Urlop na żądanie. Ile dni mogę zgłosić szefowi?
Choć Kodeks pracy w jasny sposób przedstawia zasady urlopu na żądanie, to wielu pracowników oraz pracodawców wciąż ma sporo wątpliwości. Musimy pamiętać, że należy zgłosić go we właściwy sposób, aby uniknąć wszelkich niedomówień. Podpowiadamy, jak zgłosić urlop na żądanie i kiedy można go wziąć. Sprawdzamy również, czy szef może go odmówić.
Urlop na żądanie to 4 dni urlopu ze wszystkich dni wolnych, który jest zaliczany do urlopu wypoczynkowego. Mają do niego prawo wszystkie osoby zatrudnione na podstawie umowy o pracę. Według zapisów zawartych w Kodeksie pracy pracownik jest zobowiązany zgłosić żądanie udzielenia urlopu najpóźniej rano tego samego dnia. Pracodawca powinien go udzielić, jednak zdarzają się pewne wyjątki od normy.
Ten typ urlopu najczęściej wykorzystujemy, gdy mamy do załatwienia pilne sprawy, przytrafiły nam się nagłe problemy zdrowotne lub trudna sytuacja życiowa. Zaliczają się do tego wszystkie okoliczności, które mogą utrudnić nam przyjście do pracy danego dnia.
Każdemu pracownikowi przysługują maksymalnie 4 dni urlopu na żądanie. Nie trzeba ich jednak wykorzystywać za jednym razem. Pamiętaj, że te 4 dni dotyczą całego roku kalendarzowego. Zatem, jeśli w marcu wykorzystasz 1 dzień, to do końca roku pozostaną ci jeszcze 3 dni urlopu na żądanie.
Z przepisów jasno wynika, że urlop na żądanie jest jednym z pracowniczych przywilejów, zatem nie musimy tłumaczyć przełożonemu, dlaczego potrzebowaliśmy wolnego dnia. Nie można jednak zgłaszać tego faktu dopiero po całym dniu nieobecności.
Co ważne, ten rodzaj urlopu się nie kumuluje, a to oznacza, że nie przechodzi na kolejne lata. Zakładając, że w 2020 roku nie skorzystałeś z niego ani razu, to w 2024 roku niezmiennie przysługują ci 4 dni urlopu.
Zasady zgłaszania urlopu na żądanie zależą od tego, jakie mamy relacje ze swoim przełożonym. Możemy zgłosić go mailowo, telefonicznie lub SMS-em. W Kodeksie pracy nie ma przepisów, które dokładnie określają, w jaki sposób pracownicy powinni zgłaszać ten rodzaj urlopu swojemu pracodawcy.
W przeciwieństwie do urlopu wypoczynkowego, w tym przypadku nie musimy zgłaszać oficjalnego wniosku. Rzadko mamy taką możliwość. Byłoby to wyjątkowo trudne, gdy niespodziewanie padnie nam samochód lub gdy dziecko dostanie wysokiej gorączki. Pamiętajmy jednak, że pracodawca musi wyrazić zgodę na naszą nieobecność w pracy.
Jak wygląda to w praktyce? Następnego dnia po zgłoszeniu urlopu przynosimy pracodawcy oficjalny dokument z prośbą o dzień wolny. Trzeba jednak podkreślić, że te kwestie każda firma ustala w swoim regulaminie i nie we wszystkich zakładach pracy koniecznie jest składanie wniosku.
Urlop na żądanie nie jest dodatkowymi wolnymi dniami od pracy. To część urlopu wypoczynkowego. Oznacza to, że jeśli się na niego zdecydujemy, otrzymamy pełne wynagrodzenie.
Sytuacja wygląda inaczej, jeśli zwolnimy się danego dnia z pracy z powodu tzw. siły wyższej. To dodatkowe 2 dni lub 16 godzin wolnego, które zostały wprowadzone w 2023 roku. Jednak za ten okres otrzymasz tylko 50 proc. wynagrodzenia.
Wolne dni lub kilka godzin wolnego spowodowanych siłą wyższą możemy wykorzystać, gdy przytrafią się nam problemy rodzinne wywołane chorobą lub wypadkiem i konieczna jest nasza obecność. Jednak w takich sytuacjach panuje mniejsza dowolność zgłaszania urlopu niż w przypadku urlopu na żądanie.
W Kodeksie pracy nie znajdziemy oficjalnego zapisu dotyczącego możliwości odmowy urlopu na żądanie. Jednak takich informacji możemy doszukać się w wyrokach sądowych. Według nich odmowa jest dopuszczalna, jednak tylko wtedy, gdy nieobecność pracownika zaszkodziłaby interesom firmy lub zaburzyła normalny tryb pracy.
Oznacza to, że pracodawca ma możliwość odmówienia urlopu na żądanie, ale wyłącznie w uzasadnionych przypadkach. Jeżeli odmowa będzie bezzasadna, to pracodawca może otrzymać karę grzywny w wysokości od 1000 do 30 000 zł.
Przeczytaj również:
Ile trwa urlop macierzyński? Gdzie należy go zgłosić i komu przysługuje?
Dodatek za wysługę lat. Kto i ile może dostać?
Najgorzej oceniane zawody w Polsce. "Zarabiają za dużo, nie budzą sympatii"