczas obniżki stóp w marcu, kwietniu wciąż mamy w pamięci zaskakujący ruch RPP z września ubiegłego roku, a jednocześnie oczekujemy głębszego niż konsensus spadku inflacji w tym okresie. Co do ruchu w listopadzie, to podtrzymujemy, że impulsem do niego może się stać otoczenie globalne" - napisano w porannym raporcie ekonomiści PKO BP.
Takie stanowisko jest zbliżone do tego, jak słowa przewodniczącego RPP komentują inni członkowie gremium. W rozmowie z portalem Biznes24.pl Ludwik Kotecki wskazał, że "zaskoczyła go pewność" co do braku zmian w zakresie stóp procentowych, jaka towarzyszyła w czasie konferencji Glapińskiego.
- Mamy w końcu luty, czyli do końca roku jest bardzo daleko. A pan prezes mówi, że większości do zmian stóp procentowych w jakąkolwiek stronę on nie widzi i na pewno ich nie będzie. No ja bym się chyba tak nie odważył powiedzieć - powiedział ekonomista cytowany przez biznes24.pl.
W podobnym tonie wypowiedział się Henryk Wnorowski. Członek RPP w rozmowie z agencją Bloomberga wskazał, że "osobiście nie odważyłbym się przewidzieć, jak zachowa się cała RPP do końca tego roku. Może się zdarzyć, że pewne zmiany (stóp procentowych - red.) nastąpią".
Według Wnorowskiego, w sytuacji spadku inflacji w styczniu poniżej 4 proc. i osiągnięcia celu NBP w marcu dywagacje na temat podwyżek stóp procentowych są kompletnie nieuzasadnione. W dalszej części wypowiedzi ekonomista dodał, że próba przewidzenia "kolejnych ruchów RPP stała się ekstremalnie trudna". Trudno się z nim nie zgodzić.