Spis treści:
- Wiktor Orban o decyzji ws. rosyjskich aktywów: To "deklaracja wojny"
- Ostra krytyka Brukseli i zarzut braku praworządności
- Decyzja w UE ws. rosyjskich aktywów już zapadła
Decyzja państw UE o trwałym zamrożeniu rosyjskich aktywów stała się w weekend jednym z głównych tematów kampanii wyborczej na Węgrzech. W sobotę premier Viktor Orban odniósł się do niej w ostrych słowach, łącząc kwestie polityki międzynarodowej z wewnętrznym sporem o relacje Budapesztu z Brukselą.
Wiktor Orban o decyzji ws. rosyjskich aktywów: To "deklaracja wojny"
Podczas spotkania z wyborcami w Mohaczu na południu kraju Wiktor Orban skomentował piątkową decyzję Unii Europejskiej o zamrożeniu rosyjskich aktywów na stałe. Jak podkreślił, działania te mogą mieć poważne konsekwencje międzynarodowe.
"Dotykanie zamrożonych rosyjskich aktywów, przejmowanie ich, jest deklaracją wojny" - powiedział węgierski premier. Jak wskazuje Polska Agencja Prasowa, dodał on, że "przejmowanie setek miliardów innego państwa nigdy w historii nie przeszło bez odpowiedzi".
Wystąpienie miało miejsce podczas tzw. antywojennego wiecu, jednego z serii kampanijnych spotkań przed zaplanowanymi na kwiecień przyszłego roku wyborami parlamentarnymi.
Ostra krytyka Brukseli i zarzut braku praworządności
Szef węgierskiego rządu odniósł się również do samego procesu podejmowania decyzji w UE. Według Orbana fakt, że Budapeszt został pominięty, świadczy o problemach z praworządnością we Wspólnocie.
Jak stwierdził, pokazało to, że "złudzenie, że w Brukseli panuje praworządność, prysło".
Orban ostrzegł swoich zwolenników przed, jak to ujął, kolejną próbą wpływu Unii Europejskiej na sytuację polityczną na Węgrzech. "Tak było w 2018 i 2022 roku i tak będzie w 2026 roku" - powiedział, nawiązując do wcześniejszych wyborów parlamentarnych.
Jak przypomina PAP, rząd Wiktora Orbana od lat oskarża UE o ingerencję w sprawy wewnętrzne kraju. Jednocześnie władze w Budapeszcie zarzucają opozycyjnej partii TISZA, prowadzącej obecnie w sondażach, że w razie zwycięstwa realizowałaby "priorytety Brukseli". Obecny gabinet określa się mianem "rządu narodowego".
Decyzja w UE ws. rosyjskich aktywów już zapadła
Piątkowa (12.12.) decyzja Unii Europejskiej o trwałym zamrożeniu rosyjskich aktywów była jednym z najdalej idących kroków Wspólnoty od początku wojny w Ukrainie i bezpośrednim tłem ostrych słów Viktora Orbana. Jak poinformowała duńska prezydencja, rozporządzenie wprowadzające zakaz transferu środków z powrotem do Rosji poparła zdecydowana większość państw członkowskich. Przeciwne były tylko dwa kraje, wcześniej sprzeciw zapowiadały Węgry i Słowacja.
Dotąd rosyjskie aktywa były zamrażane w ramach sankcji odnawianych co sześć miesięcy jednomyślną decyzją wszystkich państw UE. Stały zakaz ma zapewnić "pewność co do przyszłości tych depozytów". Ich odmrożenie będzie możliwe dopiero po zakończeniu wojny przez Rosję i zrekompensowaniu szkód wyrządzonych Ukrainie.
Decyzja nie przesądza jeszcze o wykorzystaniu środków na pożyczkę reparacyjną dla Kijowa, ale w Brukseli jest postrzegana jako przełom. "Dzisiaj wywiązaliśmy się z zobowiązania do unieruchomienia rosyjskich aktywów do czasu zakończenia agresji" - ogłosił przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa, zapowiadając dalsze rozmowy o finansowaniu pomocy dla Ukrainy na lata 2026-2027.
Zadowolenia nie kryła także szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. "Wysyłamy Rosji wyraźny sygnał, że koszty tej brutalnej wojny będą rosły" - napisała na platformie X, dodając, że to "mocne przesłanie dla Ukrainy".
Większość zamrożonych aktywów (około 185 mld euro) znajduje się w belgijskiej izbie rozliczeniowej Euroclear, a kolejne 25 mld euro w innych krajach UE. Komisja Europejska proponuje wykorzystanie tych środków w formie kredytu na wsparcie Ukrainy. W reakcji na decyzję UE rosyjski bank centralny poinformował o pozwie przeciwko Euroclear, co unijny komisarz ds. finansów Valdis Dombrovskis określił jako "bezpodstawne i spekulacyjne" zarzuty.












