Miało być uzdrowienie górnictwa, jest chaos. Janusz Steinhoff: Współczuję minister Czarneckiej

Dwa resorty jednego rządu mają dwie różne wizje dotyczące uwolnienia państwowych spółek energetycznych od węglowego "balastu". Minister przemysłu Marzena Czarnecka wywołała medialną i giełdową burzę swoją niedawną wypowiedzią o pomyśle przypisania konkretnych kopalni do poszczególnych elektrowni. W reakcji na te słowa szef resortu aktywów państwowych Borys Budka pospieszył z zapewnieniem, że finalnie aktywa węglowe będą wydzielone z polskich energetycznych kolosów - PGE, Taurona i Enei. - Dychotomia wypowiedzi między jednym a drugim ministerstwem jest co najmniej nie ma miejscu - tak w rozmowie z Interią Biznes komentuje całą sytuację Janusz Steinhoff, były minister gospodarki i wicepremier w rządzie Jerzego Buzka. I stawia smutną diagnozę: - Polskie górnictwo od dziesięciu lat jest tragicznie zarządzane.

  • Rząd Donalda Tuska powołał Ministerstwo Przemysłu, ale nie zadbał o to, by wyposażyć je w kompetencje niezbędne, by zajmować się energetyką i wydzieleniem aktywów węglowych ze spółek energetycznych - mówi Interii Biznes Janusz Steinhoff;
  • W efekcie pogłębia się kompetencyjny chaos, a polskie górnictwo pogrąża się w problemach - większość kopalni generuje straty, spada wydobycie, a rośnie zatrudnienie, zaś polski węgiel jest całkowicie niekonkurencyjny na rynku;
  • Minister Marzena Czarnecka ma problem, bo kieruje resortem, którego kompetencji formalnie nie określono - tymczasem spółki i inwestorzy czekają na wydzielenie aktywów węglowych z PGE, Enei i Taurona, a rząd po ponad 100 dniach funkcjonowania nie przedstawił sensownej wizji, jak chce tego dokonać.

Reklama

Projekt NABE, czyli wydzielenie aktywów węglowych ze spółek energetycznych do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, autorstwa rządu PiS - nie będzie realizowany - minister przemysłu Marzena Czarnecka zakomunikowała to już 1 marca, kiedy obejmowała stery w nowo powstałym resorcie z siedzibą w Katowicach - i powtórzyła w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" na początku kwietnia. Tym razem jednak dodatkowo zaskoczyła rynek nowym pomysłem - a mianowicie, zakomunikowała, że chciałaby "powiązania elektrowni węglowych z kopalniami".

Słowa minister zachwiały kursem spółek energetycznych na giełdzie. Jej kolega z rządu, minister aktywów państwowych Borys Budka, ruszył państwowym koncernom na ratunek, informując PAP Biznes, że finalnie aktywa węglowe będą wydzielone poza grupy energetyczne. Chodzi w końcu o to - i na tym też w założeniu polegał projekt NABE - by PGE, Tauron i Enea pozbyły się węglowego obciążenia, przez które banki patrzą na nie mało przychylnym okiem. 

Tymczasem pozyskiwanie finansowania bankowego jest kluczowe dla tych spółek z punktu widzenia transformacji energetycznej, w tym rozwoju OZE. PGE chce budować farmy wiatrowe na morzu, Tauron już kilka lat temu rozpoczął "Zielony Zwrot" - czyli przyjął strategię zmierzającą do zwiększenia udziału odnawialnych źródeł energii w swoim miksie wytwórczym. Enea chce osiągnąć neutralność klimatyczną do 2050 r. Do tego niezbędne są pieniądze - i brak "kuli u nogi" w postaci kopalni i dymiących elektrowni.

O komentarz do tego ewidentnego dwugłosu w rządzie poprosiliśmy Janusza Steinhoffa, ministra gospodarki w latach 1997-2001 i wicepremiera w rządzie Jerzego Buzka w latach 2000-2001.

Janusz Steinhoff: Ministerstwo Przemysłu nie ma uprawnień do zajmowania się energetyką

- Ubolewam nad faktem, że istnieje taka różnica stanowisk między resortem przemysłu i aktywów państwowych w kwestii wydzielenia aktywów węglowych ze spółek energetycznych. Tym bardziej, że Ministerstwo Przemysłu nie posiada formalnie uprawnień do zajmowania się energetyką, które przypisano Ministrowi Aktywów Państwowych i Ministrowi Klimatu i Środowiska - mówi nam polityk, który na przełomie XX i XXI wieku brał udział w restrukturyzacji polskiej branży górniczej.

- Można natomiast przeprowadzić operację przeniesienia tych uprawnień - albo nowelizując ustawę o działach administracji rządowej, albo doraźnie za pomocą ustawy - zauważa nasz rozmówca. - Tak zresztą stało się za rządów Jerzego Buzka - jako minister gospodarki postawiłem wówczas warunek, że jeśli mam zajmować się restrukturyzacją górnictwa węglowego, to muszę mieć nie tylko uprawnienia regulacyjne, ale też właścicielskie. Uchwaliliśmy wówczas ustawę, która przeniosła uprawnienia właścicielskie z kompetencji Ministra Skarbu Państwa na ówczesnego ministra gospodarki.

- Dychotomia wypowiedzi między jednym a drugim ministerstwem jest co najmniej nie ma miejscu, biorąc pod uwagę fakt, że minister przemysłu nie ma wspomnianych uprawnień właścicielskich - dodaje J. Steinhoff. - Te zaś związane są z odpowiedzialnością. Dualizmu w takiej sytuacji być nie może, w administracji rządowej obowiązuje prawo, a ono w sposób jednoznaczny przypisuje uprawnienia i odpowiedzialność związane z nadzorem właścicielskim ministrowi aktywów państwowych.

Co z wydzieleniem aktywów węglowych ze spółek energetycznych? "Jest to po prostu konieczne"

- Jeśli chodzi o wydzielenie aktywów węglowych ze spółek energetycznych, to zarówno poprzedni, jak i - z tego, co słyszę - obecny szef PGE opowiadają się za tym wydzieleniem, bo jest to po prostu konieczne - podkreśla J. Steinhoff. - Poprzedni rząd miał pomysł zakładający powstanie NABE - czyli Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, do której przeniesione zostałyby bloki węglowe i kopalnie węgla brunatnego. Osobiście uważałem wówczas, że należy rozważyć przeniesienie do NABE również kopalń węgla kamiennego, co pozwoliłoby na lepszą korelację poziomu wydobycia z zapotrzebowaniem na węgiel. 

- Większość kopalni generuje straty, spada wydobycie, rośnie zatrudnienie, zmniejsza się wydajność pracy - to absolutny skandal, że ktoś do tego dopuścił. Jedyny program, który funkcjonuje, to porozumienie z partnerami społecznymi, zakładające - bez jakiegokolwiek związku z rzeczywistymi możliwościami rynku - redukcję mocy wydobywczych w kopalniach do 2049 r. A jeśli wtedy nie będzie już bloków węglowych, to nadal będziemy wydobywać i będziemy dopłacać do tego wydobycia?

Przypomnijmy, że zgodnie z umową społeczną podpisaną wiosną 2021 r. z branżą górniczą przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, ostatnia kopalnia węgla kamiennego w Polsce zakończy wydobywanie w 2049 r. Do tego czasu górnictwo ma być subsydiowane przez państwo.

Janusz Steinhoff: Polskie górnictwo od dekady jest fatalnie zarządzane

- Uważam, że polskie górnictwo od dziesięciu lat jest fatalnie zarządzane, a mówię to z największą przykrością - mówi były wicepremier. - Obserwując niekiedy dyskusje między związkowcami a administracją państwową, dotyczące problemów kopalń, odnoszę wrażenie, że związkowcy mają większe kompetencje od przedstawicieli kolejnych rządów w sprawach dotyczących tej branży.

- Jeśli prześledzimy to, co dzieje się w ostatnich latach - wspomniany spadek wydajności pracy i wydobycia przy rosnącym zatrudnieniu, i równoczesnym dynamicznym wzroście wynagrodzeń (na to nakłada się 60-procentowy udział płac w kosztach wydobycia) - to mamy odpowiedź, dlaczego nasz węgiel jest całkowicie niekonkurencyjny na rynku. Bo węgiel pochodzący z importu jest po prostu znacznie tańszy - zauważa.

- Zapotrzebowanie na węgiel w elektroenergetyce będzie spadało, bo energia z węgla kamiennego i brunatnego jest droga z uwagi na koszty emisji CO2 - podkreśla J. Steinhoff. - Na 1 MWh energii produkowany z węgla kamiennego emitujemy bowiem ok. 850 kg CO2, natomiast z węgla brunatnego ponad tonę CO2 - a to istotnie podnosi koszty tej energii. Dlatego też tańsza jest energia pochodząca z gazu ziemnego, który jest mniej emisyjny niż węgiel, nie mówiąc już o tym, że znacznie tańsza jest energia z OZE. A były już takie dni, w których ponad 50 proc. mocy w naszym systemie pochodziło z fotowoltaiki i wiatraków na lądzie. Spada więc produkcja energii elektrycznej w elektrowniach cieplnych i w konsekwencji spada zapotrzebowanie na węgiel brunatny i kamienny.

- Nie wiem, jaki pomysł ma obecny rząd na aktywa węglowe spółek energetycznych - choć oczekiwałbym, że po 100 dniach powinna być już znana docelowa koncepcja - mówi J. Steinhoff. - Nie można w nieskończoność zapowiadać działań, które nie są realizowane. Niedopuszczalne są zapowiedzi, których jedynym skutkiem jest spadek notowań podmiotów na giełdzie.

"Współczuję pani Czarneckiej"

- Wracając do wypowiedzi minister Czarneckiej, odsyłam do Dziennika Ustaw. Minister przemysłu kieruje działem gospodarka złożami kopalin, i to jest jak na razie jedyny dział administracji przypisany formalnie resortowi przemysłu. Jeśli pan premier Tusk chciał zmienić usytuowanie działów administracji państwowej, jeśli widział potrzebę zmiany działów, czy też innego ich podziału - to trzeba było od tego zacząć i określić kompetencje Ministerstwa Przemysłu i jego zakres odpowiedzialności. Minister nie może przedstawiać koncepcji, za którą odpowiedzialność jest przypisana innemu ministrowi. Współczuję pani Czarneckiej, że przyszło jej kierować ministerstwem, którego kompetencji formalnie nie określono.

W rozmowie z Interią Janusz Steinhoff odniósł się również do pojawiających się w przestrzeni publicznej informacji takich jak ta z 8 kwietnia br., kiedy Ministerstwo Przemysłu poinformowało o zablokowaniu sprowadzania węgla z zagranicy.

- Warto dodać, że ministerstwo przemysłu w ogóle nie posiada też kompetencji do kształtowania taryf celnych, czy importowych środków ochronnych. Ministrowie ani Rada Ministrów nie mogą podjąć decyzji o wprowadzeniu środków ochronnych, wyższych ceł czy kontyngentów. Jesteśmy bowiem członkami rynku europejskiego - i takie uprawnienia posiada tylko KE. Pojawiające się co jakiś czas wypowiedzi polityków i związkowców o zablokowaniu granic dla importu węgla to przykład niekompetencji. Decyzje o środkach ochrony rynku węgla czy też innych towarów w Europie podejmuje Komisja Europejska. A wątpię, aby tę decyzję podjęła w odniesieniu do węgla, bo znacząca część krajów UE to importerzy węgla. Światowa Organizacja Handlu też reaguje na takie pomysły krytycznie i trzeba mieć świadomość tych okoliczności.

Kopalnie i elektrownie w jednym podmiocie? To może obciążyć konsumentów energii

We wspomnianym wywiadzie minister Czarneckiej dla "Rzeczpospolitej" szefowa resortu przemysłu wskazała, że naturalnym rozwiązaniem wydaje się "powiązanie" kopalń śląskich z elektrowniami węglowymi PGE, a kopalń Południowego Koncernu Węglowego (czyli dawnej spółki Tauron Wydobycie) z elektrowniami węglowymi Tauronu. Przywołała w tym kontekście przykład kopalni węgla Bogdanka należącej do Enei, która "dzisiaj odpowiada elastycznie na potrzeby Enei Wytwarzanie". Spółka Enea Wytwarzanie zarządza drugą co do wielkości elektrownią węgla kamiennego w Polsce, znajdującą się koło Kozienic w południowej części województwa mazowieckiego. Zapytaliśmy Janusza Steinhoffa, jak ocenia ten pomysł.

- Oczywiście, można skorelować potrzeby energetyczne między energetyką a górnictwem, ale trzeba w tej materii postępować racjonalnie - odpowiada. - Jeśli zarówno kopalnie, jak i elektrownie będą w jednym podmiocie, to ja osobiście obawiałbym się sytuacji, w której konsument energii będzie ponosił nadmierne koszty za węgiel wydobywany w Polsce. Górnictwo musi być dobrze zarządzane bez względu na to, gdzie będzie sytuowane. 

- Pieniądze polskiego podatnika nie mogą służyć do tego, by trwale dotować produkcję węgla - lepiej wykorzystać je na rozwiązanie problemów społecznych, przekwalifikowanie ludzi, zabezpieczenia socjalne, odprawy, urlopy górnicze, pomoc dla rozpoczynających działalność gospodarczą - tak, jak miało to miejsce w rządzie Jerzego Buzka. Zlikwidowaliśmy wówczas w ciągu 4 lat całkowicie i częściowo 23 kopalnie, w tym czasie w sposób dobrowolny z pracy w górnictwie odeszło ponad 100 tys. górników. A utrzymywanie status quo poprzez zmuszanie spółek energetycznych do kupowania węgla, który jest droższy, jest niezgodne z prawem - jest przecież działaniem na szkodę spółek

- Rynek energii elektrycznej i gazu w Polsce musi być dobre zorganizowany; nasza gospodarka ponosi konsekwencje faktu, że 95 proc. rynku gazu jest kontrolowane przez PGNiG, obecnie będące częścią Orlenu - zauważa były minister gospodarki. - Rynek energii elektrycznej też jest niewystarczająco konkurencyjny; oba te rynki powinny być bardziej otwarte na współpracę z podmiotami zagranicznymi w ramach UE. Jeśli tego nie ma, to mamy do czynienia z sytuacją, w której w Polsce cena hurtowa energii elektrycznej jest najwyższa w Europie, a koszty tego stanu rzeczy ponoszą gospodarka i obywatele. Odeszliśmy, chwała Bogu, od gospodarki PRL-u, gdzie ktoś decydował o tym, co kto kupi i od kogo. Wszystko opiera się na prawie i Kodeksie spółek handlowych; rząd powinien skupić się na funkcjach regulacyjnych, a nie zastępować ich prymitywnie pojmowaną polityką właścicielską.

- Słyszę też ostatnio, że sukcesem rządu jest próba zablokowania importu węgla. Minister Przemysłu jedynie zakazała - choć nie wiem, w oparciu o jakie przepisy prawa - wykorzystywać do produkcji energii elektrycznej węgla z importu. Powstaje pytanie, czy nie zadziałała ona na szkodę spółek? Mało tego, odnoszę wrażenie, że nie posiadała też takiego prawa, bo nie wynika to z ustawy o działach.

"Bałagan kompetencyjny" w rządzie

- Podsumowując, mamy do czynienia z bałaganem kompetencyjnym. Życzę rządowi, żeby szybko się z tym uporał - konkluduje J. Steinhoff. - Ustawa o działach administracji rządowej pochodzi z 1997 r., z czasów rządu Włodzimierza Cimoszewicza. Ta ustawa, jednoznacznie oddzielająca funkcje regulacyjne od właścicielskich, była wielokrotnie nowelizowana - ale nie w efekcie potrzeby doskonalenia funkcjonowania administracji państwowej, tylko z powodu takich czy innych potrzeb natury polityczno-personalnej. Osobiście bardzo liczyłem na to, że pan minister Berek (Maciej Berek - red.), który został członkiem Rady Ministrów, a wcześniej był szefem RCL-u i sekretarzem Rady Ministrów, jakoś to uporządkuje, bo poprzedni rząd raczej demolował strukturę Rady Ministrów, tym się nie zajmował. Podobnie w gospodarce, kierowano się filozofią "połączmy wszystko ze wszystkim", sterujmy ręcznie cenami paliw itp. 

- Jak można było wpaść na pomysł, by próbować połączyć Orlen i Lotos, które wspólnie kontrolowałyby 70 proc. hurtowego rynku paliw? - pyta nasz rozmówca, który swego czasu podpisał się pod protestem ws. fuzji dwóch polskich koncernów paliwowych. 

- Wiadomo było, że KE się na to nie zgodzi i postawi zaporowe warunki, które dla nas były nie do przyjęcia (z punktu widzenia skarbu państwa). To przykład odejścia od zdrowego rozsądku w wymiarze gospodarczym i rynkowym. Ten rząd już na szczęście tego nie robi, ale trzeba mieć świadomość, iż nader często politycy, chcąc rozwiązywać problemy, mają tendencję do drogi na skróty, czyli do ręcznego sterowania. Tymczasem jest tak, że odpowiedzialność prawną za to, co się dzieje w spółce, ponosi zarząd - a minister, jak wspomniałem, ma funkcje regulacyjne i poprzez nie musi wpływać na sytuację.

- Wracając do górnictwa, można przypomnieć, iż racjonalnie prowadzona polityka gospodarcza w przeszłości zaowocowała tym, że gdy z kopalń odeszło 300 tys. górników, to na Śląsku bezrobocie było jednak niższe o ok. 2 pkt proc. niż średnia krajowa. Trzeba więc obecnie zastanowić się i rozmawiać ze związkami zawodowymi nad skuteczną restrukturyzacją - wskazuje. 

- Trudno bowiem sobie wyobrazić sytuację, że - nie oglądając się na tempo zmian w elektroenergetyce - będziemy utrzymywali kopalnie do 2049 r. Kiedy słyszę, że będziemy eksploatować dane złoże, aż się wyczerpie, to pytam - jeśli koszt wydobycia będzie np. 3-krotnie przewyższał cenę rynkową, to też będziemy eksploatować? Trzeba być elastycznym i szanować partnerów społecznych, ale uważam, że zbyt wielu polityków traktowało w ostatnich latach górników instrumentalnie. Pamiętam, jak premier Szydło mówiła, że Polska węglem stoi, a prezydent Duda zapowiadał, że nie pozwoli zamordować polskiego górnictwa i że węgla mamy na 200 lat. To były przykłady populizmu, który objawiał się instrumentalnym traktowaniem górników. Tymczasem górnikom należy się szacunek jako ludziom ciężkiej pracy, która w znaczącej mierze przez wiele lat stanowiła o potencjale naszej gospodarki - podsumuje. 

Rozmawiała Katarzyna Dybińska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »