Rachunki za prąd pójdą w górę. Wysokość podwyżek może wzbudzić zaskoczenie
Ceny prądy pozostaną na niezmienionym poziomie tylko do końca czerwca, a potem cena maksymalna prądu wzrośnie. Pojawił się już projekt ustawy regulujący te kwestię. Jest w nim kilka niewiadomych, ale pomimo to pojawiają się już pierwsze szacunki dotyczące tego, o ile zdrożeje prąd. W Interii sprawdzamy, jakich rachunków możemy spodziewać się od lipca.
O ile podrożeje prąd w drugiej połowie roku - to pytanie wielu z nas zadaje sobie już od tygodni, od kiedy wiadomo, że obecne rozwiązania ochronne będą obowiązywać tylko do końca czerwca. Do tej pory ze strony rządu słyszeliśmy różne szacunki tego, jak wzrosną rachunki. Przedstawiciele władzy uspokajali także, że wzrost rachunków nie będzie drastyczny. Brakowało jednak konkretów.
Sytuacja zmieniła się w środę, kiedy w wykazie prac Rady Ministrów pojawił się projekt ustawy o bonie energetycznym. Projekt zawiera ustalenia dotyczące cen prądu w drugiej połowie 2024 roku.
Zgodnie z projektem wprowadzony do polskiego systemu zostanie bon energetyczny, czyli rozwiązanie dla najmniej zamożnych obywateli. Dowiedzieliśmy się także, że rząd nie planuje całkowitego odmrażania cen. Od 1 lipca nadal będzie funkcjonowała maksymalna cena prądu. Będzie ona jednak wyższa niż teraz.
Cena energii elektrycznej to jednak tylko jedna ze składowych rachunku za prąd. Do tego ponieważ teraz obowiązują dwie różne ceny maksymalne prądu - w zależności od poziomu zużycia - rachunki wzrosną w różnym stopniu dla różnych gospodarstw domowych. O szacunki dotyczące tego, o ile dokładnie podrożeje prąd od lipca, poprosiliśmy więc eksperta.
Maksymalna cena za energię elektryczną od 1 lipca 2024 roku wyniesie 500 zł za 1 MWh netto, czyli ok. 0,50 zł za 1 kWh. Przypomnijmy, że obecnie do określonego limitu zużycia ceny są zamrożone na poziomie 0,41zł/kWh netto. Powyżej tego limitu obecna cena maksymalna prądu to 0,69 zł/kWh netto. Limity wynoszą:
- 1,5 MWh dla gospodarstw domowych, których nie obowiązuje zwiększony limit;
- 1,8 MWh dla gospodarstw domowych z osobami z niepełnosprawnościami;
- 2 MWh dla rodzin z Kartą Dużej Rodziny oraz dla rolników.
Nowa stawka maksymalnej ceny to jednak tylko jeden konkret, który można wyciągnąć z nowego projektu ustawy. - Jest w nim za to sporo niewiadomych, które w istotny sposób wpłyną na nasze rachunki za prąd - zwraca uwagę Łukasz Czekała, prezes Optimal Energy, porównywarki cen na rynku energii.
- Pierwszą są limity zużycia, które będą uprawniały do skorzystania z ceny maksymalnej - wskazuje Czekała w komentarzu dla naszego portalu. Nie wiadomo, czy nadal będą funkcjonować, a więc, czy cena maksymalna będzie obowiązywała dla dowolnego poziomu zużycia.
Nie wiadomo też, co ze stawkami opłat za dystrybucję. To jedna ze składowych rachunku za prąd. Obecnie te stawki także są zamrożone. Ale taryfy zatwierdzone przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki zakładają wyższe stawki na dystrybucję niż obecne
- Trzecia sprawa to - zakładając, że cena maksymalna 500 zł/MWh będzie obowiązywała do takich samych limitów co wcześniej - ile zapłacimy, jeśli przekroczymy limit - punktuje Czekała. - Wydaje się, że mamy dwa warianty. Pierwszy to utrzymanie stawki 693 zł/MWh. Ale bardziej prawdopodobny scenariusz to moim zdaniem zastosowanie ceny z zaktualizowanych taryf sprzedawców, które mają wejść w życie od 1 lipca, a których jeszcze nie znamy. Cena w nich powinna oscylować pomiędzy 500 a 600 zł za MWh - uważa analityk.
Do tego wysokość rachunków dla osób uprawionych obniży zastosowanie bonu energetycznego. Ale o ile w projekcie ustawy mamy już informację dotyczącą kryteriów jakie trzeba spełniać, aby otrzymać bon, to nie ma jeszcze informacji na temat wysokości i sposobu wypłacania tego świadczenia.
Mimo tych niewiadomych, można oszacować, czy wzrost rachunków w drugiej połowie roku będzie mniej więcej takiej skali, jak zapowiadali przedstawiciele rządu. Przypomnijmy, że na przełomie lutego i marca minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska wskazała, że rząd wielkości wzrostu rachunków wyniesie 30 złotych.
Jak wylicza Czekała, jeśli od lipca odmrożenie cen nie obejmie stawek za dystrybucję, to duża część z nas zapłaci jeszcze mniej, niż podawała minister. - Jeśli założymy, że cena maksymalna na poziomie 500 zł netto będzie naliczana razem z zamrożonymi kosztami dystrybucji, to miesięczny rachunek wzrośnie o mniej niż 30 zł dla zdecydowanej większości z nas. Bo wystarczy zużywać mniej niż 3000 kWh, aby miesięczna podwyżka była mniejsza niż deklarowane 30 zł - wskazuje ekspert. Jak dodaje, cena brutto wyniesie wtedy nie 92 grosze, jak obecnie, a ok. 1,02 zł za 1 kWh.
Na podwyżkę rachunku o mniej niż 30 złotych za miesiąc nie załapią się z pewnością osoby ogrzewające dom za pomocą pompy ciepła - zaznacza prezes Optimal Energy. - Ale myślę, że zdajemy sobie sprawę, że wzrost kwotowy rachunków jest proporcjonalny do zużycia prądu i tutaj trudno mówić o jakimkolwiek rozczarowaniu - dodaje.
Z kolei jeśli stawki za dystrybucję zostaną od lipca odmrożone, to 1 kWh energii elektrycznej będzie kosztować nie 1,13 zł brutto. - Wtedy miesięczny wzrost kosztów do 30 złotych obejmie tych z nas, którzy zużywają poniżej 1800 kWh rocznie - wskazuje Łukasz Czekała. Takie zużycie mogą mieć np. dwie osoby zamieszkujące wspólnie mieszkanie w bloku czy maksymalnie - rodzina z jednym dzieckiem mieszkająca w takich warunkach.
Martyna Maciuch