Krowy mają być bardziej "eko". Jest pomysł by zmniejszyć emisje z hodowli
Czy krowy mogą być bardziej eko? Takie niecodzienne pytanie stawiają sobie naukowcy i producenci żywności na całym świecie. Teraz kanadyjska firma zajmująca się genetyką podaje, że opracowała na to sposób. Wiosną przyszłego roku na świat przyjdą pierwsze "ekologiczne" cielęta. Od zwykłych mają różnić się tylko jednym - będą emitowały do atmosfery mniej metanu, produkowanego przez krowy w procesie trawienia.
- Kanadyjska firma Semex przekonuje, że odkryła sposób na zmniejszenie ilości metanu wydzielanej przez krowy
- Pierwsze cielęta z wyselekcjonowaną cechą mają przyjść na świat w 2024 roku
- Odkrycie mogłoby znacząco zmniejszyć poziom emisji metanu z hodowli bydła - wskazują specjaliści
- Hodowla krów jest jednym z największych źródeł emisji metanu związanych z działalnością człowieka
Na farmie Bena Loewitha w Lynden, małej kanadyjskiej wsi oddalonej o 90 km od Toronto, wiosną - jak co roku - mają przyjść na świat cielęta. Rodzina Loewitha od trzech pokoleń zajmuje się hodowlą krów mlecznych, więc nie byłoby to niczym niezwykłym, gdyby nie to, że nowe pokolenie krów ma być bardziej "eko". Czym cielęta zasłużyły sobie na to określenie? Będą emitować mniej metanu - przekonuje firma genetyczna Semex, która udostępniła farmerowi specjalny materiał genetyczny do zapłodnienia krów z wyselekcjonowaną cechą.
Jak podaje Reuters, firma Semex twierdzi, że wykorzystanie opracowanego przez firmę materiału genetycznego i dalsze rozmnażanie krów posiadających specjalnie pozyskaną przez genetyków cechę mogłoby zmniejszyć emisje pochodzące od bydła mlecznego hodowanego w Kanadzie o 20-30 proc. do 2050 roku.
Jeśli rzeczywiście da się zmniejszyć genetycznie ilość metanu emitowanego przez krowy i wprowadzić to rozwiązanie na szeroką skalę, będzie to miało ogromny wpływ na poziom emisji z hodowli bydła - komentuje cytowany przez Reutersa profesor Frank Mitloehner z Uniwersytetu Davis w Kalifornii. A co za tym idzie, na poziom emisji metanu w ogóle, bo hodowla krów to jedno z dwóch największych ich źródeł związanych z działalnością człowieka.
Metan jest drugim najniebezpieczniejszym dla atmosfery gazem cieplarnianym. Byłby nawet groźniejszy niż dwutlenek węgla ze względu na swoje właściwości, ale jego emisje zachodzą na mniejszą skalę. Metan nie tylko przyczynia się do globalnego ocieplenia, ale też zanieczyszcza powietrze - jest jednym z gazów silnie przyczyniających się do powstawania smogu, którego występowanie ma negatywne skutki dla ludzkiego zdrowia.
Rolnictwo i hodowla zwierząt są jednymi z największych źródeł emisji gazów cieplarnianych na świecie, w tym metanu. Produkcja żywności odpowiada za 26 proc. emisji związanych z działalnością człowieka. Gazy cieplarniane wydostają się do atmosfery w związku z transportem, przetwarzaniem, używaniem maszyn rolniczych czy nawozów. W przypadku hodowli bydła jest jeszcze inne, bardzo prozaiczne źródło: krowy emitują metan podczas procesu trawienia.
Za jego produkcję odpowiedzialna jest flora bakteryjna w krowim układzie pokarmowym. Nie jest to zresztą jedyny gatunek, u którego trawienie zachodzi w ten sposób - podobnie dzieje się w przypadku wielu innych roślinożernych zwierząt. Ale z krowami jest prawdziwy problem. Nie ze względu na nie same, tylko ze względu na skalę, na jaką zaczęliśmy je hodować w XX wieku.
Według różnych szacunków na świecie w 2022 roku było od jednego do nawet półtora miliarda sztuk krów i innego rodzaju bydła. To oznacza, że mogły być momenty, kiedy takich zwierząt w skali globu było więcej niż Chińczyków lub Hindusów, czyli przedstawicieli najludniejszych populacji świata. W krajach takich jak Urugwaj czy Nowa Zelandia, gdzie hodowla jest ważnym sektorem gospodarki, a krajowa populacja jest niewielka, jest wręcz kilkukrotnie więcej krów niż ludzi.
Chociaż udomowienie krów to zdarzenie sprzed tysięcy lat, a hodowla bydła towarzyszy nam od wieków, to skala zupełnie bez precedensu w historii. Podobnie jak w przypadku innych gatunków zwierząt hodowlanych, liczba krów radykalnie wzrosła w XX wieku wraz z bogaceniem się społeczeństw i dużym wzrostem konsumpcji mięsa.
Wzrost liczby bydła nie pozostał bez wpływu na emisje. Obecnie szacuje się, że jedna trzecia emisji metanu związanych z ludzką działalnością to właśnie efekt hodowli krów. To oznacza, że krowy mogą odpowiadać za blisko tyle samo metanu w atmosferze, co światowa produkcja i spalanie ropy, gazu czy węgla.
Destrukcyjny wpływ masowej hodowli bydła na atmosferę jest faktem doskonale znanym i hodowcom, i naukowcom zajmującym się ociepleniem klimatu. Żeby radzić sobie z tym problemem instytucje międzynarodowe czy działacze ekologiczni namawiają po prostu do zmniejszania konsumpcji mięsa i nabiału. Mniejszy popyt miałby w naturalny sposób wpłynąć na zmniejszenie podaży, co w tym przypadku oznacza po prostu zmniejszanie pogłowia.
To rodzi protesty nie tylko wśród konsumentów. Hodowli nie chcą zmniejszać przede wszystkim sami hodowcy, bo stanowi dla nich źródło dochodu. Produkcja mięsa jest zresztą niezwykle dochodowym przemysłem - wartość całego rynku przemysłu mięsnego ma przekroczyć w tym roku bilion dolarów. W Brazylii, która jest największym światowym eksporterem wołowiny, hodowla krów odpowiada za ok. 8 proc. PKB. Udział kilku procent hodowli bydła w PKB odnotowują też inni wielcy eksporterzy: Indie, Urugwaj czy Argentyna.
Dlatego w świecie, który nie chce hodować i jeść mniej krów, a jednocześnie nie chce katastrofy klimatycznej, szuka się sposobów na zmniejszanie emisji pochodzących od tych zwierząt. Właśnie takim pomysłem są "ekologiczne krowy", wydzielające mniejszą ilość metanu podczas trawienia.
Ale niektórzy pozostają sceptyczni wobec pomysłu firmy Semex. Wynikom badań kanadyjskiej firmy nie przyglądał się jeszcze resort rolnictwa tego kraju - wskazuje ministerstwo resort w odpowiedzi na pytania agencji Reuters. Niektórzy ze specjalistów, z którymi rozmawiała agencja podają, że zmniejszanie emisji metanu mogłoby przysparzać krowom problemów trawiennych. Inni powątpiewają w skuteczność samej metody.
- Metan jest produkowany przez florę bakteryjną w jelitach krów, nie przez same krowy - wskazuje Juha Nousiainen, wicedyrektor w fińskiej firmie mleczarskiej Valio, cytowany przez agencję.
Inni pozostają pełni nadziei. Profesor Christine Baes z Uniwersytetu Guelph w Kanadzie dzieli się wynikami swoich badań przeprowadzonych dla firmy Semex, z których wynika, że ilości metanu emitowane przez krowy mogą się różnić kilkukrotnie w zależności od odmiany.
- Informacje, które zbieramy w projekcie, są niemal jak książka telefoniczna - możemy ją otworzyć, wskazać na daną krowę i powiedzieć: to konkretne zwierzę wytwarza tyle i tyle metanu - wskazuje Baes. - Selekcja ze względu na cechę niskiego poziomu metanu może generować coraz niższe emisje u kolejnych pokoleń.
Firma Semex na razie nie dzieli się swoimi prognozami sprzedaży. Pierwsze partie materiału genetycznego zaoferowała hodowcom bez opłat.
Martyna Maciuch