Hołownia jednoznacznie o planach Lewicy. "To fikcja polityczna"
- To polityczna fikcja - nie gryzł się w język na temat projektu Lewicy Szymon Hołownia, pytany o czterodniowy tydzień pracy. Stwierdził, że firmy się na to nie zgodzą, a skrócenie czasu pracy w edukacji czy ochronie zdrowia może obniżyć jakość usług i wynagrodzenia. W środę w Gdyni razem z Magdaleną Biejat wziął udział w debacie w formule "jeden na jeden". Kandydaci na prezydenta nie uniknęli trudnych tematów. Jeden z widzów pytał o nierówne traktowanie pracowników w zależności od formy zatrudnienia, inny o wiek emerytalny. - Jestem za tym, żeby obniżyć wiek emerytalny mężczyzn, bo uważam, że nikt nie powinien być zmuszany do pracy ponad siły - oświadczyła Biejat.
W Gdyni w środę 30 kwietnia odbyła się debata prezydencka z udziałem Magdaleny Biejat i Szymona Hołowni. Spotkanie, które rozpoczęło się godzinie 20:00, przybrało formułę "Town Hall", umożliwiając uczestnikom zadawanie pytań. Organizatorzy podkreślali, że "każdy może zadać pytanie" i dodawali, że "z przyjaciółmi nie tylko można, ale i trzeba rozmawiać". Nie zabrakło tematów gospodarczych.
Szymon Hołownia i Magdalena Biejat wzięli udział w debacie "jeden na jeden". Co ciekawe, sam format jeszcze niedawno był przez nich krytykowany. Działo się to w czasie, gdy Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki planowali podobne spotkanie w Końskich. Poseł KO Adrian Witczak, na którego słowa wskazuje Polskie Radio, nie zostawia suchej nitki na kandydatach, którzy spotkali się w Gdyni, zarzucając im czystą hipokryzję. "To jest absolutna hipokryzja! Jeszcze niedawno ci kandydaci, Szymon Hołownia i Magdalena Biejat, przekonywali, że debata powinna być z udziałem wszystkich, a teraz sami wybierają format "jeden na jeden". To pokazuje, jak bardzo zmieniają zdanie w zależności od wygody. Mam nadzieję, że wrócą do tradycyjnego modelu debat, gdzie biorą udział wszyscy kandydaci" - grzmiał Witczak.
Szymon Hołownia i Magdalena Biejat nie wydawali się jednak przejęci krytyką, jaka na nich spadła. - Trzeba rozmawiać, trzeba się czasem spierać, zawsze szanować, nie ukrywajmy różnic pod różowymi cudeńkami, tylko pokażmy, jak może wyglądać prawdziwa debata - mówił na początku debaty marszałek Sejmu. - Traktuję te wybory jako okazję do zawalczenia o wasze sprawy i okazję do zawalczenia o lepszą politykę, okazję do przyspieszenia ważnych zmian - deklarowała Magdelna Biejat.
Pierwszym pytaniem Magdaleny Biejat było to, dlaczego Szymon Hołownia krytykuje pomysł skróconego tygodnia pracy. Polityczka wskazywała, że Polacy to najbardziej przepracowany naród Unii Europejskiej, co powinno wymuszać systemowe zmiany w zakresie rynku pracy. - Dlatego go krytykuję, że jest polityczną fikcją - oświadczył Szymon Hołownia.
- Nie jesteście w stanie dzisiaj zapewnić czterodniowego tygodnia pracy przy tym samym wynagrodzeniu, bo na to po prostu nie zgodzą się polskie firmy. Jak wyobrażacie sobie i to jest ważne pytanie, 20 proc. mniej pracy w ochronie zdrowia, 20 proc. mniej pracy w edukacji? Czy naprawdę nie boicie się tego, zanim ogłosicie taką propozycję, że natychmiast zacznie się wypychanie pracowników na częściowe etaty, a w związku z powyższym obniżanie ich wynagrodzeń? - pytał w ostrym tonie Szymon Hołownia.
Marszałek pytał, czy Lewica jest pewna, że Polacy rzeczywiście chcą pracować mniej, a nie za więcej i mieć jednocześnie lepsze uposażenie, aby "więcej móc przeznaczyć na te rzeczy, które są dla nich ważne" i dodawał, że Polacy są pracowitym narodem. - Faktycznie niektórzy z nas są bardzo przepracowani, natomiast jesteśmy pracowitym narodem, który wciąż chce rozwijać się, wciąż chce budować swoją siłę i potęgę, ale to musicie powiedzieć komu chcecie zabrać. Musicie powiedzieć, gdzie będzie koszt tego rozwiązania tego nie słyszę - dodawał Szymon Hołownia.
Podczas debaty pytania zadawały też osoby z publiczności. Jeden z uczestników spytał o składki odprowadzane przez pracowników. Wskazał, że jego znajomy, pracujący na umowie o dzieło, płaci niższe składki niż on, zatrudniony w oparciu o umowę o pracę. - To wydaje mi się super niesprawiedliwe i czuję się jakby robiony w wała przez państwo, które powoduje, że osoba, która robi tą samą rzecz, płaci połowę tylko dlatego, że na innej umowie - mówił uczestnik zadając pytanie.
Szymon Hołownia przytoczył podpisaną umowę koalicyjną, gdzie znajduje się wskazanie, że zostanie odbudowane "zaufanie pomiędzy państwem a przedsiębiorcami. Odejdziemy od opresyjnego systemu podatkowo składkowego, między innymi poprzez wprowadzenie korzystnych i czytelnych zasad naliczania składki zdrowotnej". Dodawał, że podpis pod tym postulatem złożyła także Lewica. - Przedsiębiorcy płacą inaczej składki niż pracownicy na etacie ze względu na to, że ponoszą trochę większe ryzyko. Taka była umowa społeczna, nie została do tej pory zmieniona. Jeżeli chcemy ją zmienić, to zacznijmy rozmowę o tym, żeby ją zmienić - mówił podczas debaty w Gdyni marszałek Sejmu.
Skrytykował sposób wprowadzenia składki zdrowotnej w Polskim Ładzie, określając go jako "okradanie nie tylko polskich przedsiębiorców", co miało doprowadzić do zamknięcia ponad 600 tys. jednoosobowych działalności w pierwszym roku. - Trzeba przywrócić rozsądek, nie zabierając jednocześnie pieniędzy na ochronę zdrowia - zaznaczył. Marszałek Sejmu wskazał, że w tym roku wydatki na ochronę zdrowia wzrosły o 31 miliardów złotych, a w kolejnych latach osiągnąć mają 6-8 proc. PKB. - Trzeba doprowadzić do tego, że te rozwiązania będą sprawiedliwe, ale też do tego, żeby wreszcie zreformować systemową ochronę zdrowia. Bo od 35 lat nie udało się to żadnemu premierowi - podkreślił.
Magdalena Biejat zdecydowała się na mocniejszy ton. - Ustawa, którą proponujecie, to nie jest wprowadzenie czystych, czytelnych i korzystnych rozwiązań, tylko tworzenie chaosu i budowanie kolejnej tworzenie kolejnego wyłomu w systemie ochrony zdrowia - mówiła polityczka Lewicy. - Brakuje nam pieniędzy na zdrowie, bo skoro mówicie, skoro pan minister finansów mówi, że pieniądze się znajdą, to dlaczego dzisiaj w kwietniu tego roku nadal nie mamy podpisanego budżetu dla Narodowego Funduszu Zdrowia, ponieważ on się nie spina? Dlaczego nadal w kwietniu tego roku nadal nie mamy wypłaconych wszystkich nadwykonań dla szpitali powiatowych, które staną na krawędzi bankructwa? - pytała Magdalena Biejat w Gdyni.
Jednoznacznie skrytykowała proponowane zmiany w składce zdrowotnej, zarzucając im niesprawiedliwość i groźne skutki dla rynku pracy. - Bo to się nie spina. To rozwiązanie (zmiany w składce zdrowotnej - przyp. red.) spowoduje, że znowu nie będzie się spinało i w dodatku jest dużo bardziej korzystne dla tych, którzy zarabiają wysoko, od tych, którzy zarabiają mniej - powiedziała. Polityczka wskazywała, że osoby zarabiające 5 tys. zł mogą zyskać na zmianie ok. 100 zł, podczas gdy ci z dochodem kilkudziesięciu tysięcy - nawet 2000 zł. Kandydatka na prezydenta podkreśliła, że Polska już dziś jest rekordzistą pod względem liczby jednoosobowych działalności gospodarczych, w tym wielu fikcyjnych. - Ci ludzie nie tworzą nowych miejsc pracy, są wypychani na samozatrudnienie, żeby zaoszczędzić kilkaset złotych, w efekcie nie mając prawa do zwolnienia, urlopu rodzicielskiego i ryzykując niską emeryturę - argumentowała. Jej zdaniem, proponowane zmiany "podważają fundamenty systemu ochrony zdrowia i rynku pracy".
Podczas debaty w Gdyni pojawił się także temat wieku emerytalnego. Jeden z uczestników wskazał, że w przestrzeni publicznej pojawia się temat praw kobiet i dbania o poprawę jakości ich życia. Wyborca chciał wiedzieć, gdzie w tym wszystkim są mężczyźni i czy Magdalena Biejat po ewentualnym objęciu fotela prezydenta RP obniży wiek emerytalny dla mężczyzn.
- Jestem za tym, żeby obniżyć wiek emerytalny mężczyzn, bo uważam, że nikt nie powinien być zmuszany do pracy ponad siły - oświadczyła otwarcie Magdalena Biejat. Polityczka zwróciła uwagę na sam problem wykluczania seniorów z rynku pracy. Podkreśliła, że wiele osób w wieku emerytalnym chce nadal pracować, jest w dobrej formie i zdrowiu, ale napotyka na bariery ze strony pracodawców. - Naszym zadaniem jest za to zrobić wszystko i stworzyć takie warunki, żeby ci, którzy chcą i mogą jeszcze pracować, nie byli z rynku pracy wypychani, bo dzisiaj to jest ogromny problem - mówiła. Apelowała, by pracodawcy zaczęli postrzegać osoby starsze jako zasób, a nie obciążenie.
Z kolei Szymon Hołownia zdecydował się na inny ton w kwestii wieku emerytalnego. Marszałek Sejmu wskazał, że za każdym razem, gdy pojawia się pomysł tego, aby Polacy mogli pracować krócej i korzystać z emerytury szybciej, to brakuje kluczowej informacji:- Jaka będzie wtedy wysokość świadczenia (emerytalnego - przyp. red.)? Bo obawiam się, że niższa i teraz jest pytanie, czy przy dłuższym życiu to jest rzeczywiście rzecz, która bardziej nam się opłaca - mówił w Gdyni Szymon Hołownia.
Podczas debaty w Gdyni Szymon Hołownia otwarcie wskazał, że temat podniesienia wieku emerytalnego w Polsce pozostanie na ten moment nietykalny. - W Polsce przez najbliższe, myślę, dwie kadencje prezydenta nie będzie ruszany wiek emerytalny, mimo że możemy oczywiście o tym rozmawiać. Co zrobić z tym w przyszłości? Bo mamy taki problem demograficzny i dziurę w FUS-ie, jaką mamy. Natomiast nikt nie będzie tego robił - stwierdził polityk. Hołownia wezwał do pragmatycznych działań i zgodził się z Magdaleną Biejat, że należy wspierać osoby, które mimo osiągnięcia wieku emerytalnego chcą kontynuować pracę. - Trzeba stworzyć warunki dla tych, którzy chcą pracować trochę dłużej, mimo osiągnięcia wieku emerytalnego, zwrócić im trzynastki, które w ten sposób utracą, zwolnić ich ze składki rentowej od tego, co będą zarabiać. Wymyślić taki świat, w którym będzie się opłacało tym, którzy chcą i mogą dłużej pracować, żeby mieć dłuższe świadczenie - zaznaczył.
Agata Jaroszewska