Złoto nie jest już traktowane jako zabezpieczenie przed inflacją
Wysokie ceny złota powinny powrócić dopiero za ponad rok, gdy w USA dojdzie do podwyżek stóp procentowych. Minimum z ostatnich 52 tygodni to 1675 dolarów za uncję złota, a maksimum to 1966 dolarów. W ostatnich tygodniach złoto było tańsze nawet o prawie 7 proc. niż rok wcześniej.
Złoto z trudem próbuje przebić się powyżej poziomu 1800 dolarów za uncję. Daleko do maksimów z początku czerwca 2020 r., gdy cena uncji złota przekraczała 2 tys. dolarów.
- Słabość złota wynika z tego, że cały rynek boi się inflacji - mówi w rozmowie z MarketNews24 Michał Stajniak, ekspert XTB. - Dla inwestorów kontrakty na złoto nie są dobrym instrumentem, aby zabezpieczać się przed inflacją w krótkim terminie.
Dla wzrostu cen złota sprzyjająca jest sytuacja luzowania ilościowego w polityce pieniężnej ze strony banków centralnych oraz długoterminowe obawy o wysoką inflację.
Rynki spodziewają się zacieśniania polityki pieniężnej, podnoszenia stóp procentowych, co szczególnie dotyczy decyzji Fed. Przewidywania są takie, że Fed będzie ograniczał skup aktywów.
- Ważne jest, że Fed jako bank centralny ma dwa cele do realizowania. To poziom zatrudnienia i inflacja - wyjaśnia ekspert XTB. - Przez wiele miesięcy Fed preferował ochronę rynku pracy, powstała taka sytuacja, że ludzie nie chcą wracać do pracy i wolą korzystać z benefitów wprowadzonych dla ochrony gospodarki przed skutkami koronawirusa.
Porównując cykle podwyżek stóp procentowych od lat 70. XX wieku, okazuje się, że na rok przed podwyżkami złoto zwykle traciło, a jego cena rosła już po pierwszej podwyżce stóp procentowych.
- Rynek wycenia, że do podwyżki stóp procentowych w USA dojdzie dopiero w grudniu przyszłego roku, do tego czasu możemy spodziewać się tylko niewielkich zmian cen złota - ocenia M. Stajniak.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami