Amerykańskie cła odbijają się na elektoracie Donalda Trumpa. Rolnicy głośno wyrażają swoje niezadowolenie z sytuacji, w której się znaleźli. Już wcześniej atakowano pomoc skierowaną w stronę Argentyny, a teraz sytuacja tylko się zaogniła. Administracja prezydenta zdecydowała się działać.
Amerykańska soja pod ostrzałem ceł
Kiedy Pekin wprowadził taryfy odwetowe na amerykańskie produkty rolne, sygnał był jasny: soja stała się zakładnikiem geopolityki. Chiny, największy na świecie importer tego surowca i dotychczasowy główny klient USA, zaczęły omijać amerykańskich dostawców, wybierając Brazylię i Argentynę. W efekcie, wielu rolników z amerykańskiego Środkowego Zachodu znalazło się na granicy opłacalności.
Według Amerykańskiego Stowarzyszenia Producentów Soi, straty związane z utratą chińskiego rynku mogą sięgnąć dziesiątek miliardów dolarów - i to w sezonie zbiorów na 2025 rok, gdy magazyny są pełne, a ceny na rynku biją rekordy niskiej rentowności. "Nikt nie chce z nami handlować" - mówi bez ogródek Jonathan Driver, plantator z Arkansas cytowany przez agencję AFP. "To doprowadzi do upadku wielu gospodarstw. A ceny wszystkiego wciąż rosną" - dodał.
10 miliardów dolarów - czek na lojalność amerykańskich farmerów?
Waszyngton reaguje. Jak donosi agencja AFP, sekretarz skarbu Scott Bessent zapowiedział w czwartek, że już we wtorek ogłoszone zostanie "znaczące wsparcie" dla amerykańskich rolników. "Zwłaszcza tych zajmujących się uprawą soi" - zaznaczył na antenie CNBC.
Z kolei The Wall Street Journal ujawnia, że administracja Donalda Trumpa rozważa pakiet pomocowy opiewający na co najmniej 10 miliardów dolarów. Pieniądze mają pochodzić z wpływów z ceł, które prezydent nałożył na chińskie towary w ramach wojny handlowej. Z tych samych ceł, które dziś uderzają rykoszetem w amerykański sektor rolny. Ten ruch administracji Trumpa oznacza walkę o utrzymanie tradycyjnego elektoratu z prowincji.
Biały Dom gra na czas - i na emocjach
Choć szczegóły planu pomocowego nie zostały jeszcze ujawnione, ton komunikacji z Białego Domu wskazuje na to, że strategia jest gotowa, a decyzje - polityczne, nie ekonomiczne - zapadną lada dzień. Rzeczniczka prezydenta Anna Kelly w rozmowie z AFP podkreśliła: "Prezydent i sekretarz rolnictwa Brooke Rollins pozostają w stałym kontakcie w sprawie potrzeb naszych rolników, którzy odegrali kluczową rolę w listopadowym zwycięstwie".
"Prezydent jasno wyraził zamiar wykorzystania wpływów z ceł do wsparcia sektora rolniczego, jednak nie podjęto jeszcze ostatecznych decyzji dotyczących szczegółów tego planu" - dodała Anna Kelly.
Soja na stole rozmów z Xi Jinpingiem
W tle tego wszystkiego majaczy kolejny geopolityczny moment - planowane spotkanie Trumpa z chińskim prezydentem Xi Jinpingiem, które ma odbyć się w ciągu czterech tygodni na marginesie szczytu APEC w Korei Południowej.
Według prezydenta USA, temat zakupu amerykańskiej soi przez Chiny ma być jednym z priorytetów rozmów. Choć brzmi to jak deja vu z poprzednich lat, stawka dla producentów z Illinois, Iowa czy Arkansas jest zbyt wysoka, by ignorować polityczne deklaracje.
"Rolnicy wspierali prezydenta Trumpa, a my wspieramy ich"
Scott Bessent, mówiąc o rolnikach, nie ukrywał, że poza ekonomią w grze są emocje i wyborcza lojalność. "Rolnicy wspierali prezydenta Trumpa, a my wspieramy ich" - mówił polityk.
W praktyce jednak wielu z nich sprzedaje plony poniżej kosztów produkcji. Marże znikają, zadłużenie rośnie, a frustracja buzuje. Soja, której cena na światowych rynkach już wcześniej była niestabilna, dziś stała się symbolem tego, jak szybko lokalna farma może stać się zakładnikiem globalnej polityki.
Gra o zbiory, głosy i zaufanie. Wspomniane "znaczące wsparcie" może dla wielu rolników oznaczać być albo nie być - ale też test szczerości Białego Domu wobec swojej bazy. Bo choć soja wciąż rośnie na polach, zaufanie - raz utracone - może być znacznie trudniej odzyskać.
Agata Siwek