Banki uwielbiają hipoteki. To wiemy. Trzeba się wprawdzie napracować, ale średni kredyt to już grubo ponad 400 tys. zł. Udzielisz raz, a potem pieniądze co miesiąc kapią przez co najmniej kilkanaście lat. To stabilizuje przychody. Banki kochają też szybkie gotówki. Napracować się trzeba niewiele, wszystko dzieje się niemal z automatu, a marża jest taka, że palce lizać. Oczywiście - najlepiej klienta zakredytować "po dach". A kredyty dla firm? Z tym jest problem. Jaki?
Złożony, a przyczyny leżą po obu stronach i sa ukryte głęboko w gospodarce. Powiedzmy od razu - przez minioną straconą dekadę - inwestycje nie sięgały nawet 17 proc. polskiego PKB, gdy w Unii było to ok. 21 proc. Wyliczenia eksperckie mówią, że Polska potrzebuje inwestycji w wysokości ok. 25 proc. PKB, żeby na długą metę utrzymać tempo rozwoju. Co więcej, lwią część inwestycji stanowiły te publiczne - państwowe i samorządowe. Prywatne firmy schowały głowy w piasek.
Tymczasem skala nadchodzących inwestycji publicznych jest ogromna. Na samą energetykę do 2030 roku szacunki mówi o nakładach 800 mld zł. Do tego dochodzą zbrojenia (blisko 200 mld zł rocznie), drogi, koleje, CPK, infrastruktura cyfrowa. Wszystko to inwestycje sponsorowane przez państwo, często z unijnych funduszy, jak np. program zbrojeniowy SAFE. No dobrze, powiedzmy, że państwo temu podoła.
Jeśli nie podoła, wiadomo, że inwestycje te będą finansowane przez wielkie konsorcja instytucji międzynarodowych lub z długu emitowanego na finansowanie projektów. Takie opcje są możliwe - żaden polski bank nie udzieli kredytu na budowę np. elektrowni jądrowej itp.
- Boom inwestycyjny będzie problemem dla nas wszystkich, bo nikt nie będzie w stanie tego sfinansować (…) Nasz rynek kapitałowy i bankowy jest dość płytki, jesteśmy na taką skalę inwestycji po prostu za mali (…) Brakuje nam koordynacji środków, tego jak klocki poukładać, i jaki jest harmonogram - mówiła Beata Frankiewicz-Boniecka, dyrektor Departamentu Klientów Strategicznych w banku Pekao podczas niedawnego Kongresu Bankowości Korporacyjnej i Inwestycyjnej, zorganizowanego przez Europejski Kongres Finansowy.
Zagranica sfinansuje polskie inwestycje?
Marta Postuła, pierwsza wiceprezes Banku Gospodarstwa Krajowego uważa jednak, że finansowanie transformacji energetycznej nie będzie problemem, niemniej będzie to finansowania zagraniczne.
- Ryzykiem nie jest brak kapitału. Inwestorzy z różnych części świata pytają, czy mamy projekty energetyczne, bo są gotowi je finansować - powiedziała.
Nie zmienia to faktu, że jeśli nawet rząd lub wielkie państwowe konsorcja będą miały zapewnione finansowanie zagraniczne, to pozostaje pytanie skąd mają wziąć pieniądze wykonawcy, na to żeby się finansować i stawać do przetargów? Każda tej skali inwestycja to dziesiątki większych i mniejszych firm, które muszą zapewnić sobie odpowiednie zdolność do wykonywania prac, fragmentów prac, dostarczania materiałów i usług. Skąd maja takie finansowanie uzyskać? Odpowiedź jest jedna - z kredytu.
PKP PLK otworzyło oferty na największy w historii przetarg na budowę linii kolejowej Białystok-Ełk o długości 100 km. Najtańsza oferta opiewa na 3,7 mld zł. Marcin Mochocki, członek zarządu i dyrektor ds. realizacji inwestycji w spółce mówi, że na koniec września tego roku wartości kontraktów są tak duże, jakich na polskim rynku jeszcze nie było. Firma ma do wydania 56 mld zł na inwestycje kolejowe. A do tego dojdą jeszcze inwestycje związane z budową CPK. Słowem - każda firma o odpowiednich kompetencjach, która w to wejdzie, może zarobić duże pieniądze. Ale inwestorzy mówią, że ze świecą ich szukać.
- Są ogromne problemy z lokalnymi dostawcami usług wykonawstwa - powiedział Grzegorz Lot, prezes Tauronu.
Wielkie inwestycje publiczne stwarzają również niepowtarzalną szansę, żeby zbudować w Polsce lokalne łańcuchy dostaw. Dzięki temu wydawany pieniądz krąży w kraju i przyczynia się do wzrostu gospodarki. Firmy uczestniczące w takich inwestycjach - na różnych poziomach czy ogniwach łańcuchów wartości - mają szansę na wzrost. Unia zresztą zdecydowanie zaleca, żeby w inwestycjach jak największy wkład miał tzw. local content.
- Staramy się formułować zamówienia tak, żeby najbardziej wykorzystywać potencjał wykonawcy będący tutaj, na miejscu - powiedział Marcin Mochocki.
Na czym zależy bankom
Dlatego bankom, jak żadnemu innemu sektorowi, zależy na tym, żeby procesy inwestycyjne rozlały się szeroko i do wielkich planowanych i częściowo już wdrażanych nakładów publicznych dołączyły duże, mniejsze i małe firmy. I żeby wielkie inwestycje miały polskich wykonawców, podwykonawców, pod-podwykonawców, dostawców usług, cateringu i szczoteczek do zębów dla robotników układających tory w leśnej głuszy itp. Bo one - potencjalnie - zapukają do banków po kredyty.
Nie widzimy natomiast, żeby te przedsiębiorstwa rosły, choć dzieje się to w innych krajach - powiedział Michał Mrożek, wiceprezes ING Banku Śląskiego.
Tymczasem niektórzy przedsiębiorcy widzą już swoją szansę i dostrzegają, że skala inwestycji może przełożyć się na zwielokrotnienie ich potencjału. Polskie firmy mają słabe kapitały, co utrudnia im działanie na wspólnym rynku. Liczą natomiast na to, że w wraz z inwestycjami publicznymi same się zbudują i będą mogły pokonać barierę skali.
- Cykl inwestycyjny, który się zaczyna, to ostatnia możliwość zbudowania polskiego kapitału na bazie inwestycji - powiedział Szymon Reptowski, wiceprezes i dyrektor finansowy spółki budowlanej NDI.
- Jeśli nie zapewnimy odpowiedniego udziału przedsiębiorstw polskich w łańcuchach dostaw, to nie będzie popytu na kredyt - powiedziała Agnieszka Wolska, wiceprezes BNP Paribas Bank Polska.
Przedsiębiorstw, które inwestują i finansują inwestycje kredytem jest wciąż niewiele. Optymiści dostrzegają jednak, że szklanka zaczyna się napełniać. Już w ubiegłym roku kredyt dla przedsiębiorstw zaczął rosnąć, choć na razie nie zaspokaja apetytów banków na kredytowanie firm. Raport banku Pekao przedstawiony podczas Kongresu pokazuje, że kredyty dla przedsiębiorstw zaczęły rosnąć od II półrocza 2024 roku, dynamika ich jest coraz wyższa i obecnie przewyższa już tempo wzrostu kredytów detalicznych. Mimo to w bankach daleko do optymizmu.
- Mamy najniższy w Europie wskaźnik kredytów dla przedsiębiorców w stosunku do PKB (…) Banki bardzo by chciały finansować, ale nie za bardzo jest co kredytować - mówił Lech Gałkowski, wiceprezes Santander Bank Polska.
Konkurencja robi się mordercza
Instytucje mają natomiast obawy o rosnąca konkurencję na wciąż płytkim rynku oraz o "wypychanie" kredytu bankowego przez środki publiczne. BGK przyznaje - tak udzielamy faktycznie firmom ultratanich kredytów z części pożyczkowej środków na popandemiczną odbudowę, bo żal nie brać. Ale te środki zadziałają "mnożnikowo", firmy, które rozbudują się dzięki temu, że z nich skorzystały wrócą już do banków po "standardowy" kredyt.
- Występuje obecnie efekt substytucyjny (pożyczek) z KPO, ale jest on pozytywny dla gospodarki (…) Efekt mnożnikowy dzięki kredytom z KPO będzie bardziej istotny niż kanibalizm kredytu bankowego, który miał miejsce - powiedział Jarosław Dąbrowski, członek zarządu BGK.
Pomimo wzrostu kredytów dla przedsiębiorstw, rynek jest wciąż płytki. To powoduje, że konkurencja pomiędzy instytucjami doprowadza do silnego obniżenia marż. Firmy przychodzą do banku i mówią - ma być dużo taniej.
- Walczymy o finansowanie, kredyt nie jest drogi (…) Marża bankowa powyżej stopy referencyjnej staje się nieprzyzwoicie niska, konkurencja jest duża, zwiększona napływami środków z KPO - mówił Robert Sochacki.
- Projektów jest jeszcze niewiele i bardzo ze sobą konkurujemy. Walczymy ze sobą o to, czy będzie czy nie będzie 100 punktów bazowych marży - dodał Michał Mrożek.
Boom w inwestycjach publicznych - w transformację energetyczną, infrastrukturę transportową, obronność - dopiero nadchodzi, a eksperci mówią - czekamy od trzech lat, może to już będzie przyszły rok. Stało się tak dlatego, że środki europejskie, zarówno z Funduszu NextGeneration EU na popandemiczna odbudowę, czyli KPO, jak też z Funduszu Spójności trafiły do Polski z paroletnim opóźnieniem z powodu łamania przez rządy PiS zasad państwa prawa. Teraz pozostaje pytanie, czy sektor prywatny dotrzyma inwestycyjnego kroku.
Raport Pekao stwierdza, że to właśnie inwestycje będą głównym motorem zaangażowania kredytowego polskiego sektora bankowego już w przyszłym roku. Według analityków, w latach 2026-27 wzrost kredytów korporacyjnych będzie dwucyfrowy, a wzrost w portfelu kredytów dla dużych firm sięgnie niemal 17 proc. rok do roku. W Polsce nic podobnego nie zdarzyło się od ponad dekady.
Jacek Ramotowski















