Spis treści:
Porozumienie w sprawie dyrektywy platformowej uważano za ostatnią szanse przed zbliżającymi się w czerwcu wyborami do PE. Kompromis osiągnięty na początku lutego pomiędzy Radą Europejską a Parlamentem Europejskim zdołała wykoleić "mniejszość blokująca", która albo otwarcie sprzeciwiała się przepisom, albo wstrzymywała się od głosu, co uniemożliwiało przyjęcie rozwiązań - podobna sytuacja miała miejsce w grudniu ubiegłego roku.
Najbardziej zagorzałym przeciwnikiem nowych rozwiązań jest Francja. W grupie krajów blokujących zmianę przepisów znalazły się także: Grecja, Finlandia, Szwecja oraz trzy kraje bałtyckie, z których "wszystkie są rządzone przez partie prawicowe lub liberalne" - podaje "Euronews". Niemcy, od których wiele mogło zależeć, wstrzymały się od głosu. Do zmiany zdania udało się również przekonać rządy Czech oraz Irlandii.
Dyrektywa platformowa nie ma większości w UE. "Odwróciliście się plecami od milionów pracowników"
Decyzję o utrąceniu dyrektywy platformowej w mediach społecznościowych skomentowała przewodząca Radzie Belgia. "Dyrektywa, mająca być ważnym krokiem naprzód dla tej siły roboczej, przeszła zbyt długą drogę. Teraz rozważymy dalsze kroki" - napisała prezydencja.
Natomiast Nicolas Schmitt, europejski komisarz ds. pracy i praw socjalnych, nazwał blokadę zmian "głęboko rozczarowującą". - Komisja nadal mocno wierzy w potrzebę poprawy warunków pracy pracowników kontraktowych i stworzenia równych warunków działania w całej Unii - powiedział Schmitt.
Bezpośrednio o sabotaż prac Elisabetta Gualmini - socjalistyczna eurodeputowana odpowiedzialna za tę sprawę - oskarżyła Francję, Niemcy, Estonię i Grecję. - Odwróciliście się plecami od milionów bezbronnych i wyzyskiwanych pracowników - powiedziała.
Dyrektywa platform dowozowych miała poprawić sytuację "wyzyskiwanych pracowników"
Dyrektywa platformowa została po raz pierwszy zaprezentowana w 2021 roku. Od razu jako główny cel wskazano poprawę warunków pracy osób obsługujących popularne aplikacje, takie jak Uber, Deliveroo i Glovo, które często są traktowane jak osoby samozatrudnione, mimo że podlegają im zasady podobne do zwykłych pracowników.
Do opracowania kompleksowego programu dla wszystkich państw członkowskich KE skłoniły m.in. liczne skargi i sprawy sądowe na szczeblu krajowym pomiędzy platformami a ich pracownikami. Bruksela szacuje, że około 5,5 miliona z 28 milionów pracowników platform internetowych działających obecnie w Unii Europejskiej zostało błędnie sklasyfikowanych i w związku z tym nie podlega domniemaniom prawnym.
Pracownikom platform dowozowych unijna dyrektywa miałaby zagwarantować takie same prawa jak innym pracownikom: płacę minimalną, negocjacje zbiorowe, ograniczenia czasu pracy, ubezpieczenie zdrowotne, zwolnienia chorobowe czy zasiłki dla bezrobotnych i emerytury.
Unijna dyrektywa dzieli dostawców
Unijna dyrektywa dotycząca objęcia prawami pracowniczymi kurierów platform dowozowych od samego początku budzi emocje.
Innego zdania jest np. Pyszne.pl, które uważa, że jest to jedyny sposób na rozwiązanie problemów związanych z niepewnością legislacyjną i niezdrową konkurencją między platformami w zakresie kosztów pracy, dodając, że konieczne są jednakowe przepisy dla wszystkich podmiotów.
W tej sprawie na biurko premiera trafił nawet list otwarty Arkadiusza Kurpicza (Pyszne.pl) i Michała Lewandowskiego (OPZZ Konfederacja Pracy), w którym apelowi o poparcie tymczasowego porozumienia. "Odpowiednie regulacje UE są dla Polski rozwiązaniem, które przynosi obopólne korzyści: wzmocni innowacyjność branży dostaw żywności, a jednocześnie zapewni kurierom odpowiednie prawa i bezpieczeństwo" - mogliśmy przeczytać w grudniowym apelu.