Obniżka stóp procentowych dopiero w 2026 roku? Adam Glapiński zabrał głos
Stopy procentowe w Polsce pozostają na tym samym poziomie od października ubiegłego roku. I nie można wykluczyć, że jeszcze długo się to zmieni. - Nie można wykluczyć, że sytuacja gospodarcza rozwinie się w takim kierunku, że dyskusja o dostosowaniu polityki pieniężnej będzie zasadna wcześniej niż w 2026 roku - wskazał w najnowszym wywiadzie prezes banku centralnego Adam Glapiński.
Miejsce na dyskusję o zmianie wysokości stóp procentowych w Polsce może się pojawić dopiero w 2026 roku. Tak wskazał w najnowszym wywiadzie prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) Adam Glapiński.
Przypomnijmy, że stopy procentowe w Polsce pozostają bez zmian od października 2023 roku.W wyniku dwóch obniżek - we wrześniu o 75 pkt. bazowych i październiku o kolejne 25 pkt. - znalazły się na poziomie:
- dla stopy referencyjnej: 5,75 proc.;
- dla stopy lombardowej: 6,25 proc.;
- dla stopy depozytowej: 5,25, proc.;
- dla stopy redyskontowej: 5,85 proc.
- Przez niemal pół roku dynamika cen kształtowała się na poziomie zgodnym z celem. Jednocześnie, tak jak się spodziewaliśmy, w lipcu inflacja wzrosła. Co do dalszych decyzji Rady, to wielokrotnie podkreślałem, że podejmowane są one z uwzględnieniem dostępnych w danym momencie informacji dotyczących perspektyw inflacji i aktywności gospodarczej - mówił Glapiński w rozmowie z PAP Biznes.
- Rada (Polityki Pieniężnej - red.) nie planuje decyzji z wyprzedzeniem, a wszelkie wypowiedzi dotyczące przyszłych działań Rady mają charakter warunkowy. Przyszłe decyzje będą zależne od szeregu czynników wpływających na procesy cenowe, w tym od dynamiki wynagrodzeń, wzrostu konsumpcji, ale też sytuacji gospodarczej za granicą i decyzji dotyczących cen energii, które mogą też wpłynąć na oczekiwania inflacyjne. W zależności od kombinacji tych czynników, przestrzeń dla obniżek stóp procentowych może pojawić się wcześniej lub później - tłumaczył.
- Nie można wykluczyć, że sytuacja gospodarcza rozwinie się w takim kierunku, że dyskusja o dostosowaniu polityki pieniężnej będzie zasadna wcześniej niż w 2026 roku, gdy będziemy mieli pewność, że inflacja osiągnie szczyt, a prognozy pokażą, że obniża się trwale w kierunku celu - wskazał Glapiński.
Przypomnijmy, że 2026 rok jako data, kiedy zdaniem szefa NBP można spodziewać się pierwszych obniżek, pojawiła się już w jego wystąpieniu po ostatnim decyzyjnym posiedzeniu RPP.
- W czerwcu po raz piąty miesięczny wskaźnik jest zgodny z celem inflacyjnym NBP - mówił wtedy prezes NBP. Zaznaczył jednak, że kolejne miesiące upłyną pod znakiem ponownego wzrostu inflacji ze względu na częściowe odmrożenie cen prądu. Sprawia to, że o obniżkach stóp procentowych "możemy zapomnieć". - Taka możliwość najwcześniej może się pojawić w 2026 roku - stwierdził.
Rzeczywiście, w lipcu zanotowaliśmy wzrost inflacji z 2,6 proc. w ujęciu rocznym w czerwcu do poziomu 4,2 proc. rok do roku. Analitycy przewidują, że to nie koniec wzrostów. Inflacja znów więc znalazła się poza celem NBP, wynoszącym 2,5 proc. z możliwym odchyleniem o 1 pkt. proc. w obie strony.
Jeśli chodzi o polskie PKB, zdaniem Adama Glapińskiego "zbyt wcześnie jest na ocenę skutków wyższego od prognoz odczytu PKB" za drugi kwartał 2024 roku". Przypomnijmy, że według GUS polska gospodarka rosła od kwietnia do czerwca w tempie 3,2 proc. rok do roku. Tymczasem ekonomiści prognozowali odczyt na poziomie 2,8 proc. w ujęciu rocznym.
- Ostatnie dane z polskiej gospodarki sugerują, że ożywienie gospodarcze nabrało tempa. Wstępny odczyt PKB za drugi kwartał bieżącego roku okazał się nawet wyższy od prognoz, za co prawdopodobnie odpowiadał silny popyt konsumpcyjny w warunkach nadal szybko rosnących wynagrodzeń. Na razie jest zbyt wcześnie, by ocenić, czy te lepsze dane zmieniają pespektywy wzrostu gospodarczego. Tym bardziej, że wcześniejsze dane o eksporcie, produkcji przemysłowej czy budowlano-montażowej sugerowały nieco mniejszą skalę ożywienia - uważa Glapiński.
- Tak czy inaczej, obserwowany obecnie silny wzrost wynagrodzeń nie będzie trwał wiecznie, bo w przyszłym roku ani płaca minimalna, ani wynagrodzenia w sektorze publicznym nie wzrosną już zapewne tak znacząco. To z kolei przełoży się z czasem na niższą dynamikę konsumpcji, co sprawi, że coraz istotniejsza dla perspektyw polskiego PKB będzie sytuacja w otoczeniu naszej gospodarki. Uwarunkowania za granicą będą także oczywiście odgrywały istotną rolę w kształtowaniu się procesów cenowych w Polsce - dodał.
Jego zdaniem szczególnie istotne dla aktywności w Polsce są perspektywy wzrostu "w naszym najbliższym otoczeniu, w tym w strefie euro". Rolę odgrywają tu zwłaszcza Niemcy, które "od dłuższego czasu balansują na granicy recesji" - wskazał.
- Niestety, póki co brakuje tam sygnałów poprawy, a tak wyczekiwane ożywienie ciągle odsuwa się w czasie. Słaby popyt zewnętrzny ciąży niestety eksporterom, co uwidacznia się nie tylko w danych o sprzedaży zagranicznej, ale też w słabych odczytach produkcji przemysłowej - dodał prezes NBP.