Kiedy jawność zarobków w ogłoszeniach? Konfederacja: Będą procesy
W piątek w Sejmie dyskutowano o poselskim projekcie "Jasne zarobki". Projekt ma zapewnić równość płac i zasad wynagradzania na podobnych stanowiskach oraz przeciwdziałać zaniżaniu stawek dla kobiet - mówił Witold Zembaczyński z KO. Na projekcie suchej nitki nie zostawiła Konfederacja. - Jeżeli ktoś będzie ciekawy, ile zarabia jego kolega lub koleżanka, będzie mógł dowiedzieć się tego od pracodawcy, nawet wbrew woli tej osoby - alarmował Witold Tumanowicz. Zdaniem Związku Przedsiębiorców i Pracodawców proponowane zmiany rodzą ryzyku "prawnego chaosu".
"Jasne zarobki" to projekt Koalicji Obywatelskiej złożony w Sejmie pod koniec ubiegłego roku. Jego efektem ma być obowiązek uwzględnienia widełek płacowych w ogłoszeniach o pracę. Obecnie prawo w Polsce nie reguluje kwestii uwzględniania takich informacji, mimo że jest to ważna kwestia dla kandydatów.
Ministra rodziny, pracy i polityki społecznej w trakcie pierwszego czytania w Sejmie przypomniała, że idea projektu łączy się z unijną dyrektywą o równości wynagrodzeń dla kobiet i mężczyzn, którą kraje UE powinny wdrożyć do 2026 r. Zaznaczyła, że unijna dyrektywa nie zakłada pełnej jawności płac wewnątrz danej organizacji. "Chodzi tutaj tylko o stworzenie możliwości osadzenia własnego wynagrodzenia w firmowym kontekście" - wyjaśniła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Szefowa resortu poinformowała, że w resorcie trwają prace nad rządowym projektem ustawy w tym zakresie.
Zdaniem Witolda Zembaczyńskiego z KO, ustawa ma pozwolić, aby o zarobkach decydowały wyłącznie kompetencje i kwalifikacje zawodowe. - Chcemy, aby temat wynagrodzeń przestał być tematem tabu. Jawność zarobków ma sprawić, że każdy będzie mógł świadomie wybrać swoją ścieżkę zawodową. Pracodawca będzie musiał zabiegać o pracownika sprawiedliwymi stawkami wynagrodzenia - mówił w Sejmie.
Idea projektu polega na tym, aby już na etapie rekrutacji każde ogłoszenie o pracę zawierało widełki płacowe. - Z czasem w Polsce powstanie siatka płac, która umożliwi podejmowanie decyzji o karierze zawodowej - zapowiadał. Zdaniem Zembaczyńskiego obecnie oczekiwania pracownika i pracodawcy często rozmijają się po długotrwałym procesie rekrutacji.
Według "Forbesa" 45 proc. pracodawców uważa jawne wynagrodzenie za ryzyko biznesowe, a 39 proc. sądzi, że prowadzi to do wzrostu rywalizacji o pracowników. - Te obawy należy brać pod uwagę, jednak już ponad 46,7 proc. ankietowanych potencjalnych pracowników deklaruje, że w ogóle nie aplikuje na ogłoszenia, w których brakuje informacji o widełkach wynagrodzenia - argumentował poseł KO. Poseł dodawał, że w branżach takich jak transport czy IT procesy rekrutacyjne bez podania informacji o wynagrodzeniu są coraz mniej skuteczne - pracodawcy nie są w stanie pozyskać pracowników.
Jawność zarobków pozwoli na dostęp do informacji o średnich wynagrodzeniach na danym stanowisku, co pomoże przeciwdziałać dyskryminacji i nierównościom płacowym. - Pracodawca będzie zobowiązany raz w roku poinformować pracowników o tym, że mają prawo uzyskać informacje o wynagrodzeniach obowiązujących w firmie, z podziałem na płeć oraz rodzaj wykonywanej pracy - wyjaśniał Zembaczyński.
PiS zapowiada dalsze prace nad projektem, ale wskazuje na "druzgocącą ocenę NSZZ 'Solidarność'". - Ustawa ta to realizacja unijnej dyrektywy o równości płac mężczyzn i kobiet, ale dyrektywę tę powinna wdrażać ustawa rządowa, przedyskutowana na forum dialogu społecznego oraz z partnerami społecznymi. Takie zmiany powinny być objęte szeroką debatą - apelowała Barbara Bartuś z PiS.
Posłanka powoła się także na analizę Biura Ekspertyz i Analiz Kancelarii Sejmu, która również uwypukliła negatywne skutki. - To nadmierna ingerencja w swobodę gospodarczą. Wielu pracowników nie chce pełnej jawności wynagrodzeń - mówiła.
Zdaniem Barbary Dolniak z KO, młodzi ludzie, którzy wchodzą na rynek pracy, są bezbronni. - Brak doświadczenia i niewystarczający dostęp do informacji sprawiają, że często godzą się na niesprawiedliwe i zaniżone stawki. Wśród ankietowanych w konsultacjach społecznych 60 proc. przyznało, że nigdy nie widziało taryfikatora wynagrodzeń w swojej firmie ani nie zna średnich zarobków - argumentowała posłanka.
Zdaniem Dolniak, ustawa zmniejszy lukę płacową, poprawi efektywność rekrutacji, wprowadzi sprawiedliwość w miejscu pracy i zbuduje zaufanie w zespołach. - Pracownicy zyskają narzędzie do porównywania wynagrodzeń - dodała.
Posłanka z mównicy sejmowej powołała się na kraje Europy Zachodniej, które dawno wprowadziły takie przepisy. Jawność wynagrodzeń wprowadzili nasi sąsiedzi - m.in. Litwa i Słowacja.
W ocenie Piotra Górnikiewicza z Polski 2050 ustawa to krok, by rynek pracy stał się bardziej uczciwy, a proces rekrutacyjny mniej zależny od indywidualnych negocjacji czy arbitralnych decyzji. - Pracodawca będzie musiał precyzyjniej przedstawiać swoje oczekiwania - wskazywał.
Zdaniem posłanki PSL Agnieszki Kłopotek, jawność zarobków to "krok w stronę nowoczesnego rynku pracy". Polityczka wymieniła szereg korzyści dla pracodawców, którzy wyrażają obawy przed proponowanymi zmianami. - Przejrzystość wynagrodzeń przyciągnie osoby bardziej zdecydowane, spełniające wymagania i rzeczywiście zainteresowane proponowanymi warunkami. Może to również obniżyć koszty administracyjne ponoszone podczas rekrutacji - mówiła.
Kłopotek zauważyła, że kobiety, które wciąż zarabiają mniej niż mężczyźni, zyskają narzędzia do oceny rynku pracy i negocjowania uczciwych warunków zatrudnienia.
Nowa Lewica twierdzi, że ustawa reguluje kwestię jawności wynagrodzeń w sposób węższy niż unijna dyrektywa, którą Polska ma obowiązek wdrożyć do końca czerwca 2026 r. - To krok wciąż niewystarczający, ale projekt w końcu porządkuje kwestie, które dotąd pozostawały w Polsce nieuregulowane - powiedziała Katarzyna Ueberhan.
Ostrzej projekt ustawy ocenia Razem. - Projekt pozostaje niedopracowany, co budzi wątpliwości co do jego skuteczności - powiedziała posłanka Marta Stożek. Razem złożyło wniosek o wysłuchanie publiczne, aby wyeliminować wady projektu.
W ostrych słowach propozycję zmian w Kodeksie Pracy oceniła Konfederacja. - Projekt ustawy zawiera wiele niejasnych pojęć, które mogą stanowić zagrożenie zarówno dla pracowników, jak i pracodawców - stwierdził poseł Witold Tumanowicz. W ocenie posła, jeżeli ktoś będzie ciekawy, ile zarabia jego kolega lub koleżanka, będzie mógł dowiedzieć się tego od pracodawcy, nawet wbrew woli tej osoby, a w przypadku odmowy udzielenia takiej informacji pracodawca zostanie ukarany karą grzywny.
- Wysokość wynagrodzenia jest informacją należącą do dóbr osobistych pracownika, co oznacza, że nie wolno jej ujawniać bez jego zgody - zwracał na to uwagę Sąd Najwyższy w uchwale z 1993 roku. Projektodawca najwyraźniej nie uwzględnił ryzyka procesów sądowych, które mogą być wytaczane przez pracowników w przypadku naruszenia tych praw - ostrzegał Tumanowicz.
Poseł Konfederacji zauważył, że w wielu firmach wysokość wynagrodzenia stanowi tajemnicę przedsiębiorstwa, a jej ujawnienie stwarza ryzyko np. podkupienia pracowników przez konkurencję, co nie zawsze leży w interesie samych pracowników. - To także zagrożenie dla firm i ich sytuacji kadrowej - dodawał.
Projekt ustawy o zmianach w Kodeksie Pracy przewiduje sankcje dla pracodawców - od tysiąca do nawet 30 tysięcy złotych. - Jeżeli pracodawca po zawarciu umowy zaoferuje wynagrodzenie niższe niż podane w ogłoszeniu, będzie podlegał sankcji. Chcemy, aby prawo było realnie przestrzegane - mówił w Sejmie Zembaczyński.
- Ustawa wprowadza sankcje, nie ograniczając się jedynie do "dobrej woli", "pozytywnych deklaracji" czy "raportowania", z którego niewiele by wynikało. - Sankcje mają szansę sprawić, że zasada transparentności wynagrodzeń nie stanie się martwym przepisem - dodawała Ueberhan.
- Wprowadzając jakiekolwiek kary dla pracodawców, należałoby najpierw skonsultować je z samymi pracodawcami - odpierał poseł Tumanowicz.
Zdaniem Związku Przedsiębiorstw i Pracodawców, projekt jest fragmentaryczny i odnosi się tylko do jawności wynagrodzeń, a pomija chociażby kwestie związane ze sprawozdawczością. W ocenie ZPP implementowanie dyrektywy częściowo rodzi ryzyko "prawnego chaosu".
"Zauważmy, że proponowany art. 10 §21 k.p. wprowadza obowiązek jawności wynagrodzeń, ale nie wskazuje dla kogo to wynagrodzenie jest jawne - czy dla kandydata, pracownika, którego to wynagrodzenie dotyczy, czy też dla każdej zainteresowanej osoby" - napisał ZPP w oświadczeniu.
Według związku, projektowi brakuje spójności i precyzji, wprowadzane są nowe, nieznane w polskim prawie pojęcia i kategorie, które są niedookreślone i niezdefiniowane. "Niektóre z proponowanych regulacji wykraczają poza ramy dyrektywy, wprowadzając surowsze wymogi, oraz wprowadzają nowe obowiązki dla pracodawców, które mogą ulec modyfikacji w przypadku pełnego wdrożenia unijnych regulacji" - napisano w oświadczeniu.
W trakcie konsultacji społecznych wypracowano poprawki, które zostaną złożone podczas prac w komisji - zapowiedział poseł Zembaczyński.
Sebastian Tałach