Kluczowa miara inflacji zauważalnie spadła. "Wracamy do normalności"
"Inflacja bazowa w styczniu prawdopodobnie ponownie obniżyła się" - napisała w komentarzu dla PAP wiceprezes Narodowego Banku Polskiego, Marta Kightley. Dla NBP i Rady Polityki Pieniężnej to ważna informacja. Inflacja bazowa to bowiem kluczowy wskaźnik, który informuje, jaka jest skala wzrostu cen wynikającego z siły popytu krajowego, na który wpływ - poprzez politykę monetarną - ma bank centralny. Jej odczyty pilnie obserwuje też Rada Polityki Pieniężnej, która podejmuje decyzje co do poziomu stóp procentowych.
Dane o inflacji bazowej NBP podaje zawsze w połowie miesiąca. W styczniu i lutym taka publikacja nie miała jednak miejsca - dopiero w połowie marca, wraz z rewizją tzw. koszyka inflacyjnego (to zestawienie procentowych udziałów poszczególnych towarów i usług w ogólnej sumie wydatków gospodarstwa domowego), poznamy dokładne odczyty inflacji bazowej za dwa pierwsze miesiące 2024 roku. Już teraz jednak jej dynamikę w ujęciu rok do roku i miesiąc do miesiąca szacują ekonomiści, opierając się na dostępnych obecnie, wstępnych danych o inflacji konsumenckiej za styczeń.
Dlaczego inflacja bazowa jest tak ważna? To wskaźnik wzrostu cen "oczyszczony" z wpływu zjawisk nieprzewidywalnych, jednorazowych czy też pozostających poza kontrolą polityki pieniężnej. To dlatego w użyciu są cztery miary inflacji bazowej:
- po wyłączeniu cen żywności i energii - te w dużej mierze zależą od trendów cenowych na globalnych rynkach rolnych i surowcowych: od tego, czy zbiory zbóż czy innych płodów rolnych były w danym roku udane, od warunków pogodowych, podaży ropy itp.;
- po wyłączeniu cen administrowanych - a więc podlegających kontroli państwa: to np. ceny ciepłej wody, centralnego ogrzewania, opłaty za usługi kanalizacyjne, ale także ceny nośników energii, na które państwo wpływa poprzez decyzje Urzędu Regulacji Energetyki;
- po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych - to ceny, które charakteryzują się szczególną sezonowością (owoce, warzywa, mięso itp.) i są wrażliwe na szoki popytowe czy podażowe;
- 15-procentowa średnia obcięta - to miara inflacji eliminująca wpływ 15 proc. koszyka cen o najmniejszej i największej dynamice.
Władze monetarne podkreślają, że tak liczona inflacja pokazuje, jaka jest skala krajowego wzrostu cen - napędzanego przez wzrost wynagrodzeń, a zatem przez siłę popytu konsumentów w danym kraju. Jak argumentują, ważne jest również to, że inflacja bazowa pokazuje, na ile skuteczne są podejmowane przez nich działania w zakresie polityki pieniężnej.
Najczęściej przywoływaną miarą inflacji bazowej jest ta pierwsza z powyższej listy. Liczona w ujęciu rok do roku, spada ona od pewnego czasu, co cieszy NBP. "Zwróćmy uwagę, że od marca ubiegłego roku istotnie obniża się inflacja bazowa (czyli inflacja po wyłączeniu cen energii i żywności). Na dziś wiemy, że w grudniu wyniosła ona 6,9 proc., a wiec była o 5,4 pkt. proc. niższa niż w marcu ub.r." - napisała w komentarzu dla PAP wiceprezes banku centralnego Marta Kightley. "Jeżeli chodzi o styczeń, to na razie nie mamy odczytu tej miary inflacji, ale najprawdopodobniej - tak jak pozostałe główne składowe inflacji CPI - ponownie się obniżyła."
Ten punkt widzenia podzielają ekonomiści. Według banku Credit Agricole, inflacja bazowa w styczniu spadła do 6,4 proc. w ujęciu rocznym z 6,9 proc. r/r w grudniu'23. Również według analityków Pekao inflacja bazowa zmniejszyła się w pierwszym miesiącu 2024 r. do ok. 6,4 proc. r/r. Jeszcze większy spadek - do ok. 6,2 proc., co byłoby poziomem najniższym od dwóch lat - prognozują ekonomiści Banku Millennium; 6,2 proc. obstawiają także zespoły analiz makroekonomicznych PKO BP i mBanku.
Z punktu widzenia presji inflacyjnej w gospodarce, istotna jest też miesięczna dynamika inflacji bazowej. Według banku ING BSK, dynamika wzrostu tego wskaźnika znacząco obniżyła się w styczniu w porównaniu do grudnia. - Miesięczny wzrost inflacji bazowej był bardzo niski, według naszych szacunków tylko 0,1 proc. m/m - mówi nam Rafał Benecki, główny ekonomista banku ING BSK. - To oznacza, że powoli wracamy do normalności; w latach 2021-23 bazowa rosła 0,3-1,0 proc. m/m w styczniu, tym razem tylko 0,1 proc. m/m, bo pojawiły się obniżki cen w wielu branżach, w tym u istotnych detalistów z branży spożywczej i meblowej, działa mocny złoty i tani import.
- Naszym zdaniem to także sygnał, że ceny w ostatnich latach zostały nadmiernie wywindowane i dzisiaj jest bariera popytu. Odbicie popytu nie pojawia się i przedsiębiorstwa zaczynają obniżać ceny, ponieważ konsumenci są bardziej skłonni do oszczędzania niż wydawania - zauważa ekonomista.
O tym, że popyt konsumencki - który miał być kołem zamachowym odbicia wzrostu PKB u progu nowego roku kalendarzowego - szerzej pisaliśmy TUTAJ. Faktycznie, konsumenci zdają się nie spieszyć zbytnio z powrotem do kupowania, mając w perspektywie całkiem niezłe zyski z lokat, co sprzyja planom odbudowy oszczędności nadszarpniętych w miesiącach szczególnie wysokiej inflacji. Sklepy prześcigają się więc w pomysłach na to, jak przyciągnąć klientów. W ostatnich tygodniach szczególnie głośno jest o bezpardonowej walce dwóch dyskontów, Biedronki i Lidla, które porównują poziom swoich cen w reklamach, a także w SMS-ach. Skutkiem tej "wojny", pozytywnym dla kupujących, jest obniżanie cen produktów, co do których konkurent wcześniej twierdził, że "u niego" są one tańsze.
Z kolei pod koniec stycznia zakrojoną na szeroką skalę obniżkę cen rozpoczął szwedzki gigant branży meblarsko-wnętrzarskiej, IKEA. Po tym, jak we wrześniu 2023 r. obniżono ceny ponad pół tysiąca artykułów, na początku 2024 r. katalog ten poszerzył się o 3,5 tys. mebli i akcesoriów wyposażenia domu, a IKEA zapowiada, że do końca sierpnia tego roku liczba artykułów objętych obniżkami cen wzrośnie do 5 tysięcy. "Zdając sobie sprawę z obecnej sytuacji gospodarczej nie tylko w kraju, ale i na świecie, postanowiliśmy podjąć istotną decyzję o obniżce cen w Polsce. Zainwestowaliśmy w to pół miliarda złotych, co stanowi ponad 8 proc. obrotów IKEA za rok finansowy 2023" - tłumaczyła tę decyzję sieci w komunikacie prasowym Magdalena Krokowska-Wicherek, Dyrektorka Regionalna IKEA Retail w Polsce.
Na zmianę cenników - nie tylko w dół, ale i w górę - zwracają też uwagę ekonomiści Pekao, którzy akurat szacują nieco wyższą dynamikę inflacji bazowej m/m. "W porównaniu do poprzedniego miesiąca ceny bazowe wzrosły o ok. 0,4 proc." - napisali w komentarzu. "Tutaj styczeń jest również miesiącem dużej niepewności - z początkiem roku wiele branż aktualizuje cenniki dostosowując się do panującej sytuacji gospodarczej i oczekiwań do jej kształtu w przyszłości. Dlatego to dostosowanie jest dobrym predyktorem presji inflacyjnej, jakiej można się spodziewać w dalszej części roku. Ta presja jest zdecydowanie niższa niż rok temu, ponieważ szoki zewnętrzne, które wpływały na nią w ostatnich latach - takie jak szok energetyczny czy podażowy - wygasły."
Także według analityków z PKO BP, w ujęciu miesięcznym "ceny bazowe wzrosły o 0,4 proc., ale bieżący impet inflacji bazowej ponownie się obniżył". Ekonomiści z Credit Agricole szacują, że miesięczna dynamika inflacji bazowej w styczniu była wyższa i wyniosła 0,5 proc., co - ich zdaniem - wskazuje na "utrzymującą się podwyższoną presję inflacyjną w polskiej gospodarce". Co ciekawe, oni również wskazują w tym kontekście na coroczną aktualizację cenników przez firmy (w kierunku "do góry") - co z kolei ma sprawić, że w kolejnych miesiącach dynamika wzrostu cen bazowych m/m będzie niższa, bo firmy będą już po dokonaniu podwyżek. Nadal jednak, jak dodają, pozostanie ona "powyżej swojego wzorca sezonowego".
Bez względu na naturalne rozbieżności prognoz, jedno jest pewne - w RPP inflacja bazowa będzie pilnie obserwowana. - CPI (wskaźnik cen konsumenckich - red.) będzie w tym roku mocno podlegał efektom bazy i nie powinien być najważniejszym elementem, którym powinniśmy się kierować. To, czym powinniśmy się kierować, to inflacja bazowa, a ona w tym roku wyniesie ok. 5 proc." - powiedział na początku lutego na antenie BIZNES24 członek RPP Ludwik Kotecki.