Rozmowy o cłach na linii USA-UE. Obie strony miały "listy pretensji"
Unia Europejska i Stany Zjednoczone dojdą do porozumienia w sprawie nowych ceł i innych barier handlowych? Komisarz UE ds. handlu Marosz Szefczovicz ujawnił treść rozmowy z przedstawicielami administracji USA. Europejski polityk wskazał, że obie strony muszą "skupić się na bardziej pozytywnej agendzie, a nie na nakładaniu środków i przeciwśrodków". Nie zabrakło jednak obustronnych zarzutów i wytykania kwestii handlowych wobec sojuszników.
Nakładanie nowych ceł i tworzenie kolejnych barier handlowych między Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską zostaną wstrzymane? Marosz Szefczovicz, komisarz UE ds. handlu, zrelacjonował czwartkową rozmowę z amerykańską stroną. Spotkanie odbyło się w Waszyngtonie.
Słowacki polityk Marosz Szefczovicz reprezentujący w Waszyngtonie europejski punkt widzenia podczas briefingu po spotkaniu z Amerykanami wyraził nadzieję, że UE i USA unikną nakładania wzajemnych ceł. To jednak nie wszystko, gdyż unijny urzędnik podkreślił, że podczas rozmowy z przedstawicielami administracji Donalda Trumpa proponował, aby pójść w zupełnie odwrotnym kierunku i zdecydować się na wzajemne obniżanie ceł i niwelowanie barier oraz wyrównywanie bilansu handlowego.
Jak relacjonuje Polska Agencja Prasowa, na czterogodzinnym spotkaniu z komisarzem UE obecny był między innymi Howard Lutnicki, nowy minister ds. handlu, czy Kevin Hassett (dyrektor Narodowej Rady Ekonomicznej Stanów Zjednoczonych). Słowacki polityk podczas rozmowy skupiał się na tym, aby podkreślić chęć uniknięcia wojny cenowej na linii Europa-USA.
"Myślę, że musimy po prostu dalej rozmawiać, użyć tego pędu, który wczoraj wygenerowaliśmy i skupić się na bardziej pozytywnej agendzie, a nie na nakładaniu środków i przeciwśrodków" - wskazywał po zakończeniu dyskusji Marosz Szefczovicz. Cła zdominowały dyskusje, a ze strony UE padły konkretne propozycje, a także wyjaśnienia niezrozumienia przez Amerykanów niektórych kwestii handlowych.
Stany Zjednoczone otrzymały od unijnego komisarza konkretne propozycje. Polityk ujawnił, że podczas rozmów za zamkniętymi drzwiami padła propozycja wzajemnego obniżania ceł na wszystkie wyroby przemysłowe. Niższe stawki miałyby objąć również samochody, a UE gotowa jest zejść z obecnych 10 proc. ceł na 2,5 proc. Niemniej podkreślone zostało, że Europa chce, aby USA obniżyły bariery związane z nakładaniem na ciężarówki i pickupy z UE cła w wysokości 25 proc.
PAP relacjonuje, iż chociaż Amerykanie przedstawili listę pretensji dotyczących pozacłowych barier handlowych w UE, to Europa ma własną listę pretensji dotyczących praktyk w USA. Komisarz zaproponował też odroczenie zapowiedzianych przez USA ceł, by dać czas na rozwiązanie wzajemnych problemów.
Marosz Szefczovicz mówił też o różnicach w statystykach handlowych prowadzonych przez obie strony. Jak stwierdził, wbrew temu, co mówi Donald Trump i Amerykanie, ich deficyt w handlu towarami z UE wynosi 150 mld dolarów, lecz biorąc pod uwagę również handel usługami, wynosi on 50 mld USD, podczas gdy wartość całej wymiany handlowej to 1,7 bln dolarów. Padło również wskazanie, że średnia amerykańska stawka ceł na towary z UE to 1,4 proc., podczas gdy unijna na towary z USA to 0,9 proc., a większość dóbr z USA nie jest obejmowana cłami.
W ostatnim czasie Donald Trump zdecydował, że USA podnosi cła na aluminium i stal. Nowe stawki wynoszą aż 25 proc. Unijny komisarz po czwartkowych rozmowach otwarcie mówi, iż liczy na to, że wejście w życie tej decyzji można jeszcze cofnąć. Wskazał, że USA i UE powinny w kwestii stali współpracować, bo mają wspólny i globalny problem z zalewem taniej stali z Chin, wynikającym z chińskiej nadprodukcji.
Brak refleksji ze strony Amerykanów może jednak zakończyć się odpowiedzią ze strony Europy. Marosz Szefczovicz oświadczył, że jeśli nowe cła na stal i aluminium staną się faktem, wówczas reakcja UE będzie "stanowcza i proporcjonalna".
Na briefingu po rozmowach w Waszyngtonie padło również wskazanie dotyczące wyjaśnień, jakie trafiły na amerykański stół. Komisarz starał się bowiem wytłumaczyć rozmówcom, iż podnoszone jako "niesprawiedliwe" praktyki handlowe UE utożsamiane z cłami to tak naprawdę odpowiednik amerykańskiego podatku od sprzedaży (sales tax) i w żadnym razie nie jest to podatek dyskryminujący zagraniczne firmy.