W ostatnich dniach temat pochodzenia ogórków sprzedawanych w dyskoncie zalał media społecznościowe, wywołując ogólnopolską dyskusję o imporcie warzyw spoza UE, jakości produktów i przejrzystości etykiet. Sprawa stała się punktem wyjścia do szerszej debaty o tym, jak międzynarodowe źródła surowców wpływają na polski rynek spożywczy.
Od TikToka do ogólnopolskiej debaty: Jak słoik ogórków rozpalił internet
Wszystko zaczęło się od krótkiego filmu na TikToku, w którym użytkowniczka pokazała słoik ogórków z Biedronki z informacją "wyprodukowano w Indiach". Nagranie szybko rozprzestrzeniło się na X (dawniej: Twitter), Wykopie i w serwisie Reddit, a komentarze internautów wyrażały zdziwienie: jak w kraju słynącym z ogórków można sprzedawać produkt pochodzący z drugiego końca świata?
Dyskusja, która rozgorzała po publikacji nagrania, obejmowała kwestie jakości, sensu ekonomicznego transportu i wpływu importu na polskie rolnictwo. Nie zabrakło również wątpliwości dotyczących oznaczeń produktów - mimo pochodzenia z Indii, słoiki posiadały kod kreskowy 590, zwykle kojarzony z Polską. Kod GS1 wskazuje bowiem kraj rejestracji firmy, a nie miejsce uprawy ani przetwarzania surowca.
Limpol wyjaśnia: To specjalna odmiana korniszonów, której nie uprawia się w Polsce
Portal Spożywczy zwrócił się do dystrybutora produktu, firmy Limpol, z pytaniami o pochodzenie surowca, proces produkcji i certyfikaty jakości. W odpowiedzi dziennikarze otrzymali oświadczenie podpisane przez Oksanę Lubowiecką, prezeskę i właścicielkę spółki.
"Korniszony pochodzące z Indii to specjalna odmiana ogórków, których nie uprawia się w Polsce na większą skalę ze względu na klimat i wymagający, ręczny zbiór. Są drobniejsze, delikatniejsze i wyjątkowo chrupiące, dlatego od lat znajdują uznanie w wielu krajach Europy" - przekazała.
Podkreślała również, że wybór indyjskich korniszonów nie wynika z chęci obniżenia kosztów. "To nie kwestia 'tańszego zamiennika', lecz innego surowca o odmiennych właściwościach, które od lat mają swoich zwolenników wśród polskich odbiorców" - napisano w oświadczeniu.
Import nie oznacza rezygnacji z polskich produktów?
Firma podkreśla, że współpraca z zagranicznymi dostawcami nie wyklucza rodzimych produktów. "Fakt importowania przez nas produktów spożywczych nie oznacza całkowitej rezygnacji z polskich produktów. Współpracujemy również z rodzimymi producentami i zawsze dążymy do tego, by oferta odzwierciedlała upodobania naszych klientów" - dodano w oświadczeniu przesłanym do Portalu Spożywczego.
Spółka zaznaczyła jednocześnie, że zakłady w Indiach, z którymi współpracuje, posiadają międzynarodowo uznawane certyfikaty jakości i bezpieczeństwa żywności, w tym BRC (British Retail Consortium) i IFS (International Featured Standards).
Rosnący import i wyzwania dla polskiego rolnictwa
Oświadczenie Limpolu wpisuje się w szerszy kontekst rosnącego importu warzyw spoza UE. Jak wskazuje Portal Spożywczy, dane UN Comtrade pokazują, że wartość importu warzyw z Indii do Unii Europejskiej przekracza 30-40 mln USD rocznie, a trend jest rosnący. W tym samym czasie polscy rolnicy wskazują na spadek opłacalności produkcji oraz rosnące koszty energii i certyfikacji.
W debacie publicznej coraz częściej poruszane są także kwestie czytelności oznaczeń pochodzenia. Kod GS1 590, widoczny na słoikach, oznacza kraj rejestracji firmy, a nie miejsce uprawy czy przetwarzania. W praktyce więc produkt z Indii może mieć polski kod, jeśli został zapakowany lub zarejestrowany przez polskiego dystrybutora.












