Felieton Gwiazdowskiego: Hejt na podatek Mentzena. Odcinek 2

Po artykule z ubiegłego tygodnia o projekcie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych Konfederacji usłyszałem, że powinienem zgłosić swoje uwagi na jakimś portalu, na którym "wisi". Bo przecież to projekt do dyskusji. Więc tą drogą odpowiem, że nie widzę takiej potrzeby. Z dwóch powodów.

Po pierwsze, dyskutować to można na przykład o projekcie Konstytucji. W niej jest polityka, filozofia, zagadnienia ustrojowe. A w podatkach nie ma o czym. Jakie miałbym robić na GitHubie poprawki do ustawy o podatku dochodowym? Mógłbym tylko jedną: trzeba zlikwidować podatek dochodowy.

Jaki podatek dochodowy?

Po drugie, ważne są cele i założenia. I o takich można byłoby ewentualnie dyskutować. 20 lat temu Centrum Adama Smitha przedstawiło swój projekt zmiany systemu podatkowego właśnie w pewnym, dokładnie zdefiniowanym celu. Celem było obniżenie opodatkowania pracy. A projekt opierał się na trzech założeniach:

Reklama

1. Opodatkowanie pracy jest za wysokie. Ta stosunkowo wysoka "cena pracy" zmniejsza popyt na nią wśród pracodawców zatrudniających największą liczbę pracowników - czyli w sektorze MSP. To rodzi oficjalne bezrobocie (ocierało się ono wówczas o 20 proc.) i wprowadza stan niepewności na rynku pracy. To utrudnia decyzje rodzicielskie. To pogarsza w teraźniejszości sytuację demograficzną, a w przyszłości pogorszy sytuację finansową państwa.

2. Istotnym elementem opodatkowania pracy są składki ubezpieczeniowe - w szczególności emerytalne, które i tak nie starczają na pokrycie świadczeń emerytalnych, w związku z czym państwo musi finansować dwa systemy poboru pieniędzy - ZUS i Urzędy Skarbowe - co tylko duplikuje koszty. Trzeba więc zmienić sposób finansowania świadczeń emerytalnych.

3. Żeby uzupełnić straty budżetowe wynikające z obniżenia opodatkowania pracy, trzeba wprowadzić podatek przychodowy od firm (bo dochodem mogą łatwo manipulować, manipulując kosztami) - zwłaszcza w przypadku spółek z kapitałem zagranicznym.

Podatkowy projekt Konfederacji. Celem jest "uproszczenie" ustawy?

W projekcie Konfederacji celem jest "uproszczenie" ustawy. Ale skrócenie to nie uproszczenie. A podatku dochodowego uprościć się za bardzo nie da. Co zaraz udowodnię.

Dziś o projekcie opodatkowania osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą. Może przybrać ono dwie formy: ryczałtu od przychodu lub podatku od dochodu. O wyborze jednej z nich podatnik zawiadamia naczelnika urzędu skarbowego, do końca miesiąca następującego po miesiącu, w którym osiągnął pierwszy przychód, a w przypadku niezłożenia takiego zawiadomienia, pozostaje w mocy zawiadomienie złożone uprzednio. Wiec od razu proste pytanie: co się stanie jak podatnik zaczynający dopiero działalność gospodarczą, który "uprzednio" z oczywistych powodów nie zawiadomił naczelnika urzędu skarbowego, jaką formę opodatkowania wybiera, nie złoży takiego zawiadomienia? Wybiera mu ją naczelnik? Płaci podatek od dochodu, ryczałt od przychodu, czy nie płaci żadnego podatku? 

Oczywiście podatnik zaczynający działalność gospodarczą musi w formularzu CEIDG-1 podać wybraną formę opodatkowania. Ale przypomnę, że organ podatkowy nie kieruje się przepisami Kodeksu postępowania administracyjnego i ma w nosie, co o obywatelu wiedzą z urzędu inne organy administracji publicznej. Organ podatkowy to jest organ szczególny. Więc znowu przypomnę, że organy podatkowe (o to za aprobatą sądów administracyjnych) przez 8 lat domagały się złożenia im zawiadomienia o prawie do ulgi meldunkowej - czyli oświadczenia o zameldowaniu, choć sam wiedział o tym z "uprzednio" złożonych zeznać lub mógł sprawdzić w biurze meldunkowy. Więc tym razem się pewnie okaże, że zawiadomienie złożone w innym okienku się nie liczy. Dlatego tworząc przepisy podatkowe brałbym jednak pod uwagę praktykę organów i sądów. Ale to oczywiście szczególik. I w tym przypadku przyjmę z pokorą krytykę, że się złośliwie czepiam. Tak - czepiam się. I chyba rzeczywiście trochę złośliwie. Ale to tak dla rozgrzewki.

Zgodnie z art. 13 ust. 1, za przychód uważa się "kwoty należne, choćby nie zostały faktycznie otrzymane". Tak jak jest teraz. Uproszczenia żadnego. Co ciekawe, w zdaniu kolejnym mamy też powtórzenie obecnie obowiązującego przepisu, zgodnie z którym "u podatników dokonujących sprzedaży towarów i usług opodatkowanych podatkiem od towarów i usług za przychód z tej sprzedaży uważa się przychód pomniejszony o należny podatek od towarów i usług". Rozumiem, że ustawodawca dotąd uznawał podatników, urzędników i sędziów za idiotów i dlatego na wszelki wypadek umieścił ten przepis w ustawach o podatku dochodowym, gdy wprowadzał ustawę o podatku od towarów i usług. No ale teraz?

Zgodnie z art. 13 ust. 2 "za datę powstania przychodu uważa się (z zastrzeżeniem ust. 5), dzień wydania rzeczy, zbycia prawa majątkowego lub wykonania usługi, albo częściowego wykonania usługi, nie później niż dzień: wystawienia faktury albo uregulowania należności". Czyli też dokładnie tak jak jest. I dalej: w przypadku otrzymania przychodu z działalności gospodarczej, do którego nie stosuje się przepisów wcześniejszych "za datę powstania przychodu uznaje się dzień otrzymania zapłaty" (art. 13 ust. 5). Teraz też tak jest. Więc nadal nie będzie wiadomo, jak teraz, co to za przychód, do którego ustala się inny moment jego powstania, niż do pozostałych przychodów. 

Ale większym problemem pozostaje moment powstania zobowiązania podatkowego. Bo zostajemy przecież przy memoriałowej zasadzie określania przychodu. A to przecież ona powoduje, że trzeba zapłacić podatek nawet jak się "przychodu" nie otrzyma. Lepsza, dużo lepsza, byłaby zasada kasowa: płaci się jak pieniądze wpłyną. Ona rozwiązuje problem zatorów płacowych i finansowania się długami przez nieuczciwych przedsiębiorców, którzy odliczają VAT i pomniejszają swój dochód do opodatkowana, choć zalegają z płatnościami wobec kontrahentów.

Koszty - to o nie walczą podatnicy z aparatem skarbowym

Oczywiście ustalenie przychodu dla podatku dochodowego to nic wiele znaczący początek. Trzeba ustalić koszty. One są ważniejsze od przychodów. Dużo ważniejsze. To o nie jest ciągła walka podatników z aparatem skarbowym i sądami. Bo przychód określić dość łatwo w kategoriach ekonomicznych. A koszty to kategoria jurydyczna.

Zgodnie z art. 11 "kosztami uzyskania przychodów są koszty poniesione w celu osiągnięcia przychodów lub zachowania albo zabezpieczenia źródła przychodów". Więc i w tym przypadku identycznie jak dziś. "Podatnik ma prawo do rozliczenia kosztów uzyskania przychodu w momencie dokonania płatności". Czyli jednak nie może finansować się długami. Więc tak trochę "kasowo". Ale tylko trochę. Koszt się ma, jak się zapłaci, ale przychód to się ma jak jeszcze się nie dostanie. Podatkowo dłużnik nadal jest lepiej traktowany niż wierzyciel. A jeszcze nie ma ustawy o podatku od towarów i sług - zobaczymy jak będzie z odliczaniem VAT? Czy memoriałowo, czy kasowo?

"Koszty uzyskania przychodów bezpośrednio związane z przychodami są potrącalne w tym roku podatkowym, w którym osiągnięte zostały odpowiadające im przychody". Więc tak, jak jest. I dalej będą spory, co to znaczy "bezpośrednio" i "odpowiednio".

Ustalenie, co jest kosztem uzyskania przychodu, to zresztą połowa drogi. Bo trzeba jeszcze ustalić, co kosztem uzyskania przychodu nie jest, choć na zdrowy rozum wydaje się, że jest. Niby to proste. Bo skoro "kosztami uzyskania przychodów są koszty poniesione w celu osiągnięcia przychodów lub zachowania albo zabezpieczenia źródła przychodów" nawet "bezpośrednio" i odpowiednio, to wszystkie poniesione wydatki, ale nie "bezpośrednio" "w celu osiągnięcia przychodów lub zachowania albo zabezpieczenia źródła przychodów" kosztami nie są. Ale jednak to nie proste. 

Są przepisy, które wyłączają z kosztów poniesienia przychodów, koszty poniesione co prawda "w celu osiągnięcia przychodów...", których z jakichś powodów ustawodawca nie uznaje za koszty uzyskania przychodów. I tak kosztami uzyskania przychodów nie są, choć teoretycznie są (sorry, że nudno, ale to cytat): "udzielone oraz spłacone pożyczki w zakresie kapitału; umorzone pożyczki, jeżeli ich umorzenie nie jest związane z postępowaniem restrukturyzacyjnym lub postępowaniem upadłościowym; straty powstałe w wyniku nieobjętych zwolnieniem od podatku akcyzowego ubytków wyrobów akcyzowych oraz podatku akcyzowego od tych ubytków; odpisy amortyzacyjne, jeżeli przedsiębiorstwo lub jego zorganizowana część zostały przez podatnika lub spółkę, o której mowa w art. 3 ust. 1, nabyte lub wytworzone a następnie wniesione jako wkład niepieniężny; wartość firmy, jeżeli powstała w inny sposób niż w drodze kupna lub przyjęcia do odpłatnego korzystania na podstawie umowy leasingu finansowego; wydatki związane z nabyciem pochodnych instrumentów finansowych, z zastrzeżeniem ust. 6"

I od razu mi się przypomniał filmik, na którym twórca projektu ten blankietowy model pisania ustawy wyśmiewał. Zresztą "wydatki, o których mowa w ust. 5 pkt 11" są jednak kosztem uzyskania przychodu "w momencie realizacji praw albo rezygnacji z realizacji albo odpłatnego zbycia, jeżeli łącznie spełnione są następujące warunki: wydatki te nie powiększają wartości początkowej dla celów amortyzacji; rozmiar tych wydatków jest uzasadniony przyczynami ekonomicznymi". A w ustalaniu co jest, a co nie jest uzasadnione "przyczynami ekonomicznymi", urzędnicy i sędziowie są bardzo dobrzy.    

Dalej też nie jest prościej. I nawet nie krócej niż jest dziś. "W przypadku zaistnienia okoliczności powodujących korektę kosztów uzyskania przychodu stosuje się odpowiednio art. 13 ust. 6-9. Jeżeli koszty uzyskania przekraczają sumę przychodów, różnica jest stratą. Podatnik ma prawo do rozliczenia straty w kolejno po sobie następujących latach podatkowych, w tym na etapie ustalania zaliczek na podatek dochodowy". Proszę pamiętać, że mowa jest o osobach fizycznych prowadzących, na przykład, stację paliw, warsztat samochodowy, czy sklep osiedlowy, fryzjerach, kosmetyczkach, hydraulikach, elektrykach, budowlańcach itp.

No i spytać jeszcze nieśmiało muszę, co z wydatkami "poniesionymi na zapewnienie prawidłowej realizacji pracowniczego programu emerytalnego, na zapewnienie prawidłowej realizacji obowiązków wynikających z ustawy o pracowniczych planach kapitałowych, wydatkami na pokrycie kosztów działalności pracowniczych towarzystw emerytalnych, opłatami pobieranymi przez Komisję Nadzoru Finansowego, o których mowa w przepisach o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych" - że wymienię tylko kilka, które dziś są uznawane za koszty uzyskania przychodu, choć nie są poniesione bezpośrednio w celu osiągnięcia przychodów, a które pominięto w celu skrócenia ustawy? 

A są jeszcze wydatki na utworzenie i prowadzenie zakładowego żłobka, zakładowego klubu dziecięcego lub zakładowego przedszkola; dofinansowania pracownikowi wydatków związanych z objęciem dziecka opieką sprawowaną przez dziennego opiekuna lub uczęszczaniem dziecka pracownika do żłobka, klubu dziecięcego lub przedszkola? Bo one są dziś kosztami, choć nie są poniesione bezpośrednio w celu osiągnięcia przychodów.

Co z pracowniczymi planami kapitałowymi? Co z cenami transferowymi?

Dziś są też kosztem uzyskania przychodu wpłaty dokonywane do pracowniczych planów kapitałowych, o których mowa w ustawie o pracowniczych planach kapitałowych. Uchylamy tę ustawę? Czy wydatki te przestaną być kosztami uzyskania przychodu? Bo z pewnością nie są ponoszone bezpośrednio w celu uzyskania przychodów.

A teraz moje ulubione ceny transferowe. Dlaczego ulubione? Bo to ważne źródło przychodów doradców podatkowych. Robienie odpowiedniej dokumentacji sporo kosztuje. Bo nie wszystkie koszty, które są kosztami są kosztami w faktycznie poniesionej wysokości. Trzeba sprawdzać, czy ich wysokość była uzasadniona rynkowo.

Zgodnie z art. 13 ust. 4 (to znaczy chyba 4, ale zostałem skarcony, po poprzednim felietonie, żeby się nie czepiać numeracji wersji "roboczej" to się już więcej nie będę czepiał) "przy ustalaniu wysokości przychodu uwzględnia się: korektę cen transferowych zmniejszającą przychody oraz korektę cen transferowych zwiększającą przychody". Z 68,5 tys. znaków (ze spacjami) - bo tyle liczy cała ustawa - cenom transferowym "bezpośrednio" poświęcono 8,5 tys. znaków, a pośrednio 40 tys.!

Zgodnie z art. 18 cena transferowa oznacza "rezultat finansowy warunków ustalonych lub narzuconych w wyniku istniejących powiązań, w tym cenę, wynagrodzenie, wynik finansowy lub wskaźnik finansowy". To definicja przepisana z obecnie obowiązującej ustawy. Toczka w toczkę. Widać ta obowiązująca nie jest aż tak skomplikowana, żebyśmy nie mogli czerpać z niej inspiracji.

Taki na przykład hydraulik albo fryzjer powiązany jest z innym podmiotem, gdy "jeden podmiot wywiera znaczący wpływ na co najmniej jeden inny podmiot, lub podmioty, na które wywiera znaczący wpływ ten sam inny podmiot lub małżonek, krewny lub powinowaty do drugiego stopnia osoby fizycznej wywierającej znaczący wpływ na co najmniej jeden podmiot, lub spółkę niebędącą osobą prawną i jej wspólnika, podatnika i jego zagraniczny zakład".

Ile jest w Polsce podmiotów gospodarczych prowadzących działalność gospodarczą w oparciu o wpis do ewidencji działalności gospodarczej i płacących w związku z tym podatek dochodowy od osób fizycznych, które mają "zagraniczny zakład"? Kiedyś to Bogusław Cupiał był takim "podmiotem". Telefonika przez lata była jednoosobową działalnością gospodarczą.

Na koniec 2022 roku było ich wszystkich pond 3,5 mln. Niespełna 60 osób (sześćdziesiąt) zatrudniało ponad 500 pracowników. Czy któraś miała zakład zagraniczny? Przypuszczam, że wątpię. Niespełna 1,2 tys. osób prowadzących działalność gospodarczą zatrudnia ponad 100 pracowników. Około 50 tys. osób zatrudniało ponad 10 pracowników. Te trzy grupy to raptem 2 proc. wszystkich przedsiębiorców płacących podatek dochodowy od osób fizycznych. Dla 60 osób (no może jeszcze dla tych 1,2 tys. i 0,48 tys.) wprowadzamy udrękę dla 3 mln osób.

Żeby jeszcze wybór ryczałtu zwalniał z tej udręki. Ale gdzie tam. Co prawda, w rozdziale 4 zatytułowanym "wspólne zasady" jest mowa o przychodach (art. 13) ulgach na złe długi (art. 14) i różnicach kursowych (art. 15), ale wcale z tego nie wynika, że poświęcony cenom transferowym oddzielny rozdział 6 i zagranicznym jednostkom kontrolowanym rozdział 7, nie mają zastosowania do ryczałtowców. Na przykład fryzjera, czy hydraulika którzy wybiorą ryczałt. Bo przecież przychodem też da się manipulować - zmniejszając go w przypadku ryczałtu, a zwiększając w podmiocie kontrolowanym mającym w danym roku "tarczę podatkową" w postaci straty z lat ubiegłych. Eliminuje manipulowanie przychodem tylko podatek, w którym zasady i stawki podatkowe są takie same.

Przepisy o cenach transferowych są bardzo potrzebne, bo mogą oni dokonywać "transakcji kontrolowanych". Oznacza to "identyfikowane na podstawie rzeczywistych zachowań stron działania o charakterze gospodarczym, w tym przypisywanie dochodów do zagranicznego zakładu, których warunki zostały ustalone lub narzucone w wyniku powiązań". To też przepiane z obecnej ustawy w ramach "upraszczania". 

Wszystko dlatego, że jak podmioty powiązane wywierają na siebie "znaczący wpływ" to mogą cenami manipulować. "Przez wywieranie znaczącego wpływu, rozumie się: posiadanie bezpośrednio lub pośrednio co najmniej 25% udziałów w kapitale lub praw głosu w organach kontrolnych, stanowiących lub zarządzających, lub udziałów lub praw do udziału w zyskach, stratach lub majątku, lub ich ekspektatywy, w tym jednostek uczestnictwa i certyfikatów inwestycyjnych, lub, faktyczną zdolność osoby fizycznej do wpływania na podejmowanie kluczowych decyzji gospodarczych przez osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nieposiadającą osobowości prawnej, lub pozostawanie w związku małżeńskim albo występowanie pokrewieństwa lub powinowactwa do drugiego stopnia".

Bo hydraulik może sobie kupić 25 proc. udziałów w hurtowni z rurami! Także pośrednio, albowiem "posiadanie pośrednio udziału lub prawa oznacza sytuację, w której jeden podmiot posiada w drugim podmiocie udział lub prawo za pośrednictwem innego podmiotu lub większej liczby podmiotów, przy czym wielkość posiadanego pośrednio udziału lub prawa odpowiada: wielkości udziału albo prawa łączącego dowolne dwa podmioty spośród wszystkich podmiotów uwzględnianych przy ustalaniu posiadania pośrednio udziału lub prawa - w przypadku gdy wszystkie wielkości udziałów lub praw łączących te podmioty są równe; najniższej wielkości udziału lub prawa łączącego podmioty, pomiędzy którymi wielkość posiadanego pośrednio udziału lub prawa jest ustalana - w przypadku gdy wielkości udziałów lub praw łączących te podmioty są różne; sumie wielkości posiadanych pośrednio udziałów lub praw - w przypadku gdy podmioty, pomiędzy którymi wielkość posiadanego pośrednio udziału lub prawa jest ustalana, łączy więcej niż jeden posiadany pośrednio udział lub prawo". Ależ to proste dla hydraulika.

Dodatkowo, za podmioty powiązane uznaje się podmioty, jeżeli występują pomiędzy nimi "relacje, które nie są ustanawiane lub utrzymywane z uzasadnionych przyczyn ekonomicznych, w tym mające na celu manipulowanie strukturą właścicielską lub tworzenie cyrkularnych struktur właścicielskich".

Ale są też wyłączenia. Dla uproszczenia. Zgodnie z art. 19, "art. 18  nie stosuje się do transakcji kontrolowanych oraz transakcji, innych niż transakcje kontrolowane, w których cena lub sposób określenia ceny przedmiotu takiej transakcji wynika z przepisów ustaw lub wydanych na ich podstawie aktów normatywnych". Co oznacza, że Konfederacja nie ma zamiaru likwidacji przepisów o cenach ustalanych administracyjnie.

W ramach upraszczania przepisano w art. 20 z dzisiejszej ustawy, że "podmioty powiązane są obowiązane ustalać ceny transferowe na warunkach, które ustaliłyby między sobą podmioty niepowiązane". W przeciwnym razie "organ podatkowy określa dochód (stratę) podatnika bez uwzględnienia warunków wynikających z tych powiązań". A "w przypadku gdy organ uzna, że w porównywalnych okolicznościach podmioty niepowiązane nie zawarłyby danej transakcji lub zawarłyby inną (...) organ określa dochód (stratę) podatnika bez uwzględnienia transakcji kontrolowanej". To jest moja skrócona wersja. 481 znaków ze spacjami. W wersji Konfederacji jest to 2161 znaków, bo przepisali to, co jest. A zapewniam, że w praktyce wykładni i stosowania prawa wyjdzie na to samo. Więc nawet dobrze skrócić nie potrafią. A i tak lepiej byłoby to wyrzucić zamiast skracać.

Zgodnie z art. 21, znowu przepisanym z obecnej ustawy, "ceny transferowe weryfikuje się, stosując metodę najbardziej odpowiednią w danych okolicznościach, wybraną spośród następujących metod: porównywalnej ceny niekontrolowanej; ceny odprzedaży; koszt plus; marży transakcyjnej netto; podziału zysku". No ale w przypadku, gdy nie jest możliwe zastosowanie którejś z tych metod, "stosuje się inną metodę, w tym techniki wyceny, najbardziej odpowiednią w danych okolicznościach".
Przypomnę po raz n-ty, że mówimy o prowadzących działalność gospodarczą osobach fizycznych.

Zmieniają się za to progi finansowe transakcji wymagających dokumentacji. Będą wyższe na przykład dla nabywania praw do znaków towarowych od podmiotów zagranicznych! Bo polski fryzjer kupi sobie znak towarowy na Cyprze. Ale wyłączenia dla transakcji krajowych, które teraz jest, już nie będzie. Ciekawe, czy bzdura zamierzona, czy przypadkowa?

Fryzjerzy i hydraulicy muszą też prowadzić "rejestr zagranicznych spółek, a po zakończeniu roku podatkowego, nie później niż przed upływem terminu do złożenia zeznania o wysokości dochodu zagranicznej jednostki kontrolowanej osiągniętego w roku podatkowym, są obowiązani do zaewidencjonowania zdarzeń zaistniałych w zagranicznej jednostce kontrolowanej w ewidencji odrębnej od innych, w sposób zapewniający określenie wysokości dochodu, podstawy obliczenia podatku i wysokości należnego podatku za rok podatkowy, w tym także do uwzględnienia w ewidencji środków trwałych oraz wartości niematerialnych i prawnych informacji niezbędnych do określenia wysokości odpisów amortyzacyjnych.

Art. 42 poświęcony jest ewidencji CFC - czyli rozliczania podatku od dochodów zagranicznej spółki kontrolowanej (Controlled Foreign Company). Co ciekawe, jak osoba fizyczna nie prowadzi w Polsce działalności gospodarczej to wtedy może kontrolować za granicą różne spółki bez ewidencjonowania niczego, bo w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych, którą krytykowałem w ubiegłym tygodniu, nie ma słowa o ewidencjonowaniu takiej kontroli.

Na koniec coś jeszcze o stawkach podatkowych

A na koniec coś jeszcze o stawkach podatkowych. Zgodnie z art. 6 ryczałt od przychodów wynosi: 8 proc. z tytułu działalności usługowej i 3 proc. z działalności wytwórczej i handlowej. A pobiera się go (słusznie) "bez pomniejszania przychodu o koszty jego uzyskania". Podatek dochodowy wynosi natomiast 12 proc. Ale są jeszcze stawki 19, 20 i 10 proc. Zgodnie z art. 40, od dochodów zagranicznej jednostki kontrolowanej uzyskanych przez podatnika ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą (czy tej właśnie komentowanej) wynosi 19 proc. To chyba za karę (w porównaniu do 12 proc.) że robi coś za granicą, a nie w umiłowanej ojczyźnie. 

I są jeszcze dwie stawki podatku pobieranego przez polskich podatników u źródła od podmiotów zagranicznych. Zgodnie zaś z art. 43 pobiera się 20 proc. między innymi od odsetek, z praw autorskich lub pokrewnych, z opłat za usługi w zakresie działalności widowiskowej, rozrywkowej lub sportowej, oraz z tytułu świadczeń doradczych, księgowych, badania rynku, usług prawnych, usług reklamowych, zarządzania i kontroli, przetwarzania danych, usług rekrutacji pracowników i pozyskiwania personelu, gwarancji i poręczeń. 

To chyba w trosce o to, żeby nasi fryzjerzy i hydraulicy nie zatrudniali zagranicznych adwokatów i innych firm doradczych. Lepiej nieco (a nawet 2x lepiej) potraktowane są podmioty zagraniczne otrzymujące z Polski opłaty "za wywóz ładunków i pasażerów przyjętych do przewozu w portach polskich". Od nich pobiera się podatek w wysokości 10 proc.

Podsumowując: Nie ma powodu, żeby dla 60 osób prowadzących "indywidualną działalność gospodarczą", a zatrudniających ponad 500 pracowników, czy nawet 1,2 tys. osób zatrudniających ponad 100 pracowników tworzyć przepisy obejmujące 3,5 mln osób. Nie ma powodu by nie zrobić jednego podatku od działalności gospodarczej bez względu na formę prawną tej działalności.

Oczywiście osoby fizyczne te z mogą prowadzić działalność gospodarczą, ale można wprowadzić dla nich zryczałtowany VAT, bez możliwości jego odliczenia. Dzięki temu "prywaciarze" nie mogliby odliczać sobie VAT od towarów i usług nabytych do indywidualnej konsumpcji. Powinno to ucieszyć różne siły postępu. Wówczas ta garstka zatrudniająca ponad 500, czy nawet 100, pracowników sama szybciutko wybierze formę spółki, bo one, prowadząc pełną księgowość, będą mogły sobie VAT odliczać. Ale więcej o tym napiszę jak się pojawi projekt "uproszczonej" ustawy o podatku od towarów i usług. 

A może jednak mnie Konfederacja zaskoczy i będzie to podatek od wartości dodanej? Bo to bynajmniej nie jest to samo? Tylko, że trzeba byłby taką rzeczywiście napisać od nowa, a nie przepisać dzisiejszą.

Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego

Autor felietonu wyraża własne poglądy i opinie

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: podatki | PIT | VAT | fiskus | skarbówka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »